Chuligani to są ludzie tacy, co mają gdzieś dyscyplinę pracy. Bikiniarze też
Prawdziwych chuliganów w PRL wszyscy się bali, nawet milicja. Dlatego wolała tępić młodych zbuntowanych, którzy tylko nosili się jak ,,bażanty”. A chuligaństwo kwitło. Groźnie było do 1960 roku.
Chociaż polska prasa używała słowa „chuligan” już na początku XX wieku, określenie stało się popularne dopiero w latach 50., gdy budowano socjalizm. W miastach grupy chuligańskie zaczęły być równie widoczne jak kolejki przed sklepami. Propaganda z początku milczała o tych nieplanowanych elementach pejzażu socjalistycznego, aż stało się to niemożliwe. Wtedy chuliganom wypowiedziano wojnę.
Ucierpieli w niej jednak najbardziej bikiniarze, nazywani także dżolerami lub bażantami, czyli „źli chłopcy”, którym imponowało życie na Zachodzie, zwłaszcza w Ameryce. Wyróżniali się krawatami z wizerunkiem palmy i gołej panienki, co było symbolem atolu Bikini, na którym Amerykanie dokonali detonacji swojej największej bomby wodorowej. Milicja reagowała na takie krawaty bardzo nerwowo. Poza tym bikiniarze próbowali ubierać się zgodnie z zachodnią modą. Nosili wywatowane w ramionach marynary, „spodeń wąski i krótki”, buty zamszaki na wysokiej słoninie czyli platformie, fryzurę tzw. mandolinę, plerezę czy jaskółkę. Oburzenie budziły kolorowe skarpetki w paski. Tak wystrojeni tańczyli boogie-woogie, słuchali jazzu i swoją osobą wyrażali opór wobec rzeczywistości.
Władza wrzuciła bikiniarzy do jednego worka z chuliganami. Hasełka głosiły: „Ta odmiana chuligana wstręt, odrazę budzi w nas. Strój - jak bażant, mózg barana, skończyć z tym najwyższy czas.”
Czy nożem nie drzysną
Ale realni, powojenni chuligani nie słuchali jazzu. Tworzyli gangi, byli pospolitymi bandytami, polityka ich nie interesowała. Przyczyn rozkwitu chuligaństwa w latach 50. XX jest wiele, na pewno wpływ miała wojenna demoralizacja, zniszczenia i bieda. Nie tylko jednak mieszkańcy stolicy bali się wychodzić z domu wieczorami, podobny lęk panował we wszystkich polskich miastach. Strach warszawiaków przed chuliganami opisał Leopold Tyrmand w słynnej powieści „Zły”, w mniejszych miejscowościach czasem było podobnie, a może nawet gorzej.
Zjawisko nie ominęło Śląska. Piotr Ambroziewicz w wydanej świeżo książce „Złote lata polskiej chuliganerii, 1950-1960” (PWN 2018) stwierdza: ,,Charakterystyczne, że subkultura chuligańska rozkwitała najbujniej w tych miastach, w których znaczna część mieszkańców stanowiła ludność napływowa”. Dotyczy to właśnie Śląska i Zagłębia.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
już od
2,46 ZŁ /dzień