Choroba legionistów zbiera swoje żniwo. Jak uniknąć zakażenia

Czytaj dalej
Fot. FOT. 123RF
Dorota Kowalska

Choroba legionistów zbiera swoje żniwo. Jak uniknąć zakażenia

Dorota Kowalska

Zdaniem minister zdrowia Katarzyny Sójki sytuacja związana z zakażeniami legionellą w Rzeszowie powoli się stabilizuje, wciąż jednak nie znamy źródła zakażeń. Tymczasem choroba pojawiła się w trzech kolejnych województwach

Pierwszy przypadek zakażenia bakterią legionella penumophila potwierdzono w Rzeszowie prawie dwa tygodnie temu - 17 sierpnia. Dzisiaj mówi się o stu czterdziestu czterech osobach zakażonych, szesnaście osób zmarło. Zakażeni legionellą pojawili się już w szpitalach w województwie podkarpackim, lubelskim, małopolskim i wielkopolskim.

- Źródło zakażenia bakterią legionella pneumophila nie jest na razie znane. Ma je wskazać prowadzone przez sanepid dochodzenie epidemiologiczne. To jest właśnie przedmiotem dochodzenia. Nie jestem w tej chwili w stanie odpowiedzieć, co się mogło stać - zaznaczył Podkarpacki Wojewódzki Inspektor Sanitarny Adam Sidor.

Dopytywany o czynniki wywołujące tak nagły wzrost zakażeń, powiedział, że jest ich bardzo wiele.

- Począwszy od pogody, wilgotności powietrza, ilości pobieranej wody, struktury demograficznej, jakości sieci wodociągowych, ekspozycji mieszkania, nawyków higienicznych, w tym higieny samych pomieszczeń w sensie wietrzenia, jakość samej wody - wyliczał.

Jak wynika z raportu Instytutu Roberta Kocha (RKI) „Zmiany klimatyczne i zdrowie 2023” ryzyko chorób zakaźnych wzrasta wraz z postępowaniem zmian klimatycznych.

„Okres letni to czas legionelli - dotyczy to również roku 2023. Wzrost liczby przypadków w lecie wynika ze zwiększonej aktywności podróżniczej Niemców w miesiącach wakacyjnych, pogoda również odgrywa w tym roku rolę” - podaje portal Deutsche Apotheker Zeitung Online.

W Niemczech do połowy sierpnia potwierdzono 90 przypadków zakażeń bakterią legionella penumophila, podobnie było w lipcu 2021 roku. Z aktualnych danych RKI wynika, że w tym roku nie ma wyraźnych ognisk legionelli, a zgłoszenia przypadków zachorowań napływają z obszaru całych Niemiec.

Zdaniem ekspertów z RKI, głównymi czynnikami mającymi bezpośredni lub pośredni wpływ na zdrowie człowieka są rosnące temperatury, coraz bardziej ekstremalne zjawiska pogodowe, jakość powietrza oraz wpływ promieniowania UV. Modelowanie pokazuje wyraźnie, że wraz z postępowaniem zmian klimatycznych w Niemczech wzrastać będzie liczba przypadków takich chorób zakaźnych, jak gorączka Zachodniego Nilu, kleszczowe zapalenie mózgu czy właśnie legionella.

Kłopot mają nie tylko nasi zachodni sąsiedzi. We wtorek zmarł 85-letni mieszkaniec Caceres, na zachodzie Hiszpanii. Mężczyzna zaraził się legionellą. Lokalne służby sanitarne potwierdziły, że w tym mieście wykryto ognisko tej choroby. Do wtorkowego wieczora sześć osób trafiło z legionellą do szpitala im. Św. Piotra z Alkantary w Caceres.

- Dwie z nich znajdują się na oddziale intensywnej terapii - podała dyrekcja tej placówki medycznej. Wśród hospitalizowanych są osoby w wieku 65-85 lat, w tym jedna kobieta.

Hiszpańska agencja Europa Press ustaliła, że zanim doszło do powstania ogniska zakażenia, bakterie legionella pneumophila wykryte zostały przez służby sanitarne Caceres w ośmiu publicznych kranach na terenie tego miasta. Latem 2022 roku z powodu ogniska legionelli zmarło w tym hiszpańskim mieście pięć osób. Część z nich miała zakazić się, pijąc wodę z kranu w jednym z miejskich parków.

