Jacek Bombor

Odpowie za mord sprzed 22 lat

Jacek Bombor

Poćwiartowali zwłoki, wrzucili do kanału. Krzysztof K. z Wodzisławia Śl. za brutalne morderstwo odpowie po 22 latach.

Wodzisławianin Krzysztof K. trafił za kratki na 10 lat i 6 miesięcy. To – nieprawomocny wyrok – Sądu Okręgowego w Gliwicach - Ośrodek Zamiejscowy w Rybniku.
- Sąd uznał Krzysztofa K. za winnego zabójstwa Tadeusza N. Do zabójstwa doszło 30 października 1992 roku w Raciborzu, gdy K. działając wspólnie i w porozumieniu z trzema innymi osobami, poprzez kilkukrotne uderzenie ostrzem i obuchem siekiery w plecy i w głowę, pozbawili życia Tadeusza N. – wyjaśnia prokurator Piotr Żak z Prokuratury Rejonowej w Gliwicach.
Sprawcy po zbrodni poćwiartowali zwłoki, a później wrzucili do raciborskiego kanału Ulga…

Podróż w czasie

Aby odtworzyć tamte wydarzenia, musimy się cofnąć do 1992 roku. Wówczas to z zakładu karnego w Raciborzu wychodzi na przepustkę czterech kolegów: Mariusz S., Edward H., Zbigniew W. i Krzysztof K.
- Odsiadywali wyroki za włamania i kradzieże. Nie wrócili już z przepustki, na fikcyjne nazwisko wynajęli mieszkanie, które traktowali jako bazę wypadową i wrócili do przestępczego fachu. Organizowali włamania do sklepów, kiosków ruchu – wyjaśnia prokurator Franciszek Makulik z Raciborza, który prowadzi sprawę od początku, czyli od 1992 roku.
W międzyczasie do szajki dołączył Tadeusz N., który początkowo brał udział w napadach. Pewnego dnia jednak zabrał część łupów z mieszkania, gotówkę i postanowił się ulotnić. Znaleźli go jednak na przystanku i zmusili do powrotu do mieszkania. Już wówczas miał zakiełkować pomysł, by pozbyć się problemowego kompana.

Wymyślili fikcyjny włam

Wszystko dokładnie zaplanowali. Aby wywabić N. z mieszkania, wymyślili fikcyjny włam w Zawadzie Książęcej. Wieczorem wszyscy opuścili mieszkanie i udali się do miejscowości Łęg nad Odrą skradzionym wcześniej samochodem. Tam doszło do makabrycznej zbrodni. Dwóch sprawców oddaliło się, aby „rozpoznać miejsce akcji”, a dwóch zostało z N., tam częstowali go wódeczką. Nagle padły ciosy siekierą: te śmiertelne miał zadać Zbigniew W.

- Ranny N. próbował uciekać, ale posypały się kolejne ciosy: w głowę, plecy. Po chwili wrócili pozostali kompani i już cała czwórka przystąpiła do rozczłonkowania ciała - wyjaśnia prokurator Makulik.

Wcześniej mordercy przygotowali sobie worki, cegły. Osobno zapakowali korpus, głowę, ręce i nogi - trzy obciążone worki wrzucili do wody, po czym spokojnie wrócili do mieszkania.

Tatuaże

22 marca 1993 roku w miejscowości Lubieszów koło Kędzierzyna-Koźla wypłynął worek z korpusem Franciszka N. Po widocznych tatuażach ustalono jego personalia. Po zakrojonym na szeroką skalę śledztwie znaleziono sprawców. Wpadli wszyscy prócz Krzysztofa K., który zdążył opuścić kraj.

- W 1994 roku katowicki sąd skazał pozostałą trójkę za morderstwo. Zbigniew W. dostał 25 lat, Mariusz S. i Edward H. dostali po 13 - wspomina prokurator Makulik.

Pętla na szyi

Tymczasem jeszcze w 1993 roku za wodzisławianinem rozesłano listy gończe. Przez niemal 20 lat polska policja była na jego tropie. Szukano go w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, a w końcu we Francji, gdzie go ostatecznie namierzono. Tam zatrzymała go francuska policja – dokładnie 20 kwietnia 2010 roku. Ale wtedy pojawiły się kłopoty. Sąd w Paryżu nie wyraził zgody na jego przekazanie polskim władzom, więc wdrożono procedurę ekstradycyjną. Formalności ciągnęły się w nieskończoność, przez ponad trzy lata, aż w końcu w czerwcu ubiegłego roku tamtejsza policja dostała zielone światło na zatrzymanie wodzisławianina. Ten jednak nie czekał, widząc zaciskającą się pętlę na szyi, sam… przyjechał do Polski i oddał się w ręce policji.

- Twierdził, że we Francji prowadził swój biznes. Do końca nie przyznał się do winy. Ale sąd nie dał mu wiary, skazując na 10 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Jego adwokaci wnieśli apelację, więc to jeszcze nie koniec – mówi prokurator Makulik. Jakie to uczucie, zamknięcie skazaniem sprawy po niemal ćwierćwieczu? – Dobre. Warto wiedzieć, że sprawiedliwość w każdej chwili może nas dopaść, bez względu na upływ czasu – mówi prokurator. Obecnie spośród wspólników Krzysztofa K. tylko Zbigniew W. jeszcze odsiaduje wyrok.

Jacek Bombor

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.