Jan Dziadul

Jan Dziadul: Czy wracamy znów do milicji? [Gdzie ja żyję]

Jan Dziadul: Czy wracamy znów do milicji? [Gdzie ja żyję] Fot. ARC
Jan Dziadul

Co dręczyło milicjantów 30 lat temu, gdy składali przysięgę wierności PRL-owi i PZPR? Rocznica historycznego listu gliniarzy z Piekar Śląskich do premiera Tadeusza Mazowieckiego, który zapoczątkował proces przekształcenia się milicji w policję, była okazją, aby wrócić do tamtego września 1989 roku. I skonfrontować z tym, co teraz.

Gdy rodził się Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Policjantów - w MSW trwało embargo na list piekarskich milicjantów. Rzuconą rękawicę podniosły: „Dziennik Zachodni”, „Polityka”, „Gość Niedzielny”, Głos Ameryki i Radio Wolna Europa. Nie było łatwo - instytucjonalna cenzura szczerzyła zęby. Gen. Czesław Kiszczak, po porażce w boju o fotel premiera, wrócił do funkcji ministra spraw wewnętrznych, a rola wicepremiera w rządzie Mazowieckiego nie poprawiła jego humoru. Mimo to, drogą mediów, które nie nabrały wody w usta, wieść o buncie funkcjonariuszy trafiła pod strzechy posterunków i komisariatów, a także miejskich i wojewódzkich urzędów spraw wewnętrznych.

Autorzy listu, kpt. Roman Hula, w tamtym czasie zastępca szefa MUSW ds. MO w Piekarach Śl., wraz z kpt. Januszem Strzykowskim wspominali, że tamtego wrześniowego dnia zapaliła się iskierka wolności, ale do płomienia, który wzniecił pożar w kraju, było jeszcze daleko. Petycja zawierała wiele żądań i jedną rewolucyjną deklarację: chcemy być milicją państwową, nie partyjną! Kiedy leciały legitymacje PZPR, w MO należało do partii 80 proc. funkcjonariuszy - w tym wszyscy oficerowie.

Podziękowanie piekarskim weteranom przesłał prof. Jan Widacki: „Wasz list do Premiera Mazowieckiego miał wymiar symboliczny i historyczny. Prowincjonalna jednostka MO wypowiedziała to, co czuły tysiące milicjantów w całej Polsce (…) Nie staliście już w obronie znienawidzonej władzy przeciw społeczeństwu, ale po jego stronie…

W państwie demokratycznym policja jest apolityczna. Strzeże jego bezpieczeństwa i porządku. Wydawało się, że cel osiągnęliśmy, ale okazało się to złudzeniem. W Polsce znowu rządzi jedna partia, która utożsamia swój interes z interesem narodu (…), która nie docenia tego, że w chwili próby ogół milicjantów stanął po stronie wolnej Rzeczypospolitej (…). Rozliczanie funkcjonariuszy Policji za czasy służby w MO, stosowanie tu odpowiedzialności zbiorowej, jest gwałtem na demokracji, gwałtem na państwie prawa, jest wreszcie niewyobrażalną krzywdą wyrządzoną funkcjonariuszom i ich rodzinom”.”

30 lat temu milicjanci mieli dość czuwania przed domami partyjnych prominentów. Dość obawy przed interwencją, gdy któryś z namaszczonych towarzyszy wszczynał w rodzinie burdy. Dość uczenia się na pamięć zastrzeżonych numerów rejestracyjnych samochodów, które miały być nietykalne. W razie wpadki konsekwencja mogła być jedna - wylot ze służby z wielkim hukiem. A dzisiaj?

Posterunki pod domami prominentów stoją jak stały, doszedł jeszcze deszcz konfetti hand made i konny anielski image. - Kiedy mamy wyjaśniać sprawy „Olewników” i „Stachowiaków” - żalą się policyjni związkowcy.

Cóż, odpowiem jak pan Duda panu Macronowi - „(…) są w ojczyźnie rachunki krzywd, i są tematy trudne”. Bo czyż nie są trudne sprawy trudne?

Jan Dziadul

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.