Uwiódł i oszukał. Śląski „Kalibabka”

Czytaj dalej
Teresa Semik

Uwiódł i oszukał. Śląski „Kalibabka”

Teresa Semik

Marzył, by żyć jak książę, ale nie za swoje. Mamił kobiety pięknymi słówkami i brał je na litość. Zakładały więc konta bankowe, dla niego.

Chorzowscy policjanci już go dorwali. Ma 25 lat, luźny styl bycia i stosunkowo banalny wygląd. Zyskiwał w trakcie rozmowy, zwłaszcza wtedy, gdy podawał się za studenta Politechniki Śląskiej, choć nigdy nim nie był. Sprytu w kontaktach z kobietami mu nie brakowało. Typowy lowelas. Nigdzie nie pracował, ale w jego życiu liczyły się głównie pieniądze, lekko zdobyte. Był niczym serialowy bawidamek „Tulipan”, słynny Kalibabka, co to omamił, rozkochał w sobie i oszukał.

Pochodzi z Małopolski, ale znalazł swoje ofiary w katowickich pubach i dyskotekach. Patrzył głęboko w oczy i przekonywał, jaki jest nieszczęśliwy. Założył firmę. Nie wypaliła, ciągle nie może się wykaraskać z tamtych kłopotów, a ma świetny pomysł na nowy biznes. Nie potrzebuje pieniędzy, kosztowności, kredytu, tylko puste konto bankowe, bo on na siebie konta założyć nie może. Z powodu tych zadawnionych kłopotów, rzecz jasna.

I one szły do banku. Oczarowane nim zakładały na swoje nazwiska nowe konta. Puste, oczywiście, bo on przecież żadnych pieniędzy od nich nie chciał, czym uśpił czujność. Potem przekazywały wszystkie dane dostępu do tych kont, a jemu o to chodziło.

Nie chciały zeznawać, bo kochały
Posługując się nie swoim kontem bankowym, założył na Allegro fikcyjne konto i zaczął „sprzedawać” karnety do siłowni w całej Polsce. Szły jak ciepłe bułeczki, bo cena była dość atrakcyjna, choć nie podejrzanie niska - prawie 560 zł za cały rok. W krótkim czasie „sprzedał” 37 karnetów, czyli oszukał 37 osób, bo przecież żadnych karnetów nie posiadał. Na konto jednej z tych uwiedzionych kobiet z Chorzowa, nazwijmy ją Ewą, spłynęło z tego oszustwa ponad 20 tys. zł, które on zainkasował. Taki z niego był dżentelmen.

Wpadł, bo do Ewy zaczęli się dobijać oszukani klienci siłowni. Ona ciągle niczego nie podejrzewała, ale zgłosiła się w drugim komisariacie chorzowskiej policji z przekonaniem, że ktoś zupełnie jej obcy podszywa się za nią na Allegro.

- Policjanci przeanalizowali wpłaty i wypłaty z tego jej konta i tak doszli do kolejnych dwóch kobiet, którym nasz śląski „Kalibabka” opowiedział tę samą historię o kłopotach z otwarciem konta w banku z powodu upadłej firmy, a ma świetny pomysł na nowy biznes - przypomina aspirant Sebastian Imiołczyk z Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie. - Uwierzyły ambitnemu i przedsiębiorczemu „studentowi”. Założyły dla niego konta w banku i udostępniły wszystkie dane. Te kolejne konta były potrzebne po to, żeby zacierać za sobą ślady, przelewać pieniądze z jednego do drugiego miejsca. Przestępstwo było starannie przemyślane i przygotowane.

Kobiety o sobie nic nie wiedziały, nigdy się ze sobą nie spotkały, choć wszystkie mieszkają na Śląsku. On umawiał się z każdą z nich z osobna i tak samo czarował. Z powodu tych bliskich relacji policjanci mieli duży kłopot, by namówić je do złożenia zeznań. Bo to przecież niemożliwe, by on, taki przystojny i miły, taki kochany i pełny pomysłów, mógł je oszukiwać. Miłość, mimo że ślepa, wciąż jest miłością.

Śląski „Tulipan” jest na wolności, choć ma na razie 37 zarzutów. Przyznał się do wszystkich. Akt oskarżenia jest gotowy, trafi do sądu w Chorzowie, ale nie wiadomo, czy to są już wszystkie jego podboje miłosne. Ewa ma status osoby pokrzywdzonej w tej sprawie. Trudno przewidzieć, jak zachowają się oszukani klienci siłowni. Od kogo będą domagać się zwrotu wpłaconych na jej konto pieniędzy.

- Morał z tego taki, że nie udostępniamy danych wrażliwych osobom trzecim. Nie podajemy hasła, numeru PIN do naszego konta bankowego nawet wtedy, gdy cel wydaje się szczytny - mówi aspirant Imiołczyk. - Nasze dane wrażliwe zostają w cyberprzestrzeni, bo nie da się ich stamtąd tak po prostu wymazać. Jest wiele innych portali aukcyjnych, gdzie też mogą zostać wykorzystane.

Śląski bawidamek ma też zarzut posłużenia się cudzymi danymi, zakładając na ich podstawie fikcyjne konto na Allegro.

***

Jerzy Kalibabka
Największy uwodziciel-przestępca PRL-u. Jego ofiarami były zamożne kobiety z dobrych domów, na ogół starsze od niego. Celował też w szukające wrażeń turystki z Niemiec. Prowadził bujne życie towarzyskie. Wpadł na początku lat 80. i został skazany na 15 lat za 103 przestępstwa, głównie kradzieże biżuterii, sprzętu elektronicznego, modnych wtedy kożuchów. Śledczy doliczyli się ponad 200 ofiar, które rozkochał i okradł. On sam chwalił się, że uwiódł 2000 kobiet.

Wyszedł na wolność na skutek amnestii po 9 latach. Określenie „Kalibabka” jest odtąd synonimem uwodziciela. Jego miłosne podboje stały się motywem serialu „Tulipan”.

Teresa Semik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.