Michał Wenklar

Ubecka katownia w gmachu przy ul. Bandrowskiego w Tarnowie

Ćwiczenia funkcjonariuszy tarnowskiego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego 1945 r. Fot. autor Ćwiczenia funkcjonariuszy tarnowskiego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego 1945 r.
Michał Wenklar

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Byli tu męczeni więźniowie komunistycznego aparatu represji. Pojawienie się kolejnego miejsca pamięci w Tarnowie jest dobrą okazją do przypomnienia o zbrodniach, które popełniano w tym miejscu. Takie właśnie budynki – wojewódzkich czy powiatowych siedzib UB – najlepiej oddają charakter komunistycznego reżimu. Nie lokale partii (PPR/PZPR), nie gmachy miejskich czy powiatowych rad narodowych, ale właśnie Urząd Bezpieczeństwa. To była istota systemu, opartego na brutalnej przemocy wobec własnych obywateli.

Formalnie tarnowski Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) powstał już 18 stycznia 1945 r., gdy wojska sowieckie zajęły Tarnów. Do opuszczonego przez Gestapo gmachu przy ul. Urszulańskiej wprowadziła się sowiecka komenda wojenna, na ul. Malczewskiego zagościło NKWD, a po sąsiedzku, na rogu ulic Malczewskiego i Krakowskiej, pojawiła się bezpieka.

PUBP był organizowany przez Grupę Operacyjną, składającą się głównie z funkcjonariuszy pełniących wcześniej służbę na terenie Rzeszowszczyzny. Jej kierownikiem był absolwent kursu NKWD w Kujbyszewie, sowiecki żołnierz polskiego pochodzenia Stanisław Kroch, poprzednio oficer śledczy Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. Gdy niespełna dwa lata później PUBP był przenoszony na ul. Bandrowskiego, kierował nim Stanisław Strzałka, przedwojenny działacz Komunistycznej Partii Polski z Włocławka.

Łamać opór społeczny

W budynku przy ul. Bandrowskiego zapadały decyzje, jakimi metodami zwalczać opór mieszkańców Ziemi Tarnowskiej – byłych akowców, żołnierzy podziemia, działaczy PSL, chłopów sprzeciwiających się kolektywizacji czy rodziców broniących krzyży i lekcji religii w szkołach. Ubecy starali się najpierw zwalczyć najpoważniejszego przeciwnika, czyli organizacje podziemne (zwłaszcza Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”) z jednej, a jawne Polskie Stronnictwo Ludowe z drugiej strony, a następnie podporządkować sobie całość życia społecznego.

Walką z podziemiem zajmował się pion WB, co oznaczać miało – zgodnie z propagandowym przekłamywaniem pojęć – walkę z bandytyzmem. Mianem bandytów komuniści określali, podobnie jak to czynili Niemcy, polskich partyzantów. Bezpieka zwalczała wszelkie siatki podziemne i oddziały zbrojne na tym terenie. Od szerokich struktur Zrzeszenia WiN, poprzez oddziały związane z ruchem narodowym (jak PAS NZW Tadeusza Gajdy „Tarzana” czy poakowski, ale określający się mianem NSZ oddział „Huragan” Bolesława Pronobisa „Ikara”), po młodzieżowe organizacje konspiracyjne. Kolejne grupy były konsekwentnie likwidowane, ale UB też ponosił straty – zginęło 10 funkcjonariuszy, w tym sowiecki doradca Lew Sobolew, zastępca szefa PUBP Julian Świątek (obaj zastrzeleni z wyroku WiN) oraz dwóch kierowników sekcji odpowiedzialnej za zwalczanie podziemia: Stanisław Pomykała (zastrzelony przez grupę „Ikara”) i Tadeusz Płaszyński (zastrzelony przy próbie rozbicia konspiracyjnego spotkania młodzieży).

PUBP rozpracowywał też partie polityczne i organizacje społeczne. Przede wszystkim dążył do zneutralizowania PSL przed tzw. referendum ludowym z czerwca 1946 r., a później wyborami ze stycznia 1947 r. Dominowało zastraszanie, szantaż, a gdy powstało w powiecie prokomunistyczne Stronnictwo Ludowe, to pierwszą odezwę pisało na maszynie do pisania dostarczonej przez PUBP. Rozpracowywano też Stronnictwo Pracy czy próbującą zachować częściową niezależność Polską Partię Socjalistyczną. Pod okiem bezpieki znalazły się też organizacje młodzieżowe i społeczne.

Pion nazywany „kontrwywiadowczym” rozpracowywał z jednej strony środowiska byłych folksdojczów czy kolaborantów, a z drugiej żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (określanych uogólniającym mianem „andersowców”), repatriantów z państw zachodnich, czy żołnierzy powracających z niemieckich obozów jenieckich. W obszarze zainteresowania UB znajdowali się również przedwojenni oficerowie, policjanci czy żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza, a także wszyscy posiadający jakiekolwiek – np. rodzinne czy korespondencyjne – kontakty z państwami zachodnimi.

Od początku pod okiem bezpieki znalazł się tarnowski Kościół, kierowany w tym czasie przez biskupa Jana Stepę. Inwigilowano kurię, seminarium czy organizacje kościelne, wysyłano informatorów do słuchania kazań niepokornych duchownych, starano się rozbić jedność Kościoła.

Szczególną uwagę UB przywiązywał do przemysłu. W najważniejszych zakładach regionu (mościckie Azoty, Zakłady Mechaniczne, Fabryka Silników Elektrycznych oraz Fabryka Celulozy w Niedomicach) zorganizowano tzw. Referaty Ochrony, czyli zakładowe komórki UB. Każda, najmniejsza awaria była z zasady traktowana jako sabotaż. Drugim polem działania pionu gospodarczego UB było przymuszanie chłopów do przystępowania do tzw. rolniczych spółdzielni produkcyjnych, czyli próba realizacji polityki kolektywizacji.

Nocą w czterech ścianach

Jeden z szefów tarnowskiego PUBP, Stanisław Stawarczyk, prośbę o zwolnienie ze stanowiska uzasadniał słowami, że jego nerwy nie wytrzymują „pracy śledczej w czterech ścianach wykonywanej w lwiej części w nocy”. To była najciemniejsza strona UB. Oficerowie śledczy nie stronili od wymyślnych tortur, co poświadczają m.in. raporty Zrzeszenia WiN. W pochodzącym z wiosny 1945 r. raporcie czytamy takie dosadne słowa: „Przy przesłuchaniach w sprawach jasnych dla nich bardzo grzecznie przesłuchują i po sporządzeniu protokołu odsyłają do piwnicy, przy ciemnych i zawiłych stosują badanie przez tzw. »kręcenie jaj«, to jest wiążą jądra na sznurku dosyć grubym, skręcają i biją po nich trzciną względnie bykowcem. Również i kobiety zaaresztowane nie mają spokoju, gwałcenie należy do porządku dziennego”.

Szczególnie brutalnie rozprawiano się z działaczami podziemia niepodległościowego. Dysponujemy wieloma świadectwami pokazującymi, do jakich okrucieństw dochodziło w budynku przy ul. Bandrowskiego. Dość wspomnieć, że miały tu miejsce co najmniej dwie próby samobójcze, podjęte by uniknąć dalszych tortur.

W połowie grudnia 1948 r. został tu przywieziony – już po wstępnych, brutalnych przesłuchaniach w krakowskim UB – Bolesław Kalaciński „Trawka”, ostatni szef Rady WiN Tarnów. Przez całą noc kontynuowano tortury, m.in. łamiąc mu palce w futrynie drzwi, przypalając stopy rozżarzonym prętem, podtapiając wetkniętą do ust butelką, czy miażdżąc przyrodzenie. Na wpół nieprzytomny, rzucony nad ranem na podłogę w wartowni, Kalaciński dostrzegł pozostawiony tam nieopatrznie toporek. By skrócić męki, wymierzył nim sobie cios w czoło. Był jednak zbyt wycieńczony, by zadać sobie cios śmiertelny. Odwieziono go do szpitala i odratowano.

Zaledwie dwa tygodnie później Michał Śliwa, działacz Placówki WiN z Lisiej Góry, chciał popełnić samobójstwo w celi PUBP podcinając sobie gardło puszką po konserwie. Został powstrzymany i przewieziony do szpitala, gdzie zastrzelono go podczas próby ucieczki.

Rok później, w grudniu 1948 r., Wojciech Blasik – dowódca oddziału samoobrony placówki Tarnów WiN – był tak długo bity i rażony prądem, aż przyznał się do stworzenia nieistniejącej, fikcyjnej organizacji, byle przerwać tortury. Później na procesie wszystko odwołał, obnażając ciało i ukazując pozostałe po śledztwie blizny. A w 1950 r. Stanisław Boda z młodzieżowej organizacji, której jedynym realnym działaniem było wywieszenie plakatów apelujących o świętowanie 3 maja, został w czasie przesłuchania w budynku przy ul. Bandrowskiego rzucony o kaflowy piec z taką siłą, że przebił go głową, po czym stracił słuch i mowę.
Takich przykładów można by mnożyć. Tortury cielesne – choć formalnie zakazane – były w UB na porządku dziennym. Tylko w wyjątkowych przypadkach funkcjonariusze ponosili konsekwencje. Na przykład w lipcu 1950 r. sześciu tarnowskich ubeków, w tym szef urzędu Stanisław Strzałka, zostało ukaranych za stosowanie niedozwolonych metod śledczych. Za bicie i rażenie prądem przesłuchiwanych otrzymali śmiesznie niskie kary – od dziesięciu dni do dwóch tygodni aresztu…

Spreparowane w taki sposób wyniki śledztw miały umożliwić sporządzenie aktu oskarżenia, a później przeprowadzenie procesu, którego wynik był z góry przesądzony. Przesłuchiwany później oficer śledczy tak zeznawał o jednej ze spraw prowadzonych przez krakowski Wojskowy Sąd Rejonowy: „Do rozprawy tej ja przygotowałem ławników, z którymi bezprawnie lecz na polecenie Szefa [Stanisława Strzałki – mw] omówiłem jak powinny wypaść wyroki, co też czyniłem w innych sprawach WiN”.

Po 1956 r., na fali październikowych przemian, UB został zlikwidowany. Ale na jego miejsce pojawiła się Służba Bezpieczeństwa. Nie wrócono już do tak drastycznych tortur, jednak do końca PRL SB poprzez inwigilację, szantaż, zastraszanie czy skłócanie ludzi i środowisk zwalczała wszelkie przejawy niezależnej myśli oraz opozycyjne inicjatywy.

Michał Wenklar

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.