Cosplayerzy oddają swoje ciała fikcyjnym postaciom. Robią to, by bohaterowie choć na chwilę ożyli

Czytaj dalej
Fot. Michał Zielonka
Anna Zielonka

Cosplayerzy oddają swoje ciała fikcyjnym postaciom. Robią to, by bohaterowie choć na chwilę ożyli

Anna Zielonka

Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było, gdyby na Waszej drodze stanął nagle hobbit, elf albo krasnolud? A gdybyście tak na niedzielnym spacerze spotkali niebieskoskórą mieszkankę planety Pandora? I co by było, gdyby do Waszych drzwi zapukała, wypisz wymaluj, Lara Croft z popularnej gry Tomb Rider? Ktoś powie: „To niemożliwe!” A jednak! Elfów i innych fantastycznych postaci ostatnio nam dostatek.

A to wszystko za sprawą miłośników magii, smoków i wyimaginowanych światów z anime, mangi, filmów i gier. Cosplayerzy, bo o nich mowa, potrafią zrobić naprawdę wiele, aby upodobnić się do swoich ulubionych bohaterów. Robią to tak dokładnie, że ich postacie po prostu ożywają. I nie chodzi tu tylko o wygląd, ale nawet o sposób poruszania się, ton głosu, cechy charakteru... Na tym właśnie polega cosplay.

Przekazać im ciało z krwi i kości

- Dzięki cosplayowi mogę na chwilę stać się postacią, którą lubię, i przekazać rysunkowi ciało z krwi i kości - podkreśla poznanianka Anna Jankowska vel. Ashe. To ona zasłynęła w ostatnim czasie kilkoma naprawdę udanymi wcieleniami Naruto z popularnej japońskiej anime.

- Na swoim koncie mam Naruto z pierwszej i z drugiej serii, Naruto Tryb Mędrca i Naruto Tryb Ogoniastej Bestii. Były też inne wcielenia, np. Sakury (trzy stroje), Hinaty, Minato, potem dwa stroje vocaloida Hatsune Miku, Kaneki Ken z anime Tokyo Ghoul, Kagury z anime Gintama, trzy stroje, Kirito z anime Sword Art Online, zaś z gier Ahri oraz Akali, obie z popularnej wśród młodzieży gry League of Legends - wymienia jednym tchem cosplayerka. Dla pani Anny cosplay to oderwanie od codziennego świata i przeniesienie do krainy marzeń na czas sesji czy konwentów. - Magia! Są ludzie, którym podoba się to, co robię i oni dają mi motywację, by brnąć w świat cosplayu dalej -zaznacza.

Swoją przygodę z cosplayem Angelika Sanojca, czyli Lightiin, rozpoczęła w 2014 roku na imprezie w Katowicach poświęconej e-sportowi „Intel Extreme Masters”. To tam po raz pierwszy wcieliła się w Miss Fortune z gry League of Legends.

- Kilka miesięcy wcześniej wzięłam udział w podobnym evencie o nazwie Poznań Game Arena, jednak uczestniczyłam w nim jako zwykły „widz”, przechadzający się wśród wielu stoisk związanych z grami -przyznaje. - Wtedy też pierwszy raz mogłam z bliska przyjrzeć się, na czym polega i czym w ogóle jest cosplay. I była to miłość od pierwszego wejrzenia... - zdradza.

Tak zaczęła się jej wielka przygoda i dotychczas wcieliła się w sześć postaci. Oprócz wspomnianej Miss Fortune, była też Annie, Ahri, Nidalee, Popstar Soraką oraz najnowszą Nami.

- Wszystkie pochodzą z gry League of Legends - wyjaśnia. -A najbardziej jestem zadowolona z mojego najdokładniej dopracowanego i chyba najdroższego kostiumu, czyli Koi Nami. W dzieciństwie zawsze chciałam być syrenką i dzięki cosplay’owi mogłam spełnić swoje marzenie - uśmiecha się.

Od Intel Extreme Masters w 2014 roku zaczęła też pół Polka, pół Wietnamka, niejaka Mai Linh (choć jest bardzo popularna w internecie, ukrywa swoje nazwisko). To właśnie na tę imprezę wykonała swój pierwszy cosplay.

