Izabela Gajewska-Kopczyńska

Nasz Just Edi w „Mam Talent” oczarował już... wszystkich [ROZMOWA]

W czasie półfinałowego odcinka Adrian Pruski ponownie oczarował jurorów i widzów. W czasie półfinałowego odcinka Adrian Pruski ponownie oczarował jurorów i widzów.
Izabela Gajewska-Kopczyńska

Adrian Pruski, czyli Just Edi z Radomia postawił wszystko na jedną kartę i wygrał! Przed nim wymarzony finał „Mam Talent”, w którym ma zamiar jeszcze raz zaskoczyć połączeniem magii i iluzji. - To będzie show na miarę zwycięstwa - zapowiada iluzjonista.

Jesteś iluzjonistą od siedmiu lat. W weekend pokazałeś, że potrafisz zrobić pokaz na miarę finału „Mam Talent”. Jak zaczęła się twoja przygoda z magią?
Pamiętasz, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy? Wtedy, w 2010 roku, byłem na początku mojej drogi. Występowałem w Resursie, na Żeromskiego, na deptakach w różnych miastach. Na początku była żonglerka kontaktowa, fireshow, a potem odkryłem iluzję. Jednocześnie próbowałem studiować biotechnologię w Edynburgu, ale zamiast na zajęcia wolałem chodzić na festiwal teatrów ulicznych. Kiedy tam wystąpiłem, okazało się, że wolę kontakt z publicznością, a żeby być naprawdę dobrym w tym, co robię, muszę po prostu ćwiczyć na publiczności.


Rzucając studia, postawiłeś wszystko na jedną kartę. Co na to twoi rodzice?

Nie powiem, żeby byli zachwyceni, ale kiedy zobaczyli mnie w czasie pokazu, zaakceptowali moją decyzję. Teraz tata zbiera wycinki z gazet na mój temat, chyba jest ze mnie dumny. Wiedzą, że zawsze mam z tyłu głowy rozsądek, choć sztuka uliczna to nie jest łatwy kawałek chleba. Okazuje się, że trzeba się jej poddać w 100 procentach, żeby coś osiągnąć. Muszę ciągle ćwiczyć nowe triki, najpierw je wymyślam, a potem muszę pracować nad stroną techniczną. Jednocześnie pokazy na imprezach firmowych, w galeriach czy nawet na urodzinach dają mi możliwość utrzymania się, a z drugiej strony pozwalają ciągle ćwiczyć szybkość i precyzję.

Precyzja jest także motywem przewodnim twojego Międzynarodowego Festiwalu Artystów Ulicznych i Precyzji, który odbywa się już cyklicznie na radomskim deptaku. Zapraszasz do nas artystów ulicy z całego świata. Radom jest dobrym miejscem na takie festiwale?
Oczywiście, sztuka ulicy sprawdza się wszędzie tam, gdzie są ludzie, którzy chcą ją oglądać i uczestniczyć w pokazach. Tu liczy się kontakt z publicznością, interakcja. Te dwa dni na radomskim deptaku to wzajemne ładowanie akumulatorów, bo artyści i publiczność czerpią od siebie pozytywną energię, ale równocześnie jest tu nutka rywalizacji, bo każdy chce być lepszy od kolegi, który pokazuje swój talent obok. Sztuka ulicy zaskakuje, bawi, zmusza do myślenia.

Mam to szczęście, że zdarzało ci się czarować także dla mnie. Wciąż mam zgiętą monetę z triku, który potem podczas castingu do „Mam Talent” zaprezentowałeś przed Agnieszką Chylińską. Byłam równie zaskoczona jak ona. Do tej pory nie wiem, jak to zrobiłeś!
Właśnie o to chodzi w magii, o taką nutkę niepewności. Najpierw nie wiesz, co ten Just Edi wymyślił, potem jesteś zaskoczona efektem, a później zastanawiasz się, jak on to zrobił. Iluzja działa nie tylko w czasie pokazu, ale również długo po nim. Ale to nie magia, tylko radomianie, którzy dali się oczarować, zaprowadzili mnie do finału, za co im serdecznie dziękuję i proszę o więcej. Jeszcze przed finałem „Mam Talent”, który odbędzie się 26 listopada, na moim facebookowym profilu będzie można wygrać wejściówki na to wydarzenie. Oczywiście, już ćwiczę nowy numer, jeszcze bardziej widowiskowy, zaskakujący i magiczny. Mam nadzieję, że moje siedmioletnie doświadczenie, w połączeniu z szczęściem i wsparciem ze strony widzów, zapewni mi zwycięstwo.

Mimo takiego doświadczenia, na półfinale trzęsły ci się ręce...
To raczej wynik tego, że poprzedniej nocy wracałem z Duseldorfu, żeby zdążyć na próby i odcinek na żywo, przejechałem 1200 kilometrów w ekspresowym tempie. Ale muszę przyznać, że półfinałowy numer wymagał ode mnie wyćwiczenia sprawności dłoni i szybkości. Występowałem jako siódmy, a iluzją zajmuję się od siedmiu lat. To dowód magii, więc musiało się udać!

Siedem lat ma także Gabryś, twój brat. Rośnie ci następca?
Mam nadzieję, że tak! Kiedy tylko jestem w domu, jest żywo zainteresowany tym, co robię. Razem trenujemy sztuczki i może uda mu się wystąpić na tegorocznym festiwalu.

Czego życzyć ci przed finałem?
Żeby ludzie, którzy doceniają pasję, ciężką pracę i zaangażowanie obejrzeli mój występ, a potem zdecydowali, czy Radom może mówić, że ma najlepszego iluzjonistę w Polsce.

Izabela Gajewska-Kopczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.