Podczas środowej nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej przyjęty został projekt prezydenckiej uchwały, który uchyla uchwałę z 2008 roku, zezwalającą na obciążanie mieszkańców 50-procentową stawką opłaty adiacenckiej.
Choć to krok do przodu, wątpliwości jednak pozostają.
Atmosfera w Dąbrowie Górniczej gęstnieje od kilku miesięcy, a złość mieszkańców z powodu obarczania ich wysokimi kwotami opłat narasta z każdym dniem. Do dziś opłatą objętych zostało około 4 tysięcy posesji, a sięgały one od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych. W dwóch przypadkach grunty firm obciążone zostały stawkami sięgającymi ok. 12 tys. zł. Właściciele 900 posesji nie musieli płacić nic, ponieważ po oszacowaniu aktualnej ceny ich działek, okazało się, że ich wartość nie wrosła.
Jak podkreślają dąbrowianie, to dziwne, że władze miasta ściągają opłatę adiacencką, skoro w wielu miastach nie jest pobierana, jak choćby w Sosnowcu czy Jaworznie. Inne ustalają jej wartość na minimalnym poziomie 1 lub 2 procent. A tymczasem miasto założyło, że w tym roku budżet miejski wypełni się 250 tys. zł, właśnie z opłaty adiacenckiej.
- Kiedy w naszej dzielnicy układana była kanalizacja pytaliśmy, czy będą jakieś dodatkowe opłaty. Wtedy słyszeliśmy, że nie. Okazało się inaczej - mówi Lesław Sapich, mieszkaniec dzielnicy Ząbkowice. - Ja zapłaciłem 1400 zł, ale nie wiem, skąd taka wartość, skoro rzeczoznawca nie był na mojej działce - dodaje.
Wielu dąbrowian nie stać na zapłacenie kilku tysięcy zł opłaty, ich konta zaczęli zajmować komornicy. To wywołało falę protestów, m.in. w Strzemieszycach i Ząbkowicach, gdzie powstały w ostatnich latach drogi, chodniki, kanalizacja i wodociągi.
Te problemy to efekt uchwały Rady Miejskiej
W dalszej części:
- Kiedy rada ustaliła tak wysoką opłatę
- Co próbowali zrobić radni w 2015 roku
- Czy nowa uchwała to gra wyborcza
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień