Bartłomiej Romanek

Marcin Pilis, pisarz z Myszkowa, właśnie wydał „Zemstę kobiet”, w której zło napawa się samym sobą

Marcin Pilis, pisarz z Myszkowa, właśnie wydał „Zemstę kobiet”, w której zło napawa się samym sobą
Bartłomiej Romanek

Po świetnie przyjętych powieściach „Relikwia” oraz „Łąka umarłych”, Marcin Pilis, autor z Myszkowa, wraca mocną, wręcz brutalną książką „Zemsta kobiet”. Pisarz będzie gościem w programie „Uwaga! Weekend” w TVP Katowice, 6 czerwca 2019.

Jak się czuje pisarz po dłuższej przerwie? Czy to był może czas niezbędnego resetu?

Po dłuższej przerwie jest podobnie, choć mile zaskakuje to, że ludzie pamiętają wcześniejsze książki, że wracają do nich. Nie ma czegoś takiego jak reset, pisanie książek jest takim działaniem, które odbywa się cały czas, nawet kiedy akurat niczego nie piszemy. Można rzec, że gdzieś w zakamarkach umysłu powstają rozmaite wyobrażenia fabularne, coś tam pod spodem toczy się, mimo że nie jesteśmy tego całkiem świadomi. Czyli ogólnie biorąc, piszemy nie pisząc.

O czym jest najnowsza książka? Opis na okładce sugeruje dość mocną literaturę, podejmującą trudną tematykę.

Nie mam przekonania, że autor jest najlepszym źródłem do odpowiedzi na pytanie – o czym jest książka. Ona sama daje odpowiedź. Wszystko zostało powiedziane w niej, reszta należy do czytelnika. Ogólnie mógłbym tak to opisać, że jest to powieść obyczajowa z elementami thrillera psychologicznego. Historia kilku kobiet, znajdujących się w trudnych, granicznych sytuacjach, w obliczu dramatycznych wydarzeń. Trudne dzieciństwo, pedofilia, handel dziećmi, nieszczęśliwa, zakłamana miłość. To jest ta powierzchnia fabularna. Dodałbym, że ważną rolę w książce odgrywa warstwa socjologiczna, odnosząca się do brudnej rzeczywistości, w jakiej rozgrywa się akcja, jak i psychologiczna, uwiarygodniająca działania bohaterów i ich przyczyny. Powiedziałbym, że jest to też książka o złu, które napawa się samym sobą, starając się znaleźć racjonalne uzasadnienie dla własnego istnienia. Mamy tu postać mężczyzny relatywizującego normy moralne w największym możliwym stopniu. Ale to też opowieść o potrzebie miłości, a raczej o smutku życia, kiedy jej nie ma, o degeneracji relacji międzyludzkich, kiedy zamierają emocje, a obojętność przeradza się z wolna w zniechęcenie, a w końcu nienawiść wobec siebie. Ale poza tym to także dobra, mam nadzieję, rozrywka.

Czym „Zemsta kobiet” różni się od poprzednich powieści? Szerszą ekspozycją żeńskich postaci?

Wszystkie moje powieści są tematycznie bardzo od siebie odległe, ale to akurat mi odpowiada, nie chciałbym bowiem, aby były do siebie zbyt podobne. Każda kolejna książka jest inaczej zbudowana, inaczej napisana, podejmuje inną tematykę. „Zemsta kobiet” różni się więc od wcześniejszych powieści w takim stopniu, w jakim wszystkie różną się od siebie. Nie jest tak, że tamte są „jakieś”, a ta jest inna. Każda z nich jest sama sobą. Każda jest spójną, zamkniętą całością, odrębnym światem. „Zemsta kobiet” może zapewne uchodzić za książkę najbardziej poruszającą. Zapewne nie tylko dlatego, że ładunek koniecznej brutalności zachowań ludzkich jest nieco większy niż w poprzednich powieściach, ale z uwagi na wyraźną różnicę między pragnieniem bliskości, które tkwi w bohaterach, a niezdolnością do jej odtworzenia, skoro już zanikła. Jest też pisana nieco szybszym stylem.
To prawda, kobiety są głównymi bohaterkami. Pytano mnie też, skąd fascynacja kobiecą psychiką. Nie wiem, czy fascynacja, raczej zderzenie się z faktem, że skoro połowa ludzkości na poziomie najbardziej ogólnym może odbierać świat inaczej niż druga połowa, to znaczy, że próba odniesienia się do rzeczywistości przez pryzmat poznawczy wyłącznie jednej z nich, poważnie ogranicza nasze widzenie. W jakimś wykrzywionym znaczeniu jest to także motyw kierujący jednym z bohaterów powieści. Jako przedstawiciele jednej płci nie widzimy świata w pełni, oczywiście w granicach ludzkiego poznania. Myślę, że inaczej rozumiemy i „czujemy” pojęcia, więc już w sferze języka dochodzi do rozróżnienia, a przecież jest jeszcze skala emocji, motywacji, akcentowania różnych dziedzin życia. Zawsze mamy do czynienia wyłącznie z interpretacją naszego umysłu, a istota rzeczy zawiera się w subtelnościach postrzegania i odczuwania nieco różnych dla kobiet i mężczyzn. Uważam, że dochodzi tu do zróżnicowania już na owym najbardziej ogólnym poziomie. Nie mam na myśli różnic charakterologicznych między jednostkami itp. Jeśli uznamy, że naszym doświadczeniem jest przedstawiona przez umysł interpretacja rzeczywistości, to obydwa przedstawienia: żeńskie i męskie – różnią się od siebie na poziomie głębokiego odbioru zjawisk – społecznych, fizycznych itp. I są wobec siebie równorzędne i konieczne. Postrzegamy inaczej nie tylko paletę barw. Nie chcę więc nurzać się wyłącznie w męskim odbiorze świata, gdyż równorzędność obu: żeńskiego i męskiego oglądu dopełnia wszystkiego i ograniczanie się wyłącznie do jednego z nich to za mało. Chyba stąd to zainteresowanie. Grunt, żeby wsłuchiwać się w siebie, tłumaczyć sobie rozumienie nazw, jakich używamy, co mamy na myśli, kiedy mówimy o emocjach, jakie obszary pojęć akcentujemy bardziej, a jakie mniej – w tym tkwią różnice, które są interesujące i pociągające. Właściwie w tym tkwi piękno relacji damsko-męskich, że wzajemnie uczymy się świata i dzięki sobie samym lepiej go rozumiemy.

