Nie każde dziecko potrafi krzyczeć w swojej obronie. Dlaczego ofiary muszą milczeć?

Czytaj dalej
Grażyna Kuźnik

Nie każde dziecko potrafi krzyczeć w swojej obronie. Dlaczego ofiary muszą milczeć?

Grażyna Kuźnik

Ojcowie, którzy gwałcą swoje dzieci, wiedzą, że jest to karalne. Ale liczą na to, że dziecko ze strachu nikomu się nie poskarży - mówi dr Ewa Jarosz, autorka książki „Dom, który krzywdzi”.

Córka aresztowanego ostatnio w Katowicach mężczyzny powiedziała policji, że ojciec gwałcił ją przez cztery lata. Zaczął, gdy miała 12 lat. Rozstał się z żoną, kobieta zgodziła się, żeby zamieszkał z ich córką. Odtąd dziecko stało się jego własnością, było całkowicie od niego zależne. Nikt nie dostrzegł lub nie chciał widzieć, co się dzieje w tym domu. Zastraszona dziewczynka, jak kazał ojciec, nikomu się nie skarżyła, może nikomu nie ufała. W końcu jednak nastolatka wyznała prawdę matce, która jej uwierzyła, albo na tyle stanęła na nogi, że mogła zmierzyć się ze słowami córki. Dopiero wtedy 39-latkiem zajęła się policja.
Mężczyzna musiał być bardzo zaskoczony. Tego rodzaju sprawcy nie spodziewają się ujawnienia i aresztowania.

- Mają silne poczucie bezkarności. Są przekonani, że nikt nie dowie się o tym, co robią w czterech ścianach ze swoim dzieckiem, które przecież utrzymują, że to sprawa rodziny, do której nikt nie będzie się wtrącał. Ale bywa, że się mylą - mówi pedagog dr Ewa Jarosz z Uniwersytetu Śląskiego, autorka książki o przemocy wobec dzieci „Dom, który krzywdzi”.

Prawa silniejszego
Kazirodztwo jest tak silnym przeżyciem strachu i wstydu, że według badań, tylko 2 proc. nieletnich ofiar wyjawia fakty. Otoczenie często nie chce dzieciom wierzyć. Uważa, że to zemsta na wymagającym rodzicu, zmyślenia pod wpływem filmów, albo czyjaś manipulacja. Co gorsze, wsparcia odmawiają najbliżsi, którzy uważają, że nawet jeśli coś takiego się zdarza, to lepiej przecierpieć i milczeć. Rodzina ma wiele do stracenia. Może być pozbawiona jedynego żywiciela, dobrej opinii, wstyd spada na wszystkich, na matkę, rodzeństwo, krewnych. Dlatego tak często nikt z bliskich nie wspiera ofiary.

- To właśnie spotkało Halszkę Opfer, którą ojciec wykorzystywał, odkąd skończyła trzy lata. Do jej wstrząsających wspomnień „Kato-tata. Nie-pamiętnik” napisałam wstęp - mówi dr Ewa Jarosz. - Halszka zdecydowała się opisać swoje dzieciństwo po tym, jak ojciec molestował jej córkę, swoją wnuczkę. Wtedy jej miarka się przebrała.

Mieszkanie za czytanie

Bliscy wtedy jeszcze bardziej się od niej odsunęli. Matka do dzisiaj udaje, że o niczym nie wie. Rodzeństwo boi się, co powiedzą ludzie. Halszka jest ze Śląska, zmieniła nazwisko na Opfer, co po niemiecku oznacza ofiara. Ojciec nie zdążył przeczytać tej książki, zmarł przed jej wydaniem. Był człowiekiem pozorów: na zewnątrz kimś szanowanym, bardzo wierzącym, na kierowniczym stanowisku. A naprawdę bez norm moralnych. Niepracująca matka zajmowała się domem, rodzina uchodziła za zwyczajną, chociaż taką, gdzie rządzi tylko despotyczny ojciec. Nie wiadomo, co działo się w psychice mężczyzny, gdy zaczął gwałcić swoją małą córkę.

