Krzysztof Błażejewski

Po odwołanej pasterce pobieżeli na „Betleem Polskie” do teatru

Po odwołanej pasterce pobieżeli na „Betleem Polskie” do teatru Fot. Gazeta Toruńska
Krzysztof Błażejewski

Okrągły wiek temu polscy mieszkańcy Pomorza żyli w zniecierpliwieniu. Wiedzieli już, że w myśl ustaleń traktatu wersalskiego, ich kraina wraca do Polski, jednak nie znali dokładnej daty powrotu. Jak wyglądały ostatnie święta Bożego Narodzenia polskich mieszkańców Pomorza w państwie pruskim i jak witali nowy rok, rok wolności?

Jesień 1919 roku była trudna pod każdym względem. Na rynku brakowało niemal wszystkiego, jako że wojna mocarstw, która dała Polsce niepodległość, zrujnowała praktycznie kraj. Szybkie nadejście mrozów w październiku zniszczyło niezebrane w porę z pola ziemniaki. Zima zapowiadała nie tylko głód, ale i chłód, jako że na większe dostawy węgla na opał nie można było liczyć. Tylko nadzieja na powrót Pomorza do Polski dodawała sił i pozwalała przetrwać ciężkie czasy. Odwrotnie z kolei myśleli i czuli Niemcy, których coraz więcej szukało nowego dla siebie miejsca do życia w Rzeszy.

Tradycyjne jarmarki przedświąteczne, organizowane od początku XX stulecia nazywano bazarami gwiazdkowymi.

W grudniu 1919 roku ze świadomością zbliżającego się terminu wkroczenia wojsk polskich na Pomorze coraz więcej Niemców sprzedawało swój dobytek. M.in. w Bydgoszczy hotel „Pod Orłem” przy Gdańskiej, już wówczas najbardziej prestiżową rezydencję w mieście, nabył Polak z Poznania, Majewicz, za zawrotną sumę 1,125 mln marek.

Gwiazdkowe bazary

Zgodnie z umowami, rolnicy z przyznanego Polsce Pomorza mieli sprzedawać mięso na zaopatrzenie tych ziem, tymczasem wywozili je pokątnie i zbywali w Niemczech, gdzie uzyskiwali wyższe ceny. Podobnie wyjeżdżający do Reichu urzędnicy, w przekonaniu o wielkiej krzywdzie wyrządzanej Niemcom, usiłowali na ziemiach, które musieli oddać, zostawić jak najmniej czynnych zakładów i urządzeń, wywożąc majątek ruchomy do Rzeszy.

Na święta zabrakło nawet masła.

13 grudnia na Pomorzu podniesiono ceny skupu ziemniaków, ponieważ zaczęło ich brakować w sklepach. Jednocześnie, z troski o mieszkańców, zarządy miast i gmin przejęły na siebie dopłaty do skupu, aby utrzymać poziom cenowy podstawowych artykułów żywnościowych. Na święta zabrakło nawet masła, co postawiło gospodynie domowe w trudnym położeniu w kwestii pieczenia ciast. Przydzielano jedynie… smalec.

Na bazarze są jabłuszka, pierniki, kiszki, ciasteczka i różne przysmaki.

Tradycyjne jarmarki przedświąteczne, organizowane wzorem innych miast niemieckich od początku XX stulecia również na Pomorzu, otwarto zarówno w Bydgoszczy (na pl. Piastowskim), jak i w Toruniu (przy ul. Elżbiety 5) 13 grudnia 1919 roku po południu. Nazywano je wówczas bazarami gwiazdkowymi.

Kiszki i przysmaki

Co w tym czasie można było na jarmarku nabyć? „Są tam i rzeczy luksusowe i przedmioty codziennego użytku, zabawki, piękne robótki ręczne, obuwie, fartuszki, a nadewszystko artykuły żywnościowe, jabłuszka, pierniki, kiszki, ciasteczka i różne przysmaki” - pisała bydgoska prasa, zachęcając do kupna bazarowych artykułów, jako że ceny były niższe niż w sklepach, a ponadto sprzedawcy część zysku zwyczajowo przeznaczali dla sierot. Wiele artykułów sprzedawanych na jarmarku było wykonanych własnoręcznie przez mieszkańców. W Toruniu zbierano tym razem na bezdomnych, a do nabycia były m.in. „obrazy oryginalne, artystyczne hafty i nalepianki, fryzy, kalendarze narodowe, śliczne ozdoby swojskie na drzewko polskie i wielki wybór lalek narodowych”.

Kawałki zawsze na składzie

W gazetach reklamowano także artykuły, które mogły posłużyć jako prezenty dla bardziej majętnych mieszkańców Pomorza. S. Zakrzewski polecał np. „wina Bordeaux i Bourgun-der, słodkie wino austryackie, Konjak, Jamaica-Rom” itp. delikatesy, „Medycynalna Drogerya „Astra” - przednie wody toaletowe, perfumy i szczoteczki do zębów, a Władysław Małkowski „piękne garnitury do włosów (szczotki, grzebienie), wodę na włosy, i do ust”.

