Supraśl. Ma postanowienie sądu, decyzje urzędników i podpisaną umowę. Tylko gazu nie ma

Czytaj dalej
Tomasz Mikulicz

Supraśl. Ma postanowienie sądu, decyzje urzędników i podpisaną umowę. Tylko gazu nie ma

Tomasz Mikulicz

Pani Ludmiła ma już dość noszenia drewna, by opalić dom. Chce założyć gaz. Ma już umowę, korzystne decyzje władz i postanowienie sądu. Ale gazu nie ma. Bo przeciw są sąsiadki. - Jak będzie tu gaz, to zginiemy - mówią.

Ta gorzka historia przywodzi na myśl śmieszną scenę z „Samych swoich” kiedy mama Pawlaka mówi: „Jeszcze żeby tej elektryki nie było, to byłabym już spokojna”. A Pawlak na to „Oj mamo”.

Tak po ludzku żal mi tej pani. Wyczerpaliśmy możliwości prawne. Wszystkie instytucje i sąd są zgodne. Moja klientka spełniła wszystkie warunki, by mieć w mieszkaniu gaz. Nie rozumiem dlaczego gazownia nie realizuje swojego ustawowego obowiązku - mówi białostocki prawnik Bartosz Wojda.

Przyszło mu reprezentować Ludmiłę Wołowikową-Kanię. Z urodzenia Rosjankę, z wyboru supraślankę. Oprócz niej w piętrowym domu przy ul. 3 Maja mieszka pięć rodzin. Jak mówi szczególnie jedna jest przeciw niej. A idzie o zdawałoby się błahą sprawę - doprowadzenie do mieszkania pani Ludmiły gazu. - Mam już swoje lata. Powoli nie daję rady ciągać polan. A i piec mam stary. Niedawno źle zabezpieczyłam komin. Mało się nie udusiłam - mówi.

Pokazuje nam też osmalone ściany nad piecem. - Nie chcę tak dłużej żyć. Mamy XXI wiek. Należy mi się chyba odrobina normalności, czyli grzejniki na gaz - uważa.

Jakaż była jej radość, kiedy w marcu bo latach starań białostocka gazownia podpisała z nią umowę o podłączeniu mieszkania do sieci. Mamy koniec lata, a inwestycji jak nie było tak nie ma. Pani Ludmiła jeździła do gazowni, pisała, dzwoniła. W końcu dostała odpowiedź. Opóźnienie w realizacji przyłącza ma wynikać z tego, że jakoby mieszkanka Supraśla nie dostarczyła wymaganej dokumentacji.

- Wtedy ręce mi już całkiem opadły - mówi pani Ludmiła.

Żeby zrozumieć jej frustrację należy cofnąć się do kwietnia 2015 roku. Wtedy sąd rejonowy zezwolił na dokonanie przyłącza. Oczywiście nie jest normalną sytuacją, że wymiar sprawiedliwości zajmuje się takimi sprawami jak doprowadzenie gazu. Robi to jednak, kiedy pozostali współwłaściciele nieruchomości nie zgadzają się na przyłącze prowadzące do sąsiedniego mieszkania. Postanowienie sądu zastępuje ich zgodę.

- Poszłam do sądu, bo już nie dałam rady. Walczyłam o gaz od 2012 roku i nic - wspomina pani Ludmiła.

Powiedzieć, że między nią a jej sąsiadkami jest ciężka atmosfera, to nic nie powiedzieć.

Pozostało jeszcze 74% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Tomasz Mikulicz

Zajmuję się sprawami miejskimi, czyli m.in.: białostocką i podlaską polityką samorządową, architekturą, urbanistyką i ochroną zabytków. Opisuję też obrady rady miasta oraz zajmuję się też różnego rodzaju interwencjami zgłaszanymi przez mieszkańców. Zajmuje mnie również pisanie też o historii Białegostoku i najbliższych okolic. Zdarza mi się też zajmować działką kulturalną. Lubię wszak rozmowy z ciekawymi i inspirującymi ludźmi. W swojej pracy zwracam uwagę na szczegóły. Bo jak wiadomo diabeł tkwi właśnie w szczegółach.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.