Kajetan Bajorski, lat 12

Rozmowa syna z ojcem: Wiesz, tata, że bałem się o Ciebie? Ty też bałeś się w karetce?

Rozmowa syna z ojcem: Wiesz, tata, że bałem się o Ciebie? Ty też bałeś się w karetce?
Kajetan Bajorski, lat 12

Kajetan Bajorski, syn, dwunastolatek z Rybnika, wygrał ogólnopolski konkurs, bo napisał najpiękniejszy list do swojego taty. Marcin Bajorski, tata, czterdziestotrzylatek z Rybnika, cieszy się dziś każdą chwilą po ciężkim wypadku podczas skoku ze spadochronem. Oddaliśmy im głos. Syn rozmawia z tatą.

A Ty wiesz, tata, że bałem się o Ciebie?
Wiem, że tak było. Czytałem nawet w liście. To jeden z powodów, dla których bardzo żałuję tego, co się stało. Przepraszam, Kajo. Ale teraz głowa do góry! Wiesz, że już nie ma się czego bać.

Podobno rodzice tak boją się o swoje dzieci co chwilę. Jak wy w ogóle żyjecie z takim strachem?
Tak, boją się, bo kochają swoje dzieci i nie chcą, żeby stała im się krzywda. Też kiedyś będziesz miał taki swój skarb. Zobaczysz, będziesz sprawdzał, czy spokojnie śpi, czy nic mu nie zagraża, czy jest mu dobrze. Każdy rodzic chce jak najlepiej dla swoich dzieci, to naturalne.

To czemu Ty zachęcasz mnie do szybkiej jazdy rowerem, a mama na odwrót - cały czas mówi, że to dla mnie niebezpieczne?
Widzisz, mamy zwykle boją się trochę bardziej i dmuchają na zimne. Ja tam chcę, żebyś czerpał przyjemność z robienia szalonych rzeczy. Nie ma w tym niczego złego. Trzeba tylko być rozważnym. Wypadki zdarzają się tylko, gdy się o tym zapomina. Przypomnij sobie, jak fajnie owiewa Cię powietrze, gdy rozpędzisz się na rowerze.

To tak jak podczas spadania ze spadochronem?
No prawie, prawie... Zanim spadochroniarz otworzy spadochron, spada naprawdę bardzo szybko. Gdy ustawi się głową lub nogami w dół, to nawet grubo powyżej 200 km/h. Podobałoby Ci się! Ja już niestety nie będę mógł tak latać. Ale jest tyle innych przyjemnych zajęć.

No to jeśli nie latanie, co jeszcze jest dla Ciebie przyjemne?
Teraz przyjemnie jest ograć Cię w „Super-monopol”, a potem pójść na lody.

Ale tata! Konkretnie!
Konkretnie to dla mnie 3 gałki, a dla Ciebie te, które najbardziej lubisz - świderki śmietankowe.

Tata!
Bardzo przyjemnie było, gdy mogłeś mnie odwiedzić pierwszy raz po wypadku. Nie widzieliśmy się wtedy niemal miesiąc, a ja już tak tęskniłem. Poza tym przyjemne było z czasem zacząć siadać, wstawać, chodzić, prowadzić samochód. O, pamiętam pierwszą przejażdżkę wózkiem inwalidzkim po ogródku.

A teraz odwozisz mnie do szkoły autem!
I sprawia mi to wielką frajdę. Wiesz, po takim wypadku człowiek zaczyna cieszyć się nawet z błahostek. Zupełnie jak… dziecko. Na razie jeszcze trenuję chodzenie, ale może kiedyś będziemy mogli pobiegać. Obiecuję, że pogramy wtedy w nogę.

A Ty się bałeś w karetce?
W karetce byłem zamroczony i nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje. Bałem się wyłącznie o mamę, która była przerażona, i skupiałem się na tym, żeby ją uspokoić. Przestraszyłem się, gdy po przyjeździe do szpitala zgromadziło się nade mną dużo lekarzy, a gdy spróbowałem zapytać najbliższego o liczbę złamań, najpierw nie chciał mi powiedzieć, a potem stwierdził, że… za dużo jak na jednego człowieka. Zaraz potem zostałem uśpiony. Leżałem w śpiączce, a lekarze walczyli o moje życie. Żałuję, że Ty i inni musieliście się wtedy o mnie bać.

