Pod podartym cylindrem... [POSŁUCHAJ OPOWIEŚCI]

Czytaj dalej
Magdalena Nowacka-Goik

Pod podartym cylindrem... [POSŁUCHAJ OPOWIEŚCI]

Magdalena Nowacka-Goik

Karczmy, gospody, winiarnie, piwiarnie, cukiernie, restauracje, kawiarnie... Wykwintne i podłe, gromadzące elity i szumowiny – zawsze były obecne w miejskim krajobrazie. Już u samego zarania dziejów Bytomia, w roku 1125, znajdujemy informacje o karczmach, z których dochody przysługiwały benedyktynom z Tyńca.

W stutysięcznym Bytomiu w latach 30. XX wieku, było prawie sto czterdzieści lokali gastronomicznych, w tym dziewięćdziesiąt restauracji.

- Karczmy i szynki, to były przede wszystkim miejsca, gdzie się nocowało i handlowało - mówi Maciej Droń, bytomski historyk z Muzeum Górnośląskiego. - Dopiero później w Bytomiu, kiedy poprawił się status materialny mieszkańców, zaczynają powstawać inne lokale gastronomiczne. I bytomianie odwiedzają je już dla przyjemności.

Po pierwsze : dobrze wypić, dobrze zjeść

Bardzo, bardzo obszerna oferta, bogate menu. Zwłaszcza w napitki. Wiele gatunków piwa, ale przede wszystkim w Bytomiu najbardziej popularne było..wino.

[Kliknij i posłuchaj] - Najsłynniejszą "instytucją" winiarską była firma Feliksa Przyszkowskiego na rogu ulicy Dworcowej i ówczesnej Gimnazjalnej, dziś Moniuszki. Tam Przyszkowski, tytułujący się dostawcą dworu, czyli niejaka "elita: kupiecka, miał winiarnię, sklep i hurtownię. Winiarnie miały często piwnice, gdzie na miejscu można było degustować napoje. Widać to choćby na pocztówkach, przedstawiających dwóch szacownych obywateli, stojących przy beczce z kieliszkami i kamionką. Te winiarnie to rys dawnego Bytomia, którego już nie ma, zniknął - mówi Droń.

[Kliknij i posłuchaj] Restauracje były bardzo różnorodne. Jedne nastawiały się na kuchnię lokalną, inne proponowały swoje "specjały". - Jeden z pamiętnikarzy wspomina, że przy bytomskim Ratuszu był taki lokal, prowadzony po kolei przez kilku restauratorów, gdzie przychodziło się specjalnie na kanapki z łososiem - mówi Droń.

Konkurencja była spora, dlatego restauratorzy bytomscy często ogłaszali promocję, chcąc przyciągnąć klientelę. W prasie pokazywały się ogłoszenia ze specjalnym, jednodniowym menu.

Jedną z wyjątkowych, lokalnych atrakcji było też zaproszenie na …świniobicie.
– I dotyczyło to także lokali na wysokim poziomie! Ogłaszano, że tego i tego dnia, będzie można spróbować świeżych wyrobów wędliniarskich. Przy jednej z knajp rozbarskich stał nawet specjalny maszt i jak było świniobicie, wciągano białą flagę na maszt. Miało to oznaczać, że świnia skapitulowała przed rzeźnikiem- śmieje się Droń.

Bale, rauty, potańcówki

Poza wyszukanym jedzeniem i napojami, trzeba było zadbać o dodatkowe atrakcje dla klientów. Duże, eleganckie lokale organizowały bale sylwestrowe i karnawałowe, mniejsze - potańcówki.

Aby pójść na taki bal, do najbardziej eleganckiego, międzywojennego lokalu w Bytomiu - Café Hindenburg, trzeba było rezerwować stolik z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Lokal (kawiarnia, restauracja i winiarnia na dwóch poziomach) mieścił się w budynku przy obecnym placu Kościuszki, aż do czasów przedwojennych. Po wojnie, podwoje otwarła tam mniejsza restauracja, ale też znana – Hawana. Dziś to siedziba Społem.

[Kliknij i posłuchaj] Muzyka była obowiązkowa zresztą we wszystkich lokalach, starano się o nią nawet w tych podlejszych miejscach. W tych "na poziomie" było pianino, tam gdzie skromniej, przygrywał skrzypek czy akordeonista. Koncerty z restauracji, w latach trzydziestych, transmitowane były nawet przez lokalne rozgłośnie! Starano się też o inne atrakcje, występowali kabareciarze, deklamatorzy, żonglerzy.

- Jeżeli chodzi o kawiarnie i cukiernie, to te najlepsze starały się produkować wyroby cukiernicze na miejscu - mówi Maciej Droń.
Tu na uwagę zasługują trzy eleganckie kafejki. Pierwsza to oczywiście kawiarnia w Cafe Hindenburg.
Druga, mieściła się w wyburzonym kwartale na pl. Kościuszki, gdzie obecnie jest Centrum Handlowe "Agora". Tam, od końca XIX wieku, był prawdziwy "kombinat gastronomiczny" Braci Juszczyków, który specjalizował się w eleganckich wyrobach cukierniczych.
– Mnie najbardziej zafascynowała reklama, gdzie Juszczykowie ogłaszali, że sprowadzają rosyjskie słodycze. A rosyjskie słodycze przed rewolucją, były słynne w całej Europie jako wyjątkowo ekskluzywne - mówi Droń.

Potem na tym miejscu powstała kawiarnia "Ludowa", którą do tej pory pamiętają niektórzy bytomianie. Można tez zaryzykować, że życie kawiarniane toczy się tu dalej - wszak w CH "Agora" też są cukiernie i kawiarnie - "Pod Różą" oraz cukiernia "Sowa".

Trzecią wyjątkową cukiernię, prowadził Ernst Woderski, który zaczął swoją działalność na początku XX wieku w budynku na rogu ul. Krawieckiej i Rynku. Obecnie mieści się tu Centrum Sztuki Nowoczesnej "Kronika". Woderski, jako pierwszy w Bytomiu w okresie międzywojennym, reklamował się ze słodyczami dla diabetyków.

[Kliknij i posłuchaj] W okolicach placu Grunwaldzkiego, który był topograficznym centrum gdzie koncentrowała się społeczność żydowska, były lokale koszerne. - Natomiast tam, gdzie jest obecnie główny budynek Muzeum Górnośląskiego, znajdowała się kiedyś karczma dosyć podła i nazywała się „Pod podartym cylindrem”. Jej klientami byli obywatele, którzy na pl. Sobieskiego handlowali bydłem - dodaje Maciej Droń.

Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu

Magdalena Nowacka-Goik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.