Śląskimi ścieżkami Ryśka Riedla [INTERAKTYWNA MAPA]

Czytaj dalej
Kamila Roznowska

Śląskimi ścieżkami Ryśka Riedla [INTERAKTYWNA MAPA]

Kamila Roznowska

Słyszysz nazwisko Rysiek Riedel. Jakie miejsce na Śląsku kojarzy Ci się z jego osobą? Zapytałam o to ludzi, którzy z nim tworzyli, koncertowali, dzielili pokój podczas tras koncertowych i fanów. W 21. rocznicę śmierci legendarnego frontmana grupy Dżem, zapraszamy w podróż śląskimi ścieżkami Ryśka Riedla.

Nie sądzę, żeby właśnie mijała 21. rocznica śmierci Ryśka Riedla – mówi Krzysztof Toczko, znany jako Partyzant, którego akordeon słychać m.in. w „Autsajderze” Dżemu. - To po prostu 21. rocznica jego przejścia przez „the doors” – dodaje, nawiązując do eseju Aldousa Huxleya „Drzwi percepcji”, „biblii hipisów”, którą otwiera motto Williama Blake’a: „Gdyby oczyścić drzwi percepcji, każda rzecz jawiłaby się taka jaka jest, nieskończona”.

Słyszysz nazwisko Rysiek Riedel. Jakie miejsce na Śląsku kojarzy ci się z jego osobą? Zapytałam o to ludzi, którzy z nim tworzyli, koncertowali, dzielili pokój podczas tras koncertowych, po prostu żyli. Ale moim rozmówcami byli też ludzie, dla których występował – fani, dla których jego przekaz jest ciągle żywy, autentyczny i aktualny.

„Pamiętam podwórko i szkołę. Pierwsze wyprawy po dobro i zło” /”Kiepska gra”

Chorzów. To miasto, gdzie wszystko się zaczyna i wszystko się kończy. Między tym początkiem a końcem minęło niespełna 38 lat życie Ryszarda Riedla. Na mapie miasta oba te wydarzenia dzieli tylko 900 m, niewiele ponad 10-minutowy spacer, prowadzący między porodówką przy ul. Strzelców Bytomskich 11, a oddziałem szpitala specjalistycznego przy ul. Zjednoczenia 10, gdzie zmarł.

Riedel urodził się 7 wrześnie 1956 roku w Zespole Szpitali Miejskich. Zabytkowym kompleksie szpitalnym, nad którym góruje charakterystyczna wieża ciśnień.

–Gdy byłem dzieckiem, zawsze wmawiano mi, że to komin prosektorium – wspomina Jan Kidawa-Błoński, reżyser „Skazanego na bluesa”, fabularyzowanego filmu biograficznego o Riedlu, a prywatnie kuzyn jego ojca.

Gdy mały Rysio przyszedł na świat, rodzina Kidawów z mającym wówczas dwa latka Janem, przeprowadziła się do sąsiednich Świętochłowic, zaś rodzina Riedlów przeniosła się do kamienicy przy ul. Truchana, gdzie mieszkali Kidawowie. To właśnie tam w 50. urodziny nieżyjącego już wtedy artysty, miasto uhonorowało swojego słynnego mieszkańca pamiątkową tablicą w formie winylowej płyty.

Dodajmy, że w biografii Riedla autorstwa Jana Skaradzińskiego („Rysiek” – przyp. red.) pojawia się informacja, że przyszła legenda polskiej muzyki miała się urodzić w szpitalu, znajdującym się na tej samej ulicy, gdzie mieszkał. Jednak ów szpital dziecięcy (dzisiaj Chorzowskie Centrum Pediatrii i Onkologii im. Hankego) zaczął działać od 1964 roku, gdy rodzina Riedlów powoli szykowała się do przeprowadzki do Tychów. Ale rzeczywiście lecznica znajduje się niedaleko kamienicy, gdzie Riedlowie mieszkali. To ok. 450 m.

A jak wyglądało mieszkanie, gdzie pierwsze kroki stawiał mały Riedel? Znajdowało się w jednopiętrowej kamienicy. – To chyba jeden z najniższych domów, jakie stoją przy ul. Truchana, gdzie znajdują się dość przyzwoitej wysokości kamienice. Jest bardzo skromny, z małym ogródkiem na zapleczu. Z tyłu są tory kolejowe (niedaleko znajduje się dworzec Chorzów Miasto – przyp. red.). Tę całą atmosferę podwórka starałem się później odtworzyć w filmie – mówi Kidawa-Błoński.

