Maciej Zagłoba-Zygler: Adrenalina pcha człowieka na szczyt

Czytaj dalej
Fot. nadesłane
Dorota Witt

Maciej Zagłoba-Zygler: Adrenalina pcha człowieka na szczyt

Dorota Witt

O tym, gdzie najbardziej lubi błądzić, o granicach ryzyka i bezgranicznej tolerancji dla poznawanych kultur oraz o tym, dlaczego podróże warto polecić wszystkim politykom, opowiada Maciej Zagłoba-Zygler, bydgoski podróżnik.

W listopadzie zeszłego roku zdobył Pan Kilimandżaro, ale już w drodze powrotnej musiała pojawić się myśl o kolejnych szczytach, bo zapowiada Pan, że marzy o zdobyciu Korony Ziemi...

To zawsze działa tak samo: adrenalina pcha człowieka na szczyt, emocje rosną z każdym kilometrem, a w drodze powrotnej jest się już tak wyczerpanym, że w zasadzie nie ma siły myśleć o tym, co będzie się robiło po zejściu, ale radość i satysfakcja z osiągnięcia celu napędzają i motywują, żeby analizować, kalkulować, planować kolejną wyprawę. Obstawiałem wtedy, że następny będzie rosyjski Elbrus, najwyższy szczyt całego Kaukazu. Po ocenie kosztów (bilety, pozwolenia na wejście itd.), musiałem nieco zrewidować te plany. Padło na Mont Blanc. Myślę sobie: „jest bliżej, więc na pewno będzie taniej”. Tymczasem ceny biletów, pozwoleń na wejście szybko wyprowadziły mnie z błędu. Okazało się, że tańsza niż w Europie będzie wspinaczka w Azji. Zamierzam zdobyć szczyt Demawend w Iranie. Bilety już kupione, lecę w połowie września. Pierwszy raz dołączy do mnie kolega: wyruszam razem z Maciejem Kwiatkowskim. Na zdobycie Korony Ziemi daję sobie kilka, a może nawet kilkanaście lat. To moje wielkie marzenie.

Jak wyglądają przygotowania do zdobywania najwyższych szczytów?

Najważniejsze to zadbać o bardzo dobrą sprawność fizyczną, konieczne są więc solidne treningi. Codziennie jeżdżę na rowerze, lubię szczególnie trasę w kierunku Zalewu Koronowskiego, to jakieś 100 km. Obowiązkowa jest też siłownia. Każdego, kto się wspina, może dopaść choroba wysokościowa. Nigdy nie wiemy, jak nasz organizm zachowa się na wysokości. Nie można bagatelizować aklimatyzacji, trzeba wchodzić bardzo powoli, a na pewnych wysokościach dać sobie czas na odpoczynek, a organizmowi czas na przystosowanie do nowych warunków.

Skończył Pan, m.in. studia z zakresu przestępczości zorganizowanej i terroryzmu. Wiedza na ten temat daje poczucie bezpieczeństwa?

To żadna zbroja, ale praktyczna wiedza o tym, jak się zachować w sytuacji zagrożenia, jakich miejsc unikać, jak weryfikować informacje na temat bieżącej sytuacji w danym kraju, gdzie się zwrócić o pomoc, będąc za granicą, ułatwia życie. Nawet zwykli turyści, którzy wyjeżdżają raz w roku na urlop, powinni zdawać sobie sprawę, co w praktyce oznacza informacja, że w Egipcie panuje napięta sytuacja polityczna, dochodzi do zamieszek albo że kraje arabskie są niestabilne politycznie.

Przez dziesięć lat był Pan pilotem wycieczek. Jakimi turystami są Polacy?

To się zmienia. Polak na zagranicznych wojażach nabiera ogłady, kultura podróżowania wśród rodaków cały czas rośnie, a polskich turystów jest w świecie coraz więcej. Gdy zaczynałem pilotować wycieczki, najtrudniej było mi „okiełznać” turystów „all inclusive”, bo szybko okazywało się, że ich urlop sprowadza się do picia alkoholu od rana do nocy. Kończyło się więc awanturami, nieporozumieniami, czasem bójkami. Kilka razy z takiego powodu pilot samolotu podejmował decyzję o awaryjnym lądowaniu, co wiąże się z dużymi kosztami i wielkim zamieszaniem. Pamiętam też kilka ekstremalnych sytuacji: zawały, utonięcia, ale to może zdarzyć się wszędzie.

