Lech nadal strzela ślepakami

Czytaj dalej
Fot. Bartek Syta
Maciej Lehmann

Lech nadal strzela ślepakami

Maciej Lehmann

Tylko 12 goli zdobyli lechici w tym sezonie. Znów zaciął się Marcin Robak. Z taką skutecznością pogoń za czołówką nie ma szans powodzenia.

Lech Poznań zdobył w tym sezonie tylko 12 bramek. To mizerny dorobek, jeden z najgorszych w ekstraklasie. Poznaniacy stoją w jednym szeregu z Wisłą Kraków, Piastem Gliwice i Śląskiem Wrocław, które też mają ogromne kłopoty z trafianiem do siatki rywali. Najskuteczniejsza po dwunastu kolejkach Jagiellonia Białystok, strzeliła 9 goli więcej niż Kolejorz. Dlaczego w ofensywie „Poznańska Lokomotywa” porusza się w ślamazarnym tempie?

- W akcjach ofensywnych Lecha jest za dużo chaosu i przypadku

- uważa były pomocnik Kolejorza Rafał Stroiński.

- Jest też problem z Marcinem Robakiem. To napastnik uzależniony od podań kolegów, który sam niestety nie potrafi wykreować sobie sytuacji. Jeśli w gorszej formie są skrzydłowi, a zwłaszcza Szymon Pawłowski, co teraz niestety obserwujemy, to Kolejorz nie stwarza sobie wielu sytuacji i dlatego nie udaje się sforsować obrony rywali - dodaje Stroiński.

Kłopoty Lecha w ataku szybko zdiagnozował trener Nenad Bjelica. Już po słabym meczu z Arką, kiedy rywal przez cały mecz bronił się niemal całą drużyną, zapowiadał, że zmieni się sposób rozgrywania piłki. W czasie dwutygodniowej przerwy na reprezentację zespół miał intensywnie pracować nad nowymi rozwiązaniami. Efektów nie było widać. Kolejorz znów był nieporadny i łatwy do zatrzymania. Błysk Jevticia co prawda niespodziewanie pozwolił mu wyjść na prowadzenie, ale potem znów się pogubił i nie stwarzał żadnego zagrożenia.

- Może mamy za duże oczekiwania wobec tej drużyny

- zastanawia się drugi nasz ekspert, Ryszard Rybak.

- Widać u chłopaków duże zaangażowanie, ale brakuje trochę piłkarskiej jakości. Lech w ataku jest uzależniony od dyspozycji Marcina Robaka, bo Dawid Kownacki od dłuższego czasu nie tylko nie robi postępów, ale też zupełnie nie potrafi się odnaleźć. A Robak po tak długiej kontuzji, co nie jest niespodzianką, gra w kratkę, raz lepiej, raz gorzej. Poza tym to jest napastnik, który potrzebuje sporo miejsca, by dobrze przyjąć piłkę i strzelić. W tłoku radzi sobie średnio, bo nigdy nie był dobrym technikiem. Może nawet strzeli więcej goli niż Sadajew, ale nie potrafi dać tyle zespołowi, co Czeczen. Mam tu na myśli przytrzymanie piłki, jej rozegranie, czy zrobienie miejsca kolegom. Bjelica mówi o grze skrzydłami, ale skąd mają być sytuacje, kiedy Formella nawet jak przedrybluje jednego zawodnika, to przeważnie zatrzymuje się na drugim. Uważam, że nawet na tle pogrążonej w kryzysie finansowym Wisły, Lech nie ma wielkiej przewagi w umiejętnościach piłkarskich, dlatego tak trudno stworzyć mu dobre okazje bramkowe - dodaje Rybak.

Zdjęcia z ostatniego meczu Lecha z Wisłą Kraków

- Uważam, że Lech strzela mało bramek, bo przeciwnicy wiedzą, że jeśli ustawią się defensywnie, trudno poznaniakom się przebić przez ustawiony w polu karnym autobus. W takiej sytuacji ważne są stałe fragmenty gry, a te też nie są mocną stroną Kolejorza. Łatwo narzekać na Robaka, bo jego gole można szybko policzyć, ale przecież trudno zarzucić mu, że notorycznie marnuje ileś tam sytuacji w meczu. On ich po prostu nie ma i tu moim zdaniem jest główny problem Lecha. Bjelica wystawia wielu ofensywnych piłkarzy, ale zobaczmy ich statystyki. Ile czasu na gola czeka Pawłowski? Jevtić czy Makuszewski przełamali się dopiero niedawno. Jeśli Lech chce strzelać więcej bramek, musi grać dokładniej, szybciej, z klepki, nad tym musi pracować trener - twierdzi były bramkarz Norbert Tyrajski.

Na brak dokładności i zdecydowania zwracał też uwagę po meczu z Wisłą Szymon Pawłowski. - Gra nam się nie kleiła, brakowało wymiany podań na 1-2 kontakty, nie było odpowiedniego zawiązania akcji, mieliśmy za dużo strat. Bjelica twierdził, że zbyt wielu zawodników „nie było sobą”. Wcześniej mówił o złych nawykach, które nie jest łatwo wyplenić.

- Nie oszukujmy się, wielu obecnych piłkarzy to 2-3 garnitur europejskiej piłki. Lepsi piłkarze albo wyjechali z Polski, albo skończyli karierę.

- Czasów, gdy pomocnik, jak choćby Marcin Zając, strzelał 10 bramek w sezonie, możemy już nie doczekać. Lech stał się dziś stacją przesiadkową. Młodsi piłkarze myślą, że mogą się tu wypromować i szybko wyjechać do lepszych klubów, starsi wykorzystują sytuację, że można tu jeszcze nieźle pograć na ładnym stadionie w ciekawym mieście. Mnie najbardziej w ofensywie brakuje lidera, mocno związanego z Lechem. Dlatego te mecze tak teraz wyglądają. Raz ten wózek ciągnie Pawłowski, raz Makuszewski, raz Jevtić, ale rzadko się zdarza, by na wysokich obrotach pracował cały zespół - kończy Rafał Stroiński.

Maciej Lehmann

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.