I dodaje: To było bardzo skromne mieszkanie na pierwszym piętrze. Miało mały przedsionek, do którego się wchodziło po stromych schodach. Była tam kuchnia i, o ile dobrze pamiętam, dwa pokoiki. Wszystko było bardzo niskie i małe, z niewielkimi oknami i niskimi parapetami.

Na parterze domu znajdowało się ciemnia fotograficzna wujka Kidawy-Błońskiego, Antoniego, który był ojcem chrzestnym Riedla.

- Tam pachniało magią – wspomina Kidawa-Błoński, który nie ukrywa, że jako malca „interesował” go szczególnie strych kamienicy i właśnie ciemnia wujka. –Te czerwone światełka, kuwety. Być może to obcowanie ze zdjęciami w Chorzowie spowodowało, że mnie pociągnęło później w stronę filmu – zauważa reżyser.

Chorzowskie wspomnienie Kidawy-Błońskiego związane z Riedlem, to ich wspólne zabawy jako małych chłopców na podwórku. Przewija się przez nie oczywiście indiański pióropusz. Bo Riedel był ogromnym fanem Dzikiego Zachodu i westernów.

W biografii Ryśka można znaleźć informację, że rodzina Riedlów po kilku latach mieszkania przy Truchana, przeprowadziła się do większego lokalu, znajdującego się na równoległej ulicy, ul. Mielęckiego. Jednak ani Kidawa – Błoński, ani Sebastian Riedel, syn Ryśka, nie przypominają sobie takiego epizodu z życia muzyka.

Inne miejsce w Chorzowie związane z małym Riedlem? To kościół św. Jadwigi, gdzie został ochrzczony, albo szkoła podstawowa, do której chodził wraz z o rok starszą siostrą. Znajdowała się przy ul. Dąbrowskiego 53, 650 m od ich domu przy ul. Truchana. Dzisiaj znajduje się tam gimnazjum nr 1.

Kamienica, gdzie wychowywał się mały Riedel pozostała w rękach rodziny, chociaż nikt z nich już tam nie mieszka. Jej właścicielami są dzisiaj dzieci nieżyjącego artysty oraz Jan Kidawa – Błoński, który bywa w Chorzowie, gdy przyjeżdża tam m.in. z gospodarskimi wizytami.

„Mówią o mnie w mieście: co z niego za typ?” /”Whisky”

Ale wśród różnych lokalizacji na Śląsku, to właśnie Tychy się tym miejscem, które z Riedlem kojarzy się w sposób naturalny. Tutaj dorastał, tutaj po raz pierwszy spotkał się z Dżemem, tutaj wracał z każdej trasy koncertowej, tutaj wychowały się jego dzieci.

Filaretów 14. To właśnie tam rodzina Riedlów otrzymała mieszkanie i wyprowadziła się z Chorzowa. Wchodząc dzisiaj na klatkę schodową nietrudno zorientować się, kim byli lokatorzy sprzed lat. Na ścianach można przeczytać wpisy fanów, dedykowanych właśnie wokaliście Dżemu.

– Najbardziej wzruszająca była żywa róża, wetknięta między żeberka kaloryfera– wspomina fanka z Warszawy, którą spotkaliśmy w połowie lipca na cmentarzu w Tychach - Wartogłowcu, gdzie Rysiek został pochowany, a która z grupą przyjaciół zrobiła sobie podróż po Tychach właśnie śladami Riedla. – Też się dopisaliśmy na ścianie - dodaje.

W Tychach młody Riedel do szkoły miał jeszcze bliżej, bowiem szkołę podstawową nr 18 im. Władysława Jagiełły od jego domu dzieliło zaledwie 300 m. Ale długo nie chciał do niej chodzić. Naukę zakończył na siódmej klasie.

Czas wolał spędzać gdzie indziej. Park Niedźwiadków, to m.in. tam chodził na wagary. I przede wszystkim do znajdującej się opodal kultowej tyskiej kawiarni – Józefinki, będącej na rogu ul. Bielskiej i Cienistej, jakieś 2 km od jego domu. Dzisiaj jest tam sklep z materacami.

