Luksus własnego zdania Jana Rokity. Ostrzej i groźniej

Czytaj dalej
Fot. brak
Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Ostrzej i groźniej

Jan Rokita

Nie wiemy dużo, ale to co wiemy, wygląda niedobrze.

Wtorek, 3 maja. Pięćdziesiąt nocnych ataków lotniczych i rakietowych na kluczowe obiekty ukraińskiej infrastruktury: stacje kolejowe, elektrownie (m.in. we Lwowie), zbiorniki paliw, magazyny broni i punkty przeładunkowe zachodnich dostaw militarnych. Liczbę i skalę nalotów potwierdza kijowskie ministerstwo obrony, co w warunkach wojennych nie jest częste. Środa, 4 maja. W wyniku nalotów zniszczone samoloty bojowe na kluczowym lotnisku wojskowym Kanatowo na Zaporożu, czyli w samym środku kraju. Zaś na południu eksplozja wielkich magazynów zachodniej amunicji koło Mikołajowa, po nocnym ataku rakietowym. Zabitych sześciuset żołnierzy ukraińskich. To wprawdzie informacje z komunikatu rosyjskiego, ale brak polemik z Kijowa, co tym ponurym wieściom dodaje wiarogodności. To tylko dwa kolejne dni. A tak ostatnio jest codziennie, a ściślej mówiąc - każdej kolejnej nocy.

Armia rosyjska zmienia taktykę walki na Ukrainie, w nowej fazie wojny demonstrując, iż jest w stanie zniszczyć całą infrastrukturę państwa ukraińskiego. I w ten sposób sparaliżować jego funkcjonowanie oraz dalsze możliwości obrony. W rosyjskiej doktrynie wojennej, która zakłada stopniowe i kontrolowane eskalowanie skali ataków, ten etap wojny nazywa się „силовое сдерживание”, czyli (tłumacząc dosłownie) „powstrzymywanie przy użyciu siły”. Sam Putin lubi ten termin i w swoich mowach zwykł objaśniać przy jego pomocy rosyjską strategię wojenną oraz zachwalać militarny potencjał Rosji.
Niby wszyscy winni zdawać sobie sprawę z niewspółmiernej przewagi militarnej armii rosyjskiej. Ale ten oczywisty fakt został początkowo przysłonięty ewidentnymi rosyjskimi niepowodzeniami wojennymi, zwłaszcza pod Kijowem, gdzie błędna rosyjska strategia i kiepskie dowodzenie, przyniosły Ukraińcom spektakularny sukces, jakim stało się odparcie oblężenia stolicy. W efekcie ekipa prezydenta Zieleńskiego nie tylko nie przestraszyła się rosyjskiego najazdu, ale przeciwnie – po uwolnieniu stolicy nabrała pewności siebie i woli zwycięstwa. Umocniła ją w tym jeszcze wyraźna przemiana podejścia Ameryki do wschodniej wojny. Od czasu zebrania 41 zachodnich sojuszników w amerykańskiej bazie Ramstein w Niemczech, ruszyły pełną parą dostawy NATO-wskiej ciężkiej i ofensywnej broni. Zaś armia ukraińska zaczęła intensywnie przestawiać się na militarną technikę zachodniego sojuszu.

Nowa rosyjska taktyka jest ewidentną reakcją na to wszystko. Wygląda na to, że teraz każdej kolejnej nocy Ukraina doświadczać będzie druzgocącej fali zniszczeń, nie nakierowanych tym razem na terror wobec ludności cywilnej, ale obliczonych na wywołanie trwogi i fermentu w ukraińskiej elicie władzy. Taki pokaz siły i militarnych możliwości armii rosyjskiej jest zaplanowany i opisany w jawnych i publicznie znanych oficjalnych dokumentach, generalnie definiujących rosyjską strategię wojenną. Ma prowadzić nie tyle do efektywnego zniszczenia przeciwnika, co raczej do uświadomienia mu, że w razie dalszego oporu może zostać zniszczony. Więc powinien rozsądnie zmięknąć i zaakceptować rosyjskie warunki zakończenia wojny. Na razie nic nie wskazuje na to, aby nowa taktyka prowadzenia wojny wywierała taki właśnie skutek na prezydencie Zieleńskim i jego ekipie. Ale wojna trwa. A nowa destrukcyjna taktyka działa tak naprawdę dopiero od kilku dni. Teraz będzie już tylko coraz ostrzej i coraz groźniej.

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.