O godkę i śląską tożsamość walczy w Brukseli. Obiecał i słowa dotrzymuje [WIDEO]

Czytaj dalej
Aldona Minorczyk

O godkę i śląską tożsamość walczy w Brukseli. Obiecał i słowa dotrzymuje [WIDEO]

Aldona Minorczyk

Dwunaste piętro ogromnego szklanego budynku przy Rue Wiertz 60 w Brukseli, pokój nr 163. Na drzwiach tabliczka z nazwiskiem Marek Plura, powyżej naklejka "Godomy po ślonsku". Trzy pokoje, skromnie wyposażone w podstawowe sprzęty biurowe. Dwa zajmują asystenci posła. Środkowy to jego gabinet. Na ścianie nad biurkiem pięknie oprawione zdjęcie dzieci i żony.

- Prezent na urodziny. Specjalnie poszli do fotografa w Katowicach. Benjamin w ręce ma wielkiego Misia, a Marysia kwiatki, bo w oczekiwaniu na zdjęcie zdążyli się trochę zmarasić. Bardzo lubię to zdjęcie. Postarali się dla mnie - chwali najbliższych Marek Plura, poseł do Parlamentu Europejskiego. Rozłąki z nimi obawiał się najbardziej. Powoli zadomawia się w Brukseli. Wynajął spore mieszkanie na tej samej ulicy co siedziba parlamentu. Do pracy dojeżdża więc zaledwie w kilka minut. Ogromny budynek jest pozbawiony barier architektonicznych. Osoby poruszające się na wózku tak jak Marek Plura czują się w nim swobodnie.

- Sama Bruksela już taka nie jest. To miasto z bogatą historią, piękną architekturą. Wysokie krawężniki, chodniki z kostki brukowej. Piękne to, tworzy klimat, ale utrudnia poruszanie - narzeka europoseł. I tak póki co nie ma czasu na zwiedzanie miasta. Na Grand Place, brukselskim starym rynku był tylko raz. Jest debiutantem w europarlamencie, więc najważniejsze dla niego jest "nauczenie się" tej instytucji. Bardzo się angażuje. Nagrywamy rozmowę dla dziennikazachodniego.pl w parlamentarnym studio na trzecim piętrze budynku. To miejsce, które najczęściej widzimy w telewizji. Tu spotkają się politycy z mediami, tu organizuje się konferencje prasowe, wywiady.

- Już trzeci miesiąc jestem w Brukseli, a tutaj po raz pierwszy - rozgląda się poseł. Przyjechał spóźniony kwadrans, bo zabierał głos na posiedzeniu komisji. Wywiązała się dyskusja i musiał odpowiedzieć na pytania. Pracownicy studia już wcześniej przygotowali podest dla wózków by mógł wjechać na podwyższenie. Drobny problem ze zmieszczeniem się za blatem stołu. Podłączenie mikrofonów i nagrywamy:- Mam dużo szczęścia, bo udało mi się zostać członkiem tych komisji, na pracy w których najbardziej mi zależało. To komisja pracy i polityki społecznej, a także zajmująca się transportem i turystyką. Praca w tej drugiej to między innymi możliwość oprotestowania pomysłu opodatkowania autostrad w Niemczech. Ale to nie wszystko, bo turystyka to ogromna gałąź przemysłu. Dzisiejsza turystyka to turystyka inteligentna. Europejczycy byli już w prawie wszystkich hotelach alpejskich, widzieli lasy, wodospady. Teraz szukają czegoś co jest interesujące, co ma pewną autentyczność, klimat. To szansa dla naszych śląskich zabytków poprzemysłowych. Tymczasem niewiele osób wie o tym, że na mapie Unii jest takie miejsce na wskroś europejskie, tworzone przez ludzi pochodzących z różnych stron, kultur - wylicza do kamery Plura. I planuje kolejne zadania. Tych wystarczyłoby na pięciu sprawnych posłów, a nie na niego jednego.

Kiedy odwiedzamy go w Brukseli odbywa się tam właśnie festiwal filmów o osobach niepełnosprawnych. Organizator? Marek Plura. Pełno ludzi, w tym grupa gości z Polski. Widać europosłów Jana Olbrychta i Bogdana Wentę. Sporo dziennikarzy. Rok wcześniej sala nie była zapełniona nawet w jednej czwartej. Po zakończeniu bankiet z polską i śląską kuchnią. Pierogi, kapusta, duszone mięsa i coś co zachwyca wszystkich: szarlotka. -Dobre. Zalotka? - próbuje mówić po polsku zachwycony dziennikarz z Wielkiej Brytanii wpychając w siebie kolejny kawałek ciasta. W kolejce po te cuda trzeba odstać kilkanaście minut, ale to nikogo nie zniechęca.

- Te bankiety i nasza kuchnia to podobno jedna z tajemnic dużej frekwencji na naszych imprezach - żartuje Grzegorz Franki, asystent posła i wiceprezes Związku Górnośląskiego. Poseł nie miał szansy nic zjeść. Rozmowy się przedłużają. Asystentka daje mu dyskretnie znać: - Zabezpieczyłam, kolacja będzie czekać w biurze.

Marek Plura planuje już kolejne związane ze Śląskiem wydarzenie: - Jesienią 2015 roku zaplanowałem w Parlamencie Europejskim dużą wystawę. Chciałbym pokazać Ślązaków od św. Jadwigi po czasy współczesne. To nie będzie lekcja historii, to będzie lekcja nowoczesnej Europy, która jest mocna dzięki silnym korzeniom. W naszej śląskiej krwi płynie dużo tej europejskiej inicjatywy, dzięki której region się rozwija. My umiemy i chcemy korzystać z różnorodności - podkreśla.