Gdzie szuka Pan inspiracji i co zainspirowało Pana do napisania tej powieści?

Inspiracja to rzecz tajemnicza. Dlaczego wybieramy taką, a nie inną tematykę? To kwestia indywidualnych zainteresowań, lektur, intuicyjnego nosa, prowadzącego nas w tę, a nie tamtą stronę. A czasem być może jest to wynik wewnętrznej niezgody na kształt świata, na banalność, błahość większości spraw, z jakimi mamy do czynienia na co dzień, na ową krzątaninę pozbawioną znaczenia. Piszemy, bo uświadamiamy sobie, że niezależnie od rozmaitych problemów i wszystkich płaskich sporów, pretensji o rzeczy marne – wszystkie animozje międzyludzkie są nic niewarte. Rujnują życie. Są tak naprawdę zupełnie niepotrzebne i aż dziw bierze, ile zła czynią sobie nawzajem ludzie z powodu rzeczy, które wobec życia jako takiego, wobec natury życia nie mają znaczenia. Czeka nas śmierć, to jest nasza ostateczna perspektywa, dlaczego więc tracić czas na zadawanie sobie bólu, snucie rozmaitych intryg, po co to robić, w imię czego? Dzień naszej śmierci będzie taki sam jak dziś, kiedy rozmawiamy. Właściwie, ponieważ jestem deterministą, wierzę, że już jest. Żyjemy nie żyjąc w pewnym znaczeniu.
I dlatego piszemy. Może wtedy głębiej „czujemy” życie. Pisanie powieści jest również samo w sobie wciągające – w nurt przemyśleń, jest próbą zrozumienia, jest takim długim namysłem, przedłużającym się rozważaniem. Jak już kiedyś wspominałem: można pisać o sobie i zadręczać czytelnika własnym wnętrzem, co jest najzupełniej zbędne, bo czytelnik ma swoje własne, lub można pisać o tym, co wobec nas zewnętrzne, o świecie przedstawiającym się naszemu umysłowi. Wtedy zatrzymujemy wzrok na tym, co uznajemy za ważne, za warte ujęcia. Warte ujęcia jest zło, nie znajdujące żadnego wytłumaczenia. Jego postaci są różnorodne. W przypadku „Zemsty kobiet” inspiracją chyba była niezgoda na istnienie bezmyślności, bezrefleksyjności ludzi omamionych złem, które prowadzi do cierpienia innych, słabszych – przede wszystkim dzieci i kobiet.

Jakie są najbliższe plany wydawnicze? O czym będzie opowiadać kolejna powieść?

