Tomasz Kowalski: Uczę się życia na nowo. Nie poddaję się [WIDEO]

Czytaj dalej
Fot. Maciej Gapiński
Ola Szatan

Tomasz Kowalski: Uczę się życia na nowo. Nie poddaję się [WIDEO]

Ola Szatan

Diagnoza była prosta: przerwany rdzeń kręgowy. Lekarze mówili: „Pan nigdy nie będzie chodzić. Pan siądzie może za rok”. I tak codziennie. W końcu to łyknąłem. To nic, że usiadłem już po paru dniach od powrotu ze szpitala do domu, bo miałem takiego rehabilitanta, który bardzo nalegał na to, by ćwiczyć. Ale początkowo nie dawali szans – mówi Tomek „Kowal” Kowalski.

Laureat jednej z edycji polsatowskiego programu „Must Be The Music”, odtwórca roli Ryśka Riedla w spektaklu „Skazany na bluesa” przygotowanym w Teatrze Śląskim w Katowicach.

Właśnie minął rok od początku prac nad tym spektaklem, który swoją uroczystą premierę miał 7 marca 2014 roku. Zachwytom nad kreacją Tomka, jego umiejętnościami wokalnymi, świeżością i naturalnością na scenie nie było końca. Kolejne trzy miesiące grania, bilety wyprzedane na kilka spektakli naprzód, mnóstwo planów i... zdarzył się feralny wypadek.

Dzień, który zmienił wszystko
Był wieczór, 8 czerwca. Tomek jechał na swym motocyklu. W Dobroszycach pod Oleśnicą młody kierowca samochodu nie ustąpił mu pierwszeństwa. Doszło do zderzenia. Wokalista w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala we Wrocławiu, gdzie przeszedł poważną operację. Przez dwa tygodnie przebywał w śpiączce farmakologicznej. Diagnoza była jedna: przerwany rdzeń kręgowy.

- Bliscy opowiadali mi potem, że dostałem ostatnie namaszczenie. I że lekarze mnie ratowali, a ja chwilami odchodziłem, ale oni się nie poddali – mówi Tomek. Odwiedziliśmy go na początku grudnia w Obornikach Śląskich (niedaleko Wrocławia), gdzie zamieszkał chwilowo w domu swojej cioci (na święta miał już wrócić do rodzinnego domu w Marcinowie, gdzie trzeba było dostosować dom do jego nowych potrzeb). Zajmując jeden duży i przestronny pokój, w którym znalazło się miejsce m.in. na specjalne łóżko rehabilitacyjne, duży wózek i przyrządy pomocne w rehabilitacji.

Od wypadku minęło pół roku. Rany stopniowo się goją. Tomek intensywnie ćwiczy. Treningi rehabilitacyjne ma przez pięć dni w tygodniu. Są bardzo męczące, pojawia się ból, a po ćwiczeniach czasem nawet mówić się nie chce. Choć „Kowal” żartuje, że jego treningi bywają czasem bardziej wymagające niż niejednego olimpijczyka, to nie ukrywa, że bywa ciężko.
Ale się nie poddaje. Bo jest o co walczyć.

Tomek doskonale pamięta pierwszy dzień, gdy obudził się w szpitalu. - Pierwszą osobą, którą zobaczyłem był Arek Jakubik – uśmiecha się Tomek. - Byłem wtedy świeżo wybudzony, na masie leków, jeszcze lekko oszołomiony – dodaje.
Na początku nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Jeszcze przed chwilą grał koncert, a tu budzi się w szpitalnym łóżku, a kilka tygodni jakby zostało wymazanych z życiorysu. Nie ukrywa jednak, że potem, już w domu chwilami pojawiały „czarne dni', różne stany. - Te złe myśli potrafią tak dopaść człowieka, że ciężko się wybronić. To nie jest proste, ale z czasem można się przyzwyczaić do wszystkiego, o ile człowiek uzbroi się w cierpliwość – podkreśla.

Musiałem nauczyć się żyć w tym stanie
Kiedy Tomek przebywał jeszcze w śpiączce jego koledzy z programu „Must Be The Music” i z Teatru Śląskiego w Katowicach oraz mnóstwo dobrze życzących mu osób w całym kraju brało udział w akcji pisania listów ze słowami wsparcia i otuchy dla muzyka.

Z kolei zespół Lemon zaproponował akcję składania żurawi z papieru. Skąd ten pomysł? Muzycy tłumaczyli to japońską legendą, według której jeśli złoży się 1000 żurawi z papieru to spełni się marzenie. Marzenie, by Tomek wrócił do zdrowia. Informacja o tym pospolitym ruszeniu stopniowo docierała do niego po przebudzeniu. Najpierw w szpitalu, potem już w domu.

Z Kasią zdali najtrudniejszy egzamin
Kasię, swoją dziewczynę, poznał około sześć lat temu. - Jeszcze przed moim występem w „Must Be The Music”, więc nie przydała się sława – żartuje wokalista. Poznali się w Trzebnicy. - Brat Tomka i moja koleżanka pracowali razem. Znaleźliśmy się jakoś na jednej imprezie i tak się zaczęło – wspomina Kasia.

