Jerzy Owsiak: Nie będą bronić nas leopardy

Czytaj dalej
Fot. Magda Weidner
Oprac. Magda Weidner

Jerzy Owsiak: Nie będą bronić nas leopardy

Oprac. Magda Weidner

Ruszyła budowa woodstockowej sceny. Przygotowania do festiwalu trwają, ale będzie on inny niż zwykle. O tym mówi Jerzy Owsiak.

Dlaczego Przystanek Woodstock został uznany za imprezę podwyższonego ryzyka?
Z pokorą przyjmujemy każdą opinię na temat festiwalu, nawet jeżeli nie do końca się z nią zgadzamy. O tym, że jest podwyższone ryzyko, dowiedzieliśmy się z mediów lokalnych, które pytały nas o komentarz. Zaskoczenie było ogromne. Na niecałe cztery tygodnie przed Przystankiem dowiedzieć się o tak poważnej zmianie, klasyfikującej nasz festiwal, wzbudziło w nas niepokój. Pierwsze, co zrobiliśmy, to zwróciliśmy się do naszych sponsorów, czy nam pomogą, i bardzo dziękujemy im za to, że fantastycznie zdali egzamin. Kilkadziesiąt osób spotkało się w sali, gdzie co poniedziałek mamy nasze kolegia, i rozmawiamy o naszych problemach. Spytałem ludzi, czy bierzemy to na klatę, czy bierzemy ten festiwal na klatę i go robimy. Wszyscy jak jeden mąż powiedzieli, że jeżeli tylko od strony księgowej będziemy wiedzieli, że mamy pieniądze, to resztę bierzemy na siebie. Możemy zasuwać 24 godziny na dobę.

Zawsze stawiacie bezpieczeństwo ponad wszystko?
Dostaliśmy 6-stronicową opinię policji, uzasadniającą, dlaczego Przystanek w sporej części otrzymuje status imprezy o podwyższonym ryzyku. Takie sformułowania, że może dojść do linczu, do rasistowskich wystąpień, że tutaj mogą się ujawnić bardzo skrajnie nacjonalistyczne, lewackie, prawicowe ruchy młodzieżowe sprawiły, że ci, którzy byli chociaż raz na Przystanku Woodstock - a ja mam to szczęście, że jestem na każdym, i są tacy, którzy są na każdym - łapali się za głowy. W jakim miejscu? To tak jakby powiedzieć, że w Zielonej Górze ludzie upijają się winem, bo jest to kraina wina, i są tu ciągle napici winem. Każdy mieszkaniec Zielonej Góry walnąłby się cztery razy w łeb i powiedział: „Mało tego, że nie pijemy wina na umór, to potrafimy zrobić z tego święto, o którym mówi cały kraj”. W związku z tym, że czytamy sześć stron o czymś takim, nie możecie się dziwić, że to budzi w nas gorycz i sprzeciw.

Zaryzykujemy stwierdzenie: Jeśli miałby to być ostatni Woodstock, to niech będzie najpiękniejszy, najcudowniejszy

Podjęliśmy decyzję, robimy festiwal, a ludzie nam odpowiedzieli, że to będzie najpiękniejszy Przystanek Woodstock. Mój apel: Jeśli masz odwagę przyjechać, jeśli kochasz Przystanek Woodstock, jeśli ta atmosfera ci odpowiada i na niej się wychowałeś, to przyjedź i pilnuj tego Przystanku Woodstock, żeby nikt nie handlował dopalaczami. Jeśli zabronione są narkotyki, to reagujmy, żeby nie były one powodem, że rację ma pan wojewoda. Chcemy zrobić wszystko, by ludzie czuli się bezpiecznie.

Co się zmieni na Przystanku?
Mamy zwiększoną liczbę osób, które będą pilnowały w sposób formalny Przystanku Woodstock - powiększyliśmy to o prawie 1000 osób. Wiecie, co to jest wynająć 700 osób, które mają uprawnienia, w sezonie takim, jak koniec czerwca, kiedy jest mnóstwo imprez? Trzeba ich spod ziemi wyciągnąć. To się robi dwa miesiące wcześniej, a nie na trzy tygodnie przed. Oprócz tego będziemy mieć wszystko to, co wymaga ustawa. Mamy dwie imprezy o podwyższonym ryzyku, które są pod dużą i małą sceną. Teren ASP i Scena Viva Kultury mają normalne standardy. To my wyszliśmy z propozycją, aby ogrodzić Przystanek Woodstock. Ci, którzy znają, wiedzą, jaka tam jest filozofia, jakie to jest nieprawdopodobne dla nas wyzwanie. Postanowiliśmy postawić płoty, zaprogramowaliśmy 14 bram, którymi ludzie będą wchodzili. Rozstawiliśmy je tam, gdzie naturalnie były ciągi piesze. Wejścia są tak ustawione, żeby nie wymuszały żadnego dodatkowego chodzenia. Woodstockowicze przyjęli to i przyjęli także możliwość, że kontrola może być. Ale bardziej wyrywkowa. Po raz pierwszy będzie sytuacja: dotąd jest Woodstock, za ogrodzeniem nie ma Przystanku. Leżysz tam, śpisz tam, rozbijasz namiot na własną odpowiedzialność.

Wcześniej poprosiliśmy, żeby żaden samochód nie stał na górce. Na ASP. Festiwalu nie będzie broniła armia polska ani czołgi leopardy, ani samoloty. Bo bardziej boimy się czegoś innego. Większym niż terroryzm zagrożeniem byłoby dla nas chociażby masowe zatrucie, brak dostępu do bieżącej wody...

Oprac. Magda Weidner

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.