B.A. Paris to mistrzyni thrillerów psychologicznych. Napisała bestsellery „Za zamkniętymi drzwiami” i „Na skraju załamania" WYWIAD

Czytaj dalej
Fot. Philippe Matsas
Maria Olecha-Lisiecka

B.A. Paris to mistrzyni thrillerów psychologicznych. Napisała bestsellery „Za zamkniętymi drzwiami” i „Na skraju załamania" WYWIAD

Maria Olecha-Lisiecka

Napisała trzy thrillery psychologiczne, które błyskawicznie sprzedały się w milionowych nakładach. Nam B.A. Paris opowiada o tym, dlaczego debiutowała w dojrzałym wieku i niczego w życiu nie żałuje, co ją inspiruje oraz jak zmieniło się jej życie.

Mistrzyni thrillera psychologicznego. Autorka najpopularniejszego thrillera ostatnich lat: „Za zamkniętymi drzwiami” zaledwie po trzech miesiącach od premiery sprzedało się w nakładzie ponad pół miliona egzemplarzy na całym świecie - takie opinie pojawiają się najczęściej w recenzjach pani książek. Taki brawurowy debiut rzadko się zdarza. Pani się udało.

Kiedy debiutowałam trzy lata temu, nawet nie podejrzewałam, że odniosę sukces. Bałam się, jak moja książka zostanie przyjęta, dlatego napisałam ją pod pseudonimem. Nie miałam pojęcia, że „Za zamkniętymi drzwiami” zostanie wydana za granicą i odniesie taki sukces. Podobnie kolejne książki.

Debiutowała pani dość późno. Proszę nie mieć mi za złe tego stwierdzenia…

… nie mam z tym problemu, że debiutowałam późno, proszę śmiało pytać!

Co panią skłoniło do wydania powieści w dojrzałym wieku? Czy pisanie książek było dla pani takim niespełnionym marzeniem?

Zawsze chciałam pisać i zostać pisarką, ale nie wiedziałam, co to będzie. Nie planowałam, że napiszę powieść obyczajową albo thriller. Chciałam napisać ciekawą historię. Powiem szczerze, że kiedyś wydawało mi się, że będę pisała książki dla dzieci, bo mam pięcioro dzieci (uśmiech) i często, jak córki były małe, opowiadałam im różne historie, a one słuchały jak urzeczone. Rodzina była i jest dla mnie najważniejsza. Przez lata prowadziłam dom, wychowywałam dzieci. Ale przyszedł moment, że córki dorosły. I właśnie do napisania powieści namówiła mnie jedna z córek. Ale pytała pani, czy pisanie książek było moim marzeniem. Zatem tak, marzyłam o tym, ale nigdy nawet nie śniło mi się, że odniosę sukces na skalę międzynarodową.

Przez lata prowadziłam dom, wychowywałam pięcioro dzieci. Teraz mam takie poczucie, że dostałam drugą szansę

Wspomniała pani, że ma pięcioro dzieci, zatem - dużą rodzinę. Jak pani godzi pracę z prowadzeniem domu? W jakim wieku są córki?

Teraz już wszystkie moje córki mieszkają osobno, ale kiedy zaczynałam pisać, swoje domy miały tylko dwie najstarsze córki, trzy młodsze mieszkały ze mną i z mężem. Tak się idealnie złożyło, że kiedy okazało się, że książka „Za zamkniętymi drzwiami” jest bestsellerem, najmłodsza córka wyprowadziła się, więc mam więcej czasu na pisanie. Nie muszę już dzieci zawozić do szkoły, przygotowywać śniadań, gotować obiadów. Widujemy się często, mamy kontakt, ale nie ukrywam, że dzięki temu, że dzieci mieszkają osobno, ja mam czas na pisanie.

Czy thriller psychologiczny to pani świadomy wybór, czy też sugestia wydawcy, bo thrillery psychologiczne od kilku lat cieszą się niesłabnącą popularnością w Polsce i Europie?

Kiedy pisałam pierwszą powieść, nie zastanawiałam się nad tym, jaki to gatunek, jak zostanie zaklasyfikowana. Zanim ukazał się thriller „Za zamkniętymi drzwiami”, napisałam inne książki, ale nie zostały one wydane. Miałam kłopot ze znalezieniem wydawcy. I wtedy ktoś mi powiedział, że powinnam napisać thriller psychologiczny. Nie miałam pojęcia, jak pisze się taką książkę, ale spróbowałam. Okazało się, że napisałam thriller psychologiczny (uśmiech).

Ta książka jest uważana za wzorcowy przykład thrillera psychologicznego - historia idealnego małżeństwa, a przecież takie nie istnieją, toksyczny związek, mąż kontrolujący żonę na każdym kroku. Ta przerażająco prawdziwa historia powstała w oparciu o inspirację z życia czy to pani wyobraźnia?

