Maracana w Świętochłowicach? Takie cuda tylko w nowym filmie Kidawy-Błońskiego [FOTO, WIDEO]

Czytaj dalej
Fot. arc.
Sonia Cichoń, Zbigniew Anioł

Maracana w Świętochłowicach? Takie cuda tylko w nowym filmie Kidawy-Błońskiego [FOTO, WIDEO]

Sonia Cichoń, Zbigniew Anioł

Stadion na Skałce do remontu? Nie jest z nim chyba tak źle, skoro Jan Kidawa-Błoński, reżyser, postanowił... nakręcić tu film o roboczym tytule „Gwiazdy”.To scena meczu pomiędzy Polonią Bytom, a Ruchem Chorzów.

Zdjęcia do nowej produkcji rozpoczęły się niedawno. Ma to być opowieść o pasji, rywalizacji, miłości i przyjaźni, która inspirowana jest życiem Jana Banasia – znakomitego polskiego piłkarza, reprezentanta Polski. Sport nie ma być jednak motywem przewodnim. W filmie zobaczymy, jak bohater walczy o ukochaną kobietę ze swoim przyjacielem, a jednocześnie rywalem Ginterem. W produkcji pojawią się m.in. Mateusz Kościukiewicz, Magdalena Cielecka czy Paweł Deląg.

Dla reżysera, rodowitego Ślązaka, urodzonego w Chorzowie nowa produkcja to niejako powrót do korzeni. Jako młodzieniec przekonany był, że chce zostać architektem, skończył nawet studia w tym kierunku. Powołania jednak nie da się oszukać, więc w 1980 roku został absolwentem Wydziału Reżyserii w PWSFTviT w Łodzi. Z aprobatą spotkał się już jego debiutancki film „Trzy stopy nad ziemią” (1984), za który otrzymał wiele nagród. Cztery lata później były „Męskie Sprawy”, a następnie „Pamiętnik znaleziony w garcie”. W 1996 roku ukazał się jego film pt. „Wirus”. W 2003 roku Jan Kidawa-Błoński wyreżyserował kilka odcinków „Bao-bab czyli zielono mi”, by dwa lata później na ekranach ukazała się chwytająca za serce opowieść o Ryśku Riedlu – wokaliście zespołu Dżem pt. „Skazany na bluesa”. W tym samym czasie wyprodukował serial pt. „Wiedźmy”. Jego ostatnie produkcje to „Różyczka” (2010), za który zdobył Złote Lwy na 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, „Nigdy się nie dowiesz” (2012) i „Samuel”.

Najedź kursorem na linię czasu i przeglądaj

Teraz powraca w nowej produkcji. Nam opowiedział przede wszystkim o swoim młodzieńczym życiu właśnie w Świętochłowicach. Artystę zapytaliśmy o jego największe pasje, zamiłowanie do sportu i szkolne historie. Poza architekturą i reżyserią miał jeszcze inne plany dotyczące swojej przyszłości. Jakie? Tego dowiecie się z naszego wywiadu!

Urodził się pan w Chorzowie, ale Świętochłowice zna pewnie doskonale, bo tu spędził pan młode lata.
[Kliknij i posłuchaj] Od dziecka tu mieszkałem, rodzice przeprowadzili się z Chorzowa do Świętochłowic, kiedy miałem 2 lata, mieszkaliśmy przy ul. Bytomskiej 3. Mieszkałem tu do matury włącznie. Chodziłem do podstawówki i do liceum.

Z czym się panu kojarzą Świętochłowice?
- Ze szkołą i dzieciństwem. Było to I LO, szkoła podstawowa była w tym samym budynku.

Pamięta pan jakieś ciekawe historie ze szkoły?
[Kliknij i posłuchaj] To było bardzo wiele historii, trudno mi coś teraz sobie przypomnieć. Wspominam często moją polonistkę, panią Wrzeciono. Zaszczepiła we mnie bakcyla do humanizmu, dzięki temu być może zostałem reżyserem. Najpierw wybrałem architekturę w Gliwicach, potem zebrało mi się na reżyserię. Polonistyka w szkole była na znakomitym poziomie. Miałem wspaniałych nauczycieli i znakomitych kolegów.

Będzie teraz okazja, żeby odwiedzić szkołę?
[Kliknij i posłuchaj] Nie mamy czasu, ale za niedługo, kiedy będziemy kończyć film, jeszcze wrócimy do Świętochłowic. W kwietniu będziemy na stadionie Skałki kręcić kilka innych scen meczów. Ten stadion jest dla nas bardzo wygodny, będziemy tu udawali wiele zagranicznych stadionów z Maracaną włącznie.