Ale swoje wokalne kroki Riedel stawiał w jeszcze jednym miejscu. W świetlicy hotelu robotniczego – mówi nam Jola z Tychów, która pamięta Riedla z młodych lat.

- Właśnie Józefinka i „Wulc” (tak tyszanie nazywali ówczesny hotel robotniczy – przyp. red.) to było jego pierwsze jamowanie – mówi Jola.

W pobliżu Józefinki jest też jeszcze jedno ważne miejsce. To Zespół Szkół nr 4 przy ul. Bielskiej 100. Właśnie tam Riedel przychodził po swoją przyszłą żonę – Małgorzatę Pol, zwaną po prostu Golą.

W 1977 roku para najpierw urzędowe „tak” powiedział sobie w Urzędzie Stanu Cywilnego, mieszczącym się w lewym skrzydle tyskiego magistratu przy al. Niepodległości 49, a 10 dni później przysięgę małżeńską składali w kościele pw. Św. Marii Magdaleny.

Kawałek dalej od wspomnianej parafii jest inne kultowe miejsce związane z Riedlem. To tam w piwnej pianie gości próbowali „wypatrzeć Afrodytę”. Chodzi oczywiści o bar pod Jesionami. Chociaż oficjalnie nazywał się „U Wieczorka”. Na początku 2015 roku w pubie stanęła, a w zasadzie… usiadła rzeźba Riedla. Oczywiście z kuflem piwa w ręce. Została wykonana z drewna. Nie mogło być chyba inaczej - z jesionu.

Jednak zanim „Jesiony” powstały, Rysiek po raz pierwszy spotkał się ze swoją przyszłą kapelą, chłopakami z Dżemu, którzy akurat mieli próby w domu kultury Górnik, znajdującym się na osiedlu „A”, przy pl. Św. Anny. Było to w 1973 roku. To tam Riedel przejął wokal po Pawle Bergerze, grającym również na klawiszach. Dżem powoli, acz z różnymi perypetiami, zaczynał nabierać rozpędu na polskiej scenie muzycznej.

„Tylko nocą do klubu Puls. Jam session do rana, tam królował blues” /”Wehikuł czasu”

W Katowicach dzięki Riedlowi i Dżemowi dużo wyraźniej na kartach historii zapisał się klub Puls. Dzisiaj po nim i pamiętnych sesjach muzycznych zostało już tylko wspomnienie. W pałacyku Goldsteinów przy placu Wolności 12 a, gdzie wówczas się mieścił, swoją siedzibę ma teraz katowicki Urząd Stanu Cywilnego.

To właśnie w Pulsie Riedel po raz pierwszy spotkał się z Leszkiem Winderem, który występował wtedy z grupą Krzak.

-Kiedyś w Pulsie podszedł do mnie Rysiek razem z Andrzejem Urnym i zapytali mnie, czy moim zdaniem są na tyle fajni, że powinni trwać dalej w tym, co robią i tworzyć muzykę. Poszedłem z nimi do jednej z sal i powiedziałem, żeby pokazali, co potrafią. Jak Rysiek zaśpiewał, to po plecach przeleciały mi ciarki. Powiedziałem: „ jesteś świetny, powinieneś dalej śpiewać, chłopie. A ty co? – powiedziałem do Urnego”. Ten wyciągnął harmonijkę i zagrał też w przejmujący i piękny sposób. Obaj byli uzdolnionymi ludźmi i to było moje pierwsze spotkanie z tymi dżentelmenami. To były wtedy początki zespołu Dżem – wspomina spotkanie sprzed lat Winder.

Dodajmy, że Winder będzie ostatnim artystą , z którym Riedel wystąpi. Na początku lipca 1994 roku, na niedługo przed śmiercią, zagrał razem z nim podczas jamowania w Leśniczówce w Parku Śląskim. Rysiek został przywieziony tam z chorzowskiego szpitala zakaźnego, a po koncercie wrócił na oddział.

Ale Riedel na początku swojej kariery nie był tym, który „rządził” w Pulsie. Miał bowiem problem, żeby w ogóle tam się dostać…

Zdaniem Romana „Pazura” Wojciechowskiego, śląskiego wokalisty i kompozytora bluesowego, związanego m.in. z grupą Hokus, właśnie to, że Ryśkowi tak ciężko na początku było tam wejść, sprawiło, że tak mocno to miejsce utkwiło w jego świadomości, do tego stopnia, że utrwalił je w piosence.

