Budżety obywatelskie obowiązkowe? Nie zmuszajmy do aktywności na siłę [INFOGRAFIKA]

Czytaj dalej
Kamila Roznowska

Budżety obywatelskie obowiązkowe? Nie zmuszajmy do aktywności na siłę [INFOGRAFIKA]

Kamila Roznowska

Remonty dróg, chodników, placów zabaw i budowa siłowni plenerowych. Właśnie te inwestycje najczęściej wygrywają w miejskich budżetach obywatelskich. Po raz kolejny pojawiła się propozycja, aby większe miasta obowiązkowo wprowadziły ten mechanizm partycypacyjny w samorządzie. Czy to dobry pomysł?

Budżety obywatelskie zyskują coraz większą popularność, również w śląskich miastach. Niektóre samorządy już od kilku lat zachęcają swoich mieszkańców do aktywnego zaangażowania się w proces podejmowania decyzji dotyczących inwestycji, które miałyby zostać zrealizowane w ich najbliższym otoczeniu.

Z danych portalu Budżety Obywatelskie.pl wynika, że w 2016 roku miasta w Polsce przeznaczyły na ten cel grubo ponad 318,5 mln zł. A jak to wygląda w naszym województwie? Katowice w tym roku ponownie postanowiły przekazać mieszkańcom do dyspozycji 20 mln zł. Całkiem sporo w zeszłym roku wydała Dąbrowa Górnicza - 8 mln zł i Częstochowa (ponad 6 mln zł).

Skoro budżety obywatelskie cieszą się coraz większą popularnością, po raz kolejny pojawił się pomysł, aby takie formy głosowania stały się obowiązkowymi w polskich samorządach.

Koncepcja nie jest nowa i pojawia się regularnie co kilka lat, bowiem już w 2013 roku zgłosiło ją Polskie Stronnictwo Ludowe, które wówczas zaproponowała, aby budżety były obligatoryjne w miejscowościach powyżej 5 tys. mieszkańców. Później w 2014 roku o obligatoryjności tego rozwiązania mówiła również ówczesna premier Ewa Kopacz. Niedawno do pomysłu powróciło PiS. Dziennik Gazeta Prawna informuje, że procedura miałaby obowiązywać w dużych polskich miastach. 14 kwietnia sejmowy zespół ds. miast polskich rozpocznie prace w tym zakresie od przeglądu funkcjonowania dotychczas obowiązujących zasad BO.

Czy obligatoryjność budżetów obywatelskich wpłynie na wzrost aktywności mieszkańców? Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej Bona Fides nie jest o tym przekonany.

- Do aktywności nikogo nie powinno się zmuszać. Jeśli ktoś robi coś na siłę, to będzie to robił źle. A jeśli będzie to robił źle, to w ten sposób będzie raczej zniechęcał mieszkańców do zaangażowania się w życie publiczne. Uważam, że władza powinna tworzyć ramy określające, jak takie budżety obywatelskie powinny funkcjonować, jak je przeprowadzać dobrze - komentuje Wójkowski.

Wygrywają chodniki i siłownie plenerowe

Przeciwnicy aktualnie obowiązujących standardów przeprowadzania budżetów obywatelskich uważają, że inwestycje, które w są zgłaszane i wygrywają w nich, tak naprawdę należą do obowiązków gmin. Bo zdecydowanym liderem głosowań są przede wszystkim remonty lokalnych dróg i chodników, budowa nowych miejsc parkingowych czy siłowni plenerowych.

Ale zdarzają się również projekty nietypowe. Jednym z nich była budowa rowerowych ścieżek górskich w Bielsku - Białej. Dzięki pieniądzom z budżetu obywatelskiego powstały w ten sposób cztery trasy (o łącznej długości 9 km) i różnym stopniu trudności.

Innym z pomysłów, który pojawił się z kolei w budżecie obywatelskim w Chorzowie była budowa skateparku w rejonie szybu Prezydent. Pomysł co prawda nie zdobył wymaganej liczby głosów, ale władze miasta postanowiły wygospodarować pieniądze z budżetu miasta, aby tor do ekstremalnej jazdy na rolkach i deskorolkach jednak powstał.

Grzegorz Wójkowski uważa, że problemem budżetów obywatelskich nie są projekty i inwestycje, które są zgłaszane, ale same proces prowadzenia tego typu konsultacji. - Kiedy na świecie wprowadzono budżety obywatelskie były one skierowane głównie do osób wykluczonych. Tymczasem polskie BO skierowane są w rzeczywistości do indywidualnych i przedsiębiorczych osób, które i tak już biorą udział w życiu publicznym - mówi.

Jako przykład podaje jedną z gmin w Polsce, gdzie z analizy stowarzyszenia wynikało, że cały proces trwał zaledwie 6 tygodni: od ogłoszenia budżetu, zbieranie projektów i głosowanie. Natomiast w Brazylii, gdzie BO zastosowano po raz pierwszy, cały proces trwa rok.

Drugim minusem polskich budżetów obywatelskich jest to, że soby, zgłaszające projekty walczą, żeby to właśnie ich propozycja zdobyła jak największą liczbę głosów. - W ten sposób dominuje rywalizacja, nie ma miejsca na dialog społeczny, spotykanie się mieszkańców i wspólne zastanowienie się, co dla naszej dzielnicy czy osiedla jest naprawdę ważne - dodaje Wójkowski.

Jego zdaniem budżety obywatelskie w takiej formule w jakiej są przeprowadzone, nie przetrwają długo, bo teraz przypominają bardziej procedurę administracyjną niż dialog społeczny. - Problemem są też pieniądze. Jeżeli ktoś ma do dyspozycji kilkadziesiąt tysięcy złotych i realizacja projektu musi zamknąć się w roku budżetowym, to siłą rzeczy zgłaszane będą właśnie projekty typu place zabaw i parkingi. Ale ile siłowni plenerowych można jeszcze wybudować ? - pyta retorycznie.

Kasa ogólnomiejska i dzielnicowa

Niektóre samorządy decydują się coraz częściej na zmianę formuły budżetu obywatelskiego: określona pula pieniędzy zostaje przeznaczona na inwestycje ogólnomiejskie, a druga część - dzielnicowe.

Taką drogą poszły m.in. Katowice, Częstochowa, Rybnik. Taki podział planuje się również wprowadzić w Jaworznie.

Budżet obywatelski
Create your own infographics
Kamila Roznowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.