Szklanka jest do połowy pusta. Wody braknie dla wszystkich

Czytaj dalej
Maria Mazurek

Szklanka jest do połowy pusta. Wody braknie dla wszystkich

Maria Mazurek

Rozmowa z Michałem Marcinkowskim, hydrologiem z Instytutu Ochrony Środowiska Państwowego Instytutu Badawczego.

Czy szklanka wody będzie luksusem?

W niektórych regionach już jest. Są na świecie miejsca - mam na myśli przede wszystkim region Afryki Subsaharyjskiej - w których ludzie muszą chodzić po kilkanaście kilometrów albo więcej, żeby przynieść do swojej wioski wiadro wody, która niejednokrotnie nie jest wcale dobrej jakości. Na skutek braku dostępu do czystej wody pitnej codziennie umiera na świecie - to szacunki Polskiej Akcji Humanitarnej - 700 dzieci. Głównie z powodu biegunek.

Ponoć obowiązek noszenia wody spoczywa głównie na kobietach, które robią to dosłownie całymi dniami i tym samym - nie mają szans na edukację czy jakikolwiek rozwój.

Tak, i można się spodziewać, iż problem będzie się pogłębiał. Wiąże się to ze zmianami klimatu, ale też intensywnym rozwojem demograficznym tego regionu. Mówiąc prościej: ludzi jest tam coraz więcej, wody powierzchniowe są coraz bardziej zanieczyszczone, a dostęp do tych podziemnych - mocno ograniczony. W konsekwencji mamy regiony - a będzie ich więcej - gdzie życie staje się ekstremalnie trudne.

To z kolei prosta droga do zjawiska uchodźstwa klimatycznego?

Tak. Ludzie będą uciekać z tych terenów. Już uciekają, ale skala będzie znacznie większa. Duża część z nich będzie trafiać do Europy, jest więc niemal pewne, że czeka nas potężny kryzys migracyjny. Ale to tylko jedno zjawisko, które wiąże się z brakiem wody. Drugim są wojny i konflikty o dostęp do wody pitnej.

W Afryce już toczy się konflikt. Etiopczycy budują w dopływie górnego Nilu elektrownię, która sprawi, że kraje położone w niższym biegu będą mieć wody mniej.

To tylko jeden z podobnych konfliktów. Inny toczy się między Turcją a Syrią (m.in. o wody Eufratu), a jeszcze inny - między Indiami a Pakistanem (m.in. o wody Indusu). Tych przykładów jest więcej. W Europie te kwestie zostały już rozwiązane prawnie: inwestycje w jednym kraju unijnym nie mogą ograniczać dostępu do wody w innych krajach.

Gdzie jeszcze, poza Afryką Subsaharyjską, brakuje wody?

W centralnej i południowej Azji, na Bliskim Wschodzie, w basenie Morza Śródziemnego - głównie chodzi o kraje na południowym, afrykańskim brzegu, choć kraje południowej Europy też są, choć na znacznie mniejszą skalę, dotknięte tym problemem.

A w Polsce?

Powinniśmy rozmawiać o problemach z wodą w Polsce czy w Europie, choć są one niewspółmierne do tych, z którymi borykają się ludzie w innych regionach świata. W Polsce, powracając do pani pierwszego pytania, woda pitna raczej nie będzie dobrem luksusowym. A na pewno nie w najbliższej przyszłości. Mogą natomiast występować pewne ograniczenia w dostępie do wody. Okresowo już występują. W niektórych gminach, szczególnie w okresie upałów, wodę można wykorzystywać tylko do celów bytowo-gospodarczych, a nie do podlewania terenów zielonych czy napełniania basenów. Można też odczuć w swoim portfelu, że woda w Polsce systematycznie drożeje.

To dziecięce pytanie, ale jednak je zadam: dlaczego na Ziemi, której większość stanowią wody, w ogóle są z tym problemy?

Dobrze, że pani je zadaje, bo mam wrażenie, że brakuje w tym zakresie podstawowej edukacji. W szkołach uczą nas, że woda krąży w obiegu zamkniętym, ale brakuje rozwinięcia tego wątku. Po pierwsze: ten obieg zamknięty funkcjonuje w ramach całego globu, a jego intensywność różni się w poszczególnych rejonach świata. Po drugie: mamy zmiany klimatu i związane z nimi podnoszenie się średniej temperatury. Oznacza to, że więcej wody występuje pod postacią pary. Po trzecie, co już wspomniałem: jest nas coraz więcej, a więc potrzebujemy coraz większej ilości wody. Nie tylko do picia czy kwestii sanitarnych, ale i do rolnictwa czy przemysłu. Po czwarte: jeśli wprowadzamy zmiany w środowisko, uruchamiamy lawinę. Jedno działanie pociąga za sobą kolejne. Na szczęście w Europie mamy już świadomość konsekwencji wynikających z degradacji środowiska, staramy się ograniczać te procesy. W krajach rozwijających się - niekoniecznie. Tam są inne, istotniejsze dla lokalnej ludności problemy.

