Kwarantanna od kuchni. Wege, wódeczka i pompki

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Małgorzata Oberlan

Kwarantanna od kuchni. Wege, wódeczka i pompki

Małgorzata Oberlan

Toruński „Hotelik w Centrum” to jedno z miejsc zbiorowej kwarantanny. Goście, których nigdy tu nie zapomną? Pan weganin, zakochani, procentowi i „pompkujący”.

Kto trafia do zbiorowej kwarantanny? Wracający z zagranicy, którzy z jakichś względów nie mogą się izolować w domu, oraz przedstawiciele profesji medycznych i mundurowych, w oczekiwaniu na wynik testów koronawirusowych.

Kto taką kwarantannę prowadzi? Wskazane przez wojewodów i sanepid ośrodki: bursy, akademiki, hostele. W Toruniu jednym z dwóch takich miejsc jest uroczy „Hotelik w Centrum” na starówce, będący częścią Centrum Kształcenia Ustawicznego dla dorosłych.

- Zaczęłyśmy z dziewczynami prowadzić dziennik z tej kwarantanny. Oj, będzie po latach co wspominać - uśmiecha się Joanna Wcześniak, główna dowodząca w hotelu.

107 zł brutto i 1550 kalorii

Najpierw był strach, wręcz panika. - Gdyśmy się dowiedziały, że będzie u nas ta kwarantanna, to każda była przerażona (personel to kobiety - przyp. red.). Były obawy przed kontaktem z kimś podejrzanym o koronawirusa i o to, że goście zamiast się izolować, rozlezą nam się, za przeproszeniem, po korytarzach, bo nie wytrzymają w pokojach. Potem był lęk o to, by zmieścić się w rządowej stawce - opowiada Joanna Wcześniak.

Kwarantanna od kuchni. Wege, wódeczka i pompki

Izolowany człowiek za kwarantannę nic nie płaci. Koszty zwraca placówkom wojewoda. Owa rządowa stawka to dokładnie 107 zł i 14 gr brutto za „osobodzień”.

- I w tym zmieścić się muszą koszty wyżywienia, noclegu, obsługi, środków czystości, prania pościeli i ręczników, wody, prądu, ogrzewania - wylicza pani Joanna.

Jako dyplomowany technolog żywienia, uczący kucharzy, szybko pojęła, że mogą być - oględnie rzecz ujmując - kłopoty z karmieniem osób izolowanych. Stawka jest tak niska, że na zakup produktów żywnościowych zostaje jakieś 20 zł na dobę.

- Według wytycznych, osobom w kwarantannie mamy dostarczyć dobowo posiłki o łącznej liczbie 1550 kcal. Niewiele, ale wystarczająco dla tych, którzy przecież nie mają wychodzić z pokoju - podkreśla pani Joanna. - Oczywiście, zamawiając do pokoju całe reklamówki alkoholu czy pizzę z pizzerii, nasi goście dostarczają sobie jednocześnie setki dodatkowych kalorii. To jednak dorośli ludzie, każdy odpowiada za siebie.

Ostatecznie, każdy z izolowanych w „Hoteliku w Centrum”, niezależnie od tego, czy był tu dwa tygodnie czy kilka dni (w oczekiwaniu na wynik testów), serdecznie personelowi dziękował. Szczególnie chwaląc menu i kuchnię, bo decyzją Joanny Wcześniak hotel postanowił elastycznie podejść do normy: tak finansowej, jak i energetycznej posiłków. „Zadowolenie gości ponad wszystko” - ta dewiza tu przyświeca.

Gość numer 1: weganin

Pierwszym gościem, przysłanym tu przez sanepid i miasto na kwarantannę, był pewien radykalny weganin. Hotelowi tymczasem błędnie podano, że będzie to wegetarianin. - Tymczasem okazało się, że ów pan od 27 lat nie je dosłownie żadnych produktów pochodzących od zwierząt. Dla mnie, technologa żywienia, nie było to problemem. Ostatecznie, po 14 dniach, pan nam dziękował i przepraszał. Trochę się nam z początku awanturował, ale puściliśmy to w niepamięć - uśmiecha się Joanna Wcześniak.

Kwarantanna od kuchni. Wege, wódeczka i pompki

Na Wielkanoc pan weganin dostał m.in. sałatkę warzywną z majonezem. Podniósł krzyk o majonez. Uspokoił się, gdy pod drzwi podrzucono mu słoiczek. Majonez był wegański, 8 zł za malutkie opakowanie. Podobnie było z serem typu mozzarella. Musiał spod drzwi pokoju podnieść opakowanie i przeczytać skład, by się przekonać, że to wersja roślinna.