Polecami strój na choinki w nowych pięknych deseniach

Z kolei J. M. Wendisch polecał „strój na choinki w nowych pięknych deseniach”, a Aleks Beil - gramofony i płyty: „Najnowsze kawałki zawsze na składzie”, jak i… brzytwy i elektryczne lampki kieszonkowe.

W Bydgoszczy po raz pierwszy towarzyszącą jarmarkowi imprezą była wystawa obrazów miejscowej malarki Śliwińskiej w kasynie przy ul. Wilhelmowskiej. Kolejną imprezą kulturalną były pierwsze od lat przedstawienia teatralne w języku polskim, prezentowane przez teatr objazdowy Czesława Dybizbańskiego w sali Patzera. Mało tego, w „teatrze żywych obrazów „Union”, jak wówczas nazywano kino, należącym do Polaka Władysława Szkaradkiewicza, prezentowano pierwszy w historii miasta film („Karnawał zmarłych”) z polskimi napisami!

Wigilia bez pasterki

W Toruniu w sali Wiktorji 14 grudnia odbyło się z kolei przedstawienie patriotyczne, rozpoczynające tzw. dni dobroczynności, podczas których tradycyjnie zbierano datki na najuboższych i pokrzywdzonych przez los.

Przedświąteczny ruch trwał także na poczcie. Nadawano więcej niż zwykle paczek, szczególnie z żywnością, przeznaczonych dla bliskich i krewnych oraz kartek z życzeniami. Te ostatnie reklamowano masowo w prasie, jako że wykonywano je w gazetowych drukarniach. Poza choinkami, które stały się na wzór niemiecki stałym symbolem grudniowych świąt, prezentowano na nich betlejemski żłobek i Świętą Rodzinę, dodając elementy patriotyczne, jak polskie barwy narodowe, orła czy też symbole insurekcji kościuszkowskiej.

W 1919 r. Niemcy na odprawienie mszy o północy w farze zgodzili się, jednak nie doszła ona do skutku.

W Wigilię Polacy byli bardzo niepocieszeni. Niemieckie władze utrzymały w nocy godzinę policyjną, zarządzoną jeszcze podczas wojny i nigdy nie zlikwidowaną. Na skutek tego katolicy nie mogli przez kilka lat z rzędu udać się o północy na tradycyjną pasterkę do fary. W 1919 r. Niemcy na odprawienie mszy o północy w farze zgodzili się, jednak nie doszła ona do skutku. Za to Polacy gremialnie ruszyli do kościoła o świcie. Ułatwiła im to pogoda, ciepła i wietrzna jak na koniec roku.

„Betleem” na święta

Na Boże Narodzenie nie mogło zabraknąć okolicznościowych występów. W Bydgoszczy w sali Patzera zaprezentowano, zarówno w pierwsze, jak i w drugie święto, popularną od lat sztukę Lucjana Rydla „Betleem Polskie”. Oprócz aktorów z teatru Dybizbańskiego wystąpiło w roli statystów wielu znamienitych obywateli. W pierwszy dzień po świętach teatr ten wystawił „Dziady”, dzieło pierwszy raz w mieście oglądane, a 28 grudnia „Mazepę” Słowackiego. Wszystko oglądano przy pełnej widowni i ogromnym zainteresowaniu, bowiem mało który bydgoszczanin znał wcześniej te arcydzieła polskiego dramatu.

Oprócz aktorów z teatru Dybizbańskiego wystąpiło w roli statystów wielu znamienitych obywateli.

Sylwestra znów tradycyjnie spędzono w domach, jako że obowiązywała godzina policyjna, a tym razem władze miejskie nie były skore do wydania zezwoleń na udawanie się o północy do kościoła.

Grupa niemieckich żołnierzy z okrzykiem „Raus!” zaczęła wyrzucać widzów i demolować salę oraz dekoracje teatralne.

1 stycznia 1920 roku wieczorem doszło do bulwersujących wydarzeń w Toruniu w nowej sali w parku Wiktorji podczas przedstawienia „Betleem Polskie” w wykonaniu zespołu Dybizbańskiego, który po występach w Bydgoszczy udał się do Torunia. Podczas drugiego aktu ok. godz. 21 do sali weszła grupa niemieckich żołnierzy, którzy z okrzykiem „Raus!” zaczęli wyrzucać widzów i demolować salę oraz dekoracje teatralne. Widzowie ratowali się ucieczką przez okna i salę z bufetem, wiele osób odniosło obrażenia. Wezwana żandarmeria przybyła dopiero po godzinie, kiedy w środku było już zupełnie pusto. Na szczęście był to już ostatni przypadek ataku Niemców na Polaków. 18 dni później do Torunia, a 20 dni później do Bydgoszczy weszły wojska polskie.

Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.