SM Sokolnia w Sosnowcu bezprawnie sprzedała mieszkania. Lokatorzy walczą w sądzie o ich zwrot

Czytaj dalej
Fot. Lucyna Nenow
Tomasz Szymczyk

SM Sokolnia w Sosnowcu bezprawnie sprzedała mieszkania. Lokatorzy walczą w sądzie o ich zwrot

Tomasz Szymczyk

29 lutego Sąd Apelacyjny w Katowicach podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji. Na jego mocy mieszkania sprzedane przy kilku sosnowieckich ulicach mają wrócić do zasobów Spółdzielni Mieszkaniowej „Sokolnia”, która jest w likwidacji. Wcześniej nakazano zwrot pieniędzy wpłaconych jako kaucje za wykup mieszkań. Powrót do pierwotnego stanu prawnego może jednak trochę potrwać. Lokatorzy, mimo że zmęczeni, są jednak pełni energii do dalszej walki o swoje prawa. Założyli Sosnowieckie Stowarzyszenie Sprawiedliwości Społecznej, wspiera ich miasto.

Nigdy byśmy się nie spodziewali, że w cywilizowanym świecie, w XXI wieku mogą się dziać takie rzeczy. To, co dzieje się z tymi mieszkaniami, to horror - mówią poszkodowani lokatorzy mieszkań z zasobów likwidowanej właśnie Spółdzielni Mieszkaniowej „Sokolnia” w Sosnowcu. Spółdzielnia bez wiedzy lokatorów sprzedawała mieszkania osobom trzecim. Po kolejnych transakcjach, poprzez m.in. podwyżki czynszów i odcięcie dostępu do mediów, próbowano zmusić mieszkańców do opuszczenia lokali. Ci jednak nie mieli zamiaru poddać się bez walki. Zmagania te trwają do dziś.

Mimo początkowych niepowodzeń, dzisiaj lokatorzy z „Sokolni” mają powody do zadowolenia. 26 lutego tego roku Sąd Apelacyjny w Katowicach podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji w sprawie unieważnienia umowy sprzedaży mieszkań przez spółdzielnię osobom trzecim z 18 grudnia 2014 roku. Chodzi o budynki wraz z działkami o wartości prawie 1,5 miliona złotych, położone w Sosnowcu przy ul. Zagłębiowskiej, Przyjaciół Żołnierza, Wojska Polskiego, Mikołajczyka, Stoczniowców, 1 Maja, Kopalnianej i Mostowej. To iskierka nadziei, która bardzo ucieszyła poszkodowanych lokatorów zrzeszonych w Sosnowieckim Stowarzyszeniu Sprawiedliwości Społecznej. Bo na podobne decyzje sądu czeka jeszcze wiele osób.

- Stowarzyszenie to podstawa. Jego działalność zainicjował obecny prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński. Członkami naszego stowarzyszenia jest obecnie większość osób pokrzywdzonych. Pomagamy im, wspieramy w sprawach sądowych. Mamy też panią prawnik, która nas wspiera. Działalność grupą pokazuje naszą jedność i dodaje sił. To też wsparcie psychologiczne - #mówi Krzysztof Nowak, mieszkaniec ul. Lipowej i członek zarządu stowarzyszenia. Akt sprzedaży bloku, w którym mieszka, został już unieważniony.

- Ci ludzie nigdy nic by nie osiągnęli, gdyby nie to, że się zmobilizowali, jeden drugiemu pomaga i działają razem. Takich sytuacji w Polsce są dziesiątki i ludzie przegrywają, bo nikt im nie pomaga. Mieliśmy różne pomysły, by bojkotować podmioty, które uczestniczyły w tych wykupach, ale cieszę się, że jesteśmy w tym punkcie, w którym jesteśmy, choć to tak naprawdę początek, mam nadzieję, dobrych wiadomości - mówi Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca, #który zaangażował się w pomoc dla mieszkańców z zasobów „Sokolni”.