Owocem związku jest mały Eryk, który ma już 7,5 miesiąca. To drugi syn wokalisty. Pierwszy chłopak, Natan ma już 14 lat.
Kasia obserwowała przygotowania swojego ukochanego do roli Ryśka Riedla w „Skazanym na bluesa”. Podczas marcowej premiery była już w mocno zaawansowanej ciąży. Czuła dumę i spodziewała się, że sukces może spowodować, że to może być „robota na lata”. - Zwłaszcza, że reżyser wspominał wiele razy takie postaci, które jak zawitają do serc publiczności to utrzymują się w nich bardzo długo, a spektakl grany jest przez wiele lat.

Pytana o największy atut Tomka wymienia przede wszystkim jego wrażliwość. - Mimo twardej postawy. Wiadomo, że ma swoje za uszami, ale to dobry człowiek. Mam szczęście, że go spotkałam – mówi, a Tomek od razu dodaje: To ja jestem największym szczęściarzem, że taką dziewczynę znalazłem, która mnie nie zostawiła po tym wszystkim. Bo takie scenariusze też bywają. Czasem partnerzy opuszczają osoby po wypadku, żeby nie czuć tego ciężaru, nie brać go na siebie. Nie każdy partner potrafi psychicznie to wytrzymać – podkreśla.

Kasia przyznaje, że najtrudniejszym momentem w jej życiu był ten, gdy dowiedziała się o wypadku. - Zadzwonił do nas znajomy, który usłyszał co się stało od kogoś, kto widział ten wypadek. Nie było sygnału ani od policji, ani ze szpitala. Siedzieliśmy w tych nerwach i nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Straszna była ta niepewność – wspomina dziewczyna. - W szpitalu było odrobinę lepiej, bo już wiedzieliśmy, że żyje. Cały czas jednak nam mówili, że to nie jest nic pewnego. Usłyszeliśmy, że jest w tak ciężkim stanie, że wszystko może się zdarzyć – dodaje.

Bolesnym momentem był czas śpiączki farmakologicznej, w której na początku przebywał Tomek. A w domu czekał Eryk, małe, miesięczne zaledwie dziecko. Wakacje spędziła przy szpitalnym łóżku. Wspomina, że starała się trzymać dla Tomka. Robić wszystko, by nie pokazywać mu zapłakanych oczu, być za to twardą i uśmiechniętą. Podobnie przy Eryku. Trzeba było więc znaleźć dodatkowy zapas sił. Ale kobiety tak mają, że potrafią je wykrzesać, gdy trzeba.

- Eryk na pewno pomógł Kasi jakoś funkcjonować, zwłaszcza, gdy ja byłem w śpiączce. To uśmiechnięte maleństwo ratowało, najpierw jej życie, potem moje. Zarówno mały Eryś jak i starszy Natan podnosili mnie na duchu – mówi Tomek.

Musi być skazany na bluesa
O Tomku nie zapominają jego przyjaciele z Teatru Śląskiego, którzy od pierwszego momentu trzymali mocno za niego kciuki. Odwiedzają go, wspierają.

Zbigniew Wróbel, który w spektaklu gra m.in. urzędnika, a jednocześnie jest asystentem reżysera, świetnie pamięta swoje pierwsze spotkanie z Tomkiem Kowalskim.

- To był casting do spektaklu. Było ciężko, bo pierwsza tura castingowa nie przyniosła rezultatu. Ludzie śpiewali, mówili, robili coś... Czasem sprawniej, czasem gorzej. Podczas drugiej tury zaczęły się pojawiać osoby, przy których już mówiliśmy, że „jakby co to kogoś mamy”. Nie jest źle, możemy wybierać. A potem wszedł Tomek i nie było żadnego komentarza. Popatrzyliśmy tylko na siebie i było: ok. Tomek kupił nas od razu. - opowiada. - On jest prawdziwy, nie oszukuje, jest po prostu sobą. W każdych okolicznościach. Nawet w tych, w których jest teraz. Jest chudszy, nie rusza się tak bardzo jak kiedyś, mamy jednak nadzieję, że mu to wróci. Ale jest cały czas sobą. Nigdy nie widziałem w nim grama fałszu. A przy tym jest cholernie uzdolniony - dodaje.

Gdy do teatru dotarła wiadomość, że zdarzył się wypadek, nikt nie dopuszczał myśli, że może być bardzo źle. Pewnie jakaś chwilowa kontuzja.

Nie od razu po wypadku pojechał do Tomka. Jak tłumaczy, bał się też tego spotkania, bo nie wiedział kogo zastanie. - Okazało się, że zastałem Tomka. Był tak samo wiarygodny, prawdziwy, tyle że leżący na wózku. Musiał oczywiście pokazać, że on już siada, udowadniać sobie oraz wszystkim, że jest świetny. Jest twardy, ale przecież musi mieć też też dołki. Normalny zdrowy człowiek ma czasami doła. Kumple Tomka z zespołu mówią, że jak sami mają doła to przyjeżdżają do Tomka, bo on ich ładuje pozytywnie na życie – dorzuca..