W Rzeszowie wciąż jednak nie wiadomo, co jest źródłem zakażeń. Podkarpacki Wojewódzki Inspektor Sanitarny Adam Sidor tłumaczył, że dochodzenie epidemiologiczne musi potrwać, ważne są przede wszystkim badania środowiskowe.

- Im więcej ich będzie, tym będzie lepiej. Do tego powiązane z nimi przypadki, w których porównanych będzie kilka wspólnych cech, które scharakteryzują dane grupy narażenia. Ponadto jeszcze opinie ekspertów. I dopiero wtedy będziemy wyciągać wnioski - wyjaśnił.

Na terenie miasta Rzeszowa i powiatu rzeszowskiego działa specjalny zespół powołany przez Podkarpackiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego. Ma przede wszystkim wesprzeć działania przeciwepidemiczne i wymienić się doświadczeniami w zwalczaniu ognisk chorób zakaźnych. W jego skład wchodzą przedstawiciele Głównego Inspektoratu Sanitarnego, dyrektor Państwowego Zakładu Higieny i Biura Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w Polsce oraz Konsultant Krajowy w dziedzinie epidemiologii, a także dyrektor Wydziału Polityki Społecznej Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego.

Jak zaznaczył Sidor, konieczne jest także zebranie i porównanie informacji z konkretnych przypadków zachorowań związanych m.in. ze stadium choroby, pierwszymi objawami.

- Musimy wszystko zebrać, a jesteśmy w trakcie zbierania tych danych - podkreślił.

Sprawą zakażeń legionellą na Podkarpaciu zajęła się już Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW). Agencja sprawdza, czy wybuch choroby legionistów w Rzeszowie mógł być wynikiem sabotażu. Analizuje również potencjalny związek z rolą, jaką Rzeszów pełni jako centrum dostaw dla NATO na Ukrainie.

- Nie zidentyfikowaliśmy żadnych informacji, żebyśmy mieli do czynienia z sabotażem - powiedział w Polsat News zastępca ministra-koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.

Przyznał, iż działania służb w tym zakresie były „ponadstandardowe”. Ponieważ miasto leży blisko granicy z Ukrainą i jest ważnym hubem w transporcie broni do tego kraju, przyznał, że władze „chciały wykluczyć pewne scenariusze, które nasuwały się same”. Uściślił, że chodziłoby o bioterroryzm.

- Trudno o stawianie kropki nad i, na razie takich sygnałów nie zidentyfikowaliśmy - powiedział.

Żaryn dodał, że działania wokół legionelli w Rzeszowie będą kontynuowane, ale „na razie wygląda, że nie mamy do czynienia z żadnymi działaniami celowymi przeciwko Polsce”.

Bakteria legionella penumophila została odkryta podczas zjazdu weteranów wojennych w 1976 roku w Filadelfii.

- Byli legioniści zamieszkali wówczas w jednym hotelu i doszło do zbiorowego zachorowania na zapalenie płuc. Od tego wydarzenia choroba została nazwana legionellozą. W rezultacie dopiero rok później zidentyfikowano czynnik chorobotwórczy i wyizolowano pałeczkę legionelli, która była odpowiedzialna za te infekcje - powiedział PAP kierownik Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii SPSK4 w Lublinie prof. Janusz Milanowski.

Media nadały temu zakażeniu nazwę choroby legionistów. Pałeczki będące przyczyną zachorowań zostały wyizolowane i zidentyfikowane w 1977 roku. W badaniach retrospektywnych stwierdzono, że były one odpowiedzialne również za epidemię zachorowań z objawami grypopodobnymi, która miała miejsce w 1968 roku w mieście Pontiac w stanie Michigan, określaną jako gorączka Pontiac. W 1978 roku prof. Brenner i współpracownicy po przeanalizowaniu między innymi wyników badań genetycznych (homologii DNA) zaproponowali utworzenie nowej rodziny Legionellaceae i rodzaju Legionella.

