Dr Jekyll czy Mr Hyde? Którą wersję Rakelsa zobaczymy w Lechu Poznań?

Czytaj dalej
Fot. www.lechpoznan.pl/Marcin Rajczak
Karol Maćkowiak

Dr Jekyll czy Mr Hyde? Którą wersję Rakelsa zobaczymy w Lechu Poznań?

Karol Maćkowiak

Deniss Rakels - Piłkarz niesforny, nieco szalony, ale mający też zmysł do zdobywania bramek. Czy w Poznaniu będą potrafili okiełznać charakter Łotysza?

Deniss Rakels to postać kontrowersyjna, a przede wszystkim osoba znana nie tylko ze dobrych rozegranych meczów, ale też z pozaboiskowych przygód. To też jednocześnie piłkarz, który niedługo może pozostać jedynym atakującym w Lechu - czy udźwignie ten ciężar?

Szybko, bo już w wieku 18 lat został królem strzelców łotewskiej ekstraklasy, zdobywając aż 18 bramek w sezonie 2010 dla Metalurgsa Lipawa (najmłodszy król strzelców w historii ligi łotewskiej!). To nie umknęło uwadze skautów Sampdorii Genua, z którą trenował przez kilka dni.

Później był bardzo bliski przenosin do Rubina Kazań, z którym ponoć podpisał już nawet przedwstępny kontrakt. Najbliżej był jednak odejścia do angielskiego Brighton. Dzięki staraniom legendy łotewskiej piłki, Mariansa Paharsa, Rakels trenował z drużyną, w sparingu strzelił nawet gola. Tyle, że złapał kontuzję i Anglicy z wykupienia go zrezygnowali. Mieli odezwać się w następnym okienku transferowym. Nie zrobili tego nigdy...

Jacek Zieliński o Denissie Rakelsie w Cracovii:

Źródło: gazetakrakowska.pl

Ostatecznie musiał zadowolić się transferem do Zagłębia Lubin. „Miedziowi” wykupili go za 400 tys. euro, by niedługo później przekonać się, że ekstraklasa to jeszcze zbyt wysokie progi dla Łotysza. Szefowie klubu z Lubina zdecydowali się oddać Rakelsa na wypożyczenie do I-ligowego GKS-u Katowice. Tam Łotysz potwierdził swoje możliwości i zdobył w ciągu dwóch sezonów 18 bramek. Powrót do Lubina był nieunikniony, tyle że to jesienią 2013 roku, kiedy wydawało się, że klasa Rakelsa będzie tylko rosnąć, przytrafiły mu się dwa nieciekawe incydenty, które mocno wyhamowały jego karierę.

Powtórzył ten sam błąd

Najpierw został z powodów pozasportowych odsunięty od pierwszej drużyny Zagłębia po tym, jak po przegranym meczu wyjechał na weekend do Pragi, co skończyło się awanturą z kibicami. Później zabalował po zwycięstwie łotewskiej młodzieżówki nad… Lichtensteinem. To wydarzenie przelało czarę goryczy i Rakels musiał opuścić też zgrupowanie kadry młodzieżowej. Niestety, jesienią 2013 roku częściej mówiło się o jego występach poza boiskiem niż na murawie.

Zbawienna okazała się dla niego propozycja z Cracovii. Wiosną 2014 zagrał co prawda w ośmiu meczach, natomiast następne dwa sezony zakończył z bilansem 53 rozegranych meczów i 26 strzelonych goli.

Śmiało można powiedzieć, że wiosna 2015 roku była dla niego rundą życia - zdobył aż 15 goli w 20 meczach. Gdyby nie wyśmienita dyspozycja Nemanji Nikolicia, to o strzeleckich wyczynach Rakelsa, byłoby jeszcze głośniej. Porównania do Rudnevsa, rewelacyjnego strzelca, który z Lecha trafił do Bundesligi wydawały się coraz bardziej zasadne.

Nie chciał do Legii

Piłkarz coraz odważniej w mediach wypowiadał się na temat ewentualnego transferu. - Miałem sygnały z Reading, Legii, Clubu Brugge i klubów z Chin, ale ta ostatnia opcja mnie w ogóle nie interesowała. Ostatecznie pojawiły się dwie konkretne oferty - z Reading i Greuther Fuerth - mówił Łotysz na łamach portalu sportacentrs.com.

- Belgowie nie przeszli do rzeczy, a do Legii sam nie chciałem iść, ponieważ zadecydowałem, że jeśli mam odejść z Cracovii, to do innego kraju. Nie chciałem grać w Polsce w innym klubie, a poza tym Legia to w tym sezonie rywal Cracovii w walce o najwyższe cele - tłumaczył Rakels.

Odejście w stylu angielskim

I w końcu słowo stało się ciałem - pod koniec stycznia Reading kupiło go z Cracovii za ponad 500 tys. euro. Tyle, że wokół przenosin do Anglii również nie brakowało kontrowersji. Piłkarz nie stawiał się na treningi, popadł w konflikt z trenerem Zielińskim - w takich okolicznościach żegnał się z Krakowem. Co prawda później konflikt udało się zażegnać, lecz mimo wszystko niesmak pozostał.

Napastnik, gdy już zameldował się w Reading miał spore zaległości treningowe, gdyż w Polsce trwała przerwa zimowa w rozgrywkach, a w Anglii gra się bez przerwy. W końcu jednak zaczął odgrywać ważną rolę w zespole z Madejski Stadium, lecz wkrótce doznał kontuzji mięśniowej, która wyeliminowała go z gry na miesiąc. Po powrocie do zdrowia został zawodnikiem pierwszej „11” i w pięciu ostatnich meczach sezonu strzelił dwa gole.

