Kamil Bortniczuk: Żeby zasypać podziały, każdy powinien uderzyć się w piersi

Czytaj dalej
Fot. Fot. Archiwum
Krzysztof Strauchman

Kamil Bortniczuk: Żeby zasypać podziały, każdy powinien uderzyć się w piersi

Krzysztof Strauchman

Takiej sytuacji w sądach nikt nie przewidywał - mówi Kamil Bortniczuk, poseł z Głuchołaz, rzecznik partii Porozumienie Jarosława Gowina, wiceminister funduszy i rozwoju regionalnego.

Gratuluję wyniku wyborczego. W jesiennych wyborach uzyskał Pan 17 tysięcy głosów. Cztery lata wcześniej 2,5 tysiąca. To efekt mrówczej pracy w okręgu czy tego, że jako rzecznik partii Jarosława Gowina częściej bywał Pan w telewizji?
Jednego i drugiego. Dzięki funkcji rzecznika miałem okazję często bywać w programach telewizyjnych, ale jednocześnie aktywnie przepracowałem końcówkę poprzedniej kadencji. W wakacje w ramach akcji „Poznaj swojego posła” odwiedziliśmy naprawdę wiele miejscowości. Poza tym pracowałem solidnie w czasie kampanii wyborczej. Zresztą nie tylko ja. W efekcie wynik PiS na Opolszczyźnie w ostatnich wyborach był rekordowo wysoki.

Jako członek koalicji z rekordowo wysokim poparciem i rekordową dużą ilością miejsc w parlamencie, czuje Pan moc sprawczą? Wasze idee i pomysły mogą być zrealizowane.
Tak jest. Jestem członkiem partii Porozumienie Jarosława Gowina, ale my także podwoiliśmy nasz stan posiadania. Z 9 posłów w Sejmie dziś mamy 18, do tego dwóch senatorów. Jesteśmy języczkiem u wagi, większość 235 posłów Zjednoczonej Prawicy bez naszego ugrupowania nie byłaby już większością. Rozsądnie wykorzystujemy tę powyborczą arytmetykę, ale też bronimy spraw dla nas ważnych.

Jaka więc będzie Polska za cztery lata? Na jakich zmianach zależy wam szczególnie?
Myślę, że będzie lepiej funkcjonowała. W pierwszej kadencji skupiliśmy się na zasypywaniu nierówności społecznych. Przez wcześniejszych 20 lat miało miejsce wiele zaniedbań w sferze polityki socjalnej czy wsparcia rodzin wielodzietnych. W tej dziedzinie program 500 Plus był faktycznie rewolucyjny. W odczuciu Polaków przełamał pewien imposybilizm - poczucie, że niezależnie od tego, co politycy mówią w kampanii, to tego potem nie robią, bo „się nie da”. My pokazaliśmy, że ten projekt dało się zrealizować i to bez uszczerbku dla polskiej gospodarki, która ma się ciągle świetnie. Zaczęliśmy przywracać zaufanie społeczeństwa do polityków i to moim zdaniem jest jedno z naszych największych osiągnięć. Nasze działania spowodowały, że społeczeństwo obywatelskie ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, a frekwencja wyborcza była rekordowa.

A jakie są wasze cele na kolejne cztery lata?
Skupimy się na poprawie funkcjonowania aparatu państwa. Potrzeby bytowe Polacy mają zapewnione i wchodzimy na wyższy poziom piramidy Maslowa. Czas na przykład na poprawę funkcjonowania służby zdrowia.

Albo funkcjonowania sądów, za które się zabraliście?
Sądy trzeba reformować. Problem leży w tym, że sądownictwo przez ostatnich kilkadziesiąt lat nie podlegało żadnej kontroli społecznej. Środowisko sędziowskie broni się rękami i nogami, żeby nadal tej społecznej kontroli nie podlegać. Próbę powołania przez Sejm Krajowej Rady Sądowniczej, czyli ciała które także personalnie decyduje o tym środowisku, sędziowie przedstawiają jako upolitycznienie, co jest absolutnie nieprawdą. Z podstawowych zapisów Konstytucji można wywieść, że każda władza, także sądownicza, pochodzić powinna od narodu. Władza sądownicza dotychczas od narodu nie pochodziła. Można do tego stanu doprowadzić pośrednio, gdy będzie wybierana …

Przez zwycięską partię . Czyli przez was.
… Przez reprezentantów narodu. W demokracji tak jest, że praktyce przez zwycięską partię czy koalicję, jeśli wygra odpowiednim stosunkiem głosów. Na tym polega demokracja, że większość sprawuje władzę, inaczej byśmy mieli wielki chaos. Jest też droga bezpośrednia, np. wyboru członków KRS w bezpośrednich wyborach. Jako Porozumienie jesteśmy otwarci na takie dyskusje w przyszłości. Proszę jednak zauważyć, że środowisko sędziowskie nie jest zainteresowane żadną zmianą. Samo się wybiera, oczyszcza, dyscyplinuje, a różnie z tym bywa. Czy Polacy są zadowoleni z takiego wymiaru sprawiedliwości? Wszelkie badania pokazują, że nie.