Odwiedził Pan już blisko 50 krajów. Czy rywalizuje Pan z tatą, bydgoskim radnym, znanym z pasji do podróżowania?

W naszej rodzinie miłość do wypraw jest dziedziczna, a zapoczątkował ją chyba dziadek, Zdzisław, nestor przedwojennego harcerstwa. Nie poznałem go, ale jego legenda towarzyszy mi od najmłodszych lat. Dość powiedzieć, że w okolicach Tlenia jego imieniem nazwano dwa szlaki turystyczne, którymi maszeruję, gdy tylko mam okazję. Babcię poznał na jednej z wypraw, przyjechała za nim do Bydgoszczy z Nowego Sącza. Była góralką, aktywną do ostatnich dni, ale życie spędziła w domu, wychowywała dzieci, a mieli ich całą szczęśliwą ferajnę...

Azja, Afryka...

Właśnie, na przykład Indie. Szukam takich zakątków, które nie zostały opisane w przewodnikach. Mając do wyboru wytyczony szlak i przedzieranie się przez niezbadane gęstwiny - z radością się przedzieram. Idę po to, żeby zbłądzić, dotknąć i posmakować prawdziwego życia spotykanych ludzi. A to nie zawsze jest czyste, higieniczne i bezpieczne... Tym sposobem dotarłem do największych slamsów w Indiach - Dharavi, tam, gdzie kręcono film „Slamdog - milioner z ulicy”. I szedłbym dalej, gdyby jakaś grupa osiłków nie zagrodziła mi drogi. Chcieli haracz, udało mi się odejść bez szwanku. To poznawanie życia lokalnych społeczności świetnie udaje się w środkach komunikacji publicznej. Lubię nimi podróżować, w skupieniu przyglądać się zachowaniu i zwyczajom ludzi. W Indiach okazało się to trudne, bo tam miejskie kolejki działają na specjalnych zasadach. Pierwszego dnia, kiedy spokojnie czekałem aż pociąg zatrzyma się na stacji, tłum niemal mnie stratował. Okazało się, że nikt tam nie czeka, aż skład się zatrzyma, a podróżni wysiądą. Jedni wysiadają, drudzy wsiadają „na hurra” jeszcze gdy pociąg toczy się po torach. Mnie to się może nie podobać, ja się mogę nie zgadzać, ale co mam do powiedzenia, będąc tam tylko gościem? Na tym polegają podróże: uczą otwartości, tolerancji, nowego spojrzenia na odmienność. Polecałbym takie dalekie wyprawy wszystkim politykom, bo podróżowanie, poznawanie nowych kultur, religii świetnie dystansuje do rodzimych problemów, rewiduje poglądy i uczy akceptowania tego, co inne, nieznane i niezrozumiane.

Zdjęcia z wyprawy Macieja Zagłoby-Zyglera na Kilimandżaro, najwyższą górę Afryki.
nadesłane Maciej Zagłoba-Zygler w pierwszą podróż wybrał się z rodzicami w... dziecięcym wózku. - Tata odwiedził 80 krajów, ale myślę, że go przegonię... Wybiera ekstremalne podróże i chyba mam to po nim - mówi podróżnik

Teczka osobowa - Maciej Zagłoba-Zygler

Bydgoszczanin, podróżnik, pilot wycieczek zagranicznych. Syn radnego miejskiego, historyka i podróżnika Lecha Zagłoby-Zyglera. Wnuk podróżnika Zdzisława Zagłoby-Zyglera.

Studiował resocjalizację z pedagogiką społeczną na UKW. W trakcie studiów zaczął pracę w biurze podróży, uzyskał licencję pilota wycieczek zagranicznych. Ukończył stosunki międzynarodowe i dyplomację w Collegium Civitas i Polskiej Akademii Nauk, studia menedżerskie w SGH, studia z zakresu przestępczości zorganizowanej i terroryzmu na Uniwersytecie Warszawskim.

Realizuje cykl podróżniczych wypraw HIGH5 Expedition. Zamierza zdobyć Koronę Ziemi.

Relacje z jego wypraw z cyklu HIGH5 Expedition można śledzić w Internecie: na stronie www.high5expedition.com oraz na portalach Facebook i Instagram.

Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.