Tomasz Szymczyk

Sosnowiczanka edukuje kobiety z Afganistanu [ZDJĘCIA]

Sosnowiczanka edukuje kobiety z Afganistanu [ZDJĘCIA]
Tomasz Szymczyk

Pierwsze skojarzenie z Afganistanem to wojna. Zarówno ta sprzed kilkunastu lat, po której porządku pilnowali w tym kraju m.in. polscy żołnierze, jak i ta dawniejsza - związana z wkroczeniem do Afganistanu wojsk radzieckich. Może to więc któryś z takich obrazków, pokazywanych przez wszystkie telewizje, albo słynna rosyjska „Dziewiąta kompania” Fiodora Bondarczuka będzie tym, co kojarzy nam się z krajem, w którym niemal sto procent obywateli stanowią muzułmanie.

Kilka tygodni temu w Kabulu gościła Monika Sobańska, sosnowiczanka, działaczka stowarzyszenia Aktywne Kobiety, które realizuje w Afganistanie projekt polegający na budowaniu potencjału i wzmocnieniu tamtejszych organizacji pozarządowych, zajmujących się prawami kobiet. Napisały go Polka, Hiszpanka, Gruzinka i Libanka przy współpracy z organizacjami pozarządowymi z Afganistanu. To najbardziej odległe kulturowo zadanie, którego podjęło się sosnowieckie stowarzyszenie i największe wyzwanie.

- Już trzynaście lat pracujemy lokalnie na rzecz kobiet. Zgromadziłyśmy więc zaplecze i wiedzę o tym, jak to robić. Teraz bardzo chętnie się nią dzielimy, również międzynarodowo. Jako organizacja kobieca chcemy się też rozwijać. Chciałyśmy się też zmierzyć z takim środowiskiem i zobaczyć, co możemy tam wnieść. Dzisiaj jestem przekonana, że możemy wnieść dużo - mówi Monika Sobańska. - Afganistan to jeden z najmocniejszych patriarchatów, który ogranicza prawa kobiet do wszystkiego. Kobieta niewiele może. Dopiero teraz w Kabulu można zobaczyć pierwsze kobiety za kierownicą. Statystyki są takie, że 79 procent kobiet jeszcze do niedawna nie potrafiło czytać ani pisać. Nie inwestowało się w kobiety. Bardzo rzadko posyłało się je do szkoły. Przemoc wobec kobiet jest ogromna, szacuje się, że doświadcza jej nawet 80-90 procent kobiet. To taki system. Jest takie afgańskie powiedzenie: Miejsce kobiety jest albo w domu, albo w grobie. Im bardziej wchodzimy w ten projekt, jesteśmy coraz bardziej zszokowane. W porównaniu z Afganistanem, w Polsce kobiety nie mają żadnych problemów - dodaje.

Przed wdrożeniem projektu jego realizatorki musiały poznać całe zaplecze histo-ryczno-społeczno-kulturowe Afganistanu. W Kabulu prowadzone są szkolenia podejmujące tematy świadomości ograniczeń społecznych, wystąpień publicznych, asertywności i pracy w organizacjach pozarządowych. - My dużo dajemy od siebie, ale uczymy się też pracować w nowym środowisku - podkreśla pani Monika.

Projekt w Afganistanie został przyjęty bardzo dobrze. Miejscowi cieszą się z wszelkiej pomocy. Najgorsze dla nich jest życie i funkcjonowanie w zamknięciu. Nie chodzi wcale o to, że potrzebują pieniędzy.

Kabul, w którym realizowany jest projekt, liczy prawie 3 miliony mieszkańców. Funkcję stolicy Afganistanu pełni od lat siedemdziesiątych XVIII stulecia. Cały czas widać tu ślady trapiących cały kraj wojen. Bezpośredniego połączenia lotniczego Warszawa i Kabul nie posiadają. Pani Monika z Okęcia leciała do Stanbułu, gdzie przesiadła się na inny samolot zmierzający do afgańskiej stolicy.

Mieszkanie za czytanie

- Na miejscu potrzebna jest oczywiście ochrona. Nie ma czegoś takiego jak swobodne przemieszczanie się po ulicach, nie ma zbiorowisk. To bardzo specyficzne miejsce pracy. Mieszkałyśmy też w strzeżonych miejscach. Żeby wejść do hotelu, trzeba było przejść trzy kontrole. Chodziłyśmy w burkach. Musiałyśmy się do tego dostosować. To prostu ich zwyczajowość. Brak burki albo rozpięta koszulka powodowała zwrócenie uwagi. Bardzo sympatyczna pani podeszła z agrafką i mi ją zapięła. Dostałam też od nich szal, co też było sugestią, żeby w nim chodzić. Takie stroje w Afganistanie mają nawet lalki - mówi Monika Sobańska. - Media międzynarodowe pokazują głównie wybuchy i tragedie. Na miejscu tak nie jest. Świadczy o tym już sam fakt, że działa tam tyle organizacji pozarządowych, robi tam różne projekty - dodaje.

Często afgańskim stowarzyszeniom brakuje jednak kontaktu i wymiany doświadczeń z zagranicznymi organizacjami. Wyjazd z kraju jest bardzo trudny, a otrzymanie wizy graniczy z cudem. W Kabulu brak jest aktualnie ambasady polskiej.

- Afgańczycy to przecudowni ludzie i to straszne, że cały świat postrzega ich przez pryzmat ISIS i talibów. Praktycznie nie istnieje tam jeden naród, żyje tam wiele mniejszości etnicznych. My bardzo dużo współpracujemy z Chazarami. To mniejszość szyicka, oni sami są nieco dyskryminowani we własnym kraju - opowiada Monika Sobańska. - Nie chcemy tego wyrzucać na siłę i gwałcić tamtejszego porządku kulturowego. Myślę jednak, że to, o czym mówimy, to w dwudziestym pierwszym wieku niezbędny element życia. Tam pierwiastek wzmocnienia roli kobiet jest bardzo potrzebny. Organizacje są tam zarządzane głównie przez mężczyzn. Kiedy siedzimy na jakimś spotkaniu i są na nim kobiety, to również odzywają się również mężczyźni. Dlatego też projekt został zmodyfikowany i oprócz spotkań z paniami, odbywały się też spotkania z panami - mówi.

Pani Monika przygotowuje się teraz do kolejnego wyjazdu do Afganistanu. Wybiera się tam na miesiąc w październiku. W styczniu natomiast afgańscy partnerzy pojawią się w Polsce. Cały projekt potrwa do marca 2017 roku. W jego ramach ma być również nakręcony film polsko-afgański o transformacji bohaterek projektu.

- Mamy nadzieję, że film będzie można pokazywać na festiwalach. Mamy już zaproszenie na Festiwal Filmów Kobiecych do Nowego Jorku - mówi Monika Sobańska.

Tomasz Szymczyk

Dziennikarz i redaktor Dziennika Zachodniego, aktualnie szef działu Śląsk. Piszę o najczęściej o kolei w województwie śląskim oraz historii Śląska i Zagłębia. Lubię spędzać aktywnie czas na rowerze lub na górskich szlakach. Jesienią obowiązkowy punkt tygodnia to grzybobranie. Zapraszam do kontaktu: [email protected], twitter: @SzymczykT

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.