Co konkretnie, jako ludzkość, zrobiliśmy źle?

Przede wszystkim zaczęliśmy regulować rzeki, prostować ich koryta. Budujemy tuż przy nich wały przeciwpowodziowe, likwidując tym samym naturalne tereny, gdzie woda wylewała i powinna dalej wylewać, użyźniając glebę i zasilając wody podziemnie. Poza tym zaczęliśmy budować miasta w taki sposób, że uszczelnialiśmy coraz większe powierzchnie, w związku z czym zamiast zasilać wody podziemne, woda opadowa jest odprowadzana do najbliższych rzek, a stamtąd szybko spływa do mórz i właściwie ani człowiek, ani środowisko nie ma już z niej większego pożytku.

To jakoś da się odwrócić?

Częściowo. Podstawowa rzecz, na której teraz możemy się skupić, to maksymalne zwiększenie naturalnej retencji.

Chodzi o budowę małych zbiorników wodnych, które zatrzymają wodę?

To pierwsze, co intuicyjnie przychodzi nam do głowy, gdy słyszmy o naturalnej retencji, ale możliwości jest więcej - to wszystkie inwestycje, które pozwalają na zatrzymanie wód opadowych w miejscu i wykorzystanie ich np. do nawadniania terenów zielonych. Rzeczywiście chodzi o małe zbiorniki wodne, ale też rozszczelnianie miasta, odpowiednią gospodarkę terenami zielonymi. Wiele można zrobić na terenach wiejskich: choćby odpowiednio prowadzić orkę, to jest prostopadle do linii spadku tereny, tak aby zwiększyć ilość wody infiltrującej do wód poziemnych. Między polami warto zostawiać drzewa, kawałek dzikiego terenu, to też dobrze wpływa na zatrzymywanie wody. Bardzo dużo szkody zrobiliśmy, meliorując naturalne tereny podmokłe w celu wykorzystania ich przez rolnictwo. Po kilku latach obszary te niejednokrotnie stawały się nieużytkami. Teraz trzeba byłoby zastosować sieci melioracyjne w odwrotnym kierunku: do nawadniania - a nie osuszania - terenów rolnych. Oczywiście jest też mnóstwo rzeczy, które może zrobić każdy z nas, na co dzień dokonując odpowiedzialnych decyzji.

Jakich?

To są takie działania, o których każdy z nas słyszał w podstawówce albo i w przedszkolu, ale chyba część uznała je za bajki dla dzieci, coś błahego, nieistotnego: zakręcanie wody, gdy myjemy zęby czy się golimy. Wybór prysznica zamiast kąpieli w wannie. Odpowiedzialne używanie AGD - jeśli kupujemy nową zmywarkę czy pralkę, wybierzmy tę, która zużywa mniej wody. A niezależnie od tego, jakie urządzenia mamy, to nie uruchomiajmy niezapełnionej zmywarki czy pralki z trzema podkoszulkami w środku.

Tylko że my mówimy o zakręcaniu wody, jak myjemy zęby, a przecież tylko 20 procent wody jest zużywane na cele gospodarcze. Znacznie więcej, bo 70 procent - na przemysł.

Zgadza się. Można stwierdzić, że moje zużycie wody w skali kraju i świata nie ma znaczenia. Jest w tym sporo racji. Ale jak każdy weźmie sobie do serca te drobne zalecenia, to już te działania mają ogromną wagę. Kwestia społecznej odpowiedzialności. Warto też pamiętać o śladzie wodnym, czyli ilości wody, jaka jest niezbędna do wytworzenia danego artykułu. To są zatrważające liczby. Do wyprodukowania kilogramowego bochenka chleba trzeba 1,6 tysięcy litrów wody. Do kilograma wołowiny - aż 15 tysięcy litrów. Szklanka mleka związana jest z wykorzystaniem 250 litrów wody. Ale i w tym przypadku nasze decyzje mają podstawowe znaczenie. Nie chodzi mi o to, żeby przekonywać kogokolwiek, żeby od dzisiaj drastycznie ograniczył kupowanie. Ale kupujmy to, czego potrzebujemy i przede wszystkim - ile potrzebujemy. Niestety, Polacy nadal wyrzucają ogromne ilości jedzenia - pieczywa, warzyw, owoców, wędlin. To nie tylko nieekologiczne, ale i nieekonomiczne. A wystarczy lepiej rozplanować zakupy, może zrobić listę produktów spożywczych, po które sięgniemy w sklepie? A może nie potrzebujemy kolejnych podobnych dżinsów albo nowego smartfona co roku? Osobiście nie mam nic przeciwko jedzeniu wołowiny, ale może nie musimy robić tego codziennie? Każdy powinien wprowadzać te zmiany według własnych możliwości, ale najważniejsze, żeby robić cokolwiek.

Maria Mazurek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.