Ile Śląska w historii Polski? Pomyślmy raczej, czemu tak mało Śląska w Śląsku

Czytaj dalej
Marcin Zasada

Ile Śląska w historii Polski? Pomyślmy raczej, czemu tak mało Śląska w Śląsku

Marcin Zasada

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Ślązacy mieliby potrzebować Polski i Warszawy albo Niemiec i Berlina po to, aby wyartykułować siebie - mówi Alicja Knast, dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach.

Jaką historię Polski będzie przedstawiać Muzeum Historii Polski?
To pytanie do Muzeum Historii Polski. Mam zaszczyt być członkinią Rady tej instytucji. Rady muzealne działają na zasadzie kolegialności, moja rola nie polega na indywidualnym reprezentowaniu MHP na zewnątrz.

To będzie historia polskiego patriotyzmu?
Historia to nie tylko wydarzenia i postacie. Muzea muszą mówić o wartościach i postawach, a więc wszystkich sposobach, w jakie rozpatrywany jest w danej kulturze stosunek do państwa i narodu. Bez tego elementu nie uda się zrozumieć historii żadnego kraju.

Czy ostatnia korekta kursu w polityce historycznej będzie miała wpływ na to, co w finalnym kształcie zaprezentuje to muzeum?

Politykom nie wolno ingerować w programy działania instytucji kultury. Mniej obawiałabym się zresztą prób bezpośredniego wpływu… Jeśli już się zdarzają, są dla wszystkich czytelne i wywołują jednoznaczny sprzeciw. Próby manipulacji zawsze okazują się przeciwskuteczne i szkodliwe dla tych, którzy je podjęli. Dziś bardziej obawiałabym się o wpływ pośredni, ten, który związany jest z tonem debaty publicznej. Obserwujemy, jak brutalnie i wybiórczo pewne tematy są podejmowane. Za dużo jest podejrzliwości i wzajemnej niechęci. Często drobiazgi uruchamiają zacięte spory, które prowadzone są tylko ze względu na niechęć do drugiej strony. Sytuacja ta instrumentalizuje przeszłość i teraźniejszość, a co jeszcze gorsze - nas wszystkich jako obywateli.

Mieszkanie za czytanie

Nie unikniemy, szczególnie dziś, pytań o polityczne naciski na narrację tego muzeum.
Chciałabym, abyśmy zaczęli publicznie mówić o mechanizmach, które tymi naciskami rządzą. Jeśli mają one charakter działania z pozycji siły, np. groźby obniżenia dotacji za niewykonanie poleceń - zawsze, podkreślam, zawsze należy je piętnować.

To kategoryczne i godzące w godność sytuacje. Częściej jednak, niczym w wierszu Herberta, problem polega na „kwestii smaku”.

Ile historii Śląska znajdzie się w MHP?
Mam nadzieję, że jak najwięcej. Zaznaczam, że nie uczestniczę w pracach nad scenariuszem wystawy. Nie wyobrażam sobie, aby mogły być one prowadzone bez obecności śląskiego środowiska akademickiego. Przed chwilą pytał pan o naciski polityczne… Miejmy świadomość, że analogiczne naciski płyną również ze strony społecznej. Z łatwością możemy sobie wyobrazić identyczne pytania na Warmii czy w Poznaniu - o uwzględnienie wątków regionalnych i lokalnych. Dyskusja na temat wystawy nie może przyjąć formy licytacji roszczeń, niezależnie, od kogo one pochodzą. Rolą muzeum jest moderować debatę w taki sposób, aby wszyscy byli w nią zaangażowani, a jednocześnie dążyć do konsensusu. Najgorsze, co można zrobić, to obiecać wszystkim wszystko. Takich wystaw nie da się zrealizować.

Jak połączyć historię Śląska, który przez 6 wieków pozostawał poza Polską, z historią Polski, która w wielu swoich punktach kluczowych jest z dziejami Śląska rozbieżna?
Należy szukać tego, co wspólne i nie bać się tego, co dzieli. Często okazuje się zresztą, że podziały zostały wzniesione przez tych, którzy ulegli partykularyzmom. Są one sztuczne i to właśnie muzea stanowią doskonałą szansę na ich przezwyciężenie.

