Protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej w woj. podlaskim. Głos zabierają rodzice dzieci niepełnosprawnych

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Olga Goździewska-Marszałek

Protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej w woj. podlaskim. Głos zabierają rodzice dzieci niepełnosprawnych

Olga Goździewska-Marszałek

Po wyroku TK w sprawie aborcji zapomnieliśmy o kryzysie pandemii. Tysiące ludzi wyszło na ulice. Przez Polskę przetaczają się czarne marsze kobiet i ich sojuszników. Na „wojnę” idą tłumnie mieszkańcy Białegostoku, jak i małych miast – od Siemiatycz po Sejny. Ta rewolucja nosi spódnicę. Czy się uda? Czas pokaże.

Dariusza i Małgorzatę Kuklińskich spotkamy na „czarnych spacerach“ w Augustowie. Walczą o to, by kobiety mogły decydować o swojej ciąży. Oni w 2006 roku takiego wyboru nie dostali.

– Od samego początku ciąży były komplikacje – wspomina Dariusz Kukliński. – Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, by utrzymać ciążę. Żona praktycznie cały czas leżała w szpitalu. To, co oboje przeżyliśmy, to było coś, czego nie życzy się najgorszym wrogom.
Organizm jego żony odrzucał ciążę, jednak lekarze za wszelką cenę starali się ją utrzymać.

– Tyle że żaden lekarz nawet nie zaproponował nam szczegółowych badań, które by wykazały, dlaczego organizm żony chcę odrzucić płód – mówi Dariusz. – Żona z trudem donosiła ciążę i córka urodziła się w połowie października. Byłem tam i przywitałem upragnione dziecko. Najpierw była radość i płacz, a później wielki strach...

Małgorzata od razu bowiem zauważyła, że z dzieckiem jest coś nie tak. Lekarze uchylali się od odpowiedzi, tylko zaczęli robić ich córeczce badania.

– W przeciągu tych dwóch pierwszych miesięcy nasze dziecko przeszło więcej badań, niż ja przez całe życie. Diagnoza: Zespół Downa. Opinie lekarzy były bardzo negatywne – brak słuchu, pełna niepełnosprawność, córka nigdy nie będzie chodzić, słyszeć, mówić – opowiada Dariusz.

Kuklińscy nie byli przygotowani na taki cios. Jednak przy wsparciu rodziny i przyjaciół udało im się znaleźć najlepszy ośrodek rehabilitacyjny dla córki. To wiązało się z opuszczeniem na dłuższy czas Augustowa i wyjazdem do Milicza. Później zaczęła się walka o to, by dziecko słyszało. Potrzebny był bardzo kosztowny implant, który mogli wszczepić lekarze z Wrocławia. Kosztował tyle, co średniej klasy samochód. Kuklińscy zaciągnęli więc kredyt.

Pozostało jeszcze 86% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Olga Goździewska-Marszałek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.