- Skromne opakowanie tego serka kosztowało 10 zł i 20 groszy, czyli wyczerpywało połowę budżetu, który - jak wyliczyliśmy - wypadał dziennie na zakup produktów spożywczych. Gdybyśmy skrupulatnie trzymali się stawki wojewody, czyli owych 107 zł brutto na „osobodzień”, to żadnego serka wegańskiego byśmy temu panu nie podali. Największą satysfakcją były dla nas podziękowania tego człowieka, gdy nas opuszczał oraz docenienie kunsztu kucharsko-ekonomicznego naszej kuchni - podkreśla Joanna Wcześniak.

Goszczenie weganina z pewnością poszerzyło też umiejętności hotelowego personelu. W święta gość zaskoczony został m.in. barankiem z... kalafiora. Instrukcję pani Joanna znalazła w internecie. - Opatrzona była hasłem „Jak wprawić w zakłopotanie weganinina” - wspomina ze śmiechem torunianka.

Na pożegnanie pan weganin zostawił w hoteliku mnóstwo niewykorzystanych zestawów sztućców jednorazowych. Przez 2 tygodnie używał tylko jednych, bo dbał o los planety i ekologię. Dał dobry przykład.

Lista gości na kwarantannie, których w hoteliku nigdy nie zapomną, jest jednak o wiele dłuższa. Ot, choćby pewna wpatrzona w siebie para...

Zakochani - odkochani

Duet stawił się do odbycia dłuższej wersji kwarantanny. On wpatrzony w nią, ona w niego. Tacy byli zakochani...

- Oczywiście, chcieli być razem w jednym pokoju. Nie było problemu, dysponowaliśmy przecież „dwójką” - wspomina pani Joanna.

„Dwójka” jednak czy też „jedynka”, gdy z niej nie można wychodzić, dla każdego może okazać się więzieniem. A dla narzeczonych - swoistym sprawdzianem uczuć, dopasowania temperamentów. - Po kilku dniach poprosili o osobne pokoje. Gdy kończyli izolację, opuszczali nas już osobno. Rozstali się. Może lepiej tak, niż gdyby miało się to stać po ślubie - zauważa torunianka.

„Procentowi” mundurowi

Czy można się dziwić mundurowemu albo medykowi, który w napięciu oczekuje wyniku testu na koronawirusa, że chce się jakoś znieczulić? W „Hoteliku w Centrum” zdziwienia nie było.

- Oj, nazamawianych tu było wiele reklamówek z piwem, wódeczką, coca-colą. Nie robiliśmy z tego żadnego problemu, ponieważ goście nie łamali zasad kwarantanny. Konsumpcja w odosobnieniu, bez kontaktu z innymi gośćmi, nie jest przecież zabroniona - zaznacza pani Joanna.

Tak się składa, że piwo dobrze niektórym komponuje się z fast foodem. Więc i pizza, i hamburgery przyjeżdżały na zamówienie do hoteliku. W efekcie limit 1550 kcal dziennie niektórzy goście przekraczali zdecydowanie.

- „Znów faceci” - wzdychałyśmy, gdy zapowiadano nam kolejnych gości na kwarantannę. Dotąd były u nas tylko dwie panie. Bałyśmy się po prostu, że izolowani mężczyźni zaczną w końcu rozrabiać. Szczęśliwie, nic takiego się nie wydarzyło - zaznacza pani Joanna.

Ba, na liście hotelowych gości niezapomnianych jest nawet pewien mężczyzna, którego tylko za wzór stawiać! Panie z obsługi wspominają go z sentymentem.

O życiu myślał „pompkując”

- Właściwie to chłopak jeszcze był, taki młody. Wrócił z zagranicy i izolował się u nas 14 dni. Parę zdań zamienić z nim mogłyśmy, jak z każdym, tylko przez okno. Dłużej porozmawialiśmy sobie przez telefon, gdy miałam dyżur w recepcji. Potrzebował się wygadać - wspomina pani Joanna.

Co można robić przez dwa tygodnie w pokoju z łazienką o powierzchni 12 metrów kwadratowych? Ile można oglądać telewizję, serfować w sieci?

- Najpierw ludzie mają dwa-trzy dni odpoczynku. Wszyscy na samym początku są więc zadowoleni. Potem jest ciężko. Ten chłopak opowiadał, że po czasie, w którym obdzwonił całą rodzinę i znajomych, miał moment przełomowy. Wyciszył się, przemyślał całe swoje życie. Podjął ważne decyzje - ciągnie pani Joanna.

Przez kolejne dni, by wesprzeć ducha samodyscypliną, zabrał się za przysiady oraz pompki. Tak „pompkował”, że opuszczając hotelik miał we własnej ocenie formę lepszą niż kiedykolwiek. Zostawił po sobie dobre wspomnienia, a zabrał serdeczne życzenia od personelu na przyszłość.

Siła człowieka

Dziewczyny z hoteliku jednego są pewne: 14 dni izolacji to sprawdzian dla każdego człowieka. - Wychodzi prawdziwy charakter. I siła. Słaby psychicznie tego nie zniesie - mówią torunianki.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.