Kumulacja problemów mieszkańców „Sokolni” nastąpiła w 2012 roku. Już wcześniej zgłaszali nieprawidłowości do sosnowieckiej prokuratury, ale ta umarzała postępowania. Sprawę szeroko opisywały media. Do Sosnowca przyjechała nawet Elżbieta Jaworowicz, autorka telewizyjnej „Sprawy dla reportera”.

- W 2012 roku zaczęliśmy się dowiadywać, że po cichu zostaliśmy sprzedani - wspomina Krzysztof Nowak, mieszkaniec ul. Lipowej i członek zarządu stowarzyszenia.

W zasobach „Sokolni” znajdowały się mieszkania przejmowane od zakładów pracy: likwidowanych kopalń Sosnowiec i Niwka-Modrzejów czy sosnowieckiego oddziału Śląskich Zakładów Lin i Drutów. Ich lokatorzy wiele lat przepracowali w tych zakładach. - Ludzie czynili nakłady, odprowadzali składki na zakładowe fundusze mieszkaniowe. Wiele tych osób budowało te mieszkania. To po prostu bulwersujące, jak zostali potraktowani - mówi Krzysztof Nowak. Walcząc o swoje prawa, mieszkańcy zaczęli odwiedzać policję, prokuratury i sądy. Dla wielu z nich była to pierwsza w ich życiu wizyta w takich miejscach. Całość ruszyła dopiero wtedy, gdy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożono w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach. Mieszkańcy do dzisiaj przyznają, że z pracy katowickich organów ścigania są zadowoleni, z tych sosnowieckich - nie.

- Zbycia mieszkań dokonano z pominięciem prawa najemców do pierwszeństwa zakupu. Roszczenie to wynika z art. 48 ust. 1 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Niezależnie od tego przed dokonaniem tych transakcji spółdzielnia podejmowała w tych samych datach i z tym samym numerem sprzeczne ze sobą uchwały. W obrocie prawnym pozostawały więc podwójne uchwały o różnobrzmiących treściach - co jest sprzeczne z prawem - informowała Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Po pierwszej transakcji mieszkania były sprzedawane ponownie. Wyrok sądu powoduje, że mieszkania, które objęte były wyrokiem, wrócą do majątku spółdzielni. Lokatorzy muszą się jednak uzbroić w cierpliwość, bo prostowanie sytuacji prawnej może trochę potrwać.

- Sprawa nie jest prosta. Musimy doprowadzić do przywrócenia pierwotnego stanu prawnego, to znaczy do sytuacji, w której te mieszkania wrócą do Spółdzielni Mieszkaniowej „Sokolnia” - mówi Marta Zawada-Dybek.

To niejedyne decyzje sądu, jakie zapadły w tej sprawie. Sąd Rejonowy w Sosnowcu uwzględnił powództwo Prokuratury Okręgowej w Katowicach i zasądził na#rzecz trzech najemców lokali z ulic Lipowej, Gospodarczej i Mikołajczyka kwotę 71,5 tys. złotych. Okazało się, że „Sokolnia” przyjmowała od lokatorów wpłaty tytułem ceny nabycia lokalu mieszkalnego, pomimo że nie była już właścicielem budynków, gdzie te lokale się znajdowały, bo zostały wcześniej sprzedane.

Lokatorzy cieszą się z sukcesów, ale wciąż czują strach. Niektórymi mieszkaniami przy ul. Wojska Polskiego czy Przyjaciół Żołnierza, na które nowy właściciel wziął kredyt i go nie spłaca, interesuje się komornik. Złożyli jednak pozwy przeciwegzekucyjne i czekają na decyzję sądu. Osobnym problemem są jednak wysokie czynsze, które sięgają nawet 23 złotych za metr kwadratowy mieszkania.

- To sam czynsz bez mediów - podkreśla Roman Dudziak z ul. 11 Listopada, który w maju złożył do sądu wniosek o obniżenie czynszu, ale odpowiedzi nie ma do tej pory. - Czynsze są podnoszone, ale nie idą za tym żadne nakłady na budynek - dodaje Krzysztof Nowak. Co z mediami? - Lokatorzy nie chcieli podpisywać umów i nowi właściciele myśleli, że nas tym załamią. Zacząłem rozliczać te media. Jeden z sąsiadów podpisał umowę na gaz, ja podpisałem umowę na wywóz nieczystości. Potem, gdy weszła w życie ustawa śmieciowa, poszliśmy do ówczesnego wiceprezydenta miasta po poradę, bo właściciele nie podpisali deklaracji. Ostatecznie to my ją podpisaliśmy. Gorzej było z wodą, ale dzięki mediacjom z miastem doszło do porozumienia. Teraz umowę na wodę i wywóz śmieci przejął już zarządca - opowiada.

