Studniówkowy biznes: limuzyny i królewski blichtr?

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Studniówkowy biznes: limuzyny i królewski blichtr?

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Kreacja od projektantki, makijaż od kosmetyczki, partner z internetu. To jedna strona medalu. Z drugiej są sukienki z second handu i uczesanie zrobione przez koleżankę. Maturzyści coraz częściej przyznają: to tylko kolejna impreza.

Czasy, kiedy studniówki odbywały się w szkolnych salach gimnastycznych, udekorowanych wojskową siatką maskującą, minęły raczej bezpowrotnie. Podobnie jak obowiązujące niegdyś biało-czarne stroje i posiłki przygotowywane przez szkolne kucharki albo rodziców maturzystów. Dzisiaj są bale w luksusowych hotelach, najmodniejsze kreacje i limuzyny, które wożą maturzystów na imprezę. Ale jak się okazuje także te trendy zaczynają być w odwrocie.

Tysiąc złotych to za mało

Maturzyści z I i III LO będą się bawić w hotelu In Between. II i XIX LO zaplanowały studniówki w trzygwiazdkowym Luxorze. Wszędzie impreza będzie kosztowała ok. 140 zł od osoby. - W ofercie, poza posiłkami i napojami, jest m.in. fontanna czekolady i wyrzutnia konfetti - mówi Magdalena Fijołek z Działu Marketingu in Between. - Z dodatkowych atrakcji możemy zapewnić także np. fotobudkę. Jest to bardzo popularna usługa - dodaje.

Koszt hotelu nie obejmuje m.in. wynajęcia zespołu czy dj‘a, a także obsługi fotografa czy operatora kamery. Na bal trzeba też jakoś dojechać i z niego wrócić. Czasami zwyczajnie - z rodzicem, bratem albo taksówką. Ale są i tacy, którzy wolą dotrzeć na imprezę „z przytupem”. - Wśród naszych klientów jest coraz więcej studniówkowiczów - mówi pan Marcin, który wynajmuje limuzyny.

- Koszt dowozu na imprezę w granicach Lublina trwający do godziny to 300 zł za 12 - osobowe auto - mówi.

Osobny temat to stroje. Rozpiętość cenowa jest tu ogromna. Sukienkę w sieciówce można mieć już nawet za około 100 zł. Ale przy wyborze tej opcji zawsze istnieje ryzyko, że koleżanka będzie miała taką samą. Niebezpieczeństwo wyklucza kreacja szyta na miarę. W atelier projektantki Iwony Kutnik ceny wahają się od 400 do 1000 zł. - Zależą m.in. od zastosowanych tkanin, ale też rodzaju zdobień - mówi Kutnik. Klientek wśród maturzystek nie brakuje. - Coraz więcej dziewcząt chce mieć na tak ważną okazję coś unikalnego - zaznacza.

Także w przypadku ubrań dla chłopców jest w czym wybierać. W sklepie jednej z popularnych sieci garnitur bez koszuli można kupić za nieco ponad 300 zł. A np. w salonie na Czechowie za około 550 zł. - Cały komplet: garnitur, koszula, krawat ze spinką lub muszka z butonierką oraz pasek to koszt około 700 zł - wylicza Dariusz Krakowiak, właściel sklepu Ambasador. Do tego trzeba dołożyć buty - od 100 do około 300 zł.

Do listy wydatków trzeba dodać fryzjera, obowiązkowego dziś nie tylko dla dziewcząt, i kosmetyczkę. - W modzie są wyraziste oczy a więc tzw. smokey eye, gruba kreska, mocno wytuszowane rzęsy, najchętniej z doklejonymi sztucznymi kępkami - tłumaczy Agnieszka Leszek, menadżerka lubelskiego salonu Yasumi. Na paznokciach obowiązkowy manicure hybrydowy. Na wizytę u kosmetyczki coraz chętniej decydują się też chłopcy. - Najczęściej wybierają zabiegi jak np. oczyszczanie twarzy - mówi Leszek.

Na głowach obowiązuje naturalność. - Włosy kręcone, wygniatane, jeśli upięcia to lekkie - wyjaśnia Ewelina Smorga z lubelskiego Studia Modnej Fryzury. - W przypadku chłopców najpopularniejsze uczesania to “na surfera” (dłuższy przód, krótki boki) albo w stylu lat 20 (na boczek z przedziałkiem) - dodaje Smorga.

Koszty? Za sam makijaż trzeba zapłacić około 100 zł (zdarzają się promocje w wysokości około 60 zł). Ceny manicure hybrydowego zaczynają się od około 60 zł. Modelowanie damskich, półdługich włosów, to koszt około 60 zł, zrobienie loków - około 100 zł, upięcie - np. 140. Koszty wzrosną, jeśli dziewczyna zechce włosy ufarbować. Strzyżenie męskie z modelowaniem to koszt około 45 zł.

