Prasa próbowała uratować Ruch, ale mamy rozwód. Po całych stu latach

Czytaj dalej
Fot. NAC
Zbigniew Bartuś

Prasa próbowała uratować Ruch, ale mamy rozwód. Po całych stu latach

Zbigniew Bartuś

Koniec świata! - zawołał pan Janek, który od prawie sześćdziesięciu lat kupuje gazety w kiosku pośrodku Nowej Huty. To samo wykrzyknęło zapewne wielu czytelników w Polsce. Od środy w kioskach Ruchu nie ma już dzienników regionalnych i tygodnika „Polityka”. Inni wydawcy znacząco zmniejszyli dostarczane nakłady. Gazety można bez problemu nabyć w punktach Kolportera i Garmondu, na poczcie i stacji benzynowej, w sklepach, itd. Wydawcy prasy stają na głowie, by czytelnicy nie odczuli tej zmiany.

Ale Ruch to jednak symbol ery masowego czytelnictwa, nieomal równolatek Polski Niepodległej. Dla pokoleń Polaków, niczym kompot z dowcipu, „zawsze był” (Rodzice i ich dziecko niemowa jedzą obiad.

Nagle dziecko mówi: - Gdzie kompot? Matka: - Synku! Całe życie nic nie powiedziałeś, czemu?! - Bo zawsze był kompot). A teraz pada. Więc ludzie pytają: dlaczego?

Siedem lat temu Ruch przeszedł pełną prywatyzację. Od miesięcy zalegał z płatnościami, a ostatnio w ogóle przestał płacić wydawcom za dostarczone gazety i czasopisma.

Proszę sobie wyobrazić jakieś 100 milionów egzemplarzy popularnych tytułów - średnio po 10 na Polaka kupującego prasę. Autorzy artykułów zebrali materiały i napisali teksty, redaktorzy je poukładali, graficy stworzyli szatę graficzną, drukarze wydrukowali na zakupionym wcześniej papierze. Wszystkie te koszty ponieśli wydawcy, którzy dali gazety Ruchowi. Ruch je sprzedał - ale pieniądze zatrzymał dla siebie. Dlaczego?

Od monopolu na skraj upadku

Słynną oficynę wydawniczą Jakuba Mortkowicza, który 17 grudnia 1918 r. wraz z Janem Gebethnerem założył Polskie Towarzystwo Księgarń Kolejowych RUCH, wykończył słynny globalny kryzys finansowy lat 20. XX wieku. Pod naporem długów wielce zasłużony wydawca książek załamał się i latem 1931 popełnił samobójstwo (biznes ciągnęły żona i córka). A co wykańcza (wykończyło?) Ruch?

Najpierw trochę historii.

W okresie międzywojennym Ruch był jedynym kolporterem gazet docierającym do wszystkich zakątków Polski. Po II wojnie komuniści stworzyli na tej bazie Państwowe Przedsiębiorstwo Kolportażu „Ruch”. Za Gierka, w 1973 r., stało się ono częścią Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej „Prasa-Książka-Ruch”. Firma była monopolistą w kolportażu prasy, sprzedawała książki, miała drukarnie. Przeciętnemu Polakowi znana była z kiosków, w których, obok gazet, można było kupić masę innych rzeczy.

W wyniku przemian lat 90. dawna spółdzielnia została przekształcona w przedsiębiorstwo państwowe, a potem w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. Sprzedawała wówczas ponad 80 proc. gazet w Polsce, miała 17 tys. własnych punktów detalicznych (głównie kiosków) i 200 hurtowni, oddziały w miastach i miasteczkach. Zatrudniała 13 tys. osób. Ale stale traciła rynek - na rzecz kieleckiego Kolportera i krakowskiego Garmondu.

Mając najgęstszą w kraju sieć sprzedaży i przychody powyżej 3 mld zł, była z jednej strony łakomym kąskiem dla inwestorów, ale z drugiej - molochem niewydajnym, słabo znoszącym wolny rynek, wymagającym głębokiej restrukturyzacji. Państwo, jako właściciel, nie zdecydowało się na nią. Zamiast tego, sprzedawało Ruch po kawałku.