Miłość jako zasada świata. Dziwnie to trochę brzmi, ale w gruncie rzeczy uważam, że jest to najważniejsza sprawa w naszym życiu. Kiedy znajdziemy się już u kresu, zapewne uświadomienie sobie braku miłości w życiu będzie najsmutniejszym doznaniem. Od strony czysto fabularnej jest to opowieść o dwojgu zakochanych, to jednak tylko powierzchnia zjawiska. Trzeba sięgnąć nieco dalej, do - nazwijmy to - fundamentu rzeczywistości, do której nie mamy dostępu w granicach ludzkiej percepcji, możemy tylko śledzić przejawy niewidzialnej siatki przypadków i konieczności, które łączą zdarzenia w jedną wspólną tkankę. Chciałbym ująć miłość jako niezwykły przejaw funkcjonowania rzeczywistości na najbardziej podstawowym poziomie, siłę będącą przejawem innej, głębszej siły, której nie możemy sięgnąć, i której nigdy nie doświadczymy. Wiem, że to może brzmi bardzo dziwnie, ale do tego ma się moja miłosna opowieść sprowadzać. Główny bohater jest fizykiem teoretycznym, a bohaterka jest aktorką. Powieść nie będzie sielankowa, ale nie jest również przesycona jakimś nieprawdopodobnym brutalizmem, jak te poprzednie np. „Zemsta kobiet”, która robi wrażenie powieści mrocznej, czarnej, mimo że wciągającej, bo pierwsze recenzje wskazują na to, że właśnie taki jest jej odbiór, z czego się bardzo cieszę.

Wracając do „Zemsty kobiet”, jest możliwa kontynuacja tej powieści?

Jest pomysł na kontynuację. Oczywiście nie chciałbym tutaj zdradzać niczego, ale zakończenie można traktować jako otwarte. Więc kontynuacja nie jest wykluczona.

Jak wygląda u Pana konstruowanie powieści? Czy ma Pan od początku pomysł na całość, czy fabuła rodzi się wraz z powstawaniem książki?

Początek to konstrukcja, czyli to, co mnie bardzo pociąga. Powieść można postrzegać jako pewną formę łamigłówki, rebusu do rozwiązania. Zazwyczaj więc obmyślam fabułę, trzymając sobie notatnik w ręku, rozpisuję rozdział po rozdziale, z czego później zostaje połowa, bo podczas pisania wiele się zmienia. Z jednej strony jest więc planowanie, ale na ogólnym poziomie, a z drugiej strony jest sam akt pisania, czyli moment, kiedy fabuła podąża i niejako sama się naprowadza. Częściowo można powiedzieć, że bohaterowie prowadzą autora, a częściowo on prowadzi bohaterów. Potem ma się wrażenie, że książka napisała się „sama”.

Jak wygląda Pana kuchnia pisarska? Jest jakaś samodyscyplina, która zakłada napisanie określonej liczby słów, znaków w pewnym odcinku czasu?

Niejednokrotnie to powtarzałem, kiedy zadawano mi podobne pytania, że najważniejsza jest regularność i nieprzerywanie pisania na dłuższy czas. Błędem byłoby czekanie na tzw. „wenę”. Ona jest potrzebna poetom, ja poezji nigdy nie pisałem, nie umiem tego robić. Trzeba być bardzo głębokim człowiekiem, żeby pisać poezję. Proza jest czymś innym i ma chyba bardziej charakter rzemieślniczy, przynajmniej ja tak to widzę. To, co nazywamy natchnieniem w prozie raczej nie występuje. Ogólnie więc – regularność, chociaż parę zdań dziennie, żeby nie wyjść z klimatu. Ja sobie zakładam, że tysiąc słów to bardzo dobry wynik. Bywają jednak dni, kiedy napiszę dwieście słów, i takie, kiedy będzie to trzy lub cztery tysiące.

Jeden ze słynnych kompozytorów powiedział, że nie słucha innych kompozycji, bo nie chce ich odtwarzać, a jak to wygląda w przypadku pisarza?

Myślę, że czytanie jest pracą pisarską. Nie zawsze chodzi o to, żeby poszukiwać inspiracji, bo w momencie, kiedy siadam nad książką, nie myślę o żadnych innych rzeczach, które w swoim życiu przeczytałem. Otwieram sobie własny świat, który mam zamiar napisać czy narysować i zamykam się w nim. Zapewne na poziomie podświadomości pewną rolę odgrywają przeczytane wcześniej książki, tego się nie da uniknąć, to przecież w nas zostaje, w ten sposób od dzieciństwa budujemy jakąś literacką autotożsamość. W momencie pisania staram się jednak nie wzorować. Mimo to uważam, że moje książki nie są jakieś nieprawdopodobnie oryginalne, są standardowe. Kiedy więc piszę, nie myślę o inspiracji innymi dziełami, świadomie na pewno tego nie czynię, podświadomie może korzystam z jakiejś inspiracji, ale tego nie wiem. Natomiast czytanie samo w sobie jest ważną czynnością i każdy pisarz jest czytelnikiem. Kto wie, może niesłuchanie innej muzyki czy nieczytanie innych powieści jest domeną geniuszy, jednostek wyjątkowych, o nieosiągalnym intelekcie czy oryginalności. Uważam, że każdy, kto pisze książki, uwielbia je również czytać i bez tego trudno sobie wyobrazić jakiegokolwiek pisarza.

Marcin Pilis, pisarz, absolwent Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Autor książek „Łąka umarłych” (nominacja do Srebrnego Kałamarza), „Relikwia”, „Opowieść nawiasowa” i opowiadań. 15 maja ukazała się „Zemsta kobiet”

Bartłomiej Romanek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.