Hiszpania/Katalonia. Referendum znaczy porażka

Czytaj dalej
Fot. fot. AP/East News
Remigiusz Poltorak

Hiszpania/Katalonia. Referendum znaczy porażka

Remigiusz Poltorak

Wiele wskazuje na to, że egzotyczna prawicowo-lewicowa koalicja partii opowiadających się za niezależnością od Hiszpanii ogłosi dziś albo jutro niepodległość Katalonii. Madryt nie będzie przyglądał się bezczynnie

To efekt wyniku referendum, po którym sytuacja w Hiszpanii jest jeszcze bardziej napięta.

Carles Puigdemont, szef katalońskiego rządu, przekonuje, że za odłączeniem się od reszty kraju opowiedziały się ponad 2 miliony ludzi, czyli 90 proc. wszystkich, którzy poszli do urn. Według niego to jasny sygnał, aby proces niepodległościowy mógł się szybko rozpocząć. Zresztą jako główny inicjator referendum zapowiedział od razu, że „w najbliższych dniach przekaże wyniki do parlamentu, aby ten mógł działać zgodnie z prawem referendalnym”.

"To zły dzień dla Katalonii, zły dzień dla jedności Hiszpanii". A. Olechowski o referendum w Katalonii

Źródło:TVN24

To ważne stwierdzenie, bo na początku września właśnie takie prawo - przyjęte zwykłą większością głosów przez lokalny parlament, choć odrzucone przez trybunał konstytucyjny - dało zwolennikom niepodległości możliwość proklamowania secesji w ciągu 48 godzin od ogłoszenia wyników.

Nacjonaliści, którzy poniekąd narzucili swoją wolę większości, a na pewno zmonopolizowali przestrzeń publiczną w ostatnich miesiącach, mogą więc świętować? Nie do końca.

Chwaląc się wynikami referendum, Puigdemont nie zwraca bowiem uwagi na inny istotny element. Frekwencja przekroczyła zaledwie 40 proc., a ci, którzy głosowali, mogli to robić nieraz (przez wady w systemie informatycznym), co oznacza, że trudno traktować takie głosowanie jako wiążące.

Hiszpański premier Mariano Rajoy nigdy je za takie nie uznawał, twierdząc, że „żadnego referendum nie było”, i trudno oczekiwać, że przyjmie ogłoszenie niepodległości milczeniem. Nie jest przy tym wykluczone np. zawieszenie autonomii Katalonii, przejęcie kontroli nad policją regionalną albo nawet aresztowanie członków lokalnego rządu, już podejrzanych o defraudację środków publicznych wykorzystanych na organizację głosowania.

Tak naprawdę nie wiadomo, co się może wydarzyć. Jedno natomiast wydaje się pewne: problem jest dużo głębszy, niż dotychczas można było przypuszczać, a gwałtowne reakcje policjantów nasłanych przez centralne władze tylko zwiększyły napięcia i najpewniej zradykalizują Katalończyków. Obraz, który poszedł w świat, wystawia rządowi w Madrycie fatalną opinię. Coraz częściej pojawiają się komentarze, że jeśli Rajoy chciał zmobilizować zwolenników niepodległości, nie mógł tego zrobić lepiej. Główne centrale związkowe zapowiedziały na dzisiaj strajk generalny, aby zaprotestować przeciw brutalnym działaniom policji.

Z perspektywy czasu z pewnością łatwiej jest to ocenić, ale scenariusz ostatnich dni został napisany już wcześniej.

A dokładnie wtedy, gdy katalońska koalicja niepodległościowa, dochodząc do władzy przed dwoma laty, zobowiązała się do przeprowadzenia referendum i z drugiej strony - gdy rząd w Madrycie zapowiedział blokowanie wszelkich działań mających uwiarygodnić głosowanie w Katalonii. Starcie było nieuniknione także (a może przede wszystkim) dlatego, że mimo narastających dążeń do samostanowienia, poszerzona autonomia została zablokowana, a Rajoy nie wystąpił z żadną propozycją dla tego najbogatszego regionu Hiszpanii.

Powrót do negocjacji będzie więc konieczny, choć z takimi liderami wydaje się to dzisiaj niemożliwe. I tu tkwi być może największy problem.

Remigiusz Poltorak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.