Kto zabił? Profiler nie da jednoznacznej odpowiedzi, ale... - mówi Jan Gołębiowski psycholog kryminalny

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Justyna Piasecka

Kto zabił? Profiler nie da jednoznacznej odpowiedzi, ale... - mówi Jan Gołębiowski psycholog kryminalny

Justyna Piasecka

„Analiza profilera kończy się kilkoma wersjami zdarzenia. Nieraz ciężko wykluczyć jakąś alternatywną wersję, bo pracuje się na niepewnym materiale”. Rozmowa z Janem Gołębiowskim, psychologiem kryminalnym, biegłym sądowym, profilerem.

Profiler, czyli kto?

Na wstępie trzeba podkreślić, że profiler to nie zawód - raczej zajęcie, czy specjalizacja. W Polsce profilowaniem zajmują się psychologowie policyjni i sądowi. W samej policji również nie ma wyodrębnionych stanowisk dla profilerów. Jest to wpisane w zakres obowiązków psychologów policyjnych. Kiedyś były w zasadzie jednostkowe próby profilowania przez kryminologów, ale w pracy profilera to właśnie psychologia jest ważna, bo ona wyjaśnia mechanizmy działania człowieka. Podczas tworzenia profili, analizuje się przejawy zachowań, na które przekładają się cechy osobowości i doświadczenia życiowe, w tym kryminalne, potencjalnego sprawcy. Bardzo ważną rzeczą, która jest stricte psychologiczna, to określenie motywacji jaką kieruje się przestępca.

Jak został pan profilerem?

W pewnym sensie byłem samoukiem. Gdy zaczynałem w początku lat dwutysięcznych, nie było w tym zakresie dużej oferty edukacyjnej na rynku. Oczywiście skończyłem studia podyplomowe i kursy dla psychologów sądowych, gdzie były zajęcia dotyczące profilowania, ale dość mało rozbudowane. Chcąc poszerzyć wiedzę i kompetencje w tym zakresie, musiałem robić to na własną rękę. Nawiązałem kontakty z profilerami z zagranicy, którzy byli dla mnie inspiracją. A pierwszy kontakt z praktyką to konsultacja dla kolegi ze studiów, który okazał się policjantem.

Profiler to nie Sherlock Holmes, jak mógłby się wydawać...

Jest bardzo dużo mitów na temat profilowania, różnych wyobrażeń budowanych na filmach, czy książkach. Dotyczy to również policjantów i prokuratorów, nie tylko przeciętnego człowieka. Niektórym śledczym trzeba te mity obalić i pokazać, że tak to nie wygląda. W przeciwieństwie do filmów, profiler rzadko rozwiązuje sprawę sam od początku do końca. Nie jest tak, że profiler pojawia się na miejscu zbrodni i po przyjrzeniu się ciału ofiary mówi kto zabił. Profilowanie jest narzędziem wspierającym śledztwo, jednym razem pomaga bardziej, za drugim mniej. Wszystko zależy od konkretnej sprawy.

Kiedy do akcji wkracza profiler? Do jakich śledztw jest angażowany?

Jego udział nie jest obowiązkowy, natomiast może przydać się w rozwiązaniu wielu spraw. Profilowanie wykorzystuje się przy różnych przestępstwach, nie tylko przy zabójstwach. Kiedyś około 60 proc. moich zleceń stanowiły właśnie sprawy o zabójstwo. Natomiast w zeszłym roku było ich już poniżej 50 proc., ponieważ wzrastają zlecenia w innych kategoriach przestępstw niż zabójstwo. Jest dla mnie pozytywna informacja, bo organy ścigania i wymiar sprawiedliwości postrzegają pewny rodzaj uniwersalności i przydatności profilowania. Nie ogranicza się więc ono do tych najbardziej typowych przestępstw. Na początku profilowanie stosowano przy zabójstwach, najczęściej o charakterze seryjnym, z domniemanym tłem seksualnym, itd.

W jakich jeszcze sprawach, poza zabójstwem, wykorzystuje się profilowanie?

Jeśli chodzi o drugie miejsce w moich statystykach, to są na nim sprawy prowadzone z art. 151 k.k., czyli „pomoc lub namowa do popełnienia samobójstwa”. One stanowią 25 proc. wszystkich moich spraw. Kolejną kategorią są rozboje, np. napady na banki. I tutaj, w przeciwieństwie do zabójstw, często mają one charakter seryjny. To mogą być również groźby - np. ktoś wysyła anonimowy list z pogróżkami. Jeśli dołączy do tego żądanie zapłacenia okupów, to wtedy mamy już do czynienia z wymuszeniem rozbójniczym. Ponadto profilowanie wykorzystywane jest również w przypadku gwałtu, uprowadzenia czy nawet oszustwa przez internet.

