Królestwo z tego świata, czyli o powstaniu państwa Izrael

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Joanna Lubecka

Królestwo z tego świata, czyli o powstaniu państwa Izrael

Joanna Lubecka

Po upadku starożytnych królestw żydowskich rozpoczął się dla Żydów czas prześladowań, emigracji i życia w diasporze. Rozproszeni po całym świecie, zasymilowani lub żyjący w gettach, nie przestawali marzyć o własnym państwie. Pod koniec XIX w. pojawił się w środowiskach żydowskich syjonizm.

Był on zarówno żydowskim ruchem patriotycznym, narodowowyzwoleńczym, jak też wezwaniem do kulturowego odrodzenia. Przywódcy ruchu coraz odważniej mówili o konieczności powstania państwa żydowskiego w Palestynie. Wraz z nasilającymi się pod koniec XIX i na początku XX w. prześladowaniami, własne państwo, w którym można bezpiecznie żyć stało się marzeniem wielu europejskich Żydów. Pod wpływem syjonistycznych haseł do Palestyny wyruszali przede wszystkim Żydzi z Rosji i Europy Wschodniej.

I wojna światowa spowodowała spore zmiany na terytorium Bliskiego Wschodu - Palestyna stała się brytyjskim terytorium mandatowym, na którym pilnując własnych interesów, Brytyjczycy skłócali żyjących tam Żydów i Arabów, równocześnie czyniąc niejasne obietnice stworzenia dla nich państw. Nasiliły się więc kolejne fale migracji żydowskiej i w roku 1939 Żydzi stanowili już 30 proc. mieszkańców Palestyny.

Dla obrony przed atakami arabskimi stworzyli organizacje zbrojne: Hagana, organizującą samoobronę, i Irgun, który podejmował również działania zaczepne, atakując ludność arabską i dokonując aktów zemsty w myśl zasady „oko za oko”. Jeden z przywódców Irgunu, Ze’ew Żabotyński, nie akceptując aż tak brutalnych metod dosadnie stwierdził: „Nie mogę zauważyć żadnego bohaterstwa i dobra publicznego w strzelaniu do arabskiego chłopca na osiołku, przewożącego warzywa na sprzedaż do Tel-Awiwu”.

Wasza zagłada jak wicher (Prz 1, 27)

Równolegle do Holokaustu, który był niewyobrażalnym cierpieniem narodu żydowskiego, toczyła się rozgrywka militarna i przede wszystkim polityczna. Żydzi w Palestynie walczyli o swoje miejsce w polityce światowej, starając się umiędzynarodowić kwestię powstania państwa żydowskiego. Formalnie byli sojusznikami aliantów, ale de facto nie mieli wśród nich sprzymierzeńców. Prezydent Franklin D. Roosevelt nigdy nie sprzyjał Żydom, w samych Stanach uważał ich za „element niepożądany” i przez całą wojnę, mimo informacji o Zagładzie, prowadził wobec Żydów politykę „zamkniętych drzwi”. Brytyjczycy byli „właścicielami” Palestyny i nie wyobrażali sobie oddania roponośnych obszarów Żydom i Arabom.

W zasadzie jedynym ich sprzymierzeńcem był Winston Churchill, który uważał, że świetnym pomysłem jest „konfrontacja Żydów z Niemcami - mordercami ich rodaków ze Środkowej Europy”. Zgodził się na utworzenie w ramach armii brytyjskiej Brygady Żydowskiej, liczącej 25 tys. żołnierzy. Jednak napływ ludności żydowskiej do Palestyny nie leżał w interesie Brytyjczyków, nie chcieli oni naruszyć delikatnej równowagi w regionie. Wszelkimi sposobami utrudniali nielegalnym imigrantom żydowskim lądowanie w Palestynie, odsyłając statki z uchodźcami. Nawet takie tragedie, jak zatonięcie w lutym 1942 r. statku z uchodźcami z Rumunii (zginęło 770 osób), nie zmieniło polityki brytyjskiej.

Po zakończeniu wojny kolejnym problemem Europy stali się ocaleni z Holokaustu Żydzi, którzy tymczasowo przebywali w obozach dla uchodźców. Ich liczbę szacuje się na 250 tys. Ich również Brytyjczycy nie chcieli wpuścić do Palestyny. „Exodus” - jeden ze statków, który na pokładzie przewoził 4,5 tys. ocalałych Żydów - został przez Brytyjczyków zawrócony z portu w Hajfie, a Żydzi osadzeni w kolejnym obozie dla uchodźców, tym razem na Cyprze.