- Pojechałam tam, ponieważ jestem fanką gier wszelakich, a w szczególności League of Legends. Pamiętam, że wtedy nie miałam pojęcia, jak zabrać się do robienia stroju, i popełniłam kilka błędów. Moje kamy, chociaż sklejone kilkoma warstwami taśmy izolacyjnej i pianką montażową, rozsypały się trzeciego dnia IEM-u - przyznaje. Wcieliła się wtedy w Akali pielęgniarkę. - To postać najbardziej przypominała realną mnie, a skórka pielęgniarki wydała mi się najłatwiejsza na pierwszy raz. Nie spodziewałam się, że kostium zostanie tak dobrze przyjęty. W pierwszym ruchu chciałam się wyrzec całej atencji, jednak zrozumiałam, że ukrywanie się i tak nie ma sensu, skoro w przyszłości chciałabym pojawić w cosplayu nie raz. Pomyślałam, że może znajdzie się ktoś ciekawy moich postępów i cosplayów, więc kilka tygodni po IEM-ie założyłam fanpage dla zainteresowanych - wyjaśnia. Dziś jej poczynania śledzi ponad 2,5 tys. facebookowiczów.

Sporo fanów ma też Daria Osiak z Lublina, czyli Lia Sivain. Obserwuje ją ponad tysiąc osób. Ale zanim zainteresowała się stricte cosplayem, najpierw zajmowała się po prostu samym tworzeniem strojów.

- Od zawsze to lubiłam -przyznaje.- Zwykle były to kreacje przygotowywane na konkretne okazje, to znaczy na gry terenowe i fabularne, konwenty czy imprezy tematyczne. Cosplayem zajęłam się tak naprawdę pod wpływem impulsu. Stwierdziłam: podoba mi się ta postać, chcę zrobić jej strój i pójść w nim na konwent. Od tego się zaczęło. Nie porzuciłam jednak własnych stylizacji i występują one w moim portfolio równie często, co te cosplayowe -dodaje. Na swoim koncie ma np. Sister of Battle z Warhammera 40k, Thanatos z Smite, Neytiri, czyli mieszkankę Pandory z Avatara, Nidalee i Gnar (oba wcielenia z gry League of Legends) czy Białego Królika z Alicji w Krainie Czarów. Przygotowała też kilka autorskich strojów.

Klaudia (Stępień) Croft, cosplayerka z Rybnika, która wciela się w Larę Croft, swój pierwszy strój zrobiła w wieku... ośmiu lat.

- Właśnie wtedy, kiedy bawiłam się z dziećmi, miałam kabury, pistolety, plecak, warkocz czy podobny strój do Lary. Oczywiście byłam wtedy dzieckiem i nie miałam tego stroju idealnie odwzorowanego - przyznaje. Pierwszy cosplay, taki na poważnie, zrobiła w 2012 roku. Właśnie wtedy zapowiadano Tomb Raidera 2013. - Wcielam się tylko w pannę Croft, a posiadam wszystkie stroje z różnych odsłon gry. Dzięki temu mogę choć przez chwilę wczuć się w rolę mojej ulubionej bohaterki -zaznacza. - Zostałam zaproszona przez Microsoft i Cenegę na wiele eventów związanych z promocją i premierą gry - dodaje. Ostatnio wygrała ogólnoświatowy konkurs, który organizowała Nvidia. Wtedy katowiczanka stała się ich Larą Croft. Cieszy się, że w swoim hobby może liczyć na doping najbliższych.

- Wszyscy wspierają mnie w tym co robię, choć na początku rodzina uważała to za zabawę, a nie hobby. Teraz mam duże wsparcie i pomoc od mojego ukochanego, bez którego nie wykonałabym niektórych części stroju- podkreśla.

Swoich sił w cosplayu od kilku lat próbuje też inna katowiczanka Monika Machinek, zwana Rej-kun. Zaczęła od przeglądania w internecie strojów z gier, anime, mang.

- Było to dla mnie niesamowite i podziwiałam ludzi, że takie rzeczy potrafią i się tego nie wstydzą. A skoro oni mogli, to dlaczego ja nie? Poszłam więc za ich przykładem i już 2007 roku zrobiłam mój pierwszy „cosplay”. Później miałam długą przerwę, a do gry wróciłam w 2012 roku, gdy przygotowałam kolejny strój na konwent Gethering w Bytomiu. I później poszło już z górki -wspomina. W swoim dorobku ma np. cosplay głównej postaci z Blood- The Last Vampire - Saya, Rin Tohsaka z Fate/Stay Night, damska odsłona Ace z anime „One Piece” oraz Chii i Freya z Chobits.

- Prawda jest taka, że podoba mi się w tym wszystko, a szczególnie dobra zabawa -wyjaśnia. -Oczywiście najważniejsze, by dobrze się czuć w danym stroju, bo po co wyglądać ładnie, a nie czuć ducha radości czy krępować się przed innymi ludźmi. Sam cosplay mi osobiście dochodów pieniężnych nie daje, wręcz przeciwnie, to hobby jest dość drogie. Ale radości, tej całej frajdy, nie da się zmierzyć żadną miarą - podkreśla. Ma też swój zgrany team, z którym bawi się na rozmaitych konwentach. W tej grupie są np. Julia Jeziorecka, czyli Kira Rammsteiner, Małgorzata Pietkun i Patrycja Dziubany jako Zero.