Kto decyduje o wprowadzeniu profilera do sprawy?

O zastosowaniu profilowania decyduje prowadzący śledztwo. To on ocenia, czy w danej sprawie jest potrzebne sporządzenie profilu. Można powiedzieć, że z pracy profilera najczęściej korzysta się w sprawach, które standardowymi metodami śledczymi nie są szybko rozwiązywane. Są to mniej typowe sprawy, w których występuje pewna dziwaczność w zachowaniu sprawcy, gdzie istnieje przypuszczenie, że mogą w nim zachodzić jakieś procesy psychopatologiczne, głęboko zaburzona osobowość, czy wręcz choroba psychiczna lub jakieś specyficzne fantazje seksualne. Są to sprawy nietypowe, dziwne, ale też starsze z tzw. „Archiwum X”. One są trudniejsze, były przecież umarzane z powodu niewykrycia sprawcy. Jednak po latach policja znowu do nich wraca i wówczas często korzysta z pomocy profilerów, by na nowo przyjrzeli się sprawie i ocenili zebrany wiele lat temu materiał.

Jak wygląda praca profilera?

Większość swojej pracy wykonuję przy biurku, siedzę i czytam akta sprawy. To na pewno nie jest tak jak na filmach, że profiler przybywa na miejsce zbrodni tuż po ujawnieniu przestępstwa. W całej mojej karierze zdarzyło mi się to dwa, może trzy razy. Profiler nie szuka śladów kryminalistycznych, więc nie ma potrzeby, by był podczas oględzin. Korzystam też z map internetowych, by zobaczyć umiejscowienie miejsca przestępstwa w przestrzeni geograficznej. Profiler opiera się na materiałach, które ustalą technicy i eksperci z zakresu kryminalistyki. Może też poprosić o kontakt do świadków lub rodziny ofiary i przeprowadzić z nimi własne rozmowy, które mogą poszerzyć zakres informacji.

Załóżmy, że ma pan już wszystkie informacje. Co dalej?

Tworzenie profilu sprawcy zawsze zaczyna się od ofiary, bo z jakiegoś powodu sprawca wybrał właśnie ją. Ofiara zaspokaja potrzeby sprawcy, więc trzeba zobaczyć, kim była ta osoba i jakie potrzeby mogła zaspokoić. Wtedy profiler, prawie jak na filmie, ogląda zdjęcia z miejsca zdarzenia oraz sekcji zwłok, przygląda się ranom na ciele i interpretuje zachowanie sprawcy. Jednak jest to osadzone zawsze w kontekście - jak my to nazywamy - wiktymologicznym, czyli kontekście ofiary i jej możliwych zachowań. Rekonstrukcja zachowań ofiary jest bardzo ważna - ustalenie, czy ofiara była osobą ufną, czy mogła się bronić, jak reagowała w sytuacjach stresu, jakie miała zwyczaje. To wszystko daje nam kontekst interpretacji tych twardych śladów. Przykład: widzimy na zdjęciu, że na stole leżą jakieś naczynia. Co możemy o nich powiedzieć, kiedy nie znamy kontekstu? Niewiele. Dopiero poznając zwyczaje ofiary - np. czy po zjedzeniu odkładała naczynia do zlewu, czy zostawiała to na później - dowiadujemy się, czy jej zachowanie było swobodne, czy może wymuszone przez jakąś sytuację. Nawet to, czy ktoś jest bałaganiarzem, czy osobą lubiącą porządek, ma wpływ na interpretację śladów oględzin. Może się okazać, że coś co zinterpretujemy, jako na przykład ślady plądrowania, okaże się po prostu bałaganem tej osoby, że ona miała taki zwyczaj, zwykle miała porozrzucane rzeczy.

Znamy już ofiarę - jaki jest kolejny etap?

Przechodzimy następnie do interpretacji wszystkich śladów kryminalistycznych, również umieszczając to kontekście zachowań ofiary. Kiedy rekonstruuje się możliwy przebieg zdarzenia, wtedy stawia się hipotezy i określa motywację sprawcy - dlaczego zaatakował ofiarę, w jaki sposób to zrobił, z jakiego powodu. Później zaczyna się opis cech, czyli profil psychologiczny samego sprawcy. I tutaj, znowu w przeciwieństwie do pewnych wyobrażeń książkowo-filmowych, to nie jest jednokierunkowa charakterystyka. Można powiedzieć, że analiza profilera kończy się kilkoma wersjami zdarzenia - od najbardziej prawdopodobnych do mniej. Nieraz ciężko jest wykluczyć jakąś alternatywną wersję, bo zawsze pracuje się na niepewnych informacjach. Gdyby były pewne, to byłoby wiadomo, kto zabił i profiler nie byłby potrzebny. Kiedy profil jest już gotowy, wówczas śledczy może zweryfikować wersje profilera różnymi metodami śledczymi. Może przesłuchać nowych świadków, przeprowadzić jakieś ekspertyzy, sprawdzić czyjś telefon, komputer. Praca profilera nie jest od razu gwarancją rozwiązania śledztwa, ona nie daje jednoznacznej odpowiedzi, kto zabił. Raczej jest swego rodzaju mapą dla prokuratorów, czy policjantów wskazującą, jakie czynności powinny zostać wykonane w sprawie, by ustalić sprawcę.

