Rzeka Ruda jest piękna o zmroku ZDJĘCIA

Czytaj dalej
Barbara Kubica, Arkadiusz Biernat

Rzeka Ruda jest piękna o zmroku ZDJĘCIA

Barbara Kubica, Arkadiusz Biernat

To nie jest typowy materiał dziennikarski. To nie jest nawet zwykły reportaż. Kiedy rzeka Ruda, przepływająca przez Rybnik otrzymała tytuł „Rzeki Roku” w ogólnopolskim konkursie, nasi dziennikarze wsiedli do kajaka i postanowili na własnej skórze przekonać się, o co cały ten hałas. I w ten sposób powstały dwa spojrzenia na Rudę: męski i kobiecy.


Kobiecy punkt widzenia

Brudny ściek, w którym pływają opony, butelki i opakowania po jedzeniu z restauracji fast-food, a który jeszcze na dodatek kiepsko pachnie. Zawsze tak myślałam o rzece Rudzie. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy właśnie ta rzeka wygrała w tym roku ogólnopolski konkurs na „Rzekę Roku”.

- Trzeba na własnej skórze sprawdzić za co ta nagroda - rzuciłam pewnego zimowego ranka do redakcyjnego kolegi. Wybraliśmy się więc w poniedziałkowe późne popołudnie na spływ kajakowy. Jestem sprawdzonym kajakarzem - myślałam sobie wspominają młodzieżowy obóz sprzed lat, kiedy w kajaku spędziłam trzy tygodnie kursując po mazurskich jeziorach.

Założyłam dwie pary spodni, najcieplejsze swetry, jakie znalazłam w szafie, pożyczyłam od teściowej gumowce, dokupiłam na szybko rękawiczki i ruszyliśmy. Słońce powoli zachodziło za horyzontem, kiedy wsiadaliśmy do kajaka. Raz, dwa, raz dwa - instruowałam kolegę jak należy wiosłować. Z wiosła woda kapała na lewo i prawo. Już po pierwszych kilku minutach rękawiczki, spodnie mogłam wykręcać. Lodowata woda kapała mi nawet z nosa. Ale nie zrażałam się. Do czasu. - Płyńcie tam, gdzie na wodzie tworzą się warkocze, bo inaczej zahaczycie o dno - krzyczał do nas instruktor kajakarstwa, który towarzyszył nam w czasie podróży. Ludzi było zresztą więcej, ale dziwnym trafem wszyscy popłynęli szybciej, zostawiając nas daleko w tyle. Machałam więc żwawo rękami i dziwiłam się, że ciągle stoimy w miejscu. Spoglądam więc na kolegę, który siedzi za moimi plecami, a jego wiosło leży bezwładnie przerzucone przez kolana, a Arek przez obiektyw aparatu wypatruje chyba w przybrzeżnych zaroślach sikorek. I znajduje je!

Na wodzie szukam więc wspomnianych wcześniej warkoczy i kieruję w tamtą stronę kajak. Nagle trach! I kajak siedzi na mieliźnie. Nie da się ruszyć ani w przód, ani w tył. Wkładam ręce do lodowatej wody, próbuję odepchnąć kajak. A ten ani drgnie. Wchodzę więc do wody po kolana, kilka centymetrów niżej kończą się moje gumowce, więc lodowata woda wlewa mi się do butów. I pcham. I tak co najmniej kilkanaście razy. Ktoś powinien do tej rzeki dolać nieco wody - marudzę! Ale i tak nie przeszkadza nam to jednak to w podziwianiu pięknych meandrów, ptaków. I ten niesamowity klimat kiedy przy zapadającym zmierzchu nad taflą wody unosi się mgła. Po 1,5 godziny przemoczeni, zmęczeni, pokłóceni i źli na siebie bo ręce bolały niemiłosiernie, wysiadamy z kajaka. Jestem na Ciebie zły, że mnie namówiłaś, ale było super - przyznaje Arek, a ja wiem, że na kolejny taki materiał da się namówić bez problemów.

Męski punkt widzenia

Choć trudno w to uwierzyć to nasza Ruda w niczym nie odstaje od malowniczych rzek na Mazurach, czy w Bieszczadach. Czysta woda, czy nie zniszczony ręką człowieka krajobraz to tylko nieliczne przykłady. Jak wygląda spływ kajakowy po Rudzie? Nie trzeba wcale daleko wyjeżdżać, aby podziwiając piękną naturę, wypocząć. Niezwykły spływ kajakowy można zorganizować już kilka kilometrów od centrum Rybnika. W Stodołach ma swój początek prawdopodobnie najciekawszy fragment meandrującej Rudy, nieujętej w betonowym korycie koryto, często podmywającej skarpy. Po krótkim szkoleniu, nasz pierwszy w życiu spływ rozpoczynamy właśnie poniżej rybnickiej zapory. Zakładamy kapoki, wiosła chwytamy w ręce i wsiadamy do kajaka. Jak na laików przystało, początek spływu nie należał do najłagodniejszych. Wywrotki co prawda nie było, ale wiosłowanie w tempo dwójce dziennikarzy nie wychodziło najlepiej. Przynajmniej był to powód do śmiechu dla pozostałych uczestników wyprawy.

Nie zrażając się tym, z każdą kolejną minutą załoga DZ rozkręcała się. Podziwiając wysokie piaszczyste brzegi, stare drzewa i nienaruszony przez człowieka krajobraz płynęliśmy dalej. Co od razu się rzuca w oczy, to... czysta woda. Nic dziwnego, rzeka co roku jest sprzątana przez pasjonatów i okolicznych mieszkańców, którzy doceniają jej walory.

- Może ktoś nie wierzyć, ale to prawdziwy raj dla kajakarzy. Nie trzeba wcale daleko wyjeżdżając, aby podziwiać z kajaka piękny krajobraz - przyznają pasjonaci z Rybnika, którzy płyną z nami.

Liczne zakręty pozwalają nie tylko podziwiać piękny krajobraz, ale także nieźle się zmęczyć. Wiosłowanie i kierowanie kajakiem wcale nie jest łatwą sztuką. Zwłaszcza dla nowicjuszy, o czym przekonaliśmy się nie raz zatrzymując się na mieliźnie. Co rusz, ktoś musiał wyskoczyć z kajaku, aby go zepchnąć do wody. Dlatego warto mieć ze sobą kalosze. Gdyby nie one, kto wie co ile potrwałby ten spływ.

Wystające konary, powalone drzewa, czy połamane gałęzie na tym odcinku są czymś normalnym. Są naturalnymi przeszkodami, przez co spływ staje się jeszcze bardziej atrakcyjny, ale i wymagający. Bywa też tak, że trzeba wysiąść z kajaka, złapać go w rękach i przenieść idąc brzegiem, aby dalej kontynuować spływ. Przenoszenie kajaka może i jest kłopotliwe, ale dzięki temu możemy jeszcze dłużej podziwiać dziką przyrodę, czasem jedynie naruszoną działalnością... bobrów.

Po 1,5 godziny dopływamy do stacji w Rudach, położonej w środku lasu (wprawieni kajakarze szybciej ukończyli spływ). Tutaj kończymy naszą podróż. Zmęczeni, trochę przemoczeni, ale zadowoleni i pod wrażeniem spływu Rudą.

Barbara Kubica, Arkadiusz Biernat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.