- Gdyby wtedy do Pulsu chciał wejść np. Adaś Otręba (gitarzysta Dżemu – przyp. red.), to sądzę, że zostałby wpuszczony od razu. Rysiek na początku musiał kogoś prosić, żeby potwierdził bramkarzom, że jest muzykiem. Potem oczywiście był już na tyle rozpoznawalny, że wchodził bez problemu - wspomina Wojciechowski, który na początku kariery Riedla był jednym z tych, którzy załatwiali mu „przepustkę” do Pulsu.

Ale Katowice to miasto rodzinne „trzonu” zespołu Dżem. Tutaj mieszkali bracia Otrębowie – Adam i Beno oraz Paweł Berger. W Piotrowicach był też stały punkt zbiórek przed wyjazdami w trasę. Przynajmniej w latach 90., gdy grupie na koncertach towarzyszył Krzysztof Toczko, znany jako Partyzant.

- Na Piotrowickim „rynku”, którym nazywaliśmy skrzyżowanie ul. Jankego i Armii Krajowej, mieliśmy stałą bazę wypadową. Jak wracaliśmy z koncertów, to właśnie dojeżdżaliśmy do tego miejsca, stamtąd Rysiek brał taryfę i jechał do Tychów. To jest takie miejsce stałych rozstań potrasowych, o których się nie pamięta, a to jest taka proza życia – wspomina Toczko.

Inne katowickie miejsca Ryśka i Dżemu? Studio nagrań Radia Katowice, gdzie grupa w 1981 roku nagrała swoje pierwsze single, albo Spodek, gdzie w 1989 roku po raz pierwszy obchodzili swoje urodziny, tam też koncertowali m.in. na Rawie Blues. W Spodku w 1995 roku spotkało się też 12 polskich artystów, by zaśpiewać ku pamięci zmarłego Riedla podczas koncertu zatytułowanego „List do R.”.

Katowice to też ul. Różana, gdzie – jak pisze Jan Skaradziński w biografii Riedla – działała jedna z pierwszych narkomański melin. To właśnie o niej Riedel miał śpiewać w „Małej Alei Róż”.

Natomiast w 1993 roku na granicy Katowic i Chorzowa została nagrana ostatnia scena teledysku do piosenki „Autsajder”. Ta, w której Riedel, chociaż w rzeczywistości był to jego dubler, przemierza zatłoczoną ulicę na koniu, mijając stojące w korku samochody. Jak mówi nam Beno Otręba, basista Dżemu, epizod ten został nagrany na ul. Chorzowskiej, na wysokości zjazdu na Załęże, w pobliżu Wesołego Miasteczka.

„Weszła przez zamknięte drzwi. Nie mogłem w to uwierzyć, lecz ty wiedziałaś już, że to śmierć odwiedziła nasz dom” / „Uśmiech śmierci”

Uzależnienie od narkotyków, a w konsekwencji wyniszczenie organizmu, doprowadziło do niewydolności serca Riedla i śmierci. Wokalista zmarł 30 lipca 1994 roku na jednym z oddziałów Szpitala Specjalistycznego w Chorzowie. Po ponad dwutygodniowym pobycie.

Pogrzeb odbył się cztery dni później, na tyskim cmentarzu w Wartogłowcu. Grób muzyka znajduje się w sektorze P, do którego można trafić idąc wzdłuż lewej części muru nekropolii.

Jak tam trafić? Gdy już znajdziemy sektor P, później najłatwiej skręcić w prawo, przejść wzdłuż pierwszego rzędu grobów, a na skrzyżowaniu alejek wejść w prawą ścieżkę. W szóstym rzędzie, na drugim nagrobku z lewej można znaleźć płytę z wyrytym napisem „w życiu piękne są tylko chwile”, pochodzącym z piosenki „Naiwne pytania”.

„Puste kieszenie i torba pełna snów. Oto malarz dziwny, który bywał tu” /”Ballada o dziwnym malarzu”

- W ludzkich sercach. To jest chyba najważniejsze miejsce, gdzie Rysiek zagościł na stałe – mówi Adam Antosiewicz, pomysłodawca i wieloletni organizator festiwalu „Ku przestrodze”, który przez 16 ostatnich lat był również imienia Ryśka Riedla.

