Luksus własnego zdania Jana Rokity. Bitwa o porządek dziobania

Czytaj dalej
Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Bitwa o porządek dziobania

Jan Rokita

Mamy oto dwa ciekawe konflikty o władzę nad Unią Europejską. I w obu - Polska znajduje się w samym oku cyklonu. Po raz pierwszy w unijnych dziejach Parlament Europejski próbuje na drodze prawnej obalić tzw. konkluzje Rady Europejskiej. Przekładając ową zawiłą formalność na język polityki - europosłowie chcą, aby to oni, a nie przywódcy 27 państw, mieli odtąd najwyższą władzę w Unii.

Nietrudno zauważyć, że oznaczałoby to przełamanie zasady ustalonej w Traktacie Lizbońskim, wedle której polityczne panowanie nad Unią spoczywa w rękach przywódców państw. A to z kolei legło u podstaw faktycznej hegemonii niemiecko-francuskiej w Europie, gdyż na unijnych „szczytach” w zasadzie nie zdarzało się, aby wspólny front Berlina i Paryża udawało się przełamać, jeśli tylko w jakiejś sprawie przywódcy tych dwóch krajów zawarli mocny i wyraźny sojusz. Tak było do tej pory i wszyscy, zgrzytając zębami, jakoś do tego przywykli. Ale właśnie teraz wewnątrz Rady Europejskiej udało się po raz pierwszy przeprowadzić skuteczny zamach także i na tę, niemal „świętą”, regułę, określającą bardzo mocno unijny porządek dziobania.

W jednym i drugim przypadku swoisty „casus belli” stanowi Polska. Bo też oba konflikty rozgrywają się na tle kluczowych polskich narodowych interesów. W pierwszym - stawką są fundusze europejskie, gdyż większość w europarlamencie dąży wszelkimi środkami do tego, aby Polsce zablokować ich wypłatę pod pretekstem tzw. rządów prawa (czyli awantury o gejów i o sędziów).

Ostatnio szef europarlamentu włoski socjalista Sassoli posłał do niemieckiej chadeczki pani von der Leyen swoisty „list przedprocesowy”, w którym ostrzega szefową Komisji, iż jeśli natychmiast nie uruchomi sankcji wobec Polski (a także Węgier), to Parlament zaskarży Komisję do unijnego sądu, żądając prawnego przymuszenia jej do działania. Rzecz w tym, iż wcześniej przywódcy 27 państw zawarli podczas unijnego szczytu porozumienie, zapisane formalnie w „konkluzjach” Rady Europejskiej, iż na razie (do czasu dalszych wyroków europejskiego trybunału) Unia nie będzie podejmować żadnych kroków zmierzających do nakładania sankcji. A takie „konkluzje” przywódców państw, skądinąd zgodnie z duchem Traktatu Lizbońskiego, do tej pory traktowane były jako świętość. Teraz już nie są.

Krótko po tych zdarzeniach krajom Europy Środkowo-Wschodniej udało się podczas unijnego szczytu obalić ustalone i ogłoszone z hukiem przez Merkel i Macrona zaproszenie Rosji do wznowienia tzw. dialogu z Unią. Szło o to, aby pomimo wojny na Ukrainie oraz fali represji na Białorusi i w samej Rosji, prezydent Putin był zapraszany na unijne szczyty, gdyż, jak argumentowała Merkel - „trzeba stworzyć europejski format negocjacji z Rosją”. Jak zwykle w przeszłości, niemiecko-francuska decyzja zapadła dzień przed szczytem, a 25 przywódców unijnych krajów dowiedziało się o niej w ostatniej chwili. I oto zdarzył się precedens, by nie rzec… cud.

Podczas brukselskiej narady doszło do takiej awantury, że Merkel i Macron z podwiniętym ogonem musieli się wycofywać z ogłoszonego już publicznie zaproszenia dla Rosji. Wpływowy portal „Politico” określił to zdarzenie „wyjątkowym upokorzeniem Berlina i Paryża”. Zaś Macron - jak to ma w zwyczaju - znów coś złorzeczył pod adresem Polski, gdyż premier Morawiecki miał - jak się zdaje - spory udział w owym „upokorzeniu”. W każdym razie, te dwa niezwykłe zdarzenia jasno pokazują, iż dotychczasowe hierarchie władzy wewnątrz Unii gwałtownie się dziś chwieją. I niezależnie od tego, jaki będzie finał tych zmagań o władzę, jedna rzecz nie budzi wątpliwości. W dzisiejszej Europie nic z tego, co było dotąd pewne, pewne już nie jest. A kiedy chwieje się stary porządek dziobania - to jest najlepszy moment, aby samemu zacząć się mocniej rozpychać wewnątrz Unii.

Jan Rokita

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.