A czułeś coś w czasie tych wszystkich operacji? Zasypiałeś i co Ci się wtedy śniło?
Oj, to były dziwne sny. Nie potrafię ustalić, czy to podczas operacji, śpiączki, a może wybudzania. Ty też mi się śniłeś. I, jak to w snach, dopiero po czasie uświadamiasz sobie, że to nie było realne. Jeśli kiedyś będzie Cię czekała operacja - nie obawiaj się w ogóle! Lekarze zawsze będą chcieli Ci pomóc. Byłem w rękach wielu lekarzy i pielęgniarek. Nigdy nie będę w stanie się im odwdzięczyć.

A teraz masz w środku jakieś blaszki i pręty. Trochę mnie to śmieszy, tata, wiesz?
Poczekaj, jeśli kiedyś wyciągną mi te wszystkie śrubki, łańcuchy i pręty, zmontujemy huśtawkę do ogródka. Poza tym możesz się chwalić, że masz w domu Robocopa. Będzie też naprawdę niezły ubaw przy przechodzeniu przez bramki wykrywające metale.

A Ty też sobie niekiedy żartowałeś z kul. Albo z tego, że nie mogłeś gdzieś podbiec.
Ciekawe, że żart o tym, jak kule mogą zostać użyte zamiast pasa na niegrzeczne dzieci, Cię nie śmieszył… A tak serio, Kajo, tu biorę przykład z Ciebie. Chcę zawsze być taki uśmiechnięty, jak ty. Nigdy nie wrócę już do pełnego zdrowia, ale nie mam zamiaru użalać nad sobą. W jednej z książek przeczytałem mądre zdanie, że „życie nie jest problemem do rozwiązania, tylko rzeczywistością, której należy doświadczyć”.

Nic z tego nie rozumiem.
To nic.

Wszyscy w domu potem się zastanawiali, jak to się mogło stać.
To by się nie wydarzyło, gdybym zachował większy rozsądek. Zrobiłem bardzo gwałtowny zakręt przed lądowaniem. Chodziło o to, żeby pikujący spadochron bardzo się rozpędził, bo wtedy przy samej ziemi leci się jeszcze bardzo szybko, ale już płasko, i tak wytraca się prędkość do samego końca. Taki sposób lądowania jest bardzo ekscytujący - podnosi poziom adrenaliny. Niestety, jest także niebezpieczny, bo jeśli manewr wykona się zbyt nisko, może się to źle skończyć…

Czyli że nie wszystko da się przewidzieć…
Da się przewidzieć wystarczająco wiele, żeby bezpiecznie uprawiać sporty ekstremalne. Chciałbym, Kajo, żebyś ty też skoczył ze spadochronem, wspinał się, nurkował na bezdechu, szusował ekstremalnie na nartach itd. Miej pasje! Tylko rób to rozważnie i wtedy nie będzie tak istotne, że nie wszystko da się przewidzieć.

Ale mama przewiduje wszystko. Wiedziała na przykład, że nie za bardzo będziesz chciał odpowiadać na te moje pytania.
Mama wie o nas wszystko, synu. Nic przed nią nie ukryjesz. Nie wiem, jak ona to robi. Tym bardziej musimy trzymać sztamę.

No to może Ty mnie o coś zapytasz?
Gdy w Senacie odbierałeś nagrodę, podszedłem do mikrofonu i wszystkim oznajmiłem, że to Ty jesteś moim superbohaterem. Co sobie wtedy pomyślałeś?

Byłem zaskoczony, zadowolony oraz dumny z mojego kochanego taty. Bałem się, że będę musiał coś powiedzieć do mikrofonu przed taką publicznością. I choć mama mówi, że jestem strasznym gadułą, to wtedy odjęło mi mowę. Ale ostatnie pytanie jest moje: Czy wiesz, dlaczego jesteś moim superbohaterem?
Ty mi powiedz.