Zresztą jego ideą było stworzenie wydarzenia, w którym mogliby brać udział ci, którzy 30 lipca „okupowali” tyski cmentarz. W pamięci tyszan spotkania rocznicowe przy grobie Ryśka nie zapisały się za dobrze…

Festiwal w zaproponowanej przez Antosiewicza formie odbywał się w każdy ostatni weekend lipca, poprzedzając tym samym rocznicę śmierci Riedla. Tradycją było już, że gospodarzem pierwszego dnia był zespół Cree, którego liderem jest Sebastian Riedel, a drugiego – Dżem.

Przez 10 edycji impreza odbywała się na tyskich Paprocanach. To jedno z tych miejsc, które wielu fanom właśnie najbardziej kojarzy się z twórczością legendarnego muzyka.

Jednak w 2008 roku wydarzenie musiało zmienić lokalizację i od tej pory przeprowadziła się do Chorzowa. Przez sześć ostatnich lat odbywała się na Polach Marsowych w Parku Śląskim, a w trakcie festiwalu organizowano np. imprezę towarzyszącą „Blues na Wolności”, czyli przegląd kapel ulicznych. Podczas niej muzycy grali wzdłuż chorzowskiej „Wolki”. W 2012 roku uczestnicy stworzyli nawet gitarowy łańcuch: z ul. Wolności grali aż po ul. Truchana.

Ale historia imprezy skończyła się w tym roku. Z powodów finansowych, ale i organizacyjnych. Karolina i Sebastian Riedlowie, dzieci Ryśka, w marcu wezwali Antosiewicza do zaprzestania używania imienia ich zmarłego ojca, do promowania organizowanej przez siebie imprezy. W połowie czerwca Antosiewicz poinformował, że festiwal zostaje odwołany.

Czy powstanie coś w jego miejsce? Z różnych stron pojawiały się głosy, że tak. Rafał Keller, który zorganizował w połowie lipca zlot fanów Riedla w Leśniczówce zapowiedział, że trwają przygotowania do dużej imprezy, która miałaby się odbyć w przyszłym roku. Szczegółów jednak zdradzać jeszcze nie chciał.

Chorzów też chciałby upamiętnić Riedla. - Mam nadzieję, że hasło festiwalu „ku przestrodze” znajdzie dla siebie w Chorzowie jakieś miejsce - mówi dr Jacek Kurek, historyk i kulturoznawca z Uniwersytetu Śląskiego, zajmujący się m.in. tematyką bluesową i rockową. Przekonuje też, że byłoby to bardzo naturalne. Chorzów jest w końcu skazany na bluesa. Tu odbywa się np. festiwal Bluestracje.

Jednak dr Kurek też planów nie chce jeszcze ujawniać.

Za to w Tychach, na Paprocanach 5 września zostanie zorganizowana druga impreza z cyklu „Rock na Plaży”. To efekt zawartego porozumienia z władzami miasta przez zespół Dżem i Cree. Wstęp na tę imprezę jest bezpłatny.

„Lecz często uciekał, by stanąć przed wami, by znów nabrać sił” /”Skazany na bluesa”

Kasia z Bierunia Starego przyjechała w połowie lipca na zlot fanów Riedla do Leśniczówki. Jak mówi: Dżemem zaraziła się od brata. Na festiwalu była tylko dwa razy, bo wcześniej była zbyt młoda, aby na niego jeździć.

– Mimo że Rysiek różnie jest oceniany przez niektórych ludzi, dla mnie jest świetnym człowiekiem – mówi Kasia. Jej piosenki? - „Naiwne pytania” – natychmiast odpowiada. I zaraz dodaje: W zależności od nastroju też „List do M.”, na pewno „Skazany na Bluesa” i „Whisky”.

Dorocie i Krystianowi z Bydgoszczy Riedel kojarzy się z ich działką… - Non stop słuchamy tam Dżemu – mówi Krystian. – I jeszcze Ustronie Morskie. Tam też – uzupełnia Dorota.

- My jesteśmy Ryśki – mówi z kolei Basia z Norbertem z województwa opolskiego, którzy pokazują swoje tatuaże na prawym przedramieniu. Mówią, że niebawem obok Riedla pojawi się jeszcze jeden portret – niedawno zmarłego Jana „Kyksa” Skrzeka.

Współpraca: Aleksandra Smolak, Jolanta Pierończyk

Kamila Roznowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.