Jego dzień kończy się o 22. Wraca z parlamentu do wynajętego mieszkania. Od rana znowu to samo. Śniadanie, ewentualne spotkanie z terapeutą i przyjazd do biura. Kiedy na weekend wraca na Śląsk też często brakuje czasu dla ukochanej rodziny. 6 grudnia w żółto-niebieskim stroju Świętego Mikołaja przed dworcem PKP w Katowicach rozdawał bombony.

Do europarlamentu dostał się wygrywając zaledwie 248 głosami z Krystyną Szumilas, b. minister edukacji. Startował z piątego miejsca na liście. Nie był kandydatem z "łapanki". Chciał startować, bo , jak mówił DZ stracił nadzieję na sukces w Sejmie. - Dla mnie ważne są po pierwsze sprawy społeczne, po drugie śląska godka, regionalizm. I tak sobie pomyślałem: wybiorą mnie, albo i nie, ale przynajmniej podczas kampanii opowiem o śląskiej tożsamości, tradycji, kulturze. Uświadomię politykom, także tym z Platformy, którzy te sprawy lekceważą, jak one są dla nas tutaj ważne.

Jak widać stara się dotrzymać słowa. Kartka na drzwiach jego biura "Godomy po ślonsku" zobowiązuje. Nie tylko asystenci posła, którzy nie są Ślązakami już "łapią" gwarę. Jej lekcji domagają się też partyjni koledzy Plury. - Muszę się do tego solidnie zabrać. Te przejawy mojej śląskiej duszy są odbierane z sympatią. Cieszę się, że będę mógł także bardziej formalnie zadbać o status godki, śląskiej tożsamości. Mam nadzieję, że już niedługo uda się zawiązać intergrupę parlamentarną do spraw etnicznych, językowych i kultury regionalnej. Walczymy o głosy poparcia dla tej inicjatywy. Tutaj jest inaczej niż w polskim parlamencie. Nie wystarczą dobre chęci by zawiązać taką grupę. Trzeba zebrać silne poparcie, aby stać się jedną z zaledwie 20 intergrup, które mogą w parlamencie działać - mówi poseł.

Nie jest mu łatwo, ale też nikt mu tego nie obiecywał. Katowice-Bruksela to od 10 do 14 godzin jazdy, Katowice-Strasburg jeszcze dłużej. Te trasy pokonuje zwykle samochodem przystosowanym do przewozu niepełnosprawnych cztery razy w miesiącu. Do kraju wraca w ten sam sposób. Wygodniej i szybciej byłoby samolotem, ale jest problem z wózkiem. Ma delikatną elektronikę, a obsługa na lotniskach traktuje go jak każdy inny bagaż: - Poseł boi się, że wózek się uszkodzi w czasie przerzucania. Dodatkowo, aby wprowadzić go do samolotu trzeba demontować akumulatory. To wszystko jest uciążliwe, dlatego jeździmy samochodem przez Niemcy i Holandię - mówi Grzegorz Żymła, drugi asystent europosła. To on najczęściej służy mu też za kierowcę.

Plura nie jest jedynym europosłem poruszającym się na wózku. Jest też poseł z Hiszpanii. - Nie jesteśmy w tej samej grupie politycznej. On jest tak zielony, że aż czerwony. Ale mamy wiele wspólnych tematów, podejmujemy wspólne inicjatywy. Mamy też tutaj osoby posługujące się językiem migowym. To poseł z Węgier i posłanka z Belgii. Tu w tym budynku niepełno-sprawność ma znaczenie tylko przez chwilę, kiedy z administracją trzeba ustalić indywidualne wymagania dotyczące sprawnego funkcjonowania - opowiada.

I chwali się, że udało mu się wprowadzić do brukselskiej administracji nową funkcję: - Oprócz asystentów biur poselskich, czyli osób pomagających merytorycznie opracować dokumenty dzięki moim potrzebom pojawiła się też funkcja asystenta osoby niepełnosprawnej. Tego wcześniej nie było.

Ilona Raczyńska-Ciszak z Plurą współpracuje od wielu lat. Pedagog, dziennikarka. - Kiedyś powiedział mi, że jest taka metoda, która przy jego chorobie pozwala dzięki liczeniu oddechów przewidzieć długość życia: "Zrobiłbym to, ale szkoda mi czasu. Tyle mam do zrobienia". To po prostu cały Marek! - podkreśla Ilona.

Plura jest nieuleczalnie chory, od urodzenia. Na zanik mięśni. Zaraz po wyborach mówił nam: - Mam 5 lat. Na następną kadencję nie liczę, bo moja niepełnosprawność postępuje - podkreśla. Nie ukrywa, że to właśnie ta niepełnosprawność jest dla niego kołem napędowym. Bo ona albo człowieka zakleszczy, albo uczyni silniejszym.

****
Marek Plura jest Ślązakiem. Urodził się w Raciborzu. Od dziecka choruje na postępujący zanik mięśni I porusza się wyłącznie na wózku elektrycznym. Dziś jest szczęśliwym mężem Ewy oraz tatą Marysi i Beniamina . Mieszka w Katowicach. Aktywnie zajmuje się problemami niepełnosprawnych. Wielokrotnie nagradzany i odznaczany, ale osobiście najbardziej sobie ceni "Order Uśmiechu".

Był radnym, potem dwukrotnie posłem. W tej kadencji został eurodeputowanym. 25 maja 2014 roku zagłosowało na niego 9 268 wyborców. Startował dopiero z piątego miejsca na liście Platformy Obywatelskiej.

Aldona Minorczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.