Dziękuję „GL” za nagłośnienie tej sprawy!

Czytaj dalej
Fot. Filip Pobihuszka
Filip Pobihuszka

Dziękuję „GL” za nagłośnienie tej sprawy!

Filip Pobihuszka

Rozmowa z Alfredą Baranowską, mieszkanką Starego Stawu, która kilka długich lat walczyła o remont drogi do jej wsi. Dzięki naszej pomocy, udało się!

We wtorek podpisano umowę z wykonawcą, prace powinny zacząć się w przyszłym tygodniu. Pani sen o drodze w końcu się spełnia...
O ludzie, toż ja po nocach się pociłam, spać nie mogłam z powodu tej drogi. A teraz cieszę się jak małe dziecko! Jestem bardzo zadowolona, że wreszcie będziemy mieli normalną drogę do naszej miejscowości! Przy okazji chciałam udowodnić byłemu wójtowi, że jak się chce, to się potrafi! Tylko trzeba chcieć!. A nie siedzieć na stołku i brać wypłatę.

Kiedy dokładnie zaczęła się cała ta awantura o drogę?
Dokładnie nie pamiętam, ale to już chyba ze cztery lata będą... Tyle gdzieś wojowałam o tę drogę. I krew mnie zalewała, jak przychodziłam w tej sprawie do urzędu i jedyne co słyszałam od wójta, to „nie mam pieniędzy”. Tymczasem okazało się, że brak pieniędzy, to żadna wymówka! Jak nie potrafił tego zrobić, to już dawno mógł zrezygnować z tego stołka.

I przez te cztery lata ani razu nie było takiej sytuacji, że się pani odechciało tego wszystkiego?
Nie! Ani razu! Powiedziałam sobie, że choćby po trupach, ale będę brnąć przed siebie. Po to, żeby ta droga była zrobiona. I w końcu moje marzenie się spełniło. I za to brawo dla obecnej pani wójt.

Ale nie zawsze było tak, że o obecnej pani wójt wypowiadała się pani w samych superlatywach.
No oczywiście, do niej też ścieżki wydeptywałam, jak już pojawiła się w urzędzie. Ale chcę powiedzieć, że was też prosiłam, żebyście mi pomogli, „Gazetę Lubuską” prosiłam. I właśnie dzięki „GL” ta sprawa została nagłośniona, artykuły spodobały się nawet w Warszawie w redakcji jednej z kolorowych gazetek i stamtąd też do mnie redaktor przyjechał.
A wracając do pani wójt - z nią też nie zawsze było z górki. Ale wiem doskonale, że gdybym tych ścieżek do urzędu nie wydeptywała, to by tej drogi nie było. Bo nasza miejscowość jest mała i wójtowa by o nas zapomniała. O.K., postarała się i droga w końcu będzie. Ale i tak najbardziej jestem wdzięczna „Gazecie Lubuskiej”.

Tyle już pani wydeptała, że ludzie dziwią się dlaczego pani jeszcze sołtysem nie została. Albo radną.
Bo nie chcę! Naprawdę nie chcę.

Tak czy siak jest pani dowodem na to, że nawet mała, stuosobowa miejscowość może skutecznie upominać się o swoje.
Oczywiście, że tak. Jak ktoś bardzo czegoś chce i z uporem maniaka czepi się jakiegoś tematu, to jak najbardziej można. Dlatego deptałam te ścieżki, żeby wójtowa nas nie „olała”.

Myśli pani, że by was olała? Pani wójt doskonale wie, jak to wyglądało w poprzedniej kadencji. A drogę obiecała wam w kampanii.
Niby tak, ale pamiętajmy, że niejedna obietnica wyborcza w historii miała miejsce i co? I nic z tego nie wychodziło.

Dziękuję za rozmowę.

Alfreda Baranowska, najpopularniejsza starostawianka.
Filip Pobihuszka Alfreda Baranowska, najpopularniejsza starostawianka.
Filip Pobihuszka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.