Czy MHP może pomóc w wyjaśnieniu, skomplikowanych dla wielu, dziejów Śląska, regionu pogranicza i niejednoznacznych wyborów?
Wystawa w naturalny sposób uruchomi kolejną debatę na temat wspólnot regionalnych i lokalnych. Odegra rolę impulsu, prowadząc do pytań o to, jak jesteśmy odbierani, m.in. my, Ślązacy, i jak chcemy, by odbierali nas inni. Zna pan to uczucie, gdy okazało się, że ktoś zrobił nam zdjęcie, na którym - naszym zdaniem - niekorzystnie wyglądamy? Otóż, ekspozycje na swój sposób „fotografują” stan, jaki obowiązuje w danym momencie. Jeśli sami nie wykonamy odpowiedniej pracy, jeśli się nie przygotujemy i nie odpowiemy na kluczowe dla śląskiej wspólnoty pytania, nie możemy oczekiwać, że ktoś przeprowadzi retusz, dzięki któremu zaprezentujemy się lepiej niż jest w rzeczywistości. Nikt nie odpowie za nas na pytania o to, co stanowi o wyjątkowości Śląska i co konstytuuje śląską kulturę. Nie zmienia to faktu, że takim „fotografiom” warto się przyglądać. W Muzeum Śląskim celowo zapraszamy artystów do przedstawiania ich spojrzeń na teraźniejszy Śląsk. Było tak w przypadku każdej instalacji prezentowanej w Galerii Jednego Dzieła. „Modry” Leona Tarasewicza, „Mi’ma’amakim... *Psalm 130” Carole Benzaken czy obecne „Odbicia” Daniego Karavana umożliwiają zapoznanie się z tym, jak widzą nas inni. To spojrzenie z zewnątrz jest bezcenne, wzbogaca sposób, w jaki myślimy o sobie.

Co zrobić z niemiecką historią Śląska?
Tu Muzeum Historii Polski nam nie pomoże. To my, Ślązacy, musimy potrafić pokazać, że historia ta nie jest tematem tabu ani źródłem kontrowersji. Tak, historia Śląska będzie zrozumiała tylko wówczas, gdy będziemy ją rozpatrywać holistycznie, tj. z uwzględnieniem tego, co nazywa pan „niemiecką historią Śląska”. Bardzo boli mnie, że część śląskich elit dała sobie narzucić styl dyskusji na ten temat, tym bardziej że nie został on pomyślany jako służący dociekaniu prawdy. Mam wrażenie, że w rezultacie elity te jakby same nie wiedziały, co z tą historią zrobić - albo jej zaprzeczają, albo ją gloryfikują, albo mówią o niej z rodzajem rumieńca na twarzy, podświadomie uznając za rzecz kontrowersyjną. Otóż kontrowersji tu nie ma i to właśnie my, Ślązacy, powinniśmy umieć zaprezentować myślenie wspólnotowe. Oczywiście, część uczestników śląskiej debaty postanowiła wziąć udział w dyskursie tym mocniej artykułując przywiązanie do kultury niemieckiej i tym silniej podkreślając udział Niemiec w rozwoju Śląska, a inni - kultury polskiej i Polski. Pytanie tylko czy, pomimo towarzyszących wszystkim tym środowiskom haseł o podmiotowości Śląska, rozumieją one, że jedynie odgrywają role, które zostały napisane dla nich, ale nie przez nich. Role te polegają na mobilizowaniu zwolenników przeciwnych opcji, udowadnianiu poprzez kolejne prowokacje, że ów wyimaginowany problem rzeczywiście istnieje. Tak długo, jak długo część śląskich elit będzie zgadzała się na cyniczne zasady tego dyskursu, czeka nas jedynie dalsza polaryzacja i niezrozumienie.

