Marek Szołtysek. Muł dla kolekcjonerów

Czytaj dalej
Marek Szołtysek

Marek Szołtysek. Muł dla kolekcjonerów

Marek Szołtysek

W latach 70. i 80. XX wieku ludzie na Śląsku nie chcieli już zimą grzać się tylko w kuchni przy malutkim piecu-żeleźnioku. W każdym śląskim domu chcieli mieć ciepło jak w blokach, czyli przez cały dzień.

W latach 70. i 80. XX wieku ludzie na Śląsku nie chcieli już zimą grzać się tylko w kuchni przy malutkim piecu-żeleźnioku. W każdym śląskim domu chcieli mieć ciepło jak w blokach, czyli przez cały dzień. To powodowało potrzebę kupowania większych ilości węgla, a skutkiem ubocznym było też większe dymienie z kominów.

Tragiczne zaś było palenie w domach mułami, miałami czy flotami, co wygląda jak czarny węglowy piasek albo czarna glina. Ja z opalaniem domu mułem zetknąłem się, mieszkając w trzymieszkaniowej kamienicy w Rybniku. Zastałem tam praktykowany przez sąsiadów system opalania owym mułem. Był do tego specjalny piec. Najpierw należało w nim zapalić nieco drewna, na to trzy łopaty węgla, a potem około dwadzieścia łopat zmoczonego (!) mułu. Gdy napełniło się piec tym czarnym błotem, ogień lizał to paliwo i było grzanie.

Powiem szczerze, że takie palenie od pierwszego dnia bardzo mi się nie podobało. Byłem od tego bez przerwy brudny. Od przebywania w piwnicznej kotłowni miałem kłopoty z gardłem, a na skórze dostawałem czasami wyprysków. Kiedy zaś rozpalało się w piecu albo dosypywało mułu, to z komina leciał duszący czarno-brązowy dym. W zasadzie taki sposób opalania domu powinno się nazwać ludobójstwem.

Dlatego mimo kiepskich pensji jako nauczyciel i obciążony wielkimi wydatkami z powodu małych dzieci, oszczędzałem kilka lat i założyłem sobie etażowe ogrzewania gazowe. Sąsiedzi jednak uważali moją inwestycję za złośliwość wobec nich i się na mnie obrazili. Było to o tyle dziwne, że choć mieli lepsze dochody ode mnie, to ani im do głowy nie przyszło, by zainwestować w nowy piec, czyli w czyste powietrze wokół swojego domu czy w luksus wygodniejszego hajcowania. Wtedy, około 1997 roku, zrozumiałem, że czekanie na ekologiczną mądrość ludzi – to naiwność.

Minęło dwadzieścia lat. W tym roku z powodu tragicznie zanieczyszczonego powietrza na przełomie zimy i wiosny sejmik województwa śląskiego podjął pierwsze konkretne kroki – by zmusić ludzi do palenia w nowoczesnych piecach i zakazać spalania gorszego węgla i mułu. Byłem zadowolony aż do teraz.

Otóż w ubiegłym tygodniu do pewnego domu koło mnie podjechała ciężarówka z ogromną dostawą mułu. Natychmiast zadzwoniłem do straży miejskiej z prośbą o informacje. Dowiedziałem się, że na razie teoretycznie w najbliższym sezonie grzewczym ma być zakaz opalania mułami, ale nie ma zakazu, by mułem handlować. Pomyślałem sobie, że z tymi mułami może być jak z narkotykami-dopalaczami, które są śmiertelnie szkodliwe, teoretycznie nie wolno ich używać, ale je można posiadać dla celów kolekcjonerskich.

Marek Szołtysek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.