Właściwie na oczach matki. Dr Ewa Jarosz pisze we wstępie do wspomnień Halszki: „To opowieść realnej kobiety - dziewczynki, dzisiaj już dorosłego krzywdzonego dziecka. Spotykamy w niej wiele sytuacji, zachowań i uczuć, które są udziałem krzywdzonych dzieci. Przeżywają tak samo jak ona strach, doznają fizycznego i psychicznego bólu, tęsknią za prawdziwym rodzicielskim zainteresowaniem i czułością, na co dzień walczą o przetrwanie”.

Halszka postanowiła być tak szczera, jak to możliwe. Dziecięce ofiary kazirodztwa zwykle na początku myślą, że tak jest w każdej rodzinie, że gwałcenie córek to prawo ojców. Ale gdy dorastają, zdają sobie sprawę, że żyją w koszmarze. Sprawcy też dobrze o tym wiedzą. Dlatego zawsze każą milczeć.

„Mogłam krzyczeć - nie krzyczałam. Mogłam mówić, nic nie powiedziałam. Milczałam aż do dzisiaj” - wyznaje Halszka. Próbuje nawet jakoś usprawiedliwić ojca tym, że pochodził z rodziny ukraińskiej, która zaznała wojennej przemocy. Nauczył się, że silniejszy ma zawsze rację, że na wszystko może sobie pozwolić. Ona, jej brat i siostra, matka byli przez niego tresowani do bezwzględnego posłuszeństwa.

Ale jej siostra przy próbie molestowania przez ojca robiła takie awantury, że w końcu dał jej spokój. Halszka zrozumiała, że każdy opór, sprzeciw jest szansą. Dlatego, wbrew bliskim, wydała książkę: „Ma służyć tym, którzy borykają się z podobnym problemem, otworzyć oczy tych, którzy w swoim otoczeniu nie potrafią lub nie chcą podobnych zjawisk zauważyć. Otwarcie opisałam brutalną prawdę i tylko prawdę”.

Nie może być tabu
Halszka pamięta, jak matka kładła ją wykąpaną ojcu do łóżka i wychodziła z pokoju. Pan domu był wtedy zadowolony, chętniej dawał pieniądze na utrzymanie, nie robił awantur.

- Zawsze nasuwa się pytanie, jaka jest w takich sytuacjach rola matki - zastanawia się dr Ewa Jarosz. - Najczęściej to nieprawda, że nic nie wiedzą. Wypierają fakty, bo są zależne ekonomicznie i emocjonalnie do sprawcy, poświęcają dziecko dla trwałości rodziny, dla pozorów. Obarczają je winą albo lekceważą problem, wmawiają córce, że kłamie. Ofiara nie ma gdzie i do kogo uciec. To opuszczenie ma takie skutki, jak wielki stres pourazowy.

Halszka po latach usłyszała, jak matka tłumaczyła sobie tę sytuację. Że ojciec był chory na takie skłonności i że na pewno nie czuł się dobrze z tym, co robił. Bardziej współczuła jemu niż córce.

Ale eksperci twierdzą, że w przypadkach kazirodztwa wobec dzieci jedynie w około 10 proc. sprawcami są osoby o typowych objawach pedofilii. Inni popełniają te czyny jako zachowania zastępcze: dziecko jest odmianą w życiu seksualnym i łatwo dostępną ofiarą.

Na łamanie tych jednych z najstarszych ludzkich norm pozwalają sobie nie tylko ojcowie. W tym roku w Sosnowcu sąd skazał na cztery lata więzienia dziadków, którzy zmuszali małego wnuka do ich seksualnego zaspokajania. Para należała do osób zamożnych, znanych w mieście w branży budowlanej. W domu gromadzili materiały pornograficzne z udziałem dziecka, co później znalazła policja, krzywdzili własnego wnuka, gdy trafiał pod ich opiekę. Chłopiec słyszał, że dziadkowie są bogaci, więc jak komuś coś powie, to kara spadnie na niego, bo nikt mu nie uwierzy.