[Kliknij i posłuchaj] Ta autentyczna opowieść o trwaniu razem Ryśka i Goli, po prostu historia ich życia, wymuszała w nas potrzebę również autentycznego wejścia w postaci , chcieliśmy pokazać z Tomkiem, że dwoje ludzi połączyło coś, co pozwoliło im przetrwać wszystko co na swej drodze spotkali. A nie było im łatwo. Przełamaliśmy taką barierę, która pozwoliła się zaprzyjaźnić i odkryć przed sobą. Nie bać się siebie i zaufać na scenie. Także prywatnie

Ewa odwiedziła Tomka podczas wakacji, razem z Aliną Chechelską, aktorką wcielająca się w spektaklu m.in. w rolę matki Ryśka. Najpierw pojechały do rodzinnego domu, gdzie tata Tomka pokazał im muzeum, a mama poczęstowała pomidorówką.
- Zwiedzałyśmy muzeum, które pan Marian stworzył, ale wcześniej wszedł jednego pomieszczenia, gdzie zasiadł za perkusją i dawaj!!!! Jakby ogień ktoś zapalił! Starszy pan, a jak siadł za perkusją to rozpierała go energia jakby miał 20 lat. Jeśli Tomek odziedziczył takie geny po tacie to niedługo będzie chodził - opowiada Alina.

Potem udały się do domu cioci, do Tomka. - [Kliknij i posłuchaj] Był w bardzo dobrej formie, dobrze wyglądał, miał pozytywną energię. Tomek jest mądrym człowiekiem i myślę, że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego co wypadek mu zabrał. I nie wie jeszcze ile odzyska. Nikt tego nie wie. Ale myśli pozytywnie. I choć ostatnie 6 miesięcy spędził w jednym pokoju to wewnętrznie ciągle idzie do przodu. Wierzę, że kiedyś wstanie i zrobi symboliczny pierwszy krok ,który pozwoli mu wrócić do życia, jakie dotąd prowadził. Za jakim pewnie tęskni – podkreśla Ewa.

To było bardzo wzruszające i jednocześnie ciężkie spotkanie dla obu stron. Bo ostatnio widzieli się w czerwcu. - Czekaliśmy na spektakl, który miał się odbyć 12 czerwca. Na który Tomek już nie dojechał. Zresztą pamiętam pewną sytuację w hotelu, to było chyba w Poznaniu. Schodziłam na śniadanie, mówiąc do Ewy: "Ale miałam sen. Wiesz, śniło mi się, że spektakl odwołali, bo Tomek jechał na motorze. I nie dojechał" - wspomina Alina. - Mnie się natomiast śniło, że spektakl został przerwany, a publiczność została wyproszona, bo wszystko się rozlatywało". Tej samej nocy w Poznaniu miałyśmy sny. Na pięć czy sześć dni przed wypadkiem - dodaje Ewa. - Gdyby można było takie znaki odczytywać to może dałoby się coś zrobić, żeby zapobiec pewnym rzeczom.... - podsumowała Alina.

Tęskni za Katowicami
Niedawno Tomek był w Katowicach. Przetestować m.in. egzoszkielet, jedno z najnowocześniejszych urządzeń rehabilitacyjnych (wysyła impulsy elektryczne do mięśni nóg i sprawia, że same stawiają kroki. Pacjenci mogą w nim ćwiczyć w oczekiwaniu na moment, w którym możliwe będzie zrekonstruowanie uszkodzonego kręgosłupa).
- Ponoć świetnie mi poszło. I osoba, która go obsługiwała była aż zaskoczona, że tak szybko zacząłem w tym chodzić – opowiada.

Pojawiają się pewne pomysły, by Tomek znów pojawił się w spektaklu. W jakim charakterze i kiedy? To jeszcze tajemnica. Ale „Kowal” ćwiczy też swój wokal.
­- Powoli odzyskuję głos... - mówi Tomek.
„Zaraz to sprawdzimy” – przerywam mu w połowie zdania.
- Jeszcze aż tak nie odzyskałem – uśmiecha się wokalista. - W przypadku mięśni jak się nie ćwiczy to zanikają. Muszę ćwiczyć – dorzuca.

- Sam też czasem prosiłem los, by pomógł mi spróbować jeszcze raz – podsumowuje, przywołując utwór "Modlitwa III" zespołu Dżem.

Ma wiele marzeń i planów. Myśli o powrocie do muzyki, teatru, o płycie ze swoim zespołem. A póki co stara się pomagać innym, którzy znaleźli się w podobnym stanie. 15 grudnia rozpoczęła się akcja społeczna "Mam Wyzwanie". Na stronie: www.mamwyzwanie.pl Tomek zaczął prowadzić bloga. Do akcji przystąpił razem z jedną z dużych firm ubezpieczeniowych. Ubezpieczyciel wspiera blog muzyka i będzie się dzielił doświadczeniem oraz wiedzą, jak sprawnie przejść przez proces likwidacji szkody, czego od ubezpieczyciela może oczekiwać osoba po wypadku oraz gdzie i jak szukać pomocy.

Cały tekst przeczytaj we wtorkowym Dzienniku Zachodnim

Ola Szatan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.