Knurów: 35-letni Artur miał krwiaka mózgu. Trzy godziny czekał na karetkę. Zmarł

Czytaj dalej
Patryk Drabek

Knurów: 35-letni Artur miał krwiaka mózgu. Trzy godziny czekał na karetkę. Zmarł

Patryk Drabek

Jak skończyłaby się ta historia, gdyby karetka dojechała na czas, nie wiadomo. 35-letni Artur Turowski z Knurowa miał krwiaka mózgu, a tu liczy się każda minuta. Ale na karetkę, która miała zawieźć go na operację, musiał czekać trzy godziny. Ostatecznie zmarł, a sprawą zajmuje się prokuratura.

Rodzinna tradycja. Na niedzielny obiad u rodziców w Gierałtowicach Dawid Turowski przyjeżdża zawsze razem z żoną i synem. Do początku lipca przyjeżdżał także jego brat ze swoją narzeczoną i synkiem. - W tę niedzielę były akurat imieniny mojej babci, która dwa tygodnie wcześniej pochowała męża. Pojechaliśmy do niej, więc nie spotkałem się z Arturem - mówi Dawid Turowski. To byłby jego ostatni wspólny obiad ze starszym bratem.

Artur Turowski, jego narzeczona Barbara i 14-miesięczny synek Dominik 1 lipca przyjechali do Gierałtowic. Zjedli obiad z rodzicami Artura i około godziny 17 poszli na spacer. Wybrali drogę prowadzącą na działki, w kierunku autostrady A1 w Knurowie. Barbara odebrała telefon i w czasie rozmowy szła 3-4 metry za Arturem, który prowadził wózek z Dominikiem. Nagle 35-latek upadł i uderzył głową o asfalt. Zaczął się trząść, a z ust leciała mu piana.

Co działo się między godziną 17.32 a 20.30

Czytaj w dalszej części tekstu

  • Co działo się przez 3 godziny dramatu?
  • Dlaczego na karetkę trzeba było aż tyle czekać?
  • Co może ustalić prokuratura?
Pozostało jeszcze 90% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.

    już od
    2,46
    /dzień
Patryk Drabek

Komentarze

1
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

ponton.ponton

Może lepiej byłoby gdyby szpital miał podpisane umowy z kilkoma firmami realizujacymi transport chorych z lekarzem i bez niego. Nie podlega dyskusji, że tak jak firma ma kary umowne wpisane w umowe za nieterminowe realizowanie zleceń tak szpital ma obowiazek płacić za wykonane usługi. Stan zagrożenia życia jest wskazaniem do użycia zespołu systemowego. Niestety w tym kraju jest tak, że ktoś musi umrzeć żeby naprawiać syf jak panuje tu czy tam. Dyspozytor mógł wysłać karetke na zasadach komercyjnych i potem Dyrektor zastanawiałby się jak wyegzekfować płatność. Inną sprawą jest fakt czy szybszy transport z lekarzem ocalił by życie. A swoją drogą co takiego zrobi lekarz w zespole czego nie zrobi ratownik medyczny, wsadzi palec przez ucho albo nos pacjwnta żeby zatamować krwawienie? Ludzie! Lekarz ma takie same rece jak ratownik medyczny no czasem może mieć dwie lewe i wtedy nosi stetoskop i pieczątkę i pacjenta nie dotyka. Co ten doktor zrobi w takim przypadku?

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.