Legionella pneumophila wszechobecnie występuje w przyrodzie, szczególnie w wodzie, np. w rzekach, jeziorach, basenach, jacuzzi, fontannach, klimatyzacji czy w wodociągach. Bakterie namnażają się w temperaturze od 20 do 40 stopni Celsjusza. Do zakażenia dochodzi poprzez wdychanie zakażonego aerolozu, który dostaje się do płuc. Nie można się zakazić poprzez picie skażonej wody czy od innego człowieka.

- Bakteria nie jest groźna dla zdecydowanej większości zdrowych osób. Najczęściej występuje w postaci stosunkowo niegroźnej infekcji układu oddechowego, tzw. gorączki pontiac. Tylko u niektórych rozwija się legionelloza, czyli ciężka postać infekcji układu oddechowego. Zależne to może być od zjadliwości szczepu bakterii, ale też od większej skłonność do zachorowania u ludzi z grup ryzyka - mówi PAP prof. Janusz Milanowski, kierownik Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii SPSK4 w Lublinie.

Profesor wymienił, że chodzi m.in. o osoby starsze, z chorobami serca, cukrzycą czy obniżoną odpornością. Narażeni są także pacjenci po przeszczepach, z innymi chorobami płuc, nowotworowymi, a także alkoholicy i palący tytoń.

- Ciężkie przebiegi możliwe są również w wyniku silnej reakcji immunologicznej, czyli szkodliwej odpowiedzi obronnej organizmu na obecność bakterii - uzupełnił prof. Milanowski.

Nawiązując do mechanizmu działania bakterii w naszym układzie oddechowym, specjalista odpowiedział, że jest on podobny do innych zakażeń bakteryjnych, tzn. wywołuje stan zapalny prowadzący do destrukcji tkanki płucnej, a następnie - dostając się do krwi - może prowadzić do ogólnoustrojowego zakażenia, sepsy czy zmian w innych narządach.

- Konsekwencją może być niewydolność oddechowa, niewydolność nerek, a czasami zapalenie mięśnia sercowego - powiedział pulmonolog.

Zapytany o ewentualne podobieństwa do COVID-19 wskazał na podobne objawy, czyli m.in. gorączkę, kaszel, osłabienie, zmęczenie, bóle mięśniowo-stawowe, nudności, wymioty, utratę apetytu i na biegunkę.

- Choroby te się różnią przebiegiem klinicznym, obrazem radiologicznym, inna jest diagnostyka i leczenie - opisał ekspert.

Odnosząc się do aktualnej sytuacji epidemicznej związanej ze wzrostem liczby zakażeń wywołanych bakterią legionella pneumophila na Podkarpaciu, zwrócił uwagę, że jest to tylko jedna z przyczyn wielu zapaleń płuc u pacjentów.

- Zawsze istniały pojedyncze przypadki zachorowań. Od kilku dni obserwuję w wielu mediach sensacyjne doniesienia na temat „epidemii legionellozy” w rejonie Rzeszowa. Proponuję zachować rozsądek, nie ulegać nadmiernym emocjom, ponieważ według danych epidemiologicznych infekcje legionellowe towarzyszą nam od dawna, mają najczęściej łagodny przebieg i poczekajmy spokojnie na wyniki badań sanepidu, które powinny wkrótce wykryć źródło zakażenia - powiedział prof. Janusz Milanowski.

Powołując się na dane WHO, profesor podał, że z powodu zapalenia płuc hospitalizowanych jest na świecie ok. 450 mln ludzi rocznie, z czego 4 mln umiera. W Polsce co roku hospitalizuje się ponad 100 tys. pacjentów z zapaleniem płuc, co powoduje ok. 20 tys. zgonów rocznie.

- Wynika z tego, że codziennie umiera w kraju ok. 50 osób z zapaleniem płuc wywołanym różnymi bakteriami czy wirusami. Legionelloza jest tylko częścią tych chorób infekcyjnych. Jej znaczenie jest marginalne, ale jest ciekawe ze względów epidemiologicznych, ponieważ bywają trudności z określeniem źródła zakażenia - wyjaśnił profesor.