„Nie są motłochem, ale narodem”

Ze’ev Żabotyński nie doczekał powstania państwa izraelskiego. Zmarł w 1940 r., ale jego działalność, w znacznej mierze przyczyniła się nie tylko do propagowania idei syjonistycznych, ale też do stworzenia realnej siły wojskowej w Palestynie. Był zafascynowany rządami silnej ręki, wielu zarzucało mu nacjonalizm, ale to on niestrudzenie przekonywał mocarstwa: „Żydzi nie są motłochem, ale narodem, być może nieco postrzępionym, ale nadal żyjącym”. Po Holokauście trudno było sobie wyobrazić argumenty, które mogłyby powstrzymać utworzenie państwa żydowskiego. A jednak Brytyjczycy nie zamierzali oddać Palestyny.

Wśród Żydów rosła irytacja i nawet umiarkowane środowiska coraz bardziej skłaniały się do rozwiązań siłowych. Oprócz Hagany, która w październiku 1945 r. rozpoczęła walkę zbrojną przeciwko władzy mandatowej, działania podjęły bardziej skrajne organizacje, przede wszystkim Irgun, z urodzonym w Brześciu nad Bugiem Menachemem Be-ginem na czele, i Grupa Sterna, którą dowodził urodzony w Suwałkach Abraham Stern. Obie organizacje używały metod terrorystycznych. Begin często krytykował Sterna za okrucieństwo, sam uznając za swój cel zniechęcenie i zastraszenie Brytyjczyków. Ostatecznie dwa wydarzenia doprowadziły do politycznej kapitulacji Brytyjczyków. Pierwszym z nich był zamach na hotel King David - siedzibę administracji brytyjskiej - w którym zginęło 91 osób, w tym 28 Brytyjczyków. A drugim egzekucja dwóch porwanych żołnierzy brytyjskich.

Wycofanie się Brytyjczyków oraz śmierć prezydenta Roosevelta stworzyła nową sytuację międzynarodową. W wyniku uchwalenia 29 listopada 1947 r. słynnej rezolucji ONZ nr 181, postanowiono utworzyć w Palestynie dwa państwa: żydowskie i arabskie. Pół roku później, 14 maja 1948 r., urodzony w Płońsku Dawid Ben Gurion ogłosił powstanie Izraela. Następnego dnia Egipt, Syria, Transjordania i Liban rozpoczęły wojnę, mającą zniszczyć młode państwo. Izrael nie tylko przetrwał, ale powiększył swoje terytorium, zajmując 78 proc. powierzchni Palestyny. Wojna utwierdziła żydowskich polityków i bojowników w przekonaniu, że ścieżka militarnej konfrontacji była słuszna. Palestyńczycy do dziś obchodzą rocznicę al Nakba (katastrofy), gdyż w wyniku tej wojny swoje ziemie musiało opuścić prawie 700 tys. arabskich mieszkańców Palestyny. Większość z nich nigdy już tam nie wróciła, a ich potomkowie często do dziś żyją w obozach dla uchodźców.

Sprawa żydowska a sprawa polska

Ruch syjonistyczny znalazł bardzo wielu zwolenników w Polsce, gdzie w okresie międzywojennym żyło ponad 3 mln Żydów. Władze polskie współpracowały ze środowiskami żydowskimi m.in. organizując w latach 1937-1938 tajne szkolenia wojskowe dla członków młodzieżowej grupy Betar. Mieli oni stanowić zalążek przyszłej kadry wojskowej Izraela. Równocześnie na podstawie umowy z rządem polskim z 1936 r. Żabotyński kupował w Polsce broń i amunicję, a instruktorzy Wojska Polskiego szkolili członków organizacji Irgun. „Polacy nigdy nie rozumieli socjalizmu Ben Guriona. Żabotyński i Stern przemawiali językiem szabli i to się w Polsce bardzo podobało” - wspominał po wojnie Israel Scheib Eldad, członek Betar. Wsparcie idei tworzenia państwa żydowskiego leżało w interesie władz polskich - dawało nadzieję, że poprzez emigracjęzmniejszą się napięcia na tle narodowościowym.

Największa grupa polskich Żydów, która dołączyła do walki o państwo Izrael, to dezerterzy z Armii Andersa. Szacuje się, że służyło w niej 6,5 tys. żołnierzy pochodzenia żydowskiego, jednym z nich był Mieczysław Biegun, znany później jako Menachem Begin. Gdy Armia Andersa znalazła się w Palestynie w 1943 r., zaczęły się masowe dezercje, ich liczbę szacuje się na ok. 3 tys. Dezercja w wojsku karana była śmiercią, jednak gen. Anders miał w tej kwestii własną politykę. Mimo, że był w niezręcznej wobec Brytyjczyków sytuacji, to jednak nie pozwalał ścigać żołnierzy żydowskiego pochodzenia, a nawet ogłosił wobec nich amnestię, przekonany, że nie uciekają z pola walki, ale wprost przeciwnie, „wybierają o wiele trudniejszy i bardziej niebezpieczny dla nich bój”.

Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.

Joanna Lubecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.