Najpierw, w 2006 r., czyli za rządów PiS, ponad 40 proc. akcji spółki trafiło na giełdę. Ruch zyskał setki milionów na restrukturyzację i modernizację, w tym - informatyzację. Zmiany były jednak zbyt wolne, menedżerowie twierdzą, że blokowały je związki zawodowe.

Po wybuchu globalnego kryzysu kolejny rząd, PO-PSL, postanowił sprzedać kontrolny pakiet - czyli ponad 55 proc. akcji Ruchu. W 2010 r. nabył je fundusz inwestycyjny Lurena Investments B.V., zarządzany przez amerykańską grupę finansową Eton Park. Niedługo potem nowy właściciel wykupił pozostałe akcje i wycofał spółkę z giełdy. Kosztowało to grubo ponad pół miliarda złotych. Kolejne 200 mln zł miało pójść na rozwój firmy, ale fundusz zmienił plany.

W kupnie Ruchu i zarządzaniu nim pomagała Amerykanom spółka Icentis Capital Corporate Solutions, kontrolowana przez Igora Chalupca, który zaczynał karierę w latach 90. od funkcji maklera giełdowego, w latach 1995-2003 był wiceprezesem Pekao SA, potem wiceministrem finansów (w rządzie Marka Belki) oraz prezesem kontrolowanego przez państwo Orlenu (2004-2007). W końcu Chalupec zasiadł w fotelu prezesa Ruchu.

Po prywatyzacji cenne nieruchomości spółki, oficjalnie „niezwiązane z biznesowymi potrzebami”, zostały sprzedane. Załoga licząca w 2011 r. 3,4 tys. pracowników skurczyła się do niespełna… 500. Młodzi menedżerowie postawili na rozwój sieci franczyzowej i ajencyjnej (dzierżawców kiosków), ale przede wszystkim - na nowe rodzaje działalności, m.in. usługi kurierskie („Paczka w Ruchu”).

Dla wielu pokoleń Polaków Ruch, niczym kompot z popularnego dowcipu, „zawsze był”. Dlaczego teraz pada?

Od przejęcia przez Amerykanów Ruch cały czas przynosił straty - do końca 2017 r. wyniosły one w sumie prawie 600 mln zł (przychody zmalały z 3,6 mld zł do 1,34 mld zł).

„W tym samym okresie firma wypłaciła zarządowi łącznie ok. 80 mln zł wynagrodzeń. Prezes Igor Chalupec do niedawna zarabiał 350 tys. zł miesięcznie, a dodatkowo jego spółka Icentis w latach 2010-2016 otrzymała od Ruchu 34,5 mln zł za usługi zarządzania” - grzmiał „Super Express”. Rosło przy tym zadłużenie Ruchu wobec wydawców prasy, a potem także Alior Banku, który udzielił kredytu. Równocześnie z polskiego krajobrazu znikały kolejne kioski.

W sierpniu 2018 r. wierzyciele Ruchu, spółki z grupy ZPR Media, złożyli do sądu wnioski - jeden o upadłość, drugi o sanację. W odpowiedzi Ruch złożył wniosek o przyspieszone postępowanie układowe - sąd wyraził na nie zgodę, wyznaczając tymczasowego nadzorcę i godząc się na postępowanie układowe. Po dramatycznych zwrotach akcji, współpraca została wznowiona, wierzyciele (Alior Bank) stracili jednak zaufanie do Igora Chalupca. Ten ustąpił z funkcji prezesa i zgodził się, by radę nadzorczą zdominowali nominaci wierzycieli.

Trzeba tu wspomnieć, że w międzyczasie Igor Chalupec, w drodze tzw. wykupu menedżerskiego, przejął kontrolę nad spółką Lurena Investments B.V., czyli stał się faktycznym (choć pośrednim) właścicielem Ruchu. Odchodząc z funkcji prezesa, w październiku 2018 r., Chalupec obiecał wypracować plan naprawczy i znaleźć inwestora, w zamian za to Alior Bank przedłużył kredytowanie. Do dziś nie udało się jednak wypracować porozumienia z wierzycielami. A finansowanie kończy się - dosłownie - na dniach.

