Dziadek z Wehrmachtu: wyjątkowa wystawa w Katowicach o Ślązakach - żołnierzach Wehrmachtu

Czytaj dalej
Fot. Maciej Gapiński
Teresa Semik

Dziadek z Wehrmachtu: wyjątkowa wystawa w Katowicach o Ślązakach - żołnierzach Wehrmachtu

Teresa Semik

Historie oraz wspomnienia osób, które podczas drugiej wojny światowej służyły w armii niemieckiej, a dziś żyją na terenie Polski, stały się inspiracją i kanwą wyjątkowej wystawy przedstawiającej losy byłych żołnierzy Wehrmachtu.

Wystawa Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Stowarzyszenia Genius Loci

„Dziadek z Wehrmachtu” dzielnie maszeruje przez Katowice

„Na froncie nikogo nie zastrzeliłech… Nawet jak my szli na Moskwa to nam oficery kozali każdego chłopa zastrzelić, toch pedzioł: jo tego nie zrobia!”.

Czy zwierzenia Górnoślązaka, wcielonego do niemieckiego wojska, mocno wyeksponowane na wystawie „Dziadek z Wehrmachtu”, mogą polegać na prawdzie? A może są tylko echem sumienia, które każe zapomnieć, co faktycznie wtedy się wydarzyło? Tego nie wiemy.

Obrazy wojny, pokazane na tej wystawie, to właściwie nic strasznego. Na wielkich planszach maszerują weseli chłopcy w paradnych mundurach Wehrmachtu, demonstrują broń i prężą mięśnie.

Jak mówi Magdalena Lapshin z Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej opowiada losy 48 świadków historii, w tym 35 żołnierzy Wehrmachtu z różnych stron Polski, którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie.

O ich życiu nie zdecydował żaden zły los tylko Adolf Hitler. Szacuje się, że w czasie drugiej wojny w Wehrmachcie służyło ponad pół miliona Polaków. Jedni szli z przymusu i była to ich osobista tragedia, inni zaciągali się z dobrej woli, zafascynowani niemiecką armią. Nie ma między nimi znaku równości.

Nie wracała z życiem jedna czwarta. Historycy określają, że aż 40 proc. stanu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie stanowili właśnie byli wehrmachtowcy, którzy wcześniej albo uciekli od Niemców, albo dostali się do alianckiej niewoli. Na froncie wschodnim z Wehrmachtu do Ludowego Wojska Polskiego przeszło 3 tys. żołnierzy.

Warto pamiętać, że ci, co po wojnie wracali do Polski od Andersa, doświadczali od komunistów więcej upokorzeń za udział w Polskim Wojsku na Zachodzie niż za służbę w Wehrmachcie.

Kim więc jest „dziadek z Wehrmachtu”? Współautor wystawy, Marcin Jarząbek ze Stowarzyszenia Genius Loci przekonuje, że jest niczym Odys, który pojechał na wojnę w nieznane, często egzotyczne kraje, gdzie spotkały go „przygody, ale też niebezpieczeństwa i nieszczęścia”. Kiedy wojna się skończyła wrócił do swojej Itaki, a tu o wojnie, którą przeżył, nie ma z kim, ani jak rozmawiać, bo w państwie „obowiązuje zupełnie inna wykładnia niedawnej przeszłości” niż ta, która tkwi w jego pamięci…

Rośnie nam pokolenie „dziadka z Wehrmachtu”, widać to także na tej wystawie. To pokolenie młodych ludzi, którzy widzą Wehrmacht z oddali, gdy pięknie maszeruje i uśmiecha się do dziewczyny, przeżywa „przygody”, jak chce Jarząbek. Jeśli nawet żołnierz poszedł na front, ale mówi, że nie zabijał, to nie.

Jakiś inny Wehrmacht, z naczelnym dowódcą Adolfem Hitlerem, brał udział w zbrodniach wojennych, o których mówił potem Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze.

Wystawa „Dziadek z Wehrmachtu” ma przypomnieć losy Polaków wcielonych do niemieckiego wojska i zwalczyć stereotyp zdrajcy Górnoślązaka czy Kaszuba, do czego przyczyniła się masowa służba w niemieckiej armii w czasie drugiej wojny. Dziesięć lat temu „Dziadek z Wehrmachtu” stał się nawet częścią debaty politycznej przy okazji wyborów prezydenckich i doprowadził do przegranej Donalda Tuska. Na nic się zdały tłumaczenia, że Józef Tusk, Kaszub nie zakładał tego munduru dobrowolnie, a przy pierwszej sposobności go zrzucił i przeszedł do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Winy, jego samego i wnuka Donalda, nie pomniejszało nawet to, że przed wcieleniem do wojska Niemcy więzili go w obozie koncentracyjnym.
Wystawa „Dziadek z Wehrmachtu” lukruje i upraszcza rzeczywistość. Osobiste relacje świadków tej historii, dostępne dzięki multimediom, wywołują emocje. Pięknie opowiada 94-letni Jerzy Dudek z Rudy Śląskiej o tym, jak dzięki dyfterytowi uniknął wschodniego frontu, za to przeżywał angielskie bombardowania Berlina. Na koniec wojny w Rzymie, już w wojsku Andersa, spotykał Gustawa Morcinka i Melchiora Wańkowicza.

Poza tym nastrój jest chłodny. Wystawa nie tworzy przestrzeni do dialogu. „Dziadek z Wehrmachtu” to nie wstyd, ale też żaden powód do chwalenia.

Ekspozycję można oglądać i czytać w oddziale IPN w Katowicach przy ul. Świętego Jana.

Wystawie „Dziadek z Wehrmachtu. Doświadczenie zapisane w pamięci” towarzyszył panel dyskusyjny. W dyskusji wzięli udział: świadek historii Jerzy Dudek, Grzegorz Bębnik (IPN Katowice), współautorka wystawy Magdalena Lapshin, oraz Mirosław Węcki z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego. Moderacja: Zbigniew Gołasz z IPN.

Wystawa jest prezentowana w Centrum Edukacyjnym od 24 listopada 2015 r. do 29 stycznia 2016 r., od poniedziałku do piątku, w godz. 9.00–17.00.


*Prezenty pod choinkę 2015 To najciekawsze propozycje
*Dramatyczny apel: Złodzieju, oddaj komputer ze zdjęciami mojej zmarłej żony
*Roraty 215: Pytania i odpowiedzi z Małego Gościa Niedzielnego
*Jak zdobyć becikowe i 1000 zł na dziecko? ZOBACZ KROK PO KROKU
*Jesteś Ślązakiem, Zagłębiakiem, czy czystym gorolem? ROZWIĄŻ QUIZ

Teresa Semik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.