Jeden studniówkowy cennik trudno, jak widać, ustalić - wszystko zależy od wybranego wariantu. Jednak decydując się na scenariusz z najwyższej półki można znacząco przekroczyć tysiąc złotych. - Dla wielu rodziców to są niebotyczne sumy, niektórzy przyznają, że już kilka miesięcy wcześniej odkładają na ten cel. Ale jednocześnie każdemu zależy, żeby dziecko poszło na bal, wyglądało na nim tak, jak sobie wymarzyło i bawiło się świetnie. Więc zaciska się zęby i płaci - przyznaje Joanna Jarosińska, mama maturzysty z Lublina.

Wiele szkół stara się wspierać w tym okresie rodziców będących w trudnej sytuacji materialnej. Np. w jednym z liceów (dyrektor prosi, żeby nie podawać nazwy) rodzice ze swoich składek tworzą specjalny fundusz, przeznaczony właśnie na sfinansowanie studniówkowych wydatków dla najuboższych uczniów.

Partner za pieniądze

Trendem, który na studniówkach pojawił się kilka lat temu, jest poszukiwanie partnerów i partnerek na bale w internecie. W sieci roi się od tego typu ogłoszeń. „Sympatyczny 27” zapewnia, że jest mistrzem parkietu, a 23 - letni Szczepan, że „potrafi zachować się w towarzystwie”. Niekiedy oferty są bezpłatne - pochodzą od osób, które chcą po prostu za darmo się pobawić. Ale większość pań i panów towarzyszy maturzystom za pieniądze. Jak duże? Andre88 (26 lat, 189 cm wzrostu, szczupły brunet, bez nałogów, „na pewno się nie upije“) zapewnił mnie mailowo, że około 100 zł wystarczy.

Lubelscy maturzyści, których zapytaliśmy, podkreślają, że nie słyszeli o takich przypadkach. - Z drugiej strony - gdyby ktoś korzystał z takiej oferty, raczej by się tym nie chwalił - mówi Marcin z V LO.

Sentyment sentymentem jest, ale świat się zmienia

Tym co zostało dziś z dawnych studniówek jest, poza polonezem oczywiście, przygotowywany przez uczniów program artystyczny. - Zawsze jest to niespodzianka od uczniów dla grona pedagogicznego. W ubiegłym roku był to występ kabaretowy, wcześniej chłopcy tańczyli w strojach baletowych „Jezioro łabędzie” - wspomina Stanisław Stoń, dyrektor lubelskiego Staszica.

Grzegorz Lech, dyr. III LO przyznaje, że wspomina dawne studniówki z sentymentem. - Dzisiejsze bale uległy dużej komercjalizacji. Kiedyś były skromniejsze i choć wiązały się z nimi większe problemy organizacyjne - wystarczy wspomnieć przygotowywanie scenografii, które trwało całymi dniami i angażowało wielu uczniów - miały swój niepowtarzalny urok. Studniówką żyła wtedy cała szkoła. A to jest coś, czego nie można kupić - podkreśla Lech. - Z drugiej strony trudno mi sobie dzisiaj wyobrazić studniówkę w murach szkoły. Nie jesteśmy organizacyjnie do tego przygotowani. Poza tym - sceneria sali gimnastycznej raczej przegrywa z profesjonalnie przygotowaną salą balową. Dzisiejsza młodzież na inne wymagania.

Za dużo patosu

- Studniówka była dla mnie czymś sztucznym, nadmiernie nadmuchanym - mówi Natalia, ubiegłoroczna maturzystka z III LO w Lublinie. Jak podkreśla - podobne zdanie coraz częściej mają jej rówieśnicy. - Były oczywiście dziewczyny, które przez pół roku nie mówiły o niczym innym poza tym, co na siebie włożą i jak będą uczesane. Ale mam wrażenie, że to mniejszość - dodaje.

Wielu młodych ludzi próbuje więc spuścić nieco powietrza z tego balonu. - U mnie w klasie jest konkurencja nie o to, która będzie miała droższą sukienkę, ale o to, która wyszuka tańszą w second handzie i ewentualnie efektowniej ją „przerobi”. Czesze nas i maluje koleżanka z klasy - mówi maturzystka Ania. - Jeśli chodzi o partnerów u nas była raczej zasada, że jeśli ktoś nie ma z kim iść, szuka kolegi/koleżanki ze swojej lub równoległej klasy. Bo to ma być zabawa maturzystów, a nie ich dziewczyn i chłopaków. Inna sprawa, że takie rozwiązanie minimalizuje koszty - nie płacę za osobę towarzyszącą - śmieje się jej kolega Marcin.

Zdaniem Natalii coraz więcej maturzystów uznaje, że studniówka to tylko kolejna impreza, a nie jakaś wyjątkowa noc: - Dlatego też za dużo jest w tym wszystkim patosu, za dużo wydatków, a za mało samej zabawy.

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.