Kioski Ruchu stały się nieodłącznym elementem naszego krajobrazu. Na zdjęciu - rok 1956 - kiosk przy ul. Wołoskiej w Warszawie
NAC Kioski Ruchu stały się nieodłącznym elementem naszego krajobrazu. Na zdjęciu - rok 1956 - kiosk przy ul. Wołoskiej w Warszawie

Zły rynek, złe zarządzanie?

Wnikliwi obserwatorzy dramatu Ruchu są zgodni, że firma nie zareagowała w porę na przemiany rynkowe, a potem była - co najmniej - źle zarządzana.

Gwoli sprawiedliwości trzeba wspomnieć, że Ruch często utrzymywał kioski na terenach mocno peryferyjnych, co słabo się opłacało lub nie opłacało wcale. Dowiezienie 50 gazet i 10 tygodników do kiosku na skraju Ustrzyk Dolnych kosztowało więcej niż wynosił zysk ze sprzedaży. Ruch pełnił tu rolę kulturotwórczą - dla wielu mieszkańców Polski powiatowej pozostawał przez lata jedynym, obok radia i telewizji, łącznikiem ze światem. Choć zaczęło się to zmieniać i np. Kolporter jest już w wielu małych ośrodkach.

Prywatna firma finansowała więc de facto coś, co winno być misją państwa; to samo państwo - poprzez Pocztę Polską - dba o to, by listy docierały w każdy zakątek kraju, również tam, gdzie się to nie opłaca. W przypadku dystrybucji prasy pozostawiło jednak wszystko rynkowi.

Czas na RUCH państwa?

Byli menedżerowie Ruchu twierdzą, że właśnie złe podejście państwa sprowadziło na firmę problemy. Resztę winy zwalają na „sytuację rynkową”, związaną ze spadkiem sprzedaży prasy drukowanej, a ściślej - przechodzeniem tradycyjnych mediów, w tym popularnych gazet i tygodników, do internetu. To jednak trend ogólnoświatowy, do którego czołowi kolporterzy, także w Polsce, potrafili się dostosować.

Nie ulega wątpliwości, że Ruch - z tak ogromną i równo rozłożoną w kraju siecią detaliczną - miał szanse pozostać liderem na rynku. Tym bardziej, że dysponował na starcie silną, 100-procentowo rozpoznawalną marką: dla milionów Polaków słowo „kiosk” było (a często nadal jest) synonimem słowa „Ruch”, tak samo, jak „adidasy” są dla wielu synonimem butów sportowych, a CPN - stacji paliw. Ten potencjał został w znacznej mierze zmarnowany.

Wygląda na to, że w przeddzień swych setnych urodzin Ruch nie ma pieniędzy na dalszą działalność. Przez wiele miesięcy przed katastrofą bronili go wydawcy prasy. Przypominało to jednak coraz bardziej reanimowanie trupa - bez szans na odzyskanie włożonych w to pieniędzy. Z przecieków z Alior Banku wynika, że umowa o kredytowanie Ruchu wygasa 14 grudnia. Wydawcy zaproponowali bankowi przejęcie Ruchu za długi. Bez reakcji.

Zwolenników bardziej społecznego podejścia zastanawia fakt, że proces prywatyzacji Ruchu rozpoczął się w 2006 r. za rządów PiS, partii mówiącej chętnie o budowaniu społecznie zrównoważonej gospodarki.

Natomiast finał dramatu - bo zanosi się na smutny finał - oglądamy znowu za rządów PiS, i to w sytuacji, gdy decydującą rolę odgrywa Alior Bank - niedawno kupiony przez PZU, kontrolowane przez rząd.

Mówiąc wprost: rząd może w Aliorze sporo, jeśli nie wszystko. W kwestii Ruchu nie zdecydował się dotąd na żaden - nomen omen - ruch.

Zbigniew Bartuś


Dziennikarz, publicysta, felietonista Dziennika Polskiego (na pokładzie od 1992 roku) i mediów Polska Press Grupy, współtwórca i koordynator Forum Przedsiębiorców Małopolski, laureat kilkudziesięciu nagród i wyróżnień dziennikarskich (w tym Wolności Słowa, Dziennikarz Ekonomiczny Roku, Nagroda Główna NBP, Nagroda Grabskiego, Nagroda Kwiatkowskiego, Grand Prix Dziennikarzy Małopolski, nominacje do Grand Press).


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.