Lokatorów cały czas wspiera miasto. - Nie zostawiamy mieszkańców. Staramy się pomagać, zawsze do dyspozycji byli i są prawnicy. Najważniejsza rzecz to to, że lokatorzy są razem. W każdej sytuacji w życiu w grupie jest siła - mówi Arkadiusz Chęciński. Mieszkańcy cały czas są też w kontakcie z mediami. Przyzwyczaili się już do wywiadów i zdjęć. Szukają każdej drogi pomocy. Pomagał im m.in. Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. - Spotkaliśmy się także z senator Lidią Staroń w Senacie w Warszawie. Jej zasługa, że doszło do tego terminu apelacji, bo to ona wystąpiła w naszym imieniu do Sądu Apelacyjnego. Poprosiła też, żeby na bieżąco zgłaszać jej nasze problemy - mówi Krzysztof Nowak.

Zdaniem lokatorów, najważniejszą kwestią w toczących się innych postępowaniach w tej sprawie jest czas, bo nad częścią mieszkańców wiszą już wyroki eksmisyjne. Tak jak na przykład nad 84-letnią panią Alicją. - Walczymy o odroczenie eksmisji. Ta osoba nie zaaklimatyzuje się przecież w nowym środowisku - mówią lokatorzy. Pozew o powstrzymanie tytułu wykonalności eksmisji złożyli do sądu. Napisali też pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich.

- W przypadku wyroków eksmisyjnych chętnie przyspieszalibyśmy te wyroki, ale zdajemy sobie sprawę, że to takie działania, jakich oczekują ludzie działający niezgodnie z prawem. Tłumaczymy wszystkim, że nie możemy pomagać przestępcom. Lokatorzy są w pewnym sensie zakładnikami tej sytuacji, bo chcielibyśmy pomóc, ale nie chcemy dawać pieniędzy przestępcom. Gdy nie ma już innego wyboru, staramy się poprzez przydział mieszkań socjalnych pomagać ludziom. W ciągu tych paru lat na pewno w Sosnowcu było już takich mieszkań kilkadziesiąt. Musi to być jednak ostateczność, gdy nie widzimy możliwości dalszej walki - mówi Arkadiusz Chęciński.

Lokatorzy „Sokolni” są zmęczeni, ale jednocześnie wciąż pełni energii. Ciągle chcą nagłaśniać swoje problemy, ale niektórzy ludzie podchodzą już do tej sprawy sceptycznie.

- Ja jestem optymistą i mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będziemy wiedzieć, na czym stoimy - mówi Krzysztof Nowak. - Ja się nie poddaję i w życiu się nie poddam - dodaje Roman Dudziak.

W najbliższy poniedziałek w Szkole Podstawowej nr 20 przy ul. Andersa, tuż przy dawnym boisku Polonii Sosnowiec, odbędzie się kolejne spotkanie Sosnowieckiego Stowarzyszenia Sprawiedliwości Społecznej. Początek o godzinie 18.
Spółdzielnia Mieszkaniowa „Sokolnia” w Sosnowcu zgodnie z zapisami Krajowego Rejestru Sądowego jest od lutego ubiegłego roku w likwidacji. Numer jej telefonu wybieraliśmy kilkakrotnie, ale nie odpowiadał.

Prokuratura Okręgowa w Katowicach prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości w gospodarowaniu przez zarząd spółdzielni swoim mieniem. O komentarz w sprawie orzeczenia Sądu Apelacyjnego poprosiliśmy również nabywcę spółdzielczych mieszkań. Ten jednak, po przedstawieniu naszej prośby o komentarz, rozłączył się.

Tomasz Szymczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.