Skałka uda Maracanę? Tego jeszcze nie było!
Takie czasy, mamy komputery, wszystko da się zrobić.

A jaką scenę już kręciliście na "Skałce"?
[Kliknij i posłuchaj] To była scena meczu pomiędzy Ruchem Chorzów a Polonią Bytom. Wtedy w Polonii grał Jan Banaś, główny bohater filmu, a jego przyjaciel był zawodnikiem Ruchu. Szczególny mecz dwóch przyjaciół. Bohater fauluje przyjaciela, są pewne przyczyny ku temu, ale nie będziemy ich teraz zdradzać.

Czy są inne okazje, by wracać do Świętochłowic, czy tylko przy okazji kręcenia scen?
To jest tak, że zawsze kiedy przejeżdżam przez „średnicówkę” to zerkam w tę stronę. Gdzieś na dole było przedszkole, do którego chodziłem, za przedszkolem było kino Koloseum, w którym oglądałem pierwsze filmy w życiu, i które się we mnie odłożyły. Pamiętam Karmazynowego Pirata, na którego udało mi się wejść 6 razy i zrobił na mnie wielkie wrażenie.

Co robiło się w Świętochłowicach kiedyś, w pana latach młodzieńczych?
[Kliknij i posłuchaj] Graliśmy w piłkę, ja próbowałem trochę „żużlować” na rowerku, ponieważ byłem wielkim fanem żużla. Wspominam drużynę Śląska Świętochłowice, wtedy jeszcze nie było stadionu na „Skałce”, tylko "Hasiok" przy hucie Florian. Miałem mały rowerek i na podwórku próbowałem robić tzw. wiraże kontrolowane. Poza tym biegaliśmy po mieście, wszystko nie było tak uporządkowane jak teraz. Były stawy, hałdy i to było całe nasze królestwo. Teraz to wszystko wygląda inaczej.

Jak pan myśli, czy żużel powróci do Świętochłowic?
Serce się kraje, że tak wielki klub z tak wielką przeszłością i wielkimi zawodnikami poległ. Pamiętam braci Waloszków, Muchę i wielu innych zawodników. Miałem okazję się z nimi spotykać, bo mój ojciec bardzo interesował się żużlem. Chciałbym, żeby ten klub wrócił. Chodziłem na wszystkie mecze, byłem nawet z żużlowcami na wyjazdach, m.in. w Gorzowie, Rybniku, a nawet Rzeszowie. Chciałem jeździć na żużlu, ale mama mi nie pozwoliła.

Ojciec był za?
Tak, ojciec był fanem motoryzacji, matka się bała, bo to niebezpieczny sport. Bandy były drewniane, rozgrywały się tu różne sceny. Zawodnicy wywracali się, deski fruwały, wyłamywały się.

Wróćmy do filmu, sceny kręcone w Świętochłowicach są dla pana szczególne?
[Kliknij i posłuchaj] Same sceny nie są szczególne, tylko to, że jestem tu na miejscu, 300 metrów od najczęściej uczęszczanych miejsc w dzieciństwie. Tu gdzie teraz stoimy (stadion na "Skałce" - przyp. red.), to uczyłem się jeździć na nartach. Wtedy nie było tu jeszcze stadionu, tylko mała górka i stawiałem swoje pierwsze narciarskie kroki.

Żużel, narty, piłka... młodzieńcze lata na sportowo?
Dla zdrowia, obecnie już nie ma na to czasu. Teraz kręcę film, którego pierwowzorem bohatera jest Janek Banaś, zawodnik Górnika Zabrze. To jest mój sentymentalny powrót do tamtych czasów. Wszystko dzieje się głównie w 1974 roku, ja wtedy byłem już studentem politechniki. Ale cofamy się także do końca lat 60., do lat 40. - na moment do 1943 roku, wtedy mnie jeszcze nie było na świecie. Wszystko to podróże sentymentalne.

Kiedy film zobaczymy na ekranie?
[Kliknij i posłuchaj] Nie chcę uprzedzać faktów, bo to trudny film. Mamy dużo pracy, w tym roku robimy połowę zdjęć, jesienno- zimowych, potem będą zdjęcia wiosenno – letnie.

Na planie dostrzegliśmy kozę. Też jest bohaterką produkcji?
Będziemy za chwilę kręcić scenę, która dzieje się w Kolonii w klubie FC Koeln, którego symbolem jest koza. Przyprowadziliśmy żywą, która będzie stała koło bohatera.

Sonia Cichoń, Zbigniew Anioł

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.