Bogata historia polskiej informatyki zaczęła się 70 lat temu

Czytaj dalej
Fot. Hiuppo / CC BY-SA 3.0
Marek Hołyński

Bogata historia polskiej informatyki zaczęła się 70 lat temu

Marek Hołyński

Informatyka w Polsce nie zaczęła się wraz z powstaniem internetu. Znana jest dokładna data jej narodzin. To było 23 grudnia 1948 r.

Tego dnia w gmachu Fizyki Doświadczalnej przy ul. Hożej w Warszawie, z inicjatywy wybitnego topologa Kazimierza Kuratowskiego, profesora Uniwersytetu Warszawskiego, dyrektora świeżo organizowanego Państwowego Instytutu Matematycznego (PIM), spotkało się kilku przyszłych pionierów elektronicznych maszyn liczących. Byli to, obok inicjatora spotkania: prof. Andrzej Mostowski, matematyk zajmujący się głównie logiką matematyczną i algebrą, dr Henryk Greniewski, też matematyk i logik oraz trzej młodzi inżynierowie po studiach na Politechnice Gdańskiej: Krystyn Bochenek, Leon Łukaszewicz i Romuald Marczyński, późniejsi profesorowie.

Profesor Kuratowski podzielił się z zebranymi swoimi obserwacjami z naukowego pobytu w USA. Był pod wrażeniem elektronicznych maszyn liczących, które widział za oceanem i był przekonany, że chociaż jedna taka maszyna powinna być zbudowana w naszym kraju. Uczestnicy seminarium zresztą już trochę o temacie wiedzieli. Co prawda żelazna kurtyna zapadła w poprzek kontynentu prawie dwa lata wcześniej, ale w nauce nie była jeszcze jednak na tyle szczelna, aby całkiem eliminować istotne informacje. W rezultacie tego spotkania zapadła decyzja powołania w ramach PIM Grupy Aparatów Matematycznych (GAM) w wyżej wymienionym składzie pod kierunkiem Henryka Greniewskiego.

Kto zainspirował Kuratowskiego?
Skąd u Kuratowskiego wzięło się aż takie zainteresowanie maszynami liczącymi, skoro zawodowo był zagrzebany w teorii continuów i zbiorów spójnych? Jest ślad, który może to wyjaśniać. Kuratowski już przed wyjazdem do Stanów zdawał sobie sprawę z wagi problemu. W wysłanym rok wcześniej liście do rektora Uniwersytetu Warszawskiego napisał: Pierwszym krokiem, który uczynić należy w celu zorganizowania „maszynoznawstwa” matematycznego jest, moim zdaniem, zapoznanie się ze stanem tej gałęzi wiedzy w Ameryce oraz wykształcenie odpowiednich specjalistów. Zagadnienie to stanowić będzie jeden z celów mej podróży do Ameryki, którą odbyć zamierzam na jesieni roku 1948 w związku z otrzymanym zaproszeniem Institute for Advanced Study w Pinceton. Princeton jest obecnie jednym z głównych centrów badań w omawianej dziedzinie. Równocześnie należałoby wysłać kilku młodych uzdolnionych i posiadających odpowiednie kwalifikacje matematyków do Princeton lub innych analogicznych instytutów w celu wykształcenia ich na przyszłych fachowców w tej dziedzinie. Odpowiednich kandydatów posiadamy w Warszawie, Wrocławiu i może w innych środowiskach.

Rektorem UW był wtedy prof. Stefan Pieńkowski, uprzednio minister nauki w Rządzie Londyńskim. Sprawując tę funkcję w czasie wojny musiał się dobrze orientować w postępach zrobionych przez aliantów w tej dziedzinie, a jako fizyk świetnie rozumiał znaczenie tych prac. Niewykluczone, że to on właśnie podsunął temat, bo na początku listu Kuratowski nawiązuje do „naszej niedawnej rozmowy na temat zorganizowania w Polsce prac i badań w związku z zastosowaniami maszyn matematycznych”. Do wspomnianej w liście podróży do Ameryki istotnie doszło na jesieni roku 1948, ale młodych uzdolnionych już nie udało się wysłać, bo czasy się mocno zmieniły, a i Pieńkowski już nie był rektorem.

Czy Kuratowski naprawdę widział ENIAC-a?
W opisach tego spotkania można znaleźć stwierdzenie, że Kuratowski mówił o ENIAC-u, czyli powstałej dwa lata wcześniej maszynie uznawanej za pierwszy komputer. Od swoistej tabloidyzacji tego urządzenia nie ustrzegł się nawet szacowny miesięcznik „Problemy”, który w artykule zatytułowanym „Żyjemy w świecie fantastyczniejszym niż świat starych bajek” pisał: ENIAC - robot matematyk. Oddano do użytku ludzkości nowy wynalazek o ogromnym znaczeniu praktycznym. W lutym tego roku Departament Wojny Stanów Zjednoczonych podał do wiadomości publicznej o skonstruowaniu pierwszej w dziejach ludzkości, o fenomenalnych właściwościach, elektronowej maszyny do liczenia.

Czy Kuratowski istotnie widział ENIAC-a? Była to maszyna zbudowana na potrzeby wojska, głównie dla obliczania tabel strzelniczych dla artylerii, więc raczej nie powinna być pokazywana zagranicznym wizytatorom, zwłaszcza przybywających z mało zaprzyjaźnionych krajów. Ale Kuratowski znał von Neumana, który był doradcą zespołu projektowego, bo jeszcze jako Neuman Janos (Węgrzy do dziś upierają się, żeby tak go przedstawiać) odwiedzał Polskę w latach 30.