Kiedy można mówić o skuteczności pana pracy?

Z mojego punktu widzenia największym dowodem na to, że moja praca jest potrzebna, jest to, że klient wraca. Jeśli policjant, czy prokurator zwraca się do mnie przy kolejnej sprawie lub poleca swojemu znajomemu, to czuję, że moja praca się przydaje. To jest moim prywatnym miernikiem sukcesu. Kiedy wprost słyszę, że moja praca pomogła, że dana wersja rzuciła nowe światło na sprawę i podążając tym, zasygnalizowanym przeze mnie tropem, policjanci złapali sprawcę mam wielką satysfakcję. Później zdarza się czasami, że moja praca jest zauważona przez sąd i uwzględniona w uzasadnieniu wyroku skazującego. To zawsze dodatkowa satysfakcja i poczucie sukcesu.

W jakich dużych śledztwach brał pan udział?

Przykładem może być sprawa z Katowic. Zaginęła tam żona policjanta. Jej mąż wskazał, że wyszła po kłótni z nim i gdzieś przepadła. Później było podejrzenie, że kobieta może wyjechała za granicę. Moją rolą było przede wszystkim wykonanie jej psychologicznego portretu oraz ustalenie, czy rzeczywiście mogła wyjechać, a jeśli tak, to gdzie oraz czy mogła stać się ofiarą przestępstwa. Wskazałem, że najbardziej prawdopodobną wersją jest to, że stała się ofiarą z ręki własnego męża. I rzeczywiście tak było. Policjanci badający sprawę już wcześniej mieli co do niego pewne podejrzenia. Profil potwierdził ich przypuszczenia. Policjant został skazany na 25 lat więzienia. Ciała kobiety do dziś nie odnaleziono.

Pomaga pan też policjantom z „Archiwum X” rozwiązać sprawy sprzed wielu lat.

Tak, moja najstarsza sprawa była z 1989 roku - zabójstwo dwójki dzieci na Podlasiu. Pracowałem wtedy w zespole z drugim profilerem. Na początku prokuratura typowała seryjnego pedofila, jednak my szybko go wykluczyliśmy i zwróciliśmy uwagę, że to będzie osoba miejscowa. Po wywiadach ze świadkami i rodziną, po analizie materiału aktowego, stwierdziliśmy, że za zabójstwo odpowiada człowiek, który obecnie jest już dorosły, jednak w chwili popełnienia przestępstwa miał 13 lat. Sprawa trafiła do sądu, teraz wszyscy zastanawiają się jak ugryźć to prawnie, bo przecież sprawca nie może być sądzony jako dorosły, bo w czasie czynu był nieletni.

Z jakimi wyzwaniami musi pan mierzyć się w swojej pracy?

Trudnością mogą być kwestie techniczne, np. odczytanie protokołu oględzin czy przesłuchania, który został napisany odręcznie, albo duża ilość materiału, którą trzeba przeanalizować. Do tego często dochodzi ograniczony czas. Trudnością może być też zachowanie obiektywizmu, co widzę czasami w opiniach innych profilerów, którzy stosują strategię konfirmacji swoich przekonań. To oznacza, że traktują materiał w aktach wybiórczo, by napisać taką wersję, która według nich jest najbardziej prawdopodobna. Ja staram się tego unikać i wchodzę w rolę adwokata diabła, sam zadając sobie krytyczne pytania. Wyobrażam sobie, że adwokat sprawcy czyta moją opinię i zastanawiam się do czego mógłby mieć zarzuty. Zawsze najtrudniejszym momentem jest kończenie opinii i formułowanie wniosków końcowych. To też najbardziej stresujący moment w mojej pracy - kiedy już drukuję ostatnią stronę, czytam ją i przed podpisaniem i podbiciem pieczątką sam siebie pytam, czy to jest już ten etap, kiedy mogę ją oddać. Bardzo często mam takie wrażenie, że jakbym miał jeszcze jeden dodatkowy dzień, to może mógłbym coś jeszcze nowego napisać, inaczej sformułować... Taki rys perfekcjonisty mi się włącza, jeśli chodzi o profile.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Justyna Piasecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.