Odnosząc się do metod profilaktyki zakażeń, prof. Milanowski wymienił m.in. likwidację rezerwuaru bakterii poprzez regularne odkażanie instalacji wodociągowych w budynkach, czy podgrzewanie wody do temperatury powyżej 70 stopni Celsjusza.

Uspokaja także wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Powtarza: - Legionellą zarażamy się ze środowiska, więc osoba chora nie przeniesie bakterii na kolejną osobę. - Legionella żyje w ciepłych wodach, więc przenosi się wtedy, kiedy wytwarzamy aerozol z wody zawierający tę bakterię. To może być np. klimatyzacja lub domowy system wodny. W takim wypadku należy uważać na wodę pod prysznicem. Legionella lubi ciepłą wodę, ale nie gorącą, więc to jest kwestia właściwego ogrzania wody - wyjaśnił prof. Gut w rozmowie z PAP.

Jak wskazał, bakteria wywołuje dwa rodzaje choroby. Jedną trudno odróżnić od grypy, a druga to zapalenie płuc - ta dotyka ludzi ze słabszym organizmem.

- Jeżeli nie prowadzi się masowej diagnostyki, bardzo trudno wykryć te zakażenia o łagodnym przebiegu, ponieważ trudno je odróżnić od innych zakażeń - podkreślił wirusolog.- Jeżeli w danym budynku dojdzie do zakażenia instalacji wody ciepłej legionellą, np. w szpitalu - to jest klęska, bo tam są ludzie osłabieni i chorzy - zauważył.

Dodał, że jeżeli pojawi się np. w hotelu, to część osób w nim przebywających nawet nie dowie się, co im dolegało. Jednak część, u której dojdzie do zapalenia płuc, będzie miała zdiagnozowaną legionellozę. Wykrywa się ją z reguły testami molekularnymi.

- Trzeba dbać o urządzenia klimatyzacyjne, szczególnie tam, gdzie jest tzw. klimatyzacja wieżowa, i regularnie ją czyścić - poradził prof. Gut.

Eksperci zalecają, by na przykład po przyjeździe do domu z urlopu, czy też po zameldowaniu się w hotelu, wyczyścić kran przed jego użyciem. Można też puścić wodę przez kilka minut, aby wypłukać kran czy prysznic od wewnątrz. Warto dezynfekować oraz czyścić urządzenia zawierające wodę, choćby jacuzzi, czy domowe baseny. Należy też upewnić się, że temperatura ciepłej wody w naszym domu jest prawidłowa. Powinna być wyższa niż 50°C. Bakteria legionella rośnie najszybciej w temperaturze między 30°C a 40°C. To właśnie wtedy ryzyko jej rozmnożenia jest największe. W temperaturze powyżej 50°C legionella nie jest w stanie się rozwijać.

Czas między dostaniem się bakterii do organizmu a pojawieniem się pierwszych objawów wynosi zazwyczaj od 2 do 10 dni (zdarza się także do 21 dni). Według Światowej Organizacji Zdrowia, liczba śmiertelnych ofiar legionelli sięga od 20 do 100 tys. osób rocznie. Najczęściej przyczyną śmierci jest nieprawidłowo postawiona diagnoza.

Warto też pamiętać, że latem bakterie rozwijają się szybciej, w związku z tym ryzyko zakażenia rośnie. Już w lipcu media pisały o wzroście chorób zakaźnych wywołanych nie wirusami, a bakteriami właśnie. Rekordowo dużo dzieci choruje na szkarlatynę powodowaną paciorkowcami. Podobnie jest z anginą.

- Drastycznie wzrosła liczba zakażeń paciorkowcowych, a szkarlatyna i angina są jednymi z chorób wywołanymi przez paciorkowce. Na oddziale hospitalizujemy również dzieci z innymi schorzeniami wywołanymi przez te bakterie, które mogą być zagrożeniem dla życia, jak np. ciężkie zapalenie płuc/opłucnej, sepsa, zespół wstrząsu toksycznego. Niestety. zgony dzieci z powodu inwazyjnej choroby paciorkowcowej nadal się zdarzają - mówiła dr Lidia Stopyra, specjalistka chorób zakaźnych, ordynatorka Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie, w rozmowie z serwisem Parenting.