W Sejmie w czasie debaty nad ustawą o dyscyplinowaniu sędziów powiedział Pan, że jest ona konieczna, żeby przeciwdziałać anarchii i stabilizować państwo. Po miesiącu destabilizacja i chaos są większe. Nie idzie wam.
A jaka byłaby destabilizacja gdyby nie ta ustawa? Zakładam, że Sąd Najwyższy ciągle podejmowały swoje inicjatywy, nadal skarżono by się do Komisji Europejskiej. Komisja Europejska, to nie jest rada mędrców, tylko politycy wybierani przez innych polityków. Niestety, większość w Komisji Europejskiej nie podziela naszych poglądów. Twierdzimy, że w sprawie sędziów wskazanych przez nową KRS, Sąd Najwyższy działał poza prawem. Doszło do sporu kompetencyjnego, na co wskazuje Kancelaria Sejmu, a wtedy postępowanie ulega zawieszeniu i żadne decyzje nie powinny być wydawane. W mojej ocenie ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego zostało wydane z rażącym naruszeniem prawa i z tego powodu jest nieważne. Wracając do pytania - alternatywą dla naszego rozwiązania byłaby pełna anarchizacja. Druga strona starała by się sparaliżować polski wymiar sprawiedliwości przez kwestionowanie legalności wyboru KRS. Kwestionowali by statusy sędziów, powołanych przez ten KRS, ich wyroki. Ludzie nie byliby pewni, czy wyrok jaki zapadł w sądzie w ich sprawie jest prawomocny. Począwszy od błahych sporów po najpoważniejsze sprawy karne. To naraża Polaków na niepewność powtarzania już zakończonych procesów. Proszę sobie wyobrazić tragedię rodzin osób zamordowanych, które musiałyby kolejny raz przeżywać proces kogoś oskarżonego o zbrodnię!

Tak się może stać. Strony będą wzruszać wyroki niekorzystne dla siebie szukając każdej możliwości prawnej.
Czekamy na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Jestem przekonany, że TK uzna, iż Sąd Najwyższy działał poza prawem, więc ta uchwała nie jest wiążąca. Faktycznie można mieć wrażenie dwuwładzy. Chcemy tego uniknąć i jako środowisko Jarosława Gowina będziemy proponować pewne rozwiązania. Ale o tym za wcześnie mówić.

Z ustawy dyscyplinującej sędziów nie chcecie się jednak wycofać?
Nie widzimy tam niczego, co zmusza nas do wycofania. Ta ustawa ma charakter reaktywny na sytuację w sądach, której nikt nie przewidywał. Nasze poprawki, a wnosiłem je w Sejmie osobiście, usunęły z projektu najbardziej kontrowersyjne zapisy, które nie były niezbędne do osiągnięcia jej celu – uniknięcia paraliżu. I nie chodzi tylko o kwestionowanie prawomocności wyboru jednego sędziego przez innego. Chodzi też o paraliż wyboru I prezesa Sądu Najwyższego, bo od opozycji sędziowskiej napływały sugestie, że będą podejmowane próby paraliżu tego procesu. Mamy też do czynienia z faktycznym paraliżem procesu opiniowania kandydatów na nowych sędziów, przez co 700 etatów sędziowskich jest nieobsadzonych. A jak brakuje 700 sędziów, to procesy trwają dłużej. Ta ustawa też temu zapobiega. Symptomatyczne jest to, co się działo z tą ustawą w Senacie. Przeprowadziliśmy szerokie prace konsultacyjne, przekonaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości do dalej idących poprawek, aby wyeliminować znaczną część uwag środowiska sędziowskiego. Nasz senator zgłosił 15 poprawek. Jednak sejmowa opozycja zupełnie nie chciała się nad tym pochylić, wolała odrzucić ustawę w całości. To dowód, że woleli ukręcić z tego bicz polityczny, niż rozwiązać problem.

Jak się Panu żyje w Polsce z tak głębokimi podziałami. Nie boi się Pan, że za parę lat Polacy będą do siebie rzucać kamieniami z powodów politycznych?
Chciałbym, żeby te podziały były mniejsze. Porozumienie Jarosława Gowina jest najbardziej centrowym ugrupowaniem w Zjednoczonej Prawicy. Uważam, że jesteśmy najbardziej predestynowani do tego, aby budować mosty między nami, a rozsądną opozycją, która chce rozmawiać o Polsce. Wydaje mi się, że po stronie opozycji to PSL i Kukiz’15 są siłą najbardziej skłonną do szukania porozumienia, które pozwoli nam pięknie się różnić i dyskutować. Można z nimi rozmawiać bez krzyków i zbędnych emocji. Różniąc się chcemy rozmawiać o tym jak budować silną, zjednoczoną Polskę, gwarantującą bezpieczną przyszłość obywatelom. Wszyscy powinniśmy działać na rzecz tego, aby w Sejmie było jak najmniej opozycji totalnej, wyzwisk z obu stron, odmawiania sobie prawa do racji, prawa do patriotyzmu.

Władza totalna też istnieje.
Najbardziej „totalni” przedstawiciele władzy decyzjami kierownictwa PiS w tej kadencji znaleźli się poza parlamentem. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale proszę sprawdzić. Żeby zasypać podziały, każdy powinien się uderzyć we własne piersi i wyciągnąć wnioski z własnego postępowania.

Kiedy się Pan wyprowadza z Głuchołaz?
Nie zamierzam. Mam tu rodzinę, buduję tu dom, będę się starał godzić obowiązki zawodowe w Warszawie i rodzinne w Głuchołazach.

Nie uważa Pan, że dzieci miały by lepsze możliwości edukacyjne czy rozwojowe w dużym mieście?
Pewnie tak, ale z drugiej strony duże miasto niesie ze sobą zagrożenia. Dzieciom polityków nie zawsze udaje się ich uniknąć.

ą

Krzysztof Strauchman

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.