- Cosplayem zainteresowałam się parę lat temu, gdy natknęłam się zupełnie przypadkowo na kolorowe zdjęcia cospleyerów, wcielających się w moje ulubione postacie z japońskich animacji - przyznaje Julia Jeziorecka. - Mój wiek i brak umiejętności w szyciu sprawiły, że przez większość czasu starałam się odwzorować jedynie broń danej postaci, za którą się przebierałam. Jednak od około roku staram się samodzielnie wszystko szyć oraz tworzyć z lepszych jakościowo materiałów - zaznacza. Podoba jej się w tym głównie to, że przez jeden dzień może stać się kimś zupełnie innym i sprawiać tym radość sobie, jak i innym fanom danej postaci. - Dzięki temu rozwijam także swoje umiejętności, szczególnie artystyczne - dodaje. W kogo się wcieliła? W Edwarda Elrica z anime "Fullmetal Alchemist", Black Rock Shooter i Dead Master, będące wtedy jedynie oryginalnymi postaciami stworzonymi przez jednego z japońskich ilustratorów, Heine Rammsteinera z mangi "Dogs: Bullet&Carnage", kobiecą wersję filmowego Ghosta Ridera, Marcelinę z kreskówki "Pora na przygodę" oraz Hagane Miku z Vocaloid. - Obecnie pracuję nad cosplayem Dj Sony z gry Legue of Legends - twierdza.

Dla Małgorzaty Pietkun cosplay jest hobby od 2012 roku.
- Po prostu spodobała mi się jedna z postaci i musiałam ją zrobić - zaznacza. Podobnie jak jej koleżanka, również ona wcieliła się w siedem postaci: Kotetsu, Gunji, Virus, Miku, Kaito, Ervin i Murasakibara. - Najbardziej jestem zadowolona właśnie z Kotetsu. Bardzo dobrze w nim wyglądam, Może to samozachwyt ale po prostu wyglądam w nim jak prosto z anime - mówi z radością. Jak tworzy stroje? Czasami coś przerobi, a innym razem zrobi strój od podstaw. Materiały bierze najczęściej ze sklepów, bardzo rzadko z internetu.

Z kolei Patrycja Dziubany w tworzeniu cosplayu korzysta głównie z wykrojów z gazet krawieckich BURDA.
- Czasami je przerabiam, żeby wykrój pasował pod strój danej postaci. Czas uszycia stroju zależy od jego skomplikowania i mojego zapału. Jeżeli mam wolne, potrafię prosty strój uszyć w jeden dzień. W innych przypadkach zajmuje mi to zwykle tydzień, czasem dwa. Materiały na stroje kupuję przez Allegro - opisuje cosplayerka. Ma na swoim koncie ponad 10 cosplayów. Jej trzy ulubione to Oda Nobunaga z serii Nobunaga the Fool, Bonten z serii Amatsuki i Drift z serii Transformers More Than Meets The Eye.

Ktoś zapyta: „A gdzie w tym hobby są mężczyźni? Czyżby było ono tylko domeną pań?”. Oczywiście, że nie! Ale trzeba przyznać, że cosplayem w większosci zajmują się kobiety. Panów jest mniej. Kilka słów o swoim „cosplayowaniu” powiedział nam Maksym Krawczyk z Poznania.

- Ciekawie jest od czasu do czasu puścić wodze fantazji i przebrać się za jakąś interesującą postać na konwent - przyznaje. Przeobraził się już w Maga z gry Magica, Obito, Madarę, Tobiego i Kisame z Naruto.

W ciucholandzie i w budowlanym

Jak powstają kostiumy? Wszystko zależy oczywiście od danej postaci i od pomysłowości i funduszy cosplayerów (hobby to do tanich nie należy). Klaudia Croft szyje stroje własnoręcznie lub przerabia z gotowców, które kupi w secound handach. Te bardziej zniszczone części garderoby oddaje charakter gry. Samodzielnie wykonuje też swój ekwipunek - łuk, strzały, kabury. Niekiedy kupuje. -W moim przypadku hobby jest dość drogie... Inne cosplayerki mają sponsorów, ja nie, więc każdy strój, prawdziwy łuk (ok.500 zł), czekan (250zł), muszę kupować z oszczędności. Nie mówiąc już o narzędziach do pracy, które też są bardzo kosztowne - zaznacza.

Ashe też odwiedza ciucholandy, gdzie kupuje albo surowe płaty materiału, albo rzeczy, które mogłaby później przerobić. Zaopatruje się też w sklepach z materiałami. Przy szyciu stroju może liczyć na duże wsparcie swojej mamy.