Na niewiele się to jednak zdało, bo jesienią 2016 roku został tak brutalnie sfaulowany przez przeciwnika, że złamał nogę i jego przerwa w grze trwała pół roku! Pechowa sytuacja miała miejsce już w czwartym meczu sezonu.

W sumie więc Łotysz w pierwszej drużynie Reading przez 1,5 roku rozegrał tylko 17 spotkań zdobywając 3 gole. Wiosną nie wrócił już do poważnej gry, a jedynie występował w zespole U-23, gdzie próbował odbudować dyspozycję. Kibice żartują już nawet, że to człowiek o dwóch twarzach, jak dr Jekyll i Mr Hyde.

- Pytanie, którego Rakelsa zobaczymy - czy tego z Lubina, czy też tego z Cracovii?

- zastanawia się Ryszard Rybak, były znakomity piłkarz Lecha Poznań. - Wierzę jednak, że tego drugiego, że na Rakelsa zadziała to, jak on sam mówi - wielkość tego klubu i nie będzie już wymówek, zwłaszcza że czas dla wszystkich płynie tak samo i on musi udowodnić wreszcie swoją klasę. Na pewno stać go na wiele, potrafi być skuteczny i tego też będziemy od niego oczekiwać - dodaje Ryszard Rybak.

Lech najbardziej konkretny

Problemy Rakelsa w Reading wykorzystali skauci Lecha. - Już w kwietniu wiedziałem, że Reading zgodzi się na mój transfer. Zdecydowałem się na Lecha, bo był najbardziej konkretny. Wiem, że to wielki klub, który ma dobrych piłkarzy. Lech jako pierwszy odezwał się do mnie. Zaimponowało mi to, że chciał mnie pozyskać i dlatego zdecydowałem się tutaj przyjść - przyznał Denis Rakels, podpisując roczny kontrakt z Lechem z opcją przedłużenia o kolejne trzy lata.

Władze Lecha są przekonane, że dając szansę Rakelsowi, zrobią dobry interes.

- Za Denisem przemawiają statystyki. W ponad połowie swoich oficjalnych meczów odnotowywał gole lub asysty. Jest też zawodnikiem uniwersalnym, może grać zarówno na pozycji napastnika jak i skrzydłowego - mówi wiceprezes Lecha, Piotr Rutkowski.

Deniss Rakels po ciężkiej kontuzji musi potwierdzić, że jeszcze potrafi strzelać bramki
www.lechpoznan.pl/Marcin Rajczak Deniss Rakels po ciężkiej kontuzji musi potwierdzić, że jeszcze potrafi strzelać bramki

To o tyle ważna informacja, że nie wiadomo, jakie będą losy Marcina Robaka i Dawida Kownackiego. Doświadczony napastnik na finiszu sezonu pokłócił się z trenerem Nenadem Bjelicą. W kuluarach mówi się o tym, że Robak chętnie zagrałby w Pogoni Szczecin, a gdyby doszło do sprzedaży Dawida Kownackiego, ciężar zdobywania bramek spoczywałby właśnie na Rakelsie. W klubie co prawda jest jeszcze Nicki Nielsen, lecz jego forma po kontuzji to zagadka. Rakels w Cracovii częściej grał z boku boiska, lecz również na szpicy powinien sobie poradzić.

Pójdzie śladami Teo?

O tym, że w Poznaniu piłkarz niesforny może skupić się tylko na grze w piłkę, przekonał już Łukasz Teodorczyk. Znany z kontrowersyjnych zachowań napastnik, choć miał trudny początek w Kolejorzu, w sezonie 2013/14 mógł pochwalić się aż 20 bramkami!

- Tym, jaki ma charakter czy też wcześniejszymi jego wyskokami bym się w ogólnie przejmował - jeśli ktoś umie grać, to będzie grał. Sam znam wielu piłkarzy, którzy lubili imprezować i nigdy im to specjalnie nie przeszkadzało w karierze. Trzeba natomiast wiedzieć kiedy i ile. Wierzę, że zobaczymy najlepszą możliwą wersję Rakelsa

- dodaje Rybak.

Z kolei trener Nenad Bjelica w rozmowie z mediami przekonywał ostatnio, że Kolejorz piłkarzy dobiera także pod względem charakterologicznym.

Rakels ma jeszcze w tym tygodniu testy medyczne, na razie jest na urlopie, który dał mu właśnie Bjelica. Nie wiadomo jeszcze, kiedy zadebiutuje w barwach Kolejorza, na przykład w eliminacjach Ligi Europy. Klub na razie nie zgłosił go do rozgrywek europejskich. A i piłkarz po urlopie powinien spokojniej wchodzić w trening.

- Gramy praktycznie z marszu, bez większych przygotowań, lecz tym bym się w ogóle nie przejmował. Po prostu zamiast kolejnych meczów bez publiczności gdzieś przy hotelu mamy ciekawe spotkania. Z tym się trzeba było liczyć, awansując do pucharów. Po to gramy długi sezon, mający aż 37 kolejek, żeby się dostać do tych pucharów, więc teraz nie ma co narzekać. W zasadzie powinniśmy się cieszyć, że udało nam się uniknąć dalekich wyjazdów, bo dzięki temu nie zostanie zaburzony rytm przygotowań do sezonu. Pytanie tylko, w jakim składzie przystąpimy do sezonu, czy któryś z młodych piłkarzy odejdzie - pyta Rybak.

Karol Maćkowiak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.