Agata Pustułka

Częściej mówimy "tak" od czerwca do października

Częściej mówimy "tak" od czerwca do października
Agata Pustułka

Ślązacy najchętniej pobierają się w sierpniu. A jeszcze sto lat temu najwięcej ślubów zawierano w listopadzie i... w lutym.

Sala, fotograf, muzyka, samochód, catering, suknia i garnitur, kwiaty, obrączki – lista przygotowań do ślubu nie ma końca. Zazwyczaj powstaje na kilkanaście miesięcy przed tym wielkim wydarzeniem i każdy jej punkt jest skrupulatnie analizowany – wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Najważniejszy jest jednak miesiąc, w którym się pobieramy. Okazuje się, że w ciągu ostatnich stu lat zaszły w tej sprawie duże zmiany.

Lato Ślązaków
Mieszkańcy województwa śląskiego najchętniej na ślubnym kobiercu stają w sierpniu. Popularne sa również: czerwiec, lipiec, wrzesień i październik. Tylko desperaci decydują się na listopad. Nieco lepiej sytuacja wygląda w grudniu. Wiek temu większość ślubów odbywała się natomiast w... listopadzie.

Sezonowość zawierania małżeństw z podziałem na województwa przebadał dr Piotr Szukalski, z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. - Okres zimy to czas zdecydowanie niższej skłonności do zaślubin, a zwłaszcza organizowania wesel, choć równie mało popularny jest i listopad, miesiąc, którego początek naznaczony jest bliskością święta zmarłych, zaś koniec Adwentem - podkreśla dr Szukalski.

Choć w całej Europie miesiące letnie są górą to w krajach południa wybór sierpnia nie jest tak oczywisty, bo to najcieplejszy miesiąc w roku i z tego względu młode pary przesuwają terminy na chłodniejsze dni .
- W polskich warunkach – pomijając kwestię pogody – wspominany często jest również wpływ posiadania przez miesiąc w swej nazwie „magicznej” literki „r”, zapewniającej ponoć brak problemów z wymową takiegoż dźwięku przez potomstwo nowo zawieranego stadła.


Magiczna literka "r"

Trudno jednoznacznie określić, na ile tego typu gusła wpływają na rzeczywiste wybory, jednak lista najpopularniejszych w ostatnich latach miesięcy zawiera wyłącznie miesiące z „r” w nazwie - dodaje dr Szukalski.
Zmienność sezonowa zawieranych małżeństw w ciągu ostatnich stu lat ma związek z przemianami społecznymi, kulturowymi i religijnymi. - Wyznawcy katolicyzmu nie mogli zgodnie w ówczesnym rozumieniem kanonów wiary w okresach wielkiego postu i adwentu organizować wesel tradycyjnie towarzyszących ceremonii ślubnej.

Jednocześnie przewaga listopada i lutego wynikała z występowania w miesiącach późnojesiennych i zimowych okresu braku prac rolnych (kwestia kluczowa dla ludności utrzymującej się z rolnictwa), a w przypadku listopada ten czynnik był wzmacniany dostępnością świeżej żywności - analizuje dr Szukalski.
- Wraz z zmniejszaniem się ważności pracy na roli, a jednocześnie wzrostem znaczenia pracy najemnej wykonywanej poza rolnictwem, następowała zmiana najbardziej popularnych okresów zawierania związków małżeńskich.

Widoczne w przeszłości powstrzymywanie się – zwłaszcza przez ludność wsi – od ślubów w okresach Wielkiego Postu i Adwentu (związane z niemożnością organizowania wówczas wesel) wyraźnie osłabło, choć wciąż miesiące, w czasie których obchodzone są owe okresy przedświąteczne, cechują się zdecydowanie niższą od średniej popularnością (w przypadku grudnia sytuację trochę poprawia tradycyjne przekonanie, iż Gody, czyli okres od pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia do Trzech Króli, to dobry czas na śluby).

W przypadku danych międzywojennych pamiętać należy o tym, iż ludność miast odznaczała się inną strukturą etnicznowyznaniową niż ludność wsi. Stanowiąca jedną trzecich mieszkańców miast ludność pochodzenia żydowskiego odznaczała się relatywnie niską sezonowością małżeństw.

Czas dobry i zły

- Czynnikiem różnicującym sezonowość małżeństw jest typ zawieranego małżeństwa. Pary decydujące się na zawarcie związku wyznaniowego rodzącego skutki cywilno-prawne (tzw. śluby kościelne) zdecydowanie bardziej uwzględniają w wyborze pory roku i miesiąca zasady i zwyczaje odnoszące się do „dobrych i złych” okresów na ożenek i zamążpójście. Z kolei związki cywilne – czyli te zawarte w obecności urzędników USC – charakteryzują się zdecydowanie słabszym wpływem sezonowości -twierdzi dr Szukalski.

Nieuwzględnianie wpływu roku liturgicznego może, zdaniem dr Szukalskiego, wynikać z trzech różnych czynników. Po pierwsze, z niższej religijności par niedecydujących się na wypowiedzenie przysięgi ślubnej przed kapłanem czy urzędnikiem gminy wyznaniowej. Po drugie, z wyższego udziału wśród małżeństw wyznaniowych małżeństw powtórnych, w przypadku których istnieje często niemożność zawarcia po raz kolejny małżeństwa wyznaniowego. Po trzecie, z oddzielania ceremonii cywilnej od uroczystości czysto wyznaniowej, tj. zawarcia małżeństwa wyznaniowego nierodzącego skutków cywilnoprawnych.

Dotyczy to np. osób chcących się wspólnie opodatkować – a mogą tak zrobić tylko od początku następnego, pełnego roku kalendarzowego po zawarciu małżeństwa – a które jednocześnie odkładają na później bardziej widowiskową uroczystość ślubną o charakterze religijnym.

W skali kraju widać wyraźną różnicę w sezonowości ślubów pomiędzy Polską Południowo Wschodnią - o wysokim poziomie religijności, niskiej skali rozwodów i małżeństw powtórnych - a regionami zlokalizowanymi w północno-zachodniej części kraju , w tym w województwie śląskim. Mieszkańcy Polski Zachodniej nie są tak "przywiązani" do wymogów roku liturgicznego.

Na święta w Śląsku Plus mamy dla Was świąteczną promocję. Cały rok za pół ceny. Zapraszamy!

W3Schools

Agata Pustułka

Jestem dziennikarką Dziennika Zachodniego. Specjalizuję się w tematyce ochrony zdrowia. Bardzo cieszę się, gdy mogę o medycynie i lekarzach oraz ich osiągnięciach pisać dobrze, gdy przekraczają granice, dokonują niemożliwego. Dla mnie dziennikarstwo to ludzie i ich historie. Życie przynosi najlepsze scenariusze. Fascynuję się polityką i historią Śląska.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.