- Jest krawcową i jej rady są dla mnie niezwykle cenne. A ja jeszcze wiele muszę się nauczyć -uśmiecha się. - Na razie lepiej wychodzi mi klejenie elementów na zbroję niż zszywanie sukienek - przyznaje żartobliwie.

Na swoich bliskich może też liczyć Lightiin. Przy pracy nad strojami najczęściej pomagają jej tata lub ciocia. -Podrzucają ciekawe pomysły na wykonanie takiego lub innego elementu w ten czy inny sposób -wyjaśnia. Materiały najczęściej kupuje przez internet z polskich i zagranicznych stron.

- Tworzenie stroju to czasem wiele miesięcy ciężkiej pracy, która ostatecznie zostaje doceniona przez grono fanów na różnych eventach. Dużą radość sprawia mi to, że ludzie uśmiechają się na widok cosplayerów. Najważniejsze, żeby razem się tym bawić i cieszyć - podkreśla.

Również Lia Sivain wszystkie stroje wykonuje własnoręcznie, używając różnorodnych technik rękodzielniczych. A większość materiałów kupuje... w sklepach dla majsterkowiczów. - To pianki eva i poliuretanowe, rurki pcv, styrodur, gips, żywica epoksydowa, lakiery itd. We wszystko, co mi potrzebne, zaopatruję się głównie w najbliższym markecie budowlanym. A ponieważ należę do stałych i dość specyficznych klientów, pracujący tam panowie pytają po prostu, jaki strój tym razem robię - mówi to ze śmiechem. Dodaje, że nieoceniony w poszukiwaniu materiałów jest również internet, bo nie każdą rzecz Lia jest w stanie kupić na miejscu. W sieci jest też taniej.

- Zdarzało mi się robić kostium w jeden dzień, ale też i w półtora miesiąca. Wszystko zależy od tego, jak wiele detali i elementów posiada - podkreśla. Nie kryje się ze swoją miłością do cosplay’u. - To moja pasja. Uwielbiam to robić. Daje mi to niesamowicie dużo radości i zabawy. Choć przyznaję, że czasem bywa ciężko, szczególnie gdy czas nagli, a ja znowu zabrałam się za robienie stroju o miesiąc za późno... - przyznaje. Godziny spędzone nad tworzeniem kolejnych wcieleń są jednak nagradzane uznaniem fanów. Tak było np. w przypadku Thanatos z gry Smite. - Na ten strój poświęciłam najwięcej czasu, nerwów i pieniędzy, ale jest też tym, który odniósł największy sukces. Wygrałam nim kilka nagród i był swego czasu dość znany w Portugalii - stwierdza. Uważa, że cosplay jest bardzo wdzięcznym hobby, łatwo go zaprezentować szerszemu gronu odbiorców, a osoby zaznajomione z tematem reagują na ogół bardzo entuzjastycznie. - Ostatnio dostaję też coraz więcej propozycji współpracy przy promocji imprez lub firm. To bardzo motywujące, gdy moja praca zostaje doceniona. Nie ma co ukrywać, jestem trochę jak każdy inny artysta, tworzący po to, by uszczknąć dla siebie trochę światła reflektorów - kwituje.

Na Śląsku jest kilka imprez z cosplayerami:

Największą jest Intel Extreme Masters. Jest też zlot fanów fantasy Porytkon. Odbywa się w Sosnowcu. Kolejna okazja do zobaczenia cosplayerów będzie miała jednak miejsce już niedługo w Poznaniu. Wielki konwent co roku przyciąga kilkadziesiąt tysięcy osób. W tym organizatorzy spodziewają się 40 tys. fanów fantasy.

- Nasz festiwal zrzesza ludzi z pasją do fantastyki. A jest ich naprawdę sporo - podkreśla Jarosława Trocka z biura prasowego Pyrkonu. - Owej fantastyki jest wokół ns bardzo dużo. I tu nie chodzi tylko o nawiązanie do elfów czy hobbitów. Fantastyczne światy widzimy też w filmach o przyszłości, science-fiction - wymienia.

Na Pyrkonie co roku odbywa się maskarada cosplayerów. To tam fani cosplayu mogą zaprezentować postacie, w które się zamieniają. I tak na festiwalowej scenie można zobaczyć cały wachlarz bohaterów świata fantasy.

Dlaczego tak chętnie zatapiamy się w ten świat?
- Może jest to chęć powrotu do prostych zasad? Pokusa oderwania się choć na chwilę od pędzącej cały czas rzeczywistości? - zastanawia się pani Jarosława.

W tym roku Pyrkon odbędzie się od 8 do 10 kwietnia na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Anna Zielonka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.