To fikcja, wymyśliłam dwoje ludzi, którzy wydawałoby się, że kochają się tak bardzo, że nie potrzebują już nikogo innego do szczęścia. Muszę jednak powiedzieć, że miałam przyjaciółkę, której mąż był odrobinę zbyt zaborczy, sprawdzał, co ona robi, gdzie jedzie itd. Pomyślałam sobie: co by było, gdyby ta kontrola była wzmocniona i dotyczyła każdej drobnej czynności. A potem poszukałam w internecie i przekonałam się, że jest wiele kobiet, które żyły lub żyją w toksycznych związkach, zamknięte w domach przez mężów.

Ktoś mi powiedział, że powinnam napisać thriller psychologiczny. Nie miałam pojęcia, jak pisze się taką książkę, ale spróbowałam. Okazało się, że napisałam thriller psychologiczny

Siłą pani powieści są realistyczne historie, jakby z życia wzięte. Skąd czerpie pani pomysły do swoich książek?

Zaczynam zwykle od sytuacji, które przytrafiają się mnie samej. I tak przykładowo: na pomysł historii opisanej w „Na skraju załamania” wpadłam, kiedy wracałam samochodem, była burza. Pomyślałam sobie: kurczę, co by się stało, gdybym zobaczyła na poboczu zepsute auto z kobietą za kierownicą. Czy zatrzymałabym się? Pomogłabym jej? Podobnie z moją najnowszą książką („Pozwól mi wrócić” - red.). Byliśmy z mężem we Francji, zatrzymaliśmy się na parkingu. Mąż poszedł na chwilę, a ja zaczęłam myśleć: co by było, gdyby wrócił, a mnie by już nie było?

Thriller „Pozwól mi wrócić” w Polsce ma różne recenzje. Przyznaję, że to pierwsza pani książka, w której zakończenie mnie zaskoczyło.

Szczerze mówiąc, początkowo miałam inne zakończenie tej powieści, szczęśliwe. Stwierdziłam jednak, że jest zbyt przewidywalne i je zmieniłam. Kiedy rozmawiam z czytelnikami, często słyszę opinie podobne do pani zdania, że zakończenie ich zaskoczyło.

Jak się zmieniło pani życie od chwili, kiedy thriller „Za zamkniętymi drzwiami” okazał się bestsellerem?

Bardzo się zmieniło! Dużo podróżuję, przez lata tego nie robiłam, bo byłam kobietą, która - jak mówiłam - koncentrowała się na prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci, choć pracowałam jako nauczycielka. Teraz jeżdżę na targi książki, na spotkania z czytelnikami w różnych krajach. Dla mnie to ogromna radość! Mam takie poczucie, że dostałam drugą szansę. Bardzo to doceniam i czuję się spełniona!

Urodziłam się w Wielkiej Brytanii, ale mój tato jest Irlandczykiem, a mama Francuzką. Nie mam więc angielskich korzeni.

Jest pani Brytyjką, ale wyczytałam, że ma pani francusko-irlandzkie korzenie.

Tak, to prawda. Urodziłam się w Wielkiej Brytanii, ale mój tato jest Irlandczykiem, a mama Francuzką. Nie mam więc angielskich korzeni. W Anglii mieszkałam do 21. roku życia. Potem wyjechałam do Francji, gdzie mieszkałam przez ponad 35 lat, więc jestem związana z Francją dość mocno. Niedawno wróciłam jednak do mojej ojczyzny. Po tylu latach nieobecności uczę się Anglii od nowa.

Jak wygląda dzień z życia pisarki B.A. Paris?

Taki dzień, kiedy piszę książkę? Wstaję o godzinie 8 rano i siadam do pisania. Mogę pisać bez przerwy, zapominam wtedy o całym świecie. Przerywam, kiedy poczuję, że jestem głodna, to zwykle dzieje się około godziny 16. Jem coś i znowu siadam do pisania. I tak do godziny 21. Takie dni są najlepsze, ale jest ich niewiele, bo jednak mam inne obowiązki (uśmiech). A kiedy nie piszę, jeżdżę po świecie i spotykam się z czytelnikami.

Czym się pani interesuje?

Nie mam za dużo czasu na pasje, bo albo piszę, albo podróżuję, aby spotkać się z czytelnikami. Oczywiście czytam dużo i spędzam czas z rodziną, a jak już pani wie, rodzinę mam dużą!

Kim jest B.A. Paris?
Jej prawdziwe imię i nazwisko to Bernadette MacDougall. B.A. to skrót jej imion - Bernadette Anne, a „nazwisko” Paris w pseudonimie wynika z tego, że mieszkała w Paryżu przez ponad 30 lat. Jest Brytyjką. Urodziła się w 1958 roku w Anglii. Debiutowała w 2016 roku thrillerem psychologicznym „Za zamkniętymi drzwiami” (w Polsce książkę wydano w 2017). Zanim została pisarką, pracowała jako nauczycielka i przedstawiciel handlowy w międzynarodowym banku.

Maria Olecha-Lisiecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.