Bo bardzo mi imponujesz. Przed wypadkiem - odważny, a teraz - dzielny. Nie zamieniłbym Cię na nikogo innego. Kocham Cię, tato.
Mój Kajo…

Mój Tata nie jest Supermanem

Gdy Kajetan Bajorski, dzielny szóstoklasista ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Rybniku, usłyszał o tym, by napisać list do swojego taty, długo się nie zastanawiał. List napisał, po czym przekazał go swojej polonistce. I tak praca trafiła do biura senatorskiego Wojciecha Piechy, który lokalnie promował 4. edycję konkursu „List do Ojca. List do Taty”, zorganizowanego przez Komisję Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej Senatu RP. Głównym celem tego konkursu jest promowanie odpowiedzialnego ojcostwa.

Do rybnickiego biura senatora Piechy wpłynęło ponad 90 prac. Wszystkie piękne, ale wygrał Kajetan. Mógł więc pojechać na ogólnopolski finał do Warszawy, do Senatu RP.

Z 3256 prac z całej Polski (uczniowie z 491 szkół) do warszawskiego finału zaproszono 36 laureatów z okręgów senatorskich. I kto wygrał tę ogólnopolską rywalizację? Tak, też Kajetan z Rybnika. Napisał najlepiej.

List, który drukujemy poniżej, to refleksje chłopca związane z trudną sytuacją, z jaką zmierzyła się cała jego rodzina. Ojciec Kajtka - Marcin Bajorski, inżynier, doktor nauk technicznych, informatyk i geodeta, człowiek aktywny życiowo, pełen pasji i radości życia - uległ poważnemu wypadkowi podczas skoków ze spadochronem. Rehabilitacja wciąż trwa, ale jest coraz lepiej, świat wrócił na swoje tory, rodzina cieszy się każdą wspólną chwilą.

„Mój Tata ma na imię Marcin i nie jest Supermanem, nie posiada superzdolności, ale jest moim Superbohaterem. Jest wspaniały, pomaga mi w najważniejszych sprawach, bardzo Go kocham. Każdego dnia przyglądam mu się z podziwem, świat bez niego byłby pusty i nieciekawy.
Dotąd ciężko pracował i spędzał wiele czasu poza domem. Zawsze był dobrze zbudowany, kochał sport, a najbardziej spadochroniarstwo. Skakał z szybowca, a nawet z balonu, a gdy skakał, czuł się szczęśliwy i wolny jak ptak. Nie wyobrażał sobie życia bez pasji, a ja podziwiałem Jego odwagę.
W zeszłym roku, w pierwszy dzień wakacji, podczas lądowania Tata uległ nieszczęśliwemu wypadkowi. Bałem się, że umrze. To było straszne wydarzenie nie tylko dla Taty, ale i dla całej rodziny. Gdy leżał nieruchomo, przerażało mnie, że nie chodzi, że jest smutny, że nie spędzamy czasu na wygłupach, wspólnych spacerach, nie jeździmy na rowerach, nie idziemy na kręgle, nie robimy „tajemniczych” wypraw do lasu. A przecież tak było przed wypadkiem...
Od pół roku Tatuś intensywnie ćwiczy, by odzyskać zdrowie. Mimo że jest słabszy, mniej sprawny, nie poddaje się, nie stracił wiary w siebie. Podziwiam go za to, że jest bardzo dzielny!
Wiele czasu spędził w szpitalu, ale teraz cieszę się, że jest już z nami. Bez niego dom był pusty, a ja nieszczęśliwy. Cieszę się, że do nas wrócił. Ma teraz wiele czasu dla mnie. Śmiejemy się, żartujemy, tworzymy własną „listę przebojów”, czytamy książki, rywalizujemy w angielskim. Spędzamy miło czas, jesteśmy razem - a to dla mnie najważniejsze!
Trzy lata temu byliśmy w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, wspaniale się bawiliśmy. Mam nadzieję, że pojadę tam znów z Moim Tatą, i że będzie wtedy spacerował bez kul, będzie zupełnie zdrowy.
Może Tata nie jest Supermanem, nie posiada superzdolności, ale przy nim czuję się bezpieczny i kochany, jest moim Superbohaterem!

Kajetan z tatą Marcinem. „Tata, nie rób głupich min!” - ostrzegał

Kajetan Bajorski, lat 12

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.