Jakie wydarzenia ze śląskiej historii powinny dopełniać, pani zdaniem, opowieść o historii Polski?
Uważam, że historia Śląska, zwłaszcza w XX w., jest esencją historii Polski i Europy. Jeśli popatrzymy na dynamikę zmian granic, przemian społecznych, ekonomicznych i gospodarczych, to okaże się, że właśnie opowiedzenie historii Śląska jest świetnym sposobem na wprowadzenie w tematy, procesy i zagadnienia, które decydowały o losach Polaków i Europejczyków. To atut, który powinnyśmy potrafić dostrzec i wykorzystać.

Kluczowa dla tego muzeum ma być historia polskiej walki o wolność. Jak z punktu widzenia historii Polski Ślązacy walczyli o jej wolność?
Kluczową kategorią jest w tym przypadku wolność, a nie walka o wolność. Proszę, nie sprowadzajmy po raz kolejny historii do walki, nawet jeśli dotyczy ona tak pięknych ideałów jak wolność. To właśnie jeden z tych momentów, kiedy jako Ślązacy zaczynamy mówić nie swoimi słowami. Czy musimy uczestniczyć we wszystkich dyskusjach na temat walki o wolność?

Może za dużo wymagamy i z perspektywy polskiej wolności, Śląsk ma mało do opowiedzenia?
Bardzo chciałabym, aby Ślązacy opowiadali swoją historię w kategoriach wolności. Niestety, obecnie sposób przedstawiania naszej historii - zarówno do wewnątrz, jak i na zewnątrz - w znacznym stopniu został zdominowany przez narrację krzywd i oszustw. Czasem mam wrażenie, że niektóre śląskie środowiska konkurują ze sobą o to, które z nich jeszcze dobitniej wykrzyczy skargi wobec „Warszawy”. Przez 5 lat mieszkałam w Warszawie i mogę zapewnić, że nie ma tam środowisk, które byłyby Ślązakom nieprzychylne. Problem polega na tym, że tocząca się od kilku lat na Śląsku debata jest tak hermetyczna, że mieszkańcy innych części kraju nie mają jak jej zrozumieć. I nie jest to kwestia ich złej woli. Chcę być dobrze zrozumiana, owszem wiele skarg jest zasadnych. Ale czy warto koncentrować się jedynie na nich? Jaki jest program pozytywny, który chcemy zaprezentować? Martwi mnie, że wiele ze środowisk zabiegających o podmiotowość Śląska nieomal każdą wypowiedź na temat naszego regionu zaczyna od ustalania historycznych proporcji pomiędzy polskością a niemieckością. To działania prowadzone pod śląską publikę, które nigdy nie będą czytelne w skali kraju.

A co jeśli na Śląsku odezwą się głosy, dlaczego tak mało jest Śląska w Polsce?
Raczej pytałabym o to, co będzie, jak się okaże, że tak mało jest Śląska na Śląsku. Obserwując sposób, w jaki niektóre śląskie środowiska uczestniczą w debacie, coraz bardziej obawiam się, że nie potrafią one poradzić sobie bez owej mitycznej „Warszawy”. Otóż, w pewnym momencie przychodzi ta chwila, kiedy należy zacząć mówić „ja”, „my” i przestać posługiwać się kategoriami „on”, „oni”. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Ślązacy mieliby potrzebować Polski i Warszawy albo Niemiec i Berlina po to, aby wyartykułować siebie. Taki dyskurs nas zubaża i obraża, bo za jego sprawą jesteśmy wykorzystywani do bieżącej gry o władzę. Jestem pewna, że wszyscy skorzystamy na jego odrzuceniu.

Wyjaśnienie
W związku z publikacją pt. W Muzeum Śląskim nie lekceważymy tematyki powstań śląskich wyjaśniamy: Alicja Knast jest dyrektorem Muzeum Śląskiego od połowy 2014 r. Zarząd Woj. Śląskiego powołał ją na stanowisko dyrektora MŚ w Katowicach, a zarazem dyrektora Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, którym kierowała do maja 2016 roku. Funkcję dyrektora Muzeum Śląskiego będzie pełnić do lipca 2021 roku.

Marcin Zasada

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.