Rodzice zauważyli dziwny strach syna przed babcią i dziadkiem, jego zły stan psychiczny. Zgłosili się do psychologa w Komitecie Ochrony Praw Dziecka w Sosnowcu. Tam odkryto, że dziecko było seksualnie wykorzystywane; chłopczyk zdecydował się mówić o tym, co przeżywał przez kilka lat. To drastyczna historia.

Dlaczego tak późno wnuk opowiedział o zachowaniu dziadków? Pewnie widział, że mają duże znaczenie w domu rodziców. Dzieci powinny jednak umieć mówić „nie” każdemu, kto narusza ich intymność.

- Badania potwierdzają rolę edukacji seksualnej. Wczesne uczenie szacunku dla cudzej i własnej intymności, asertywności w relacjach i stanowczego stawiania granic wpływa na zmniejszenie liczby przestępstw seksualnych - podkreśla Małgorzata Szwarocka z Fundacji Promocji Zdrowia Seksualnego.

Halszka wyznała: „Niech ofiary krzyczą o tym, co się im dzieje. Boję się tylko, że nie każde dziecko to potrafi. Ja nie umiałam krzyczeć”.

- Dorośli, zwłaszcza nauczyciele, powinni umieć rozpoznać, że dziecko jest ofiarą przemocy seksualnej. Świadczą o tym zabawy, rysunki, reakcje, nawet sposób chodzenia czy traktowania swojego ciała. Dziecko może nie mówić o tym wprost, bo się boi - zaznacza dr Ewa Jarosz.

Ale właśnie katowicka szkoła zgłosiła policji, że jedna z uczennic może być molestowana w domu. Podejrzenia zgłaszali także sąsiedzi. W tej rodzinie było pięć dziewczynek, żadna nie potwierdziła przemocy, zaprzeczyła również matka. To wystarczyło, żeby policja się wycofała.

Okazało się po kilku latach, że mężczyzna gwałcił cztery nieletnie córki, nakręcił film pornograficzny. Matka o tym wiedziała, ale tłumaczyła, że czuła się przez niego zastraszana. W końcu jednak przemogła się i poszła na komisariat. Gdyby policja nie odpuściła tak łatwo, dziewczynki nie musiałyby przechodzić gehenny. Jedna z nich próbowała popełnić samobójstwo.

Resort pracy i polityki społecznej ogłosił niedawno raport o rodzinach, w których dochodzi do wyraźnej przemocy wobec dzieci.
Podzielono takie zjawiska na województwa. W woj. śląskim 43 proc. badanych stwierdziło, że zna rodziny, w których dzieci są krzywdzone; to polska średnia. Najczęściej na przypadki przemocy wskazywali mieszkańcy woj. zachodniopomorskiego, przyznało to 57 proc. osób. Na ostatnim miejscu jest woj. kujawsko-pomorskie, gdzie 34 proc. ankietowanych wskazało, że zna takie rodziny. Naprawdę duże liczby. Oznaczają, że w Polsce nawet w co drugiej rodzinie może dochodzić do różnej formy przemocy wobec najmłodszych. Takiej, która niepokoi innych.

- Kiedy zaczynałam swoje badania, kazirodztwo było tematem tabu, mało kto nim się zajmował - przyznaje dr Ewa Jarosz.
- Dzisiaj wiemy o tym zjawisku coraz więcej. Trzeba o nim mówić, żeby ofiary wiedziały, że nie są same. Edukacja pozwala pomóc sobie i innym.

Wyroki sądów za kazirodztwo, zwłaszcza z dziećmi, są wysokie. A w więzieniu krzywdziciele dzieci przekonują się, jak wygląda świat oparty na rządach siły. Mimo starań strażników, tacy więźniowie traktowani są przez resztę jak dno dna.

Grażyna Kuźnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.