- Obecnie na oddziale z potwierdzoną infekcją paciorkowcową hospitalizowanych jest około 10 dzieci. To bardzo dużo, gdyż to około 30 proc. wszystkich małych pacjentów. Gdy porównamy to z poprzednimi latami, wzrost jest alarmujący - zaznacza specjalistka chorób zakaźnych.

W podobnym tonie wypowiada się dr Piotr Stępień z Kliniki Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach.

- Nie pamiętam, żeby na przestrzeni trzydziestu lat mojej pracy był taki wysyp zachorowań róży - przyznała w rozmowie z TVP3 Kielce prof. Dorota Zarębska-Michaluk, zastępca kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych WSZ w Kielcach. - Przypadki róży, które teraz hospitalizujemy, są dość ciężkie, są to przypadki róży pęcherzowej, krwotocznej, powikłane ropowicą tkanek miękkich, głębiej leżących i charakteryzują się ciężkim przebiegu - dodała lekarka.

Różę wywołują bakterie Streptococcus pyogenes (paciorkowiec ropotwórczy grupy A) - te same, co anginę czy szkarlatynę.

Z raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH wynika, że liczba zgłoszonych w tym roku zachorowań na tę chorobę jest dwukrotnie wyższa niż w pierwszym półroczu ubiegłego roku. Od 1 stycznia do 30 czerwca 2023 r. wykryto 2 454 przypadków róży, w porównywalnym okresie 2022 r. było ich 1 207, a w pierwszym półroczu 2021 r. - 788.

Nie lepiej sytuacja wygląda ze szkarlatyną. Od stycznia do czerwca zachorowało już ponad 28 tys. osób. To ponad dwa razy więcej niż w całym ubiegłym roku (12 tys. 628) i znacznie więcej niż w latach przed pandemią (w całym 2018 r. było 18 tys. 776 przypadków, w 2017 r. - 16 tys. 432, a w 2015 r. 26 tys. 782). W porównaniu do pierwszych sześciu miesięcy ubiegłego roku wzrost jest siedmiokrotny.

Co do zakażeń legionellą, minister zdrowia Katarzyna Sójka w TVP Info przekazała, że sytuacja związana z zakażeniami legionellą powoli się stabilizuje.

- Widać w tej chwili, że pewien pik zachorowań mamy już za sobą. Mamy jeszcze pacjentów w stanie cięższym, patrzymy na tę sytuację, natomiast, póki co, możemy uspokoić, widzimy, że coraz mniej pacjentów trafia do szpitala - mówiła minister.

Podkreśliła też, że odpowiednie służby ściśle ze sobą współpracują.

- Wszystkie służby, które są potrzebne, docierają, wspierają i tak naprawdę analizują tę sytuację, podejmowane są konkretne działania, które mają na celu ustalenie źródła zakażeń. Prawdopodobnym źródłem są wodociągi, dlatego też rozproszenie tych zakażeń jest odmienne niż w każdym innym miejscu - wskazała szefowa MZ.

Na razie trzeba czekać. Źródło zakażeń zostanie zapewne w końcu zidentyfikowane. PAP

Zalecenia GIS
Główny Inspektorat Sanitarny wydał zalecenia, które mają być pomocne w uniknięciu zakażenia legionellą
Warto podkreślić, że aktualnie nie ma dostępnej szczepionki na chorobę legionistów.
Co można zrobić, żeby uniknąć zakażenia legionellą? GIS zaleca: regularne czyszczenie i dezynfekowanie urządzeń natryskowych w domu (głowice prysznicowe, nawilżacze powietrza, wanny z hydromasażem), zgodnie z zaleceniami producenta,po nieużywaniu kranu przez ponad dwa tygodnie, przed korzystaniem z wody odkręcenie kranu na przynajmniej 2 minuty, okresowe opróżnianie i przepłukiwanie urządzeń grzewczych, zgodnie z zaleceniami producenta, w celu zredukowania osiadających na dnie i ściankach zanieczyszczeń, jeżeli jest taka możliwość, zachowanie temperatury wody w urządzeniach grzewczych na poziomie 60 st. Celsjusza.

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.