Nawiasem mówiąc, Neuman z polecenia wymienianego przez Kuratowskiego twórcy cybernetyki Norberta Wienera przyjechał w latach 30. XX wieku do Lwowa, podobno żeby namówić Stefana Banacha na wyjazd do Stanów. Z tej wizyty pochodzi wielokrotnie cytowana anegdota o proponowanej dla Bancha gaży. Dla zachęty jakoby wręczył mu czek na którym widniała tylko jedynka: „Proszę dopisać tyle zer, ile pan zechce.” „To za mała kwota, bym opuścił Polskę” - miał podobno dumnie odpowiedzieć Banach. Jednak w świetle zachowanych dokumentów należy to uznać za apokryf. Skłania do tego choćby list wysłany do kolegi ze szkoły lwowskiej Stanisława Ulama, późniejszego współtwórcy amerykańskiej bomby termojądrowej, dobrze już wtedy osadzonego w amerykańskich realiach, w którym Banach prosi go o znalezienie mu jakiejkolwiek pracy w Stanach.

Kuratowski mógł być więc po starej znajomości do ENIAC-a dopuszczony, ale w swoich wspomnieniach tego nie wymienia. Pisze natomiast, że na jesieni 1948 roku oglądał jakąś maszynę firmy IBM2. To by się chronologicznie zgadzało. Podczas pobytu w Nowym Jorku bez trudności mógł obejrzeć kalkulator SSEC (Selective Sequence Electronic Calculator), największe wówczas elektromechaniczne urządzenie liczące. IBM w celach PR-owych wystawiał go na widok publiczny w budynku przy Madison Avenue na Manhattanie (zwyczaj prezentacji ostatnich osiągnięć firma kontynuuje do dzisiaj) i przechodnie mogli obserwować funkcjonowanie tej maszynerii przez szyby wystawowe.

Większość przecieków docierających oficjalnymi kanałami do kraju izolowanego od szybko rozwijających się zachodnich technologii przetwarzana była tylko na nieco naiwne artykuły popularno-naukowe. Człowieka i jego trud w wykonywaniu skomplikowanych rachunków mogą zastąpić w wielu przypadkach maszyny do liczenia, pracują one w dodatku o wiele szybciej. Najnowsze typy tych maszyn, zwane mózgami elektronowymi, zbudowano w Stanach Zjednoczonych A. P. Maszyny do liczenia zastępują mózg w tym samym mniej więcej stopniu, w jakim mechanizmy innego rodzaju zastępują mięśnie.

Pasja budowania
Zainteresowani sprawą polscy pre-informatycy mogli oczywiście się ograniczyć do śledzenia rozwoju sytuacji z pozycji obserwatora. W końcu nie mieli dostępu do bardziej szczegółowych publikacji (których zresztą z oczywistych powodów Amerykanie nie ujawniali nawet ówczesnym sojusznikom) i powinni pozytywistycznie uznać, że należy mierzyć zamiary na siły. To, że zdecydowali inaczej wynikało chyba z fascynacji Kuratowskiego, który ciągle był pod wrażeniem potencjalnych możliwości maszyn matematycznych oglądanych parę tygodni wcześniej za oceanem.

Cel był ambitny, bowiem ENIAC (Electronic Numerical Integrator And Computer), na którym zamierzali się wzorować był wówczas gigantem zawierającym przeszło 18 000 lamp elektronowych. Odwaga do zmierzenia się z tak poważnym zadaniem wykazana przez grupkę konstruktorów wegetujących dzięki amerykańskim paczkom z UNRRA i przybyłych na to grudniowe spotkanie w dziurawych butach budzi szacunek. I w dodatku zwracają sobie tym głowę na to dzień przed Wigilią, zamiast szukać prezentów dla rodziny i próbować zdobyć choinkę.

To zrozumiałe, że na wojenny kataklizm odreagowywali pasją budowania. Ale przecież powinni się liczyć z realiami, bo kraju wyniszczonym wojną nie było ani właściwego sprzętu, ani materiałów. Brakowało ludzi z niezbędnym doświadczeniem w budowie tak złożonych urządzeń, bo wielu potencjalnych uczestników tego przedsięwzięcia zginęło w czasie wojny lub pozostało na Zachodzie. Jedynie Bochenek i Marczyński mieli nieco praktyki w podobnych pracach, bo podczas okupacji naprawiali radia dla konspiracyjnych organizacji.

W pierwszym półtorarocznym okresie GAM nie miał nawet lokalu, o który było trudno w zburzonej Warszawie. Okres ten więc upływał nam na planowaniu zajęć laboratoryjnych, studiowaniu zaczynającej docierać literatury zagranicznej oraz spotkaniach seminaryjnych. Jednym z tematów tych spotkań było poprawne zdefiniowanie pojęcia maszyny liczącej, a więc problemu, mówiąc współcześnie, z zakresu matematycznych podstaw informatyki. - pisze Leon Łukaszewicz. Dopiero jesienią 1950 r. GAM otrzymał 3 pokoje w odbudowywanym gmachu dawnego Warszawskiego Towarzystwa Naukowego przy ul. Śniadeckich 8. W jednym z nich odbywały się wspólne spotkania, w drugim był magazyn części i elementów, a w trzecim, największym - laboratorium dla trzech zespołów. Krystyn Bochenek pracował nad Analizatorem Równań Algebraicznych Liniowych (ARAL), Leon Łukaszewicz - nad Analizatorem Równań Różniczkowych (ARR), zaś Romuald Marczyński budował maszynę cyfrową - Elektroniczną Maszynę Automatycznie Liczącą (EMAL).

Pozostało jeszcze 54% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Marek Hołyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.