Tomasz Sikora: Gdyby nie biathlon, byłbym bramkarzem

Czytaj dalej
Fot. Fot. Arkadiusz Gola / Polskapresse
Tomasz Kuczyński

Tomasz Sikora: Gdyby nie biathlon, byłbym bramkarzem

Tomasz Kuczyński

Tomasz Sikora opowiada o życiu na sportowej emeryturze i zamiarze startu w Grand Trophee. Dlaczego wicemistrz olimpijski i mistrz świata rozstał się z Polskim Związkiem Biathlonu?

Co oznaczał pana październikowy wpis na Facebooku ze zdjęciem tablicy Polskiego Związku Biathlonu: „Z dniem dzisiejszym, po 30 latach, żegnam się formalnie i oficjalnie. Życzę wielu sukcesów”?
To, że rozwiązaliśmy ze Związkiem umowę za porozumieniem stron i przestałem być trenerem.

Przypomnijmy więc, co się z panem działo od momentu zakończenia kariery w 2012 roku.
Decyzja o zakończeniu kariery została podjęta w Wiśle na mistrzostwach Polski, w marcu 2012 roku. Poczułem, jak mi jest ciężko właśnie w czasie tych mistrzostw i po pierwszym biegu postanowiłem zakończyć karierę. Wcześniej rozmawiałem o tym z Tomkiem Bernatem (zajmującym się sprzętem - red.), ale nawet rodzina o tym nie wiedziała.

Święta spędzę na Łotwie. Lubię jeździć do tego kraju, bo tam jakby czas się zatrzymał

Prezesem był Zbigniew Waśkiewicz. Byliśmy dogadani, że nadal będę trenował, nie zdążyłem go nawet poinformować o mojej decyzji przed zebraniem zarządu, które odbywało się wtedy w Wiśle. Gdy o tym powiedziałem w czasie zarządu, popatrzył na mnie, nie wiedząc co jest grane. Od razu zaproponował, abym został w Związku. Czułem się jednak wypalony, podziękowałem, bo nie chciałem już pracować w biathlonie.

Potem zmienił pan zdanie?
Po trzech miesiącach mi się zatęskniło (śmiech). Był taki fajny pomysł powołania kadry Korea 2018 dla młodych zawodników, idealnie się wstrzeliliśmy i zacząłem pracę jako trener chyba w sierpniu 2012 roku. Trzy lata byłem trenerem młodzieżowej kadry, potem zostałem asystentem w kadrze głównej.

Czyli pracował pan z trenerem Adamem Kołodziejczykiem, który w lutym tego roku złożył rezygnację.
Trener Kołodziejczyk złożył rezygnację, ja oddałem się do dyspozycji zarządu. Dociągnęliśmy do końca sezonu, bo pani prezes Dagmara Gerasimuk prosiła o czas, aby móc to wszystko poukładać.

No i po zakończeniu sezonu definitywnie rozstał się pan z PZBiath. Dlaczego?
Praca z młodzieżą to było dla mnie niebo. To była grupa ludzi, której się chciało, którzy słuchali. Praca z nimi była przyjemnością. Z przyjemnością wyjeżdżałem na obozy. Z ich relacji wiem, że oni przyjeżdżali do domu i już chcieli jechać na następny obóz. To się bardzo rzadko zdarza u tak młodych ludzi. Lepszej ekipy nie mogłem sobie znaleźć. Potem kadra Korea 2018 kończyła swój byt, a w kadrze głównej nie było najlepszej atmosfery. Pani prezes wiedziała, że ja mam bardzo dobry kontakt z zawodnikami i zawodniczkami, poprosiła mnie, abym został asystentem pierwszego trenera.

W pierwszym roku głównie miałem za zadanie odpowiadać za atmosferę, rozwiązywać problemy. W sumie tak się działo, choć to było bardzo trudne, bo przez te dwa lata znajdowałem się między młotem a kowadłem. Nie było szans, aby zadowolić i jedną, i drugą stronę. Kosztowało mnie to tyle zdrowia, że to były chyba najgorsze moje dwa lata w biathlonie.

Pozostało jeszcze 73% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Tomasz Kuczyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.