Czy ciasnocha była wygodna? O stroju codziennym Ślązaczek

Czytaj dalej
Fot. MANO
Magdalena Nowacka - Goik

Czy ciasnocha była wygodna? O stroju codziennym Ślązaczek

Magdalena Nowacka - Goik

Strój ludowy w przeszłości określał status społeczny osoby, jej pozycję, pochodzenie z danego regionu kraju. O ile na temat odświętnego stroju śląskiego wiemy całkiem sporo, to wciąż zbyt mało na temat tego, jak ubierano się w dzień powszedni.

- Mówiąc o stroju śląskim, mamy najczęściej na myśl ten rozbarski - mówi Małgorzata Kłych, etnograf z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. - Pomimo przynależności rozbarskiej, tak naprawdę był on bowiem noszony na większej części obecnego województwa śląskiego. Zarówno w Bytomiu, Zabrzu, Katowicach, aż po Mysłowice. Oczywiście, w zależności od miasta, różnił się w szczegółach, np. długością jakli, ale składowe stroju zwykle był takie same. Dość często na strój rozbarski mówiło się też strój Górzan, albo strój śląski - opowiada Małgorzata Kłych.

[Kliknij i posłuchaj] Najbardziej praktyczną częścią odzieży był fartuch...

Bliższa ciału koszula niż sukmana

Częścią odzieży jest „niewymowne”, czyli po prostu bielizna.
– Ukryta, dyskretna, dawniej wręcz wstydliwa, ale i pobudzająca wyobraźnię - przyznaje etnograf Małgorzata Kłych. – Eksponaty te faktycznie zaliczają się do naszych skarbów, ponieważ stanowią dość nieliczną grupę w zbiorach działu etnografii. Historia ich wiążę się z kulturą życia codziennego - mówi etnografka.
Ewolucja dolnej części garderoby postępowała wraz z „krótkością spódnic”. Od dwóch pasów tkaniny związywanych w okolicach kostek, poprzez galoty z klapą, galoty z dziurą, po dzisiejsze stringi. Podobnie było z górną częścią bielizny.Pierwsza „konstrukcja” przypominająca dzisiejszy stanik pojawiła się w 1886 roku. - Wszelkie tego typu nowinki bardzo szybko docierały do naszego regionu – mówi Małgorzata Kłych.
Co ciekawe, Ślązaczki dość wcześnie zaczęły nosić majtki, bo już w latach 1880-1930.
– Zazwyczaj, ze względów ekonomicznych, te wielkie jak spadochron galoty, szyły i ozdabiały same – opowiada Małgorzata Kłych.
Na samym początku, zanim Ślązaczki zaczęły nosić dessous, bezpośrednio ciało okrywała jedynie "ciasnocha", czyli po prostu halka. - Prosty krój, kawałek lub dwa jasnego, zwykle białego materiału zszyte ze sobą. Czasem ozdobiona aplikacją, haftami. W późniejszym okresie, była to tylko część dolna pod kiecką, czyli od pasa. Uszyta tak, że w tej chwili można byłoby w niej spokojnie wyjść na ulicę - mówi Małgorzata Kłych.
Czy była wygodna? Tu mamy sprzeczne informacje. Nazwa oczywiście kojarzy się z czymś noszonym przy ciele. - Ciasnochą określa się koszulę bez rękawów, przylegającą do ciała i noszoną pod ubraniem. Była używana przez wszystkie kobiety bez względu na wiek - opowiada Małgorzata Kłych.
Seweryn Udziela, znany przedwojenny etnograf, opisywał, że starsze kobiety bardzo ceniły sobie ciasnochę. Mówiły, że bez niej jest im zimno. Młode narzekały jednak, że faktycznie była zbyt obcisła.
- Już w naszym stuleciu pojawił się rodzaj bielizny- kombinezonu. Góra zastępowała współczesny biustonosz i była połączona z majteczkami. Połączone ze sobą guzikami. Tak, żeby nie było problemu w sytuacji, kiedy trzeba skorzystać z toalety - wyjaśnia etnografka.

Najważniejsza jakla. Inna na lato, inna na zimę

Ubranie miało przede wszystkim chronić od warunków atmosferycznych. Dlatego tak ważny był materiał, z którego zostały wykonane. Musiał być on oczywiście dopasowany do pory roku.
- Na lato przewiewny i lekki, aby nie utrudniał codziennej pracy. Ten na zimę nie musiał być natomiast wygodny. Istotne było to, aby był ciepły – opowiada Kłych. Zatem jasna, lekka jakla (bluza, kaftan) z kretonu na miesiące ciepłe i gruba, często ciemniejsza na zimę.

[Kliknij i posłuchaj] Ubranie miało chronić od warunków atmosferycznych...

Jakle były białe, w różowe lub niebieskie paseczki, czasem granatowe.
- Nie bez przyczyny latem kobiety miały na sobie jakle w jasnych odcieniach. Miało to wymiar praktyczny. Kobiety często pracowały w polu, a jasna odzież lepiej odbijała gorące promienie słońca.
Ważny był krój jakli. - Jakla była szyta w formie trapezu, tak, aby jej wielkość była uniwersalna. Kobiety w dawnych czasach nie miały wiele strojów. Często chodziły w nich przez lata. A przecież figura się zmieniała, najpierw była to szczupła, młoda dziewczyna, potem kobieta w ciąży. Budowa ciała zmieniała się przez lata, a strój miał pasować zawsze - opowiada Kłych.

Dolna część codziennej odzieży składała się z kiecki (kecki), najczęściej plisowanej oraz fartucha. Zimą pod fartuchem kobiety miały watówkę - grubą, pikowaną spódnicę. Dodawało to ciepła. Watówki były wypełnione pierzem, ale nie zawsze.
Grube spódnice oczywiście poszerzały sylwetkę. Ale to bardzo dobrze!
- Wedle dawnych kanonów urody, taka kobieta miała większe powodzenie. Szerokie biodra świadczyły o tym, że biologicznie jest przystosowana do rodzenia dużej liczby dzieci. A to było ważne - podkreśla etnografka.

Aby poszerzyć optycznie sylwetkę, kobiety pod odzieżą przewiązywały się w biodrach kawałkiem wypchanego materiału, przypominającego w kształcie kiełbasę. Nazywano je " kiełbaśnice". Był to płócienny wałek o średnicy od 5 - 10 cm, wypychano go wełną, pierzem lub watą. Na obu końcach znajdowały się sznurki służące do zawiązywania kiełbaśnicy na biodrach.

Magdalena Nowacka - Goik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.