Anna Ładuniuk

Beskidy na wyciągnięcie ręki, czyli hutnicy „Baildona” na wczasach w Wiśle Bukowej

Lato w Wiśle, popularnym beskidzkim kurorcie dla ŚlązakówDomu wczasowego „Ondraszek” w Wiśle już nie ma. W tym miejscu stoi apartamentowiec Fot. FOT. archiwum Dziennika Zachodniego Lato w Wiśle, popularnym beskidzkim kurorcie dla Ślązaków
Domu wczasowego „Ondraszek” w Wiśle już nie ma. W tym miejscu stoi apartamentowiec
Anna Ładuniuk

Pracownicy Huty „Baildon” w Katowicach na wczasy mieli blisko - jeździli do „Ondraszka” w Wiśle. I bardzo sobie chwalili ten ośrodek

Katowicka Huta „Baildon” była jednym z największych pracodawców w mieście. I jak wiele wielkich zakładów w czasach PRL-u prowadziła nie tylko działalność produkcyjną. Posiadała także własny klub sportowy (KS Baildon Katowice), zespół szkół zawodowych, dom kultury, kilka bibliotek, przychodnię lekarską, hotele robotnicze, osiedla mieszkaniowe, ogródki działkowe, żłobek i przedszkole, wydawała własne czasopismo „Głos Baildonu” i miała własne radio zakładowe.

Zajmowała się też czasem wolnym pracowników, a dbał o to własny oddział PTTK (w latach 70. XX w. największy oddział zakładowy PTTK w Polsce, działał jeszcze w XXI wieku). Na urlop można było jechać także do jednego z hutniczych ośrodków wczasowych.

- Zdecydowanie najbardziej atrakcyjny był dom wczasowy „Tryton” w Świnoujściu, nad samą plażą przy promenadzie, tam skierowania nie dostawało się od ręki - przypomina sobie pan Jerzy, jeden z byłych pracowników huty i wylicza kolejne domy wczasowe i ośrodki wakacyjne. Bo huta miała też dom wczasowy „Ondraszek” w Wiśle, kemping w Rowach nad morzem, kemping w Ujsołach w Beskidach, a na krótkie weekendowe wypady (choć nie tylko, można było zatrzymać się tam na dłużej), ośrodek wypoczynkowy Starganiec na granicy Katowic z Mikołowem.

Pan Jerzy doskonale pamięta „Ondraszka” w Wiśle. Był tam co najmniej trzy razy z rodziną, a zaliczył też kilka wyjazdów szkoleniowych, bo pracodawca tam właśnie urządzał szkolenia dla pracowników.

- Jak na tamte czasy, czyli lata 70. i 80. ubiegłego wieku), były tam całkiem przyzwoite warunki. Pokoje dwuosobowe (z możliwością dostawki dla dziecka) z łazienkami, basen, w osobnym budynku socjalnym stołówka do której przechodziło się przewiązką), kawiarnia. Pokoje rozlokowane były na dwóch pietrach budynku, dodatkowo w jego rogach znajdowały się większe, dwu- lub trzypokojowe apartamenty dla hutniczych VIP-ów - wspomina. Pamięta też, że wyżywienie w tej ośrodkowej stołówce było smaczne.

To wszystko skończyło się w latach 90. Huta miała problemy finansowe, zaczęła pozbywać się domów wczasowych. „Ondraszka” najpierw wydzierżawiła, potem sprzedała. Ale ludzie nie chcieli już jeździć do „Ondraszka”. z PRL-owskim wystrojem.Kolejni właściciele nie tylko nie utrzymali bazy, ale zostawiali po sobie coraz większą ruinę. W końcu ostatni z nich wyburzył budynek i na jego fundamentach postawił nowoczesny budynek z apartamentami na sprzedaż.

Czasem, kiedy pan Jerzy jest w okolicy, zagląda w okolice Wisły Bukowej, gdzie znajdował się kiedyś „Ondraszek” i z sentymentem wspomina stare kąty.

Anna Ładuniuk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.