Norbert Szurkowski miał wyjść z budynku WTC przed godziną 9. Nie zdążył

Czytaj dalej
Fot. East News/Archiwum
Jerzy Filipiuk

Norbert Szurkowski miał wyjść z budynku WTC przed godziną 9. Nie zdążył

Jerzy Filipiuk

11 września 2001. Był jednym z ośmiu Polaków, którzy 11 września 2001 roku zginęli w ataku na wieże World Trade Center. Stracił życie mając 31 lat i 9 dni. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Nie urządzono mu pogrzebu, nie ma swego grobu.

Żyłby, gdyby tuż przed przyjazdem do WTC, w którym nigdy nie był wcześniej, nie zorientował się nagle, że nie ma przy sobie karty z chipem umożliwiającej wejście do tego budynku lub nie zdążył dogonić posiadającej ją żony Urszuli…Żyłby, gdyby opuścił budynek przed tym, jak samolot nr 11 linii lotniczych American Airlines, który wystartował z Bostonu i miał dotrzeć do Los Angeles, uderzył - o godz. 8.47 - w północną fasadę wieży północnej World Trade Center.

Jeździł na rowerze, ale nigdy nie został kolarzem. Nie poszedł w ślady ojca. Początkowo mieszkał we Wrocławiu, potem - gdy jego ojciec zmienił klub - w Warszawie. - Wspaniały, wesoły, uczynny. Lubiany przez kolegów chłopak. Nie wywyższał się, dla niego wszyscy byli równi. Traktowałam go tak, jakby był moim synem - opowiadała nam przed pięciu laty Halina Szczepańska, siostra byłego słynnego kolarza, mająca dwóch własnych synów.

- Norbert bardzo lubił przyjeżdżać do mnie do Świebodowa (wieś w województwie dolnośląskim, w której urodził się Szurkowski senior). Z Warszawy jechał motorem. Miał tu kolegów. Dobrze się czuł u nas. Są tu piękne tereny, wokół lasy - dodawała pani Halina.

[polecany]21991695[/polecany]

Rozwód

Po rozwodzie rodziców Norbert razem z mamą wyjechał do Stanów Zjednoczonych. To właśnie za oceanem - podczas wieczoru sylwestrowego w 1992 roku na Brooklynie w Nowym Jorku - poznał swą przyszłą żonę, 15-letnią wtedy Urszulę Leśniak. On studiował w college’u, ona chodziła do ogólniaka. Ślub wzięli w 1995 roku w urzędzie miejskim w Nowym Jorku, ale prawdziwe uroczystości - huczne wesele - odbyły się w Polsce, gdyż Norbert był emocjonalnie związany z ojczyzną. Owocem ich miłości była córka Aleksandra.

Rodzina mieszkała na Brooklynie. W 1999 roku przeprowadziła się do dzielnicy Bensonhurst, zamieszkałej w dużej części przez społeczność włoską. Mieszkanie wynajmowała od włoskiego kamienicznika. Norbert pracował w warsztacie samochodowym i dorabiał sobie w w firmie remontowo-budowlanej. Jego żona była dyplomowaną pielęgniarką.

Ostatnie spotkanie

W sierpniu 2001 roku Norbert był gościem weselnym w Gorzowie Wielkopolskim na ślubie Barbary - córki brata rodzeństwa: Haliny Szczepańskiej i Ryszarda Szurkowskiego. Jak wspominała pani Halina, świetnie się bawił, tańczył. Miał na sobie koszulę w paski i jasnoszarą marynarkę.

- Był człowiekiem, który cieszył się z życia, każdego dnia - mówiła o zmarłym mężu pani Urszula.

Zaledwie kilka dni przed zamachem w WTC Norbert gościł na festynie dożynkowym w Świebodowie. Bawił się z córką w parku. Jego żona była wtedy w ciąży. Rodzice planowali, że jeśli urodzi się chłopiec, otrzyma imię Ryszard (jak dziadek), a jeśli dziewczynka - Claudia (bo jest piękne).

Claudia przyszła na świat w maju 2002 roku.

Dzień po wspomnianym festynie Norbert z Aleksandrą pojechali do Warszawy. To wtedy ostatni raz widział się z ojcem.

„Trwał akurat Tour de Pologne, ale przyjechałem do niego z Zielonej Góry dzień przed odlotem. To był chyba piątek. Wziąłem mocniejszy samochód i ruszyłem do Warszawy. Następnego dnia syn wyjeżdżał. Przegadaliśmy we dwóch całą noc, siedzieliśmy do samego rana” - wspomina w książce „Ryszard Szurkowski. Wyścig. Autobiografia”, którą kolarski mistrz napisał wspólnie z dziennikarzami Krzysztofem Wyrzykowskim i Kamilem Wolnickim.

Karta z chipem

Po powrocie do Nowego Jorku, w nocy z 10 na 11 września 2001 roku, Norbert dowiedział się o zmianie zlecenia w New Jersey na wykonanie pracy (poprawa tapety) w biurze Canto Fitzgerald, znajdującym się na 104. piętrze północnej wieży WTC.

Aby wejść do WTC, trzeba mieć kartę z chipem. Bez niej nie ma możliwości dostania się do budynku. Tego dnia akurat miała ją przy sobie żona Norberta. Gdyby jej nie dogonił, gdy odjeżdżała, nie wszedłby do wieży północnej.

„Można gdybać i się zastanawiać, co by było gdyby. Norbert miał iść do metra, a synowa akurat odwoziła ich córkę do przedszkola. Syn zamknął za żoną garaż, ona ruszyła w prawo, on wyszedł na chodnik i wtedy się zorientował, że nie ma karty z chipem do wejścia na World Trade Center. Odwrócił się i zobaczył, że żonę zatrzymało czerwone światło na skrzyżowaniu. Gdyby jakieś auto stanęło za nią, toby go nie zauważyła. Albo gdyby synowa nie trafiła na czerwone… No ale zdążył, wziął kartę i poszedł do pracy” - pisał Szurkowski w swej autobiografii.

[polecany]21992705[/polecany]

Dlaczego tam został?

W budynku WTC miał być góra dwie godziny. Chciał wyjść przed otwarciem biur. O godz. 10 miał się zjawić w warsztacie samochodowym. Nie zdążył jednak opuścić budynku przed godz. 9. 13 minut wcześniej samolot uprowadzony przez porywaczy z Al-Kaidy, lecący z prędkością ok. 750 km/h i mający ok. 40 tys. litrów paliwa, trafił między 93. a 99. piętro wieży północnej. Pracujący na 104. piętrze - a może już zjeżdżający windą - Norbert zginął, podobnie jak setki innych osób. Siła uderzenia była straszna, w dodatku budynek się zapalił, pojawiły się kłęby dymu...

„Do dziś uważamy, że [ojciec] prawdopodobnie skończył pracę i wychodził z budynku, gdy uderzył samolot. Nie zdołał się uratować” - mówiła w rozmowie z „The Guardian” 20-letnia dziś Claudia Szurkowski, która po raz pierwszy publicznie zabrała głos na temat wydarzeń związanych z tragiczną śmiercią swego ojca.

„Powinien był się zorientować, skończył pracę. Dlaczego więc tam został? Mama zawsze mówi, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Po prostu nie rozumiem, dlaczego to się wydarzyło” - nie kryła irytacji i żalu wnuczka słynnego kolarza.

Telefon ciągle milczał

Drugi porwany samolot uderzył w południową wieżę WTC o godz. 9.04 (trzeci trafił w budynek Pentagonu o godz. 9.30, a czwarty rozbił się na południowy wschód od Pittsburgha o godz. 10.03). O godz. 10 zawaliła się wieża południowa, a 29 minut później wieża północna WCT. W wyniku tych terrorystycznych akcji zginęło ok. 3 tys. osób, w tym ponad 2,6 tys. w WTC.

Gdy do Urszuli zadzwoniła jej teściowa Ewa, opisując, co widzi w telewizji, ta krzyknęła: „Mamo, tam jest Norbert!”.

„Kiedy nadeszła dziewiąta, widząc, co się dzieje w telewizji, moja mama natychmiast do niego zadzwoniła. Miała nadzieję, że zdołał już wyjść. Mama nie mogła się dodzwonić, słusznie obawiając się, że stało się najgorsze - opowiadała Claudia.

- Co chwila dzwoniłam, modląc się, żeby odebrał ten telefon - wspominała żona Norberta. Ale telefon ciągle milczał.

Ryszard Szurkowski o tragedii w WTC dowiedział się, gdy był w klubie nieżyjącego już świetnego kolarza Zbigniewa Szczepkowskiego. Sekretarka oglądała telewizyjną relację na żywo z Nowego Jorku. - A co ty za horror oglądasz?! - zapytał ją, zerkając na ekran.

„Nawet nie skojarzyłem, że Norbert tam poszedł. Chwilę później zadzwoniła jednak żona syna i powiedziała, że Norbert był w jednej z wież w trakcie ataku, gdzieś koło setnego piętra. Dokładnie w tym czasie kolejny samolot uderzył w drugą wieżę, więc nawet już nie pytałem, w której jest mój syn” - pisał w swej autobiografii. On też bezskutecznie próbował się dodzwonić do syna.

[polecany]21989335[/polecany]

Nie chciał odszkodowania

Rodzinny dramat wstrząsnął Szurkowskim seniorem. Przeżywał traumę, wyciszył się, odsunął od ludzi. Przestał przychodzić do sklepu rowerowego, który od 1991 roku prowadził w Warszawie. Rzadko opuszczał dom, a jeśli już - to głównie by szukać ukojenia w samotnych przejażdżkach rowerowych. Postanowił, że nigdy już więcej nie poleci do USA. Nie starał się nawet o odszkodowanie, które przysługiwało rodzinom ofiar.

Nie chciał się wypowiadać publicznie o śmierci swego syna. To był dla niego temat tabu. „Nie mówiłem o tym nigdy, nigdzie i nikomu. Jeśli pojawiały się gdzieś jakieś moje wypowiedzi, były zmyślone i nieprawdziwe. To moje, a nie publiczne sprawy - pisał w książce.

„Nie ma takich pieniędzy, które złagodzą ból po stracie syna” - to być może jego jedyna odnotowana przez media (interia.pl) wypowiedź w tym temacie. Wtedy nie mógł przypuszczać, że jego drugi syn - Wiktor - umrze w wieku 26 lat…

Mogli temu zapobiec

Jego wnuczka Claudia w 2020 roku zaczęła studiować na kierunku wymiar sprawiedliwości w sprawach karnych. Nie kryje niezwykle ambitnych planów. Marzy o objęciu stanowiska w Sądzie Najwyższym Stanów Zjednoczonych.

„W pewnym momencie chciałam studiować metody przeciwdziałania z terroryzmem, ale zrozumiałam, że aby zmienić świat, muszę dostać się do szkoły prawniczej […] To dla mnie naturalne. Moja mama powtarza, że zawsze mam swoje zdanie i muszę je wygłosić. Ale to nie jedyny powód, dla którego pociąga mnie świat prawa” - mówiła dziennikarzowi Michaelowi Segalowi studentka Florida SouthWestern State College.

O tragedii w WTC czytała wielokrotnie. Wie, że część ludzi szerzy teorie spiskowe na ten temat. Uważa to za część amerykańskiej historii, która zniszczyła życie wielu ludziom, a ona jest tego żywym dowodem. Jej zdaniem, członkowie rządu USA mogli zapobiec terrorystycznym zamachom.

„Wiedzieli o Al-Kaidzie, nazwiska terrorystów były znane. Świadomość tego sprawiła, że chcę uchylić dla siebie drzwi wymiaru sprawiedliwości, aby upewnić się, że takie wydarzenia się nie powtórzą” - zaznaczała Claudia, która ma zdjęcie ojca w swoim pokoju, utrzymuje z nim swoistą więź i zapewnia, że wie on już o jej marzeniu.

Podobnie jak jej dziadek, długo nie chciała zabierać głosu na temat śmierci taty.

„W szkole trudno mi było opowiedzieć innym moją historię. Wiedziałam, że będą patrzeć na mnie inaczej. A ja nie chciałam ich litości. Z czasem trochę z tego wyrosłam. Ważniejsze jest, aby pamiętać, że tysiące ludzi znajduje się w takiej samej sytuacji jak ja” - podkreślała w rozmowie z „The Guardian” Claudia (cytaty za onet.pl.), która po ukończeniu ośmiu lat przeniosła się (z mamą i siostrą) z Nowego Jorku na Florydę. Mieszkają tam do dziś.

Certyfikat i urna z prochami

Ciało Norberta nigdy nie zostało odnalezione i zidentyfikowane. Jego żona otrzymała od miasta certyfikat zgonu męża i urnę z prochami z WTC. Po zamachu długo nie wierzyła w jego śmierć, łudziła się, że pewnego dnia wróci on do domu i powie jak zwykle „No, cześć”.

Norbert nie miał pogrzebu i nie ma grobu. Tablica z jego imieniem, nazwiskiem oraz datami urodzenia i śmierci zawiła na rodzinnym grobowcu Szurkowskich, znajdującym się około 30 metrów od wejścia na cmentarz parafialny w Wierzchowicach w parafii pod wezwaniem Narodzin Najświętszej Maryi Panny, do której należy Świebodów.

Rok po zamachu mszę za duszę Norberta odprawił wieloletni proboszcz parafii w Wierzchowicach Julian Marut, który 1987 roku był w Nowym Joru, podziwiając miasto m.in. z tarasu WCT.

- Norbert często przyjeżdżał do pobliskiego Świebodowa, do swej cioci i dziadków. Nie znałem go, znałem natomiast Ryszarda, i na prośbę jego rodziny odprawiłem nabożeństwo żałobne. Było sporo osób - mówił nam przed pięciu laty 76-letni wtedy ksiądz Marut, który po prawie trzech dekadach pobytu we wspomnianej parafii zamieszkał w Domu Księży Emerytów im. Jana XXIII we Wrocławiu.

Na wózku na pogrzebie

19 lat po śmierci Norberta zmarł drugi syn Szurkowskiego seniora - Wiktor. Jego mamą była pochodząca z Ostrołęki (województwo mazowieckie) Izabela Gumowska, którą mistrz kolarstwo poznał w 1991 roku na otwarciu salonu rowerowego innego byłego świetnego zawodnika Czesława Langa.

Wiktor urodził się w 1994 roku. - Był indywidualistą, estetą, humanistą. Bardzo wrażliwy, miał zdolności polonistyczne. Napisał kilka przejmujących wierszy o życiu, cierpieniu i śmierci. Grał z ojcem w tenisa, świetnie jeździł na nartach. Kibic sportowy, kinomaniak - wspominała go pani Izabela (cytaz za sport.eosotroleka.pl).

Szurkowski senior uczył Wiktora jeździć na rowerze, ale ten - podobnie jak jego starszy przyrodni brat - nie został kolarzem. Nie miał smykałki do dwóch kółek. Zdecydowanie bardziej wolał jeździć na nartach i grać w tenisem, którym po zakończeniu zawodniczej kariery zajął się także senior rodziny. Ten zaprowadzał Wiktora na treningi do Warszawianki, by uczyli go gry wykwalifikowani trenerzy. Jego syn potem z powodzeniem grywał w tenisowych turniejach.

21 sierpnia 2020 roku Wiktor zmarł w wieku zaledwie 26 lat. Do informacji publicznej nie podano oficjalnej przyczyny jego śmierci. Pogrzeb drugiego syna Szurkowskiego odbył się na cmentarzu komunalnym w Ostrołęce 3 września 2020 roku. Urnę z prochami Wiktora umieszczono w mogile z pradziadkami Stanisławą i Kazimierzem Kowalczykami. Szurkowski senior uczestniczył w smutnych uroczystościach, siedząc na wózku inwalidzkim.

Uderzył twarzą w asfalt

Były znakomity kolarz 10 czerwca 2018 roku uległ wypadkowi podczas wyścigu weteranów w Kolonii. Uderzył twarzą w asfalt, gdy najechał na niego peleton po tym, jak wpadł na dwóch jadących przed nim kolarzy, którzy szczepili się kołami. Opis jego obrażeń, zamieszczony m.in. w „Przeglądzie Sportowym”, był przerażający: zmiażdżony rdzeń kręgowy, czterokończynowe porażenie, uszkodzona czaszka, połamana w kilku miejscach górna szczęka, zdeformowany nos, wyrwana dolna warga…

Szurkowski przeszedł dwie operację kręgosłupa, a po tygodniu 7-godzinną, skomplikowaną rekonstrukcję twarzy. Szczękę miał ściśniętą metalowymi zaczepami. Włożono mu kilka tytanowych płytek w okolicach oczu.

Po niespełna dwóch miesiącach pobytu w Niemczach kontynuował rehabilitację w Mazowieckim Centrum Rehabilitacji „Stocer” w Konstancicie-Jeziornie. Początkowo o jego dramacie wiedzieli tylko najbliżsi, koledzy z peletonu, lekarze, dziennikarze, ale na jego prośbę i rodziny nie informowali o tym opinii publicznej. Dopiero po kilku miesiącach, po wizycie wspomnianego Wyrzykowskiego w szpitalu u kolarza, postanowiono oficjalnie powiadomić o wypadku.

Umożliwiło to zbieranie pieniędzy na leczenie mistrza. Koszty jego rehabilitacji przekraczały bowiem możliwości jego rodziny.

W pomoc ciężko poszkodowanemu przez los zaangażowały się m.in. Stowarzyszenie Lions Club Poznań 1990 i Fundacja PKN Orlen „Dar Serca”. W jego rehabilitacji cały czas pomagała mu o 27 lat młodsza Iwona Arkuszewska-Szurkowska . Pobrali się w 2012 roku.

Przerwana rehabilitacja

Nowa miłość odmieniła Szurkowskiego. Zaczął odzyskiwać radość życia, przestał stronić od ludzi, grywał w tenisa, wrócił do kolarstwo, uczestnicząc w wyścigach oldbojów. I zawsze mógł liczyć na wsparcie swej nowej żony Iwony, z którą pracowali w sklepie rowerowym. Nawet wtedy, gdy w 2019 roku zdiagnozowano u niej nowotwór. Mieli wspólne cele, ale niestety nie udało się ich zrealizować. Długo trwającą rehabilitację i walkę o powrót do sprawności przerwała choroba nowotworowa Szurkowskiego. Pojawiły się przerzuty w wątrobie i węzłach chłonnych.

Kolarski mistrz zmarł 1 lutego 2021 roku w wieku 75 lat. Spoczął w rodzinnym grobowcu w Wierzchowicach, tym samym, na którym powieszono tabliczkę upamiętniającą śmierć jego syna Norberta